LICZBA WYŚWIETLEŃ

poniedziałek, 30 marca 2015

CZĘŚĆ 103

To jak, jesteście? Na początek krótko, ale jeśli dopiszecie komentarzami następna część pojawi się już jutro! :) Zapraszam do lektury:

"Akcja: ewakuacja"

T: Ewakuujemy szpital! - Stefan wpadł do pokoju lekarskiego.
N: Co się dzieje? - Spytała zdezorientowana Rudnicka.
T: Falkowicz! Woźnicka! Bomba! Gabinet! - Wykrzykiwał. - Nie ma czasu! -  Łysy mężczyzna wybiegł z pokoju lekarskiego. Consalida poderwała się z kanapy i uczyniła to samo, a Adam zaraz za nią. Dziewczyna szybko przemierzała korytarze biegnąc w stronę gabinetu profesora.
Ad: Wiktoria! - Krajewskiemu wreszcie udało się ją zatrzymać. - Wychodzimy stąd!
W: Andrzej! Pacjenci! Agata!
Ad: Mają tu całą kadrę personelu! Falkowicz by mi tego nie wybaczył, sorry.- Chirurg pociągnął ją za rękę i wręcz siłą prowadził do wyjścia.
W: Puść mnie! A Andrzej?!
Ad: On nie jest w stanie cię stąd zabrać, ja muszę. Szybciej! - Poganiał dziewczynę. Adam bywał (no dobrze, był) idiotą, dzieckiem, gówniarzem, lecz gdy była taka potrzeba umiał zachować powagę. I właśnie teraz była taka potrzeba - realne zagrożenie dla Wiktorii. Nie mógł dopuścić do tego by cokolwiek jej się stało, takie było przykazanie jego mentora. Od zawsze gdy Andrzej nie mógł sam zająć się Wiktorią, Adam wiedział, że automatycznie spada to na niego. Kiedyś już usłyszał cały wykład na temat tego co ma robić i co dla chłopaka jeszcze ważniejsze - został poinformowany, że jeśli Wiktorii coś się stanie, to i on będzie ponosił tego konsekwencje. Adam oczywiście regularnie wyśmiewał z tego powodu brata, lecz wiedział, że profesor mówi poważnie. W staruchu o samego siebie chirurg musiał upilnować koleżanki. Robił to z resztą nie pierwszy raz. Zdarzyła się już kiedyś sytuacja, gdy Falkowicz dostawał groźby, gdyż zadarł z "niewłaściwym towarzystwem" i wtedy właśnie Krajewski zostawał z Consalidą w domu, gdy profesor załatwiał ich sprawy. Wiktoria nawet się nie orientowała, że bracia zgrywali wszystko tak, że przez kilka dni nie opuszczała willi i nie zostawała sama ani na minutę, a obaj jej towarzysze mieli przy sobie cały czas broń. A gdy wszystko się wyjaśniło i sprawa przycichła Krajewski znowu wyśmiewał Andrzeja z jego "programu ochrony księżniczki", jak zwykł to nazywać Adam.

-Gdzie są nosze?! - Dopytywał wszystkich zirytowany Konica biegający w kółko po oddziale.
-W magazynku na minus jeden, ale nikt nie wie gdzie są klucze! - Odpowiedziała mu równie przerażona co on pielęgniarka, która chodziła tuż za nim.
- Otwórzcie boczne klatki schodowe, będziemy znosić na rękach! - Zarządził, z niepokojem spoglądając na kilka sal, które należały do niego.
-Klucze się zgubiły... - Poinformowała szczupła brunetka. Łysy ortopeda spojrzał w stronę głównej klatki schodowej - zablokowana była przez setki ludzi. Niektórzy pacjenci prowadzeni byli przez pielęgniarki, inni znoszeni przez dwóch lekarzy lub sanitariuszy, gdyż nikt nie mógł odnaleźć kluczy do przeklętego składzika z noszami.
-Wszyscy wybiegli na korytarze, my się już nie przepchamy. - Oznajmiła brunetka wciąż towarzysząca chirurgowi.
-Już wolałem być zakładnikiem... - Mruknął pod nosem. Ostatecznie, z racji iż ortopedia znajdowała się na wyższym parterze zdecydował się na wynoszenie chorych przez okno. Wzbudziło to duże niezadowolenie przebywających na oddziale, jednak jak postanowił - tak zrobił i właśnie wraz ze Stefanem podawali sobie kolejnego pacjenta przez duże okno.
-Pomysł niezły... - Pochwalił podwładnego Tretter. - Dam ci za to premię, jeśli ten szpital przetrwa. - Obiecał.
-Ile? - Spytał zaciekawiony.
Dyrektor zawahał się chwilę, lecz w końcu odpowiedział:
-400 złotych.
-Hojność pana dyrektora jest rozbrajająca...

Czemu ja?! No kurwa mać, czemu ja?! - Zastanawiała się siedząc na czerwonej kanapie i patrząc to na "terrorystę", to na profesora. Była wściekła, wściekła do szaleństwa. Jeszcze nie dochodziło do niej, że na prawdę zaraz mogą oboje wylecieć w powietrze.- Rozumiem, zacieśnianie więzi w rodzeństwie, ale czemu poprzez wspólną śmierć?! - Irytowała się.  Po chwili jej wzrok na dłużej zatrzymał się na chirurgu. Mężczyzna podparł głowę na dłoniach, zakrywając nimi twarz i trzymając łokcie na kolanach. Tkwił w tej pozycji już od paru minut. - A czemu oni? - Spytała się po chwili. Przed oczami miała już Consalidę, która została sama z dziećmi. I teraz już wszystko do niej dotarło i poczuła ciarki na placach.

