Dzień ślubu Wiktorii i Tomasza zbliżał się nie ubłaganie. Profesor wszedł do pokoju lekarskiego i po raz kolejny pierwszym co przykuło jego spojrzenie była informacja o tej jakże radosnej uroczystości. "Na ślubie , jak i na weselu mile widziani są wszyscy." Tak bardzo tęsknił za prawdziwą Wiktorią. Wesołą, uśmiechniętą, lekko szaloną dziewczyną, nie statyczną i gburowatą panią ordynator wydającą rozkazy srogim głosem. Falkowicz darzył Rzepeckiego szczerą niechęcią. Widział go raz w szpitalu i od razu go poznał. Lata temu Rzepecki zastanawiał się nad wyborem specjalizacji i wahając się między chirurgią ogólną, a chirurgią dziecięcą trafił na staż do Wandy. Andrzej wtedy już zaczynał pisać doktorat, gdyż jego postępy bardzo przyspieszyła znajomość z panią profesor i miał okazję spędzić z Tomaszem dwa, czy trzy dyżury. Teraz Rzepecki chyba trochę znormalniał, lecz piętnaście lat temu był takim niezdarą, że Falkowicz zastanawiał się jakim cudem jeszcze nie zabił się o własne nogi, albo nie utopił się w kubku herbaty. Tomasz był po prostu zakałą oddziału.
Profesor jeszcze raz spojrzał na informację widniejącą na tablicy. I co z tego, że wygrał ze śmiercią? Wcale go to aż tak nie cieszyło. Owszem, odczuł pewną ulgę, lecz już parę dni później zastanawiał się nad sensem swojego życia. Bez rudowłosej złośnicy wszystko stawało się nudne, to ona nadawała kolory jego życiu. Chciał aby była szczęśliwa, ale nie był w stanie uwierzyć, że do tego doprowadzi ją Rzepecki. Nie umiał z niej zrezygnować, choć wiele razy próbował wmówić sobie, że najbardziej uszczęśliwiłby ją odpuszczając, ale nie umiał. Po prostu nie był w stanie. Tak bardzo ją kochał, dla niej zrobiłby wszystko.
Rozmowa z Romą nie dawała mu spokoju od miesięcy. Nie umiałby wymyśleć ciekawszego wyznania, on w ogóle nie umiałby jej tego powiedzieć. Nigdy nie umiał mówić o uczuciach. Właśnie, nie umiał jej tego powiedzieć. Z resztą, co by to zmieniło? Za parę dni miała żenić się z tym idiotą.
Wiktoria weszła zmęczona do hotelu i od razu przywitała ją Agata.
Ag: Wiki, było w skrzynce. - Blondynka podała jej kopertę.
W: Ale jak? Przecież tu nie ma adresu.
Ag: Może ktoś podrzucił. Wiktoria tu mieszka jedna więc na pewno do ciebie.
W: Pokaż. - kobieta zabrała od przyjaciółki kopertę i ją otworzyła.
Wiktorio,
kocham Cię. Kocham Cię i nie umiem przestać. Jesteś najwspanialszą kobietą jaką w życiu spotkałem. Nie umiem o Tobie zapomnieć, z Tobą na prawdę byłem szczęśliwy. Nie udawaj, że pamiętasz tylko to co złe. Nie umiem odpuścić, przepraszam. Przepraszam za wszystko, chyba tylko uprzykrzałem Ci życie.
Spróbujmy jeszcze raz, jak byśmy nigdy się nie znali, jakby się cofnął czas, jakby nikogo nikt nie zranił. Czas chyba czegoś mnie nauczył, teraz zrobiłbym dla Ciebie wszystko, zapomnę o swojej dumie. Dla Ciebie skoczyłbym pod pociąg. Teraz już wiem, że umarłbym za Ciebie.
Pamiętasz tą restaurację niedaleko szpitala? Wtedy chciałaś wszystko zakończyć, może tym razem wszystko się zacznie? Piątek, 19.00. Będę na Ciebie czekał, jak zawsze.
Agata patrzyła na koleżankę z niepokojem, nie mogąc nic wywnioskować z jej wyrazu twarzy, aż w końcu wyrwała jej list z rąk i sama zaczęła go szybko czytać.
-Niezły ten Twój romeo... - Blondynka spojrzała na Rudą, po której policzkach spływały pojedyńcze łzy. - Czekaj! "Nie umiem odpuścić. ... Spróbujmy jeszcze raz jakbyśmy nigdy się nie znali." To nie jest od Tomka! - krzyknęła zdziwiona. Nie musiała czekać na odpowiedź Wiktorii, widziała to po jej minie. Internistka jeszcze raz spojrzała na list i podbiegła do stolika, na którym leżały przeróżne dokumenty. Szybko porównała pismo z listu z pismem jakim została napisana przez Falkowicza konsultacja i z przerażeniem odkryła, że to jest to samo. No tak, kto inny kaligrafuje litery czarnym piórem, zamiast pisać? Tylko profesorowie tak robią.
