Przykryła mężczyznę kocem. Niech trzeźwieje, zanim rano przyjdzie Tretter - pomyślała, wychodząc z gabinetu. Poszła do recepcji i zabrała zapasowy klucz od pokoju. Zamknęła nim drzwi gabinetu i wróciła na odział ratunkowy, gdzie oboje pełnili dyżur, przynajmniej teoretycznie.
Obudził się z bólem głowy, nagi, przykryty kocem. Mimo sporej dawki alkoholu pamiętał co się wydarzyło. Spojrzał na zegarek, po czym się ubrał. Wyszedł ze szpitala. Kilka metrów przed nim szła internistka. Przyspieszył , po chwili wziął ją pod ramię i zaprowadził w stronę białego BMW.
-Gdzie pan mnie ciągnie? - spytała, jednak posłusznie szła.
-Chyba możemy już przejść na ty. Nie rób scen przed szpitalem. Musimy porozmawiać. Zapraszam cię na - spojrzał na zegarek wskazujący godzinę 10:12 - śniadanie.
-Smacznego - profesor uśmiechnął się do blondynki, gdy przynieśli im posiłek. - Spotkamy się jeszcze?
-Proponujesz mi romans? - bardziej stwierdziła niż spytała.
-Zwykłem nazywać to obustronną przyjemnością, która nie zobowiązuje do niczego.
-Jakieś zasady? - spytała poprawiając kosmyk blond włosów. Od dawna była sama. Wizja romansu z profesorem nawet jej się spodobała.
-Jeśli chcesz.
-Chcę. Obiecasz mi coś. - Pół minuty znajomości, a ona już chce przysięg - pomyślał lekko zirytowany, ale nic nie powiedział, tylko spojrzał wyczekująco na towarzyszkę. - Skończysz z tym.
-Z czym, Agato?
-Wiki jest suką, tak na prawdę zawsze nią była, ale ty masz już całe pocięte ręce.
Chryste panie, czy ona na prawdę chce wszechstronnego dobra i planuje zbawić cały świat, czy tylko udaje? Od kiedy to niby kogoś interesuje moje życie? - pytał się z niedowierzaniem. -Nie składam obietnic, których nie będę mógł dotrzymać - odparł, upijając łyk kawy. - Co ze szpitalem? Chcesz się ukrywać? - zmienił temat.
-Nie ukrywać i nie obnosić z tym - dziewczyna nie chciała naciskać, nie teraz, to kiedy indziej, nie zamierzała mu odpuścić.
Wrócił do domu w lepszym nastroju, niż poprzedniego dnia z niego wychodził. Wizja romansu ze szpitalnym blond aniołkiem nawet mu się podobała. Kochał Wiktorię, ale ona okazała się suką. Teraz jednocześnie ją kochał i jej nienawidził. Agata, to było co innego. Była taką niewinną, pokrzywdzoną dziewczynką. Kobieta dobra do romansu. Może zbyt troskliwa, ale miała swój urok. Zastanawiało go najbardziej dlaczego ona ciągle tyle mówiła o tych jego nieszczęsnych ranach. Przecież to nie jest jej problem. Dlaczego ktoś niby miałby się o niego troszczyć? Nie był w stanie tego pojąć.
Troska? Troska o mnie? - spytał sam siebie, wręcz rozbawiony tą jakże dziwną myślą, która mu się nasunęła na umysł. Zdążył usiąść na kanapie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. - Niezły żart - skwitował swoje myśli, niechętnie wstając i idąc sprawdzić, kogo licho niesie. W wejściu zobaczył Krajewskiego.
-Adam, bracie drogi, miałem nocny dyżur. Mam nadzieję, że to coś ważnego - powiedział na wstępie.
-No... - zastanowił się chwilę. - Dla mnie tak.
-Więc jaki masz kłopot? - spytał wpuszczając chłopaka do willi.
-Widzisz... jest pewna sprawa... - zaczął z głupim uśmieszkiem, po chwili jednak się zaciął.
-Mam nadzieję, że to na prawdę jest sprawa niecierpiąca zwłoki.
-Dobra, przyszedłem, żeby się napić bo się alkohol skończył i z forsą u mnie krucho. Dasz flaszkę?
-Alkoholizm się leczy, Adam - oznajmił zrezygnowany. Krajewski pamiętał o nim tylko, gdy czegoś potrzebował. - Weź tą butelkę - profesor podał chłopakowi litrową flaszkę Metaxy - i idź już.
-Spoko, nie przyszedłem na pogaduchy. Pa! - chłopak gdy uzyskał to, czego chciał szybko opuścił posesję. Falkowicz znów został sam. Lubił samotność. Głęboko wierzył w słowa Tadeusza Konwickiego, mówiące, iż "Samotność jest przeznaczeniem ludzi inteligentnych", po rozstaniu z Consalidą tylko jeszcze bardziej się w tym utwierdził.
