Krótko, ale zawsze coś. Może następna część będzie dłuższa. Przy okazji zapraszam Was do czytania świetnych opowiadań na fb, choć zapewne większość już je zna: https://www.facebook.com/pages/Zupe%C5%82nie-inne-opowiadania-o-Na-dobre-i-na-z%C5%82e/1554666344795605?fref=nf , a autorkę uprzejmie pytam: kiedy next??
F: No! - Powtórzył po raz kolejny w języku angielskim do słuchawki telefonu, tym razem już nieco głośniej. - Because I can not! - Tłumaczył po chwili swojemu zawziętemu rozmówcy. - I do not have time for this. Goodbay! - Profesor rozłączył połączenie i rzucił białego iPhona na blat ciemnobrązowej, drewnianej komody stylizowanej na styl ludwikowski.
W: Mogę spytać z kim prowadziłeś tak burzliwą konwersację? - Spytała siadając na, równie eleganckiej co komoda, kanapie.
F: Jednej z profesorów usilnie próbuje mnie namówić na tygodniową wycieczkę do Londynu. Dzwonił już chyba trzeci raz. Jakiś milioner ma zatkane tętnice i uparł się, że to ja mam wykonać ten zabieg. - Wyjaśnił zasiadając na fotelu.
W: Kiedy wyjeżdżasz?
F: Nie wyjeżdżam, odmówiłem. Po ostatnich rewolucjach wolałbym cię tu samej nie zostawiać.
W: Andrzej, przecież nie będę sama. - Przekonywała. W jej głowie już zaświtał pewien plan jak mogłaby spędzić czas wyjazdu służbowego męża. - To kiedy miałbyś wyjechać?
F: Jutro, ale dalej obstaję za tym ażeby zostać tu.
W: Ale po co? Przecież tam będzie ciekawa operacja, zarobek...
F: Pieniędzy ma m wystarczająco... W ogóle, to czemu ty się mnie tak koniecznie chcesz pozbyć?
W: Ja nie chcę się ciebie pozbyć. - Zaprzeczyła stanowczo, wstając z kanapy. - Po prostu nie chcę, żebyś przeze mnie rezygnował z ciekawego wyjazdu. Przecież to tylko kilka dni. No już, dzwoń do nich i mów, że przyjedziesz, a ja zrobię jakąś kolację. - Rudowłosa dziewczyna wyszła z gabinetu i skierowała się do kuchni.
Następnego dnia rudowłosa lekarka ze zbyt dużą radością żegnała męża, co wzbudziło w nim spore podejrzenia. Domyślał się, że Wiktoria coś wymyśliła i wolałby zostać w domu, ale żona wypchnęła go wręcz siłą z jego willi. Mając jeszcze trochę wolnego czasu podjechał do hotelu rezydentów chcąc rozkazać Adamowi zwrócenie uwagi na Wiktorię i jednocześnie dla zachęty wręczyć mu sporą premię za wzorową pracę podczas podłożonej w szpitalu bomby, lecz nie zastając go tam pilnowanie Wiktorii powierzył Agacie.
Wiktoria nie traciła czasu i gdy tylko profesor wyszedł z domu zaczęła pospiesznie pakować walizkę. Pół godziny później odjechała srebrnym Qashqaiem spod willi. Zaparkowała pod szpitalem i udała się do hotelu rezydentów nawet nie wiedząc o tym, że ledwo uniknęła spotkania z mężem, który opuścił go kilka minut temu. Wpadła do budynku i od wejścia zaczęła nawoływać przyjaciółkę. Ta po chwili zjawiła się w salonie.
Ag: Ruch, kurde, jak na Marszałkowskiej! - Pokręciła z niedowierzaniem głową. - Przed chwilą był tu Falkowicz, teraz ty.
W: Andrzej? A czego on tu szukał? - Spytał rozsiadając się na kanapie.
Ag: Kazał mi cię pilnować. - Zrelacjonowała zajmując miejsce przy koleżance.
W: Chyba nie chcesz być po jego stronie? A kobieca solidarność? Kto pierwszy był twoim przyjacielem?
Ag: No gadaj, czego chcesz, ty ruda małpo? - Spytała odgryzając kolejnego obwarzanka.
W: Wyjeżdżam. Na kilka dni, do powrotu Andrzeja. I on nie może się dowiedzieć.
Ag: To gdzie ty jedziesz, że on się dowiedzieć nie może?! - Internistka nagle się rozbudziła.
W: No... w Alpy. Na narty.
Ag: Czyś ty zwariowała?! - Wzburzyła się, a po chwili zaklęła pod nosem, gdyż mało nie złamała sobie zęba kolejnym obwarzankiem.