Blondynka spojrzała z niepokojem na Rudą, po której policzkach ściekały kolejne łzy.
-Falkowicz. - stwierdziła i objęła przyjaciółkę. Od zawsze profesor był jedyną osobą, która umiała doprowadzić panią chirurg do łez.
Jak zapewne spostrzegliście to opowiadanie nie jest dokończone. I powiem Wam jeszcze jedno: przeze mnie dokończone nie zostanie. Tym razem chciałabym abyśmy zamienili się rolami (nie bójcie się, tylko ten jeden raz :D), a mianowicie chciałabym przeczytać dokończenie tego opowiadania w Waszym wykonaniu. Jest Was tutaj około sześćset i uwierzcie mi, że z chęcią przeczytałabym 600 wersji tych dokończeń. Tak więc o ile to opowiadanie Was zaciekawiło może spróbujcie swoich talentów pisarskich i stwórzcie dalszą część. Swoje prace możecie wysyłać na mojego maila zakrencona28@gmail.com Wszystkie opowiadania, jakie otrzymam opublikuję na blogu (chyba, że nie będziecie sobie tego życzyć). Czekam niecierpliwie na Wasze opowiadania i nie ukrywam, że bardzo liczę na to, że dostanę ich jak najwięcej.
I jeśli możecie, napiszcie mi w komentarzach, czy podoba Wam się ta propozycja, czy pierwsza Wasza myśl po przeczytaniu tego była "Ku**a, czy ją porąbało?!"
I jeśli możecie, napiszcie mi w komentarzach, czy podoba Wam się ta propozycja, czy pierwsza Wasza myśl po przeczytaniu tego była "Ku**a, czy ją porąbało?!"
Pozdrawiam Was serdecznie, moi kochani i niech moc będzie z Wami! :D
PS: W razie jakikolwiek pytań, wątpliwości, czy kłopotów z pisaniem - służę pomocą :)
Bardzo fajny pomysł! Coś nowego, świeżego. Z chęcią spróbuję swoich sił. A co do twoich jednoczęściowek i tego drugiego opowiadania którego jak narazie jest kilka części to są one oczywiście cudowne jak wszystko co wychodzi spod twojej ręki, jednak ja największym uczuciem darzę główne opowiadanie. Ono jest inne, takie śmieszne, no po prostu mega. Niektóre opowiadania innych fanek mających podobne blogi też są fajne ale takie zwykłe, non stop tylko fawi i fawi. Twoje jest inne, ciężko mi to opisać, no poprostu ten głupkowaty Adam którego w serialu nie lubię w twoim opo go wielbie, ten Przemek. Z początku było mega dużo Agaty - tak jakby pomiędzy fawi mi się to mega podobało, ale jak zauważyłam komuś z czytelników nie przypadło do gustu i zmieniłaś to - trochę szkoda :-) Ty opisujesz wszystkich w taki genialny sposób. Mam nadzieję że nie przestaniesz pisać!!! A tak w ogóle jestem Ania, zaglądam tu od kilku miesięcy, rzadko dodaję komentarze, ale chyba czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Bardzo się cieszę, że komuś się ten pomysł spodobał.
UsuńJa główne opowiadanie darzę sentymentem, od tego zaczęła się cała moja przygoda z blogiem, która trwa już prawie rok. Niestety pomysły na nie powoli się kończą, gdyż przez tyle miesięcy już opisuję przeróżne dziwaczne sytuacje, które zdarzały się przez tyle lat mojego życia, ale zamierzam dociągnąć przynajmniej do 100 części, co obiecałam sobie zakładając tego bloga. Co dalej nie wiem. Przeczuwam, że nie będę umiała zakończyć tego opowiadania, pisałam je tyle czasu i po prostu się do niego przywiązałam. Pamiętam swoje pierwsze części, gdzie nawet nie umiałam napisać opowiadania i na był to sam dialog z jakimiś krótkimi wstawkami, nie umiałam nawet stworzyć wypowiedzi Falkowicza na prawdę godnych profesora i jak teraz czytam pierwsze części opowiadania to aż się dziwię, że tyle osób to czytało - ono było po prostu beznadziejne!
Agatkę bardzo lubię, lecz od czasu gdy pojawił się "bunt" moich czytelników przeciwko niej staram się ograniczać. Moją ulubioną postacią jest jednak Falkowicz - chyba dlatego, że jest identyczny jak ja! :) Teraz wydaje mi się, że mój blog powinien zmienić nazwę - nie oszukujmy się, tu już nie ma FaWi. Jest Falkowicz, Adam i Agata i to o tym trójkąciku głównie piszę, Ruda jest tylko wpychana w to opowiadania i to też muszę się nieźle postarać, żeby coś z nią stworzyć.
