LICZBA WYŚWIETLEŃ

czwartek, 23 kwietnia 2015

CZĘŚĆ 106

Weszła do apartamentu i rzuciła torebkę na łóżko. Zaraz za nią wszedł boy hotelowy honorowo niosąc jej walizkę, mimo iż miała ona kółka (i ważyła dość sporo, gdyż Ruda przed wyjazdem nie miała zbyt wiele czasu na pakowanie i wrzuciła tam wszystko co może się przydać). Dziewczyna wyciągnęła z dużej, czarnej torebki telefon i portfel.
-Danke. - Mruknęła pod nosem i wręczyła młodemu Austriakowi napiwek, wpatrzona w telefon gdyż jednocześnie wybierała numer koleżanki. Chłopak ukłonił się i opuścił jej pokój. Dziewczyna rzuciła się na łóżko spoglądając na zegarek wskazujący godzinę 18.36. Dotknęła zielonej słuchawki na ekranie iPhona i sięgnęła po ulotki hotelowego SPA rozłożone na szafce nocnej, oczekując aż internistka odbierze połączenie.
Ag: Wreszcie! - Krzyknęła bez przywitania, a zajęta lekturą ofert masaży rudowłosa kobieta mało nie dostała zawału.
W: Trochę pobłądziłam, GPS mnie wyprowadził w pole. - Narzekała.
Ag: Ale jesteś żywa, cała, zdrowa, tak? - Dopytywała.
W: Tak, Agatko. Chyba pójdę sobie na jakiś masaż... - Zamyśliła się, wcale nie przejmując się zmartwieniem przyjaciółki. - Tobie też by się przydało, strasznie spięta jesteś...
Ag: Jestem spięta przez ciebie, ty ruda wariatko! - Oburzyła się. Beztroska Wiktorii poważnie ją niepokoiła.
W: Oj spokojnie, spokojnie.
Ag: A co jutro robisz? - Spytała, starając się nieco opanować, gdy zdała sobie sprawę, że może nie powinna traktować przyjaciółki aż tak po "matczynemu''.
W: Mam hotel pod samym stokiem, więc jutro będę szaaaleeeć! - I starania blondynki poszły na marne. Bardzo bała się, że Consalidzie coś się stanie, a w pewnym sensie czuła się za nią odpowiedzialna. W końcu zapewniała Falkowicza, że wszystkiego dopilnuje, wszystkim się zajmie i co? I nic nie mogła zrobić.
Ag: Wiki... - Jęknęła zrezygnowana. - Może pochodź tylko na masaże... tylko pamiętaj, że nie na wszystkie ci wolno, nie zapominaj o dzidziach.
W: Jezus Maria, czy ty możesz przestać o tych dzieciach?! Okey, zgodziłam się żeby się urodziły, nie zamierzam doprowadzić do poronienia, nie zamierzam ich zabić, ale też nie będę teraz zmieniać swojego życia. Nie wystarczy, że prawie w ogóle nie operuję?!
Ag: Jak to "prawie"?! - Spytała coraz bardziej zirytowana.
W: Oj nieistotne. Kończę, Agatko, bo chcę potem wpaść zjeść jeszcze jakąś kolację, a jeszcze trochę tych twoich wywodów i mi restaurację zamkną. Cześć! - I rozłączyła się, po raz kolejny pozostawiając internistkę z myślą: "Zwariowała, kurwa mać, zwariowała..."

Wszedł do swojego apartamentu chwilę po godzinie 20.00, zmęczony po kilkugodzinnych dyskusjach podczas zwołanego konsylium. Usiadł na fotelu, nalewając swojej ulubionej whisky do szklanki (hotel został ówcześnie powiadomiony o upodobaniach profesora i miał za zadanie im sprostać) i wyjął telefon, wybierając numer żony. Pokręcił głową z niezadowoleniem, gdy jakże miły głos automatycznej sekretarki poinformował go, że może "zostawić wiadomość po sygnale". Nie wiedział przecież, że jego małżonka właśnie odpoczywa w austriackim SPA. Jednym haustem opróżnił szklankę z trunkiem i zdecydował się zadzwonić do siostry. Ta odebrała, lecz brzmiała dość dziwnie, a spytana o Wiktorię na dobrych kilka sekund zamilkła, aż w końcu postanowiła nie kłamać:
Ag: Poszła na jakieś masaże, mówiła że wróci bardzo późno. Spróbuj do niej zadzwonić jutro. - W końcu nie kłamała - Wiktoria była w SPA, co prawda w innym kraju, ale SPA, to SPA.
F: Chyba tak właśnie zrobię. Do widzenia.
Ag: Cześć.
Dziewczyna rozłączyła połączenie i usiadła na kanapie, łapiąc się za głowę. "To się nie uda. Cholera jasna, nie uda się." - Agata pełna była pesymistycznych myśli.