W: Oj Agata... Tak, wiem że nie powinnam i właśnie dlatego nic mu nie powiem. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Ag: Consalida, ty jesteś w ciąży! Trzy takie małe cośie w tobie są. Hana by się na to nie zgodziła... - Zaczęła swój wykład. Rudowłosa lekarka potulnie go wysłuchała, lecz nie zamierzała ulec. W końcu doszły do konsensusu: Agata nie powie Andrzejowi o wyjeździe pod warunkiem, że Wiki jeszcze zanim ruszy w Alpy uda się do doktor Goldberg, będzie na siebie uważać i dzwonić do Woźnickiej codziennie.
To, że Hana będzie odradzać narciarskie szaleństwa Wiktorii było oczywiste, tak samo jak to, że Ruda nie przejmie się tymi sugestiami. Żona profesora dziarskim krokiem przemierzała korytarz oddziału ginekologicznego, a internistka podążała tuż za nią wciąż próbując wyperswadować jej ten pomysł z głowy. Consalida, jak to Consalida - nie zamierzała słuchać dobrych rad przyjaciółki.
Ag: To może ja pojadę z tobą? - Zaproponowała sama już nie wiedząc co robić. Godzinę temu obiecała Falkowiczowi pilnować Wiktorii i bardzo nie podobało jej się, że będzie musiała kłamać (czego robić kompletnie nie umiała). Martwiła ją także wizja przyjaciółki szalejącej na nartach w Alpach.
W: Nie ma po co. Zarezerwowałam już hotel, jestem spakowana. Spokojnie, ani się obejrzysz, a już będę z powrotem. - Odparła beztrosko, zbiegając po schodach z trzeciego piętra, na którym znajdowała się ginekologia. Blondynka jednak nie potrafiła zobaczyć tego w kolorowych barwach i wiedziała doskonale, że przez wybryki Rudej przez najbliższy tydzień nie będzie mogła zmrużyć oka. - No, Agatka... - Lekarka zatrzymała się, zarzucając kurtkę na ramiona, gdy już wyszły ze szpitala i odwróciła w stronę koleżanki. Cmoknęła internistkę w policzek i pobiegła w stronę srebrnego Qashqaia, na odchodne krzycząc: - Do miłego...! - I odjechała z parkingu, zostawiając Woźnicką z myślą: Zwariowała, kurwa mać, zwariowała...
UPRZEJMIE PROSZĘ O KOMENTARZE!!!
*Tak, wiem że mamy połowę kwietnia. Pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy wcześniej, lecz nie miałam kiedy tego napisać. Mam nadzieję, że wybaczycie lekkie opóźnienie co do pór roku... :)
Super! Jestem ciekawa co będzie w tych Alpach i co zrobi Falkowicz jak się dowie :D czekam na next! :*
OdpowiedzUsuń~ruda
Bardzo czekałam na kolejną część opowiadania. Cieszę się że ją dodałaś choć jest dość krótka. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Jestem ciekawa czy Andrzej dowie się o wyjeździe Wiktorii. Mam nadzieję że next pojawi się w najbliższym czasie. Kasia
OdpowiedzUsuńKochana, coz moge powiedziec? Jak zwykle bosko! Nie komentowalam z braku czasu ale kazda czesc zwalala mnie z nog. Zycze weny i z niecierpliwoscia czekam na NEXT! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKiedy Kolejne?!��
OdpowiedzUsuńCudo! Po prostu, cudo. Mimo, iż krótkie, jak zwykle piękne, kiedy dochodzi się do ostatnich wersów, odczuwa się smutek, wraz z żalem i innymi negatywnymi emocjami. Cytując mego poprzednika, gdyż siebie cytować nie będę: "Kiedy Kolejne?!��". Końcówka wyborna, genialna i taka w stylu Woźnickiej, :'D "zostawiając Woźnicką z myślą: Zwariowała, kurwa mać, zwariowała..." .. Po prostu zaniemogłam, kiedy to przeczytałam. Wszystko takie elastyczne .. idealnie skleja się w całość. Bardzo przyjemnie się czyta. Ubóstwiam Twoje opowiadania, wraz z Blogiem! Wielce dziękuję za rekomendację mojego Bloga, naprawdę jestem ogromnie wdzięczna, że taka wspaniała osoba, udostępniła moje 'wytwory wyobraźni, bohomazy'. Jest, to dla mnie wielki zaszczyt, jeszcze raz składam wyrazy podziękowania.
OdpowiedzUsuń/ Zupełnie inne opowiadania o Na dobre i na złe.
Odpowiedzi nie jestem pewna, gdyż zwyczajnie nie mam pojęcia. Zaczęłam pisać 'Odcinki'. Wszystkie kolejne części zapisałam na swoim komputerze, lecz wszystko, jak 'za dotknięciem czarodziejskiej różdżki', zniknęło. Dlatego rozważam zupełnie nowe opowiadanie, lecz to się jeszcze zobaczy. Nie omieszkam, że wiesz, o co mi chodzi.. ;)
OdpowiedzUsuń