Przestać pisać? W życiu! Po prostu bym nie umiała, zbyt uwielbiam tego bloga.
W ogóle, to po przeczytaniu Twojego komentarza dochodzę do wniosku, że wreszcie znalazła się osoba, która tak jak ja uważa, że nie musi być tylko samo FaWI przeplatane FaWi.
Tak więc podsumowując tą moją jakże krótką wypowiedź: Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się spróbować swojego talentu i życzę powodzenia, a także liczę na Twoje komentarze pod następnymi moimi wypocinami.
Pozdrawiam serdecznie!
No dokładnie, udało ci się ubrać w slowa to, co chciałam powiedzieć. Mi bardzo podoba się to że jak sama mówisz to opowiadanie jest glównie o Falkowiczu, Agacie i Adamie. Jakoś nie jestem fanką Wiki, w zasadzie lubię ją tylko dlatego że i Falkowicz ją lubi... Nudzą mnie trochę takie zwykłe opowiadania gdzie wkółko jest tylko FaWi. Też najbardziej uwielbiam Falkowicza, czasem chciała bym być taka jak on. Często chciałam zacząć pisac swojego bloga - niestety jest to bardzo słomiany zapał, nie raz czytając czyjeś opo zastanawiałam się "boże jak ktoś mógł to tak napisać, ja zrobiłam bym to zupełnie inaczej" - twoje opowiadanie jest inne, w nim niezmiernie rzadko tak uważam :D Mi twoje opowiadanie najbardziej podobało się na początku, było takie świeże i pomimo kilku gorszych pierwszych rozdziałów to było genialne. Ten komizm postaci i ta ironia, nie mogłam nadziwić się skąd ty bierzerzesz takie pomysły?! te wypowiedzi Falkowicza - one tak do niego pasują, nigdy nie wymyśliłam bym choć w połowie dobrych. Teraz oczywiści nadal kocham czytać twoje teksty choć osobiście uważam że nie są już tak genialne - nie zrozum mnie źle, uwielbiam je czytać ale już nie ma w nich takiej iskierki, weny. ale rozumiem to, przecież wiadomo że pomysły moga się wyczerpać. Również gorąco pozdrawiam! Ania
UsuńNo dokładnie, udało ci się ubrać w slowa to, co chciałam powiedzieć. Mi bardzo podoba się to że jak sama mówisz to opowiadanie jest glównie o Falkowiczu, Agacie i Adamie. Jakoś nie jestem fanką Wiki, w zasadzie lubię ją tylko dlatego że i Falkowicz ją lubi... Nudzą mnie trochę takie zwykłe opowiadania gdzie wkółko jest tylko FaWi. Też najbardziej uwielbiam Falkowicza, czasem chciała bym być taka jak on. Często chciałam zacząć pisac swojego bloga - niestety jest to bardzo słomiany zapał, nie raz czytając czyjeś opo zastanawiałam się "boże jak ktoś mógł to tak napisać, ja zrobiłam bym to zupełnie inaczej" - twoje opowiadanie jest inne, w nim niezmiernie rzadko tak uważam :D Mi twoje opowiadanie najbardziej podobało się na początku, było takie świeże i pomimo kilku gorszych pierwszych rozdziałów to było genialne. Ten komizm postaci i ta ironia, nie mogłam nadziwić się skąd ty bierzerzesz takie pomysły?! te wypowiedzi Falkowicza - one tak do niego pasują, nigdy nie wymyśliłam bym choć w połowie dobrych. Teraz oczywiści nadal kocham czytać twoje teksty choć osobiście uważam że nie są już tak genialne - nie zrozum mnie źle, uwielbiam je czytać ale już nie ma w nich takiej iskierki, weny. ale rozumiem to, przecież wiadomo że pomysły moga się wyczerpać. Również gorąco pozdrawiam! Ania
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, ciekawe jaka będzie kontynuacja.
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie mam nowy post oraz nowy wygląd bloga.
Genialny pomysł !:-D Miałam u ciebie (w opo) małą przerwę ,ale już nadrobiłam...wspaniałe! A ta miniaturka jest po prostu boska...Też pokuszę się o dokończenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta
Świetne opowiadanie. Muszę Ci się pochwalić że w sobotę założyłam bloga. Co prawda jeszcze nie ma tam żadnej części opowiadania, ale i tak zapraszam. Dzisiaj wieczorem coś dodam. fawi-opowiadaniaagi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUsunęłam bloga jak cos Zwariowana Fawiomanka:)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, nie sądzisz?
Usuń