Internistka weszła powolnym krokiem do hotelu. Profesor proponował jej podwózkę, ale odmówiła. Chciała się przejść. Co prawda zmieniła zdanie po przejściu trzech kilometrów w czternasto-centymetrowych szpilkach, ze świadomością iż zostało jej jeszcze drugie tyle, ale wtedy już nie miała wyjścia, więc zdjęła szare sandałki i powlokła się w stronę Leśnej Góry. Spacer jednak dobrze jej zrobił. Przemyślała całą sytuację, w której się znajduje. Doszła do wniosków i zdecydowała co teraz będzie robić. Stworzyła sobie w głowie listę zadań, według której zamierzała żyć w najbliższym czasie:
1)Nie rozmawiać z Wiki, na pytania odpowiadać pojedyńczymi słowami.
2) Romansować z Falkowiczem i nie pozwolić mu się dalej ciąć.
3) Wyciągnąć wszystko, co możliwe z Adama o dzieciństwie braci.
4) Kupić trochę eleganckich sukienek, żeby jakoś wyglądać przy Falkowiczu.
-Smacznego - profesor uśmiechnął się do blondynki, gdy przynieśli im posiłek. - Spotkamy się jeszcze?
-Proponujesz mi romans? - bardziej stwierdziła niż spytała.
-Zwykłem nazywać to obustronną przyjemnością, która nie zobowiązuje do niczego.
-Jakieś zasady? - spytała poprawiając kosmyk blond włosów. Od dawna była sama. Wizja romansu z profesorem nawet jej się spodobała.
-Jeśli chcesz.
-Chcę. Obiecasz mi coś. - Pół minuty znajomości, a ona już chce przysięg - pomyślał lekko zirytowany, ale nic nie powiedział, tylko spojrzał wyczekująco na towarzyszkę. - Skończysz z tym.
-Z czym, Agato?
-Wiki jest suką, tak na prawdę zawsze nią była, ale ty masz już całe pocięte ręce.
Chryste panie, czy ona na prawdę chce wszechstronnego dobra i planuje zbawić cały świat, czy tylko udaje? Od kiedy to niby kogoś interesuje moje życie? - pytał się z niedowierzaniem. -Nie składam obietnic, których nie będę mógł dotrzymać - odparł, upijając łyk kawy. - Co ze szpitalem? Chcesz się ukrywać? - zmienił temat.
-Nie ukrywać i nie obnosić z tym - dziewczyna nie chciała naciskać, nie teraz, to kiedy indziej, nie zamierzała mu odpuścić.
Wrócił do domu w lepszym nastroju, niż poprzedniego dnia z niego wychodził. Wizja romansu ze szpitalnym blond aniołkiem nawet mu się podobała. Kochał Wiktorię, ale ona okazała się suką. Teraz jednocześnie ją kochał i jej nienawidził. Agata, to było co innego. Była taką niewinną, pokrzywdzoną dziewczynką. Kobieta dobra do romansu. Może zbyt troskliwa, ale miała swój urok. Zastanawiało go najbardziej dlaczego ona ciągle tyle mówiła o tych jego nieszczęsnych ranach. Przecież to nie jest jej problem. Dlaczego ktoś niby miałby się o niego troszczyć? Nie był w stanie tego pojąć.
Troska? Troska o mnie? - spytał sam siebie, wręcz rozbawiony tą jakże dziwną myślą, która mu się nasunęła na umysł. Zdążył usiąść na kanapie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. - Niezły żart - skwitował swoje myśli, niechętnie wstając i idąc sprawdzić, kogo licho niesie. W wejściu zobaczył Krajewskiego.
-Adam, bracie drogi, miałem nocny dyżur. Mam nadzieję, że to coś ważnego - powiedział na wstępie.
-No... - zastanowił się chwilę. - Dla mnie tak.
-Więc jaki masz kłopot? - spytał wpuszczając chłopaka do willi.
-Widzisz... jest pewna sprawa... - zaczął z głupim uśmieszkiem, po chwili jednak się zaciął.
-Mam nadzieję, że to na prawdę jest sprawa niecierpiąca zwłoki.
-Dobra, przyszedłem, żeby się napić bo się alkohol skończył i z forsą u mnie krucho. Dasz flaszkę?
-Alkoholizm się leczy, Adam - oznajmił zrezygnowany. Krajewski pamiętał o nim tylko, gdy czegoś potrzebował. - Weź tą butelkę - profesor podał chłopakowi litrową flaszkę Metaxy - i idź już.
-Spoko, nie przyszedłem na pogaduchy. Pa! - chłopak gdy uzyskał to, czego chciał szybko opuścił posesję. Falkowicz znów został sam. Lubił samotność. Głęboko wierzył w słowa Tadeusza Konwickiego, mówiące, iż "Samotność jest przeznaczeniem ludzi inteligentnych", po rozstaniu z Consalidą tylko jeszcze bardziej się w tym utwierdził.