Zgodnie z tym, co radziła mu siostra następnego dnia postanowił znów spróbować skontaktować się z żoną.
W: Czego?! - Warknęła do słuchawki nawet nie spoglądając na wyświetlacz. Właśnie zjeżdżała ze stoku tyłem w tempie z jakim przeciętny narciarz jeździ przodem i rozproszona dzwonkiem telefonu mało nie wjechała w siatkę, w ostatniej chwili skręcając.
F: Też cieszę się, że cię słyszę, Wiktorio.
W: Aaaa, to ty... - Zrobiło jej się nieco głupio, gdy zorientowała się, że to on dzwoni.
F: A kogoż się spodziewałaś?
W: Aga ostatnio ciągle do mnie dzwoni... A co tam u ciebie? Kiedy operujecie?
F: Zabieg jest zaplanowany na dziś, ale czarno to widzę. Marne szanse na przeżycie. Wiki, czy z tobą na pewno wszystko dobrze?
W: Jasne, że tak. Właśnie wybieram się z Woźnicką na zakupy.
F: To świetnie. Żeby tylko cię zbytnio nie wymęczyła tą bieganiną po sklepach.
W: Spokojnie, tylko trochę pochodzimy po galerii i lecimy na obiad do Agi ulubionej knajpki.
F: To miłego dnia, kochanie. Odezwę się jutro.
W: Powodzenia na bloku. Pa!

----------------------------------------------------------------

Wydawałoby się, że plan Consalidy się uda: profesor (choć zaniepokojony nieco jej dziwnym zachowaniem) wierzył we wszystkie kłamstwa jakie mu wmawiała. Nawet Agata po dwóch dniach wyjazdu Rudej odetchnęła z ulgą, gdyż zrozumiała, że okłamywanie brata wcale nie jest tak trudne jak jej się wydawało. Do tej pory była pewne, że nie jest on taki łatwowierny i nawet nieco śmieszyło ją, że tak szybko dał się zrobić w bambuko. Uśmiech jednak zszedł z jej twarzy, gdy trzeciego dnia wycieczki przyjaciółki zobaczyła go w drzwiach hotelu. Ba! Ona mało nie zemdlała stojąc z nim twarzą w twarz.
F: Witaj Agato. - Mężczyzna wyminął oszołomioną dziewczynę i zdejmując płaszcz wszedł do hotelu. Internistka podążała za nim i po chwili siedzieli w salonie.
Ag: Miałeś wrócić dopiero za tydzień... - Odezwała się drżącym głosem, będąc święcie przekonaną, że chirurg już o wszystkim wie.
F: Takie było założenie, ażebym został w Londynie do czasu unormowania stanu pacjenta, ale zmarł nam na stole i problem się rozwiązał. A co, nie cieszysz się na mój widok? - Mężczyzna wygodnie oparł się na jasnej kanapie.
Ag: Nie o to chodzi....
F: Dobrze, może jestem nie w porę, ale nie bój się - nie przyszedłem na pogaduszki. Poszukuję swojej żony. Nie ma jej w domu, ani w szpitalu, nie odbiera telefonu. Myślałem, że tu ją zastanę.
Ag: Wiki... Wiki wyjechała do przyjaciółki.
F: Do przyjaciółki? Nic mi o tym nie mówiła.
Ag: Pewnie nie zdążyła jeszcze.
F: A gdzie ta przyjaciółka mieszka?
Ag: W... Gdańsku.
F: W Gdańsku... A kiedy wróci?
Ag: Jutro, ale to nie jest jeszcze pewne. W końcu nie ma żadnych zobowiązań co do pracy i postanowiła to wykorzystać.
F: No tak. Spróbuję do niej jeszcze raz zadzwonić i sam się spytam. - Profesor już wyjmowała telefon z marynarki, czym przeraził internistkę, która aż szerzej otworzyła oczy.
Ag: Ale wiesz co, ona niedawno wyjechała i pewnie teraz prowadzi. Jeszcze spowoduje jakiś wypadek i po co nam to? Miała się odezwać jak dojedzie na miejsce. W ogóle to właściwie dobrze, że jesteś. Mam do ciebie taką prośbę: mam bardzo ciężki przypadek, kobieta lat 26, właściwie wszystko jest z nią nie tak, a ja nie mogę dojść przyczyny. Zrobiłam jej już setki badań. Może mógłbyś spojrzeć? - Dziewczyna sięgnęła z komody dokumentację i wręczyła ją profesorowi.
F: Jasne, nie ma problemu.
Ag: To ty na to zerknij, a ja może zrobię kawki? Mocne espresso, tak? - Upewniła się wstając z kanapy.
F: Jakby to nie było kłopotem.
Ag: Już robię. Może coś zjesz?
F: Dzięki, nie trzeba.
Ag: Ale ja upiekłam sernik. Nie bój się, nie otruję cię, to jedyne co umiem robić, ale na prawdę umiem.
F: Wiem, pamiętam doskonale twoje słynne serniki.
Ag: To ja ci zaraz  nałożę... - Odparła z uśmiechem i weszła do kuchni. Wybrała szybko numer przyjaciółki, jednocześnie włączając ekspres do kawy. Próbowała skontaktować się telefonicznie z lekarką, ale - tak jak profesorowi - nie udało jej się to. Niezadowolona zasypała ją smsami opisując całą sytuację, licząc że jak najszybciej Ruda się do niej odezwie i wróci do Leśnej Góry.