W: Dosyć, kurwa mać, idę tam! - Zdecydowała, widząc, że Walczyk, która od kwadransa walczyła z ochroną już prawie udało się wedrzeć do szpitala.
Ad: Stój! - Krajewski złapał koleżankę za obie ręce. - Co chcesz zdziałać? Wziąć faceta na litość, czy siłą? Nie uda ci się ani jedno ani drugie. - Chłopak dla pewności dalej trzymał Wiktorię mocno za obie ręce. Nie wiedział jak duży jest ładunek i kiedy nastąpi wybuch, a wolał by Wiktoria nie była zagrożona.  Miał przed oczami już najgorszy scenariusz, w którym koleżanka mu ucieka i ginie razem z Agatą i Andrzejem, a jego dorywa ktoś z "mafii" Falkowicza. Zdecydowanie nie podobała mu się ta wersja dalszych wydarzeń. O stokroć wolał dostać premię od Falkowicza za wzorowo przeprowadzoną akcję ochrony księżniczki.
W: Nie wiem, zrób coś, kurwa mać! To jest twoje rodzeństwo!
Ad: Daj myśleć logicznie tym, którzy od tego są.
W: Już raz widziałam pracę polskich antyterrorystów, wpadli do szpitala kwadrans po wybuchu!
Ad: I wtedy Falkowicz sobie poradził, poradzi sobie i teraz! Consalida, facet ma IQ powyżej dwustu oraz dość dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy. Dam se rękę obciąć, że coś wymyśli! - Przekonywał ją. Był gotów upaść przed nią na kolana byle by tylko nie pchała się do tego szpitala. Miał dopiero 30 lat, nie chciał umierać. Najchętniej zabrałby ją jak najdalej od tej przeklętej bomby, najlepiej przynajmniej na drugi koniec miasta, ale zdawał sobie sprawę, iż na to nie ma szans.
W: Ale wtedy to była inna sytuacja...
Ad: Tak, bo teraz jest tam z Agą, a wtedy był z Zapałą. Oboje równie głupi, tylko że Woźnicka robi co on jej karze. Wiki, Andrzej da sobie radę, tego jestem pewien. - Przekonywał, choć wcale aż taki pewien nie był.
W: A jak...
Ad: Da sobie radę. - Krajewski przytulił koleżankę, samemu w myślach modląc się, by rozsądek jego brata zadziałał i tym razem. Falkowicz od lat twierdził, że jest Bogiem, a Adam głęboko wierzył we wszystko co jego mentor powiedział.

9 komentarzy:

  1. Świetnie! Nie mogę doczekać kolejnej części! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie powrót! :D
    Mega mnie zaciekawiłaś tą częścią. Błagam cię, wstaw coś jutro!! :**
    ~ruda

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne wstawiaj następną. Te opowiadania są genialne. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, fajnie by było jakby Andrzej został trochę ranny, takie miłe odwrócenie ról, Falko zawsze mający wszystko pod kontrolą, będzie chwiolowo zależny od Wiki i jakże pomocnego Adama, ale to taka luźna sugestia, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ochrona księżniczki jest mega. : d Nie rób krzywdy Agacie, błaaagam. :D
      Czekam na następną część, pozdrawiam!
      http://opowiadanianadobreinazle.blogspot.com

      Usuń
  5. Z każdym kolejnym dniem pożądanie na Twoje kolejne opowiadanie rosło. Zwątpiłam, że cokolwiek jeszcze tu dodasz i obawiałam się, że zakończysz swą "działalność". A tu taka miła niespodzianka... Dodałaś mi skrzydeł i wiary w lepsze Na dobre i na złe, w sercu powoli płomień zgasł i zapał do oglądania kolejnych odcinków, gdyż wątki kręciły się w około: Hany, Piotra, Oli i Janka, natomiast zabrakło Wiktorii, Falkowicza, Adama oraz Agaty. Co prawda pojawiali się, lecz "na chwilę" i odkąd zakończył się przeszczep rzadko, kiedy, choćby połowa odcinka jest im poświęcona. Opowiadanie, jak zwykle genialne i przepiękne. Monotonne życie szpitala obróciło się o 180 stopni przez terrorystę, który podłożył bombę, wspaniały pomysł. Mam nadzieję, że przez owy feralny epizod nie zakończy się śmiercią jakiejś osoby, chociaż może, gdyby tak dyrektor zginął i ktoś musiałby objąć jego posadę, to tylko moja skromna sugestia, która znienacka przyszła mi na myśl. Wyczekuję część 104 i gratuluję wyniku.
    / Zupełnie inne opowiadania o Na dobre i na złe

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zasłużyliśmy na next ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabym planowanej części 104 rozbijać na dwie, a zostało mi jeszcze trochę do dokończenia (dopiero wróciłam do hotelu z nart), ale będzie dziś, obiecuję! :)

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.