Internistka weszła powolnym krokiem do hotelu. Profesor proponował jej podwózkę, ale odmówiła. Chciała się przejść. Co prawda zmieniła zdanie po przejściu trzech kilometrów w czternasto-centymetrowych szpilkach, ze świadomością iż zostało jej jeszcze drugie tyle, ale wtedy już nie miała wyjścia, więc zdjęła szare sandałki i powlokła się w stronę Leśnej Góry. Spacer jednak dobrze jej zrobił. Przemyślała całą sytuację, w której się znajduje. Doszła do wniosków i zdecydowała co teraz będzie robić. Stworzyła sobie w głowie listę zadań, według której zamierzała żyć w najbliższym czasie:
1)Nie rozmawiać z Wiki, na pytania odpowiadać pojedyńczymi słowami.
2) Romansować z Falkowiczem i nie pozwolić mu się dalej ciąć.
3) Wyciągnąć wszystko, co możliwe z Adama o dzieciństwie braci.
4) Kupić trochę eleganckich sukienek, żeby jakoś wyglądać przy Falkowiczu.
Takimi wnioskami zakończyła przemyślenia i zmęczona położyła się do łóżka opatulając się puchową kołdrą, którą tak uwielbiała.
Moi drodzy, wróciłam z urlopu, ale moja wena chyba została gdzieś na gorącej plaży. Kiedy next nie wiem. Póki co tradycyjnie proszę o komentarze.
Jedyna kobieta ( oprócz pani Marii) ,która nie pasuje mi do Falko to Agata. W sumie nie wiem dlaczego tak jest. Kinga ,Klaudia ,ktoś nowy ...wszystkie poza tymi dwiema ,a tak ogólnie to miło ,że coś dodałaś :D
OdpowiedzUsuńHaha skoro wszystkie oprócz tych dwóch, to co powiesz na Wandę Consalidę? Nie no, żartuję.
UsuńJa też raczej uważałam, że Agata nie pasuje do Falkowicza, ale od kiedy w tym dłuższym opowiadaniu zaczęłam ich do siebie zbliżać, postanowiłam, że muszę napisać takie krótkie, gdzie ich połączę, zanim w tym długim stworzę romans kazirodczy :)
Już kiedyś było opo na forum ,w którym Falko związał się z Wandą i było :
Usuń- Możesz mówić do mnie tato - to było suuper !!!!!! Jedno z moich ulubionych ! Jestem za tym pomysłem całym sercem. Ja nie jestem jakoś bardzo do FaWi przywiązana ,ale FaAg to jedyne połączenie ,którego nie potrafię sobie wyobrazić. hahha - romans kazirodczy ...będzie się działo.
Ja żartowałam z tym romansem kazirodczym, nie stworzę czegoś takiego, bez jaj, to by była przesada :)
UsuńA wiesz może jaki tytuł miało to o Wandzie i Falkowiczu? Z chęcią bym poczytała.
UsuńNapisała to Wielbicielka ,a tytuł o ile pamiętam to " Falkowicz jakiego jeszcze nie znacie " - tak mi się wydaje ,to opo miało chyba z 3 części ,ale było genialne i bardzo żałuję ,że nie zostało kontynuowane. Byłam jego wielką fanką ,super styl no i TEN pomysł ...cudo ! :P Z założenia to miał być chyba one shot ,ale następne czesci zostały wyproszone...,to był prawdziwy majstersztyk....heheh- śmieję się na samo wspomnienie. Teraz tylko forum nie działa :(
UsuńDzięki :)
UsuńNo właśnie mi też forum nie działało jak próbowałam wejść :( Wczoraj chyba było tak samo, nwm.
Tak ,od wczoraj nie działa :(
UsuńŚwietny blog i opowiadania ! Czekam na ciąg dalszy !
UsuńZapraszam...
https://www.facebook.com/pages/Zupe%C5%82nie-inne-opowiadania-o-Na-dobre-i-na-z%C5%82e/1554666344795605?ref=hl
Fajne jest to opowiadanie ale mi tak samo jak Marthson98 do Falkowicza za chiny ludowe Agata nie pasuje. Może dodaj teraz next starego opowiadania.
OdpowiedzUsuńEee tam mi się podoba, że połączyłaś i to w taki sposób Agatę z Falkowiczem. Ale Ty kobieto mylisz się! Wena nie została na gorącej plaży tylko jest cały czas z Tobą! :* Serio świetnie napisany + ten HOT romansik naprawdę genialnie Ci wyszedł! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komuś się podoba :)
UsuńA kto powiedział ,że mi się nie podobało. :P
UsuńSuper czekam :) - Oliwia :P
OdpowiedzUsuńProszę niech później okażcie sie, że wiki jest w ciąży z Falkowiczem. Błagam☺️
OdpowiedzUsuńMnie sie bardzo podoba i szczerze mówiąc uważam że Agata także do Niego pasuje. A jak było na urlopie?
OdpowiedzUsuń