Wrócił do domu. Wciąż zastanawiało go, czy aby na pewno Agata nie zmyśla, ale jednak wierzył jej. Usiadł na kanapie włączając duży, LEDowy telewizor. "23 stycznia, godzina 18.00. Zapraszamy na wiadomości z dnia dzisiejszego...". Mężczyzna wziął do ręki książkę leżącą na stoliku, którą ostatnio kupił. Czytał wywiad z profesorem Nielubowiczem, gdy rzucając okiem na ekran zobaczył tam swoją żonę. Zamrugał kilkakrotnie, momentalnie porzucając książkę. "Polska lekarka uratowała życie dwudziestoletniej Niemce na stoku w Bad Hofgastein. Dziewczyna uległa wypadkowi, doszło do zatrzymania akcji serca. Polskiej lekarce udało się ją uratować..." Mężczyzna wstał z kanapy i podszedł bliżej do telewizora. Był przekonany, na sto procent to była ona. Ale przecież podobno ona jest teraz w Gdańsku... Właśnie, "podobno".

3 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że wciaż piszesz opowiadania o naszym genialnym FAWI :) Kolejna znakomita część w Twoim wykonaniu ;) Gdy pojawił się tekst "Zapraszamy na wiadomości z dnia dzisiejszego.." pomyśłałam, że Wiki miała jakiś wypadek.Na szczęście to, nie to :) Wcześniej nie komentowałam, ale przyczytałam wszystkie posty, które dodałaś na stronę. Czekam na szybkiego nexta :)) / Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna cześć. Ja tak samo jak czytelnika powyżej myślałam że Wiki miała jakiś wypadek ale ns szczęście tak nie było. Ciekawa jestem jak zareaguje Andrzej i czy pojedzie do Niemiec po Wiktorię. Czekam z niecierpliwością na szybkiego nexta. Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd wprowadziłaś wątek z wyjazdem Wiki byłam niemal pewna, że coś musi się wydarzyć. Oczywiście pesymistycznego, wypadek itd. A tu taka niespodzianka.... Potrafisz zaskakiwać. ''Sed­no ra­dości życia, je­go piękna, tkwi w tym, że życie może nas zaskakiwać. '' Tak, jak Ty. ''Idzie o to, że człowiek, który w głębi siebie nie kry­je nies­podzian­ki, z re­guły nie by­wa interesujący. '' A Ty jesteś naprawdę wielce absorbująca. A Twoje opowiadania? Są: Pomysłowe, ponętne, barwne, genialne, emocjonujące, spektakularne, widowiskowe, ekscytujące, filuterne. Wymieniać dalej? Same pozytywy. Dziękuję Ci za to, że nie zrezygnowałaś i piszesz dalej tą, jakże fascynującą i wciągającą powieść. Gdybym zdołała wydobyć, choć jotę czasu wolnego, zaglądałabym na Twojego Bloga codziennie, aczkolwiek opowiadania czytam regularnie i jeszcze żadnej części nie przegapiłam. I po raz kolejny mnie tym urzekłaś :D : "Zwariowała, kurwa mać, zwariowała..." Jak zawsze wyczekuję nexta.
    / Zupełnie inne opowiadania o Na dobre i na złe.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.