T: Coś się stało? - Spytał, instynktownie odsuwając się od ordynatora, jakby ten miał go zaraz pobić.
F: Proszę mi wytłumaczyć dlaczego pan wymienia okna w środku zimy?! I dlaczego będzie pan to robić przez tydzień?!
T: No bo widzi pan, profesorze.... jak zrobimy to do końca 2014 to dostanę zwrot 10% od tego co zapłacę... może wystarczy na wybudowanie panu pomniku przed szpitalem.
Profesor rzucił Tretterowi kpiące spojrzenie.
F: Proszę mi wyjaśnić, dlaczego pan to będzie robił tydzień?! Przecież normalnemu człowiekowi zajmuje to jeden dzień!
T: No tak, ale widzi pan, profesorze, ja muszę jeszcze kupić skalpele i gaziki bo się kończą, więc... zatrudniłem tylko jedną osobę do wymiany tych okien. Może zajmie to troszkę więcej czasu, ale będzie pan miał czym ciąć ludzi.
F: A jakie szanowny pan dyrektor ma propozycje dla lekarzy, którzy nie mają gdzie się podziać przez ten tydzień?
Dyrektor wstał ze swojego fotela, podrapał się po głowie, a po chwili sugestywnie poprawił dwie poduszki i koc leżące na małej kanapie.
F: Rozumiem, że chce pan tu zmieścić dwie osoby?
T: Przecież oni mieszkają u pana, niech pan mi da już spokój... - Tretter spojrzał na podwładnego błagalnie.
F: Wymiana okien ma przebiec sprawniej. - Zażądał. Miał już serdecznie dość goszczenia tej dwójki u siebie w domu. Gdy spotykali się raz na dzień, na godzinę czy dwie wyglądało to o wiele lepiej, niż gdy mieli ze sobą spędzać całe doby,
T: Taka możliwość... jest niemożliwa. - Stwierdziła drapiąc się po głowie, tym razem lewą ręką i z powrotem usiadł na swym fotelu. Tym razem jednak mebel nie wytrzymał ciężaru dyrektora i łysy mężczyzna runął na podłogę wraz ze swym biedronkowym fotelem. Falkowicz zaśmiał się kpiąco i wyszedł z gabinetu, powtórnie trzaskając drzwiami, na co ze ściany spadł jeden z obrazków kupionych w sklepie "Wszystko po 5 złotych". Stefan podniósł się z podłogi strzepując brud z białego fartucha, który dostał w gratisie od firmy farmaceutycznej i patrzył z żalem, to na biedronkowy fotel, to na kawałek papieru, na którym nabazgrolono figury geometryczne. Wiązał z tym malunkiem piękne wspomnienie. Doskonale pamiętał, jak chciał kupić obraz przestawiający kwiaty, lecz nie chciano mu udzielić na niego rabatu, więc ostatecznie zdecydował się na inne działo sztuki. W końcu 4 zł za obrazek, zamiast 5, to już coś. Złotówka na biedronkowym fotelu, złotówka na obrazku i Stefan miał już 2 złote oszczędności. Teraz tylko musiał przekonać panią Marię, żeby sprzedała mu za to kawę, która normalnie kosztuje 2,50zł. Wiedział jednak, że bufetowa się zgodzi - w końcu właśnie dlatego nie wymienił jej jeszcze na automat z kawą - automat by mu rabatu nie dał.
Falkowicz odebrał Consalidę z lotniska. Przyleciała o godzinie 15.00, więc profesor już półtorej godziny przed zakończeniem swojego dyżuru opuścił szpital bezczelnie mówiąc niezadowolonemu Tretterowi, że na niego już pora uśmiechając się przy tym jak zwykle.
Jechali samochodem w ciszy. Oboje mieli tylko jedną myśl - Jeszcze tylko trzy dni. Tylko trzy dni i rodzeństwo profesora sobie pójdzie. I tak Adam z Agatą spędzali u nich sporo czasu, jednak to co innego, gdy ma się świadomość, że nie można ich ot tak wyrzucić z domu, gdy cię zdenerwują.
Ku uciesze zarówno Wiktorii i Andrzeja gdy dotarli do willi Adam i Agata oznajmili, że już tego dnia wieczorem mogą wracać do siebie. Najwidoczniej pan dyrektor Tretter lekko się wystraszył i jednak udało mu się w magiczny sposób wyczarować pieniądze na większą ilość pracowników. Biedny Tretter, teraz nawet nie będzie miał na nowy fotel...
-----------------------------------
T: Patrzcie! - Podekscytowany dyrektor zaprowadził kilku lekarzy do niewielkiego pomieszczenia. - Cudo... - Stefan z uznaniem spojrzał na laser stojący na środku gabinetu. - To jest genialne
K: Laser jak laser. - Stwierdził obojętnie Konica za co został obdarzony przez szefa dość dziwnym spojrzeniem, mówiącym "Jak możesz...!".
T: Będziemy usuwać nim kurzajki i brać za to hajs. To znaczy wybrańcy będą usuwać tym kurzajki, bo byle idiotom jak większość z was to ja bym w życiu nie pozwolił dotknąć tego cacka. - Tretter po raz kolejny spojrzał z uznaniem na laser i westchną zachwycony.
P: Panie dyrektorze, przepraszam bardzo, ale ja nie będę całych dni spędzał na usuwaniu kurzajek laserem. - Sprzeciwił się Piotr Gawryło będąc pewnym, że to on jest tym wspaniałym, który dostanie pozwolenie dotknięcia lasera.
T: Tobie bym i tak w życiu nie dał dotknąć tego! - Krzyknął, po czym delikatnie "pogłaskał" sprzęt. - Pan. - Starszy, łysy mężczyzna spojrzał na Falkowicza. - Pan profesorze będzie obsługiwał to cacko.
Profesor Falkowicz jednak nie ucieszył się z tego zaszczytu i obdarzył szefa kpiącym spojrzeniem, po czym zaśmiał się ironicznie. - Pan, dyrektorze, jest na prawdę rozbrajający. Przecież to jest jakiś grat... ostatnio oddawałem trzy takie z kliniki na złom. Rozumiem, że to z tam tond go pan zabrał? To coś nie nadaje się do niczego. Nawet usunięcie kurzajek by się nie udało za pomocą tego pana "cacka". - Na słowa podwładnego Tretter cały poczerwieniał ze złości. Starszy mężczyzna zacisnął pięści i obdarzył chirurga spojrzeniem jeszcze bardziej wściekłym, niż chwilę temu Konicę. Falkowicz podszedł do drzwi i otworzył je.
F: To kto z państwa jest chętny do obsługiwania tego "cacka"? - Spytał patrząc kpiąco na Trettera.
Ad: Sory, Stefcio, ale jak Andrzej mówi, to mówi. A jak mówi, to wie. Co jak co, ale mądry to on jest. - Krajewski wyszedł z pomieszczenia.
W: Ja się na tym nie znam, dyrektorze, ale Andrzej się zna na wszystkim. - Wiktoria i Agata także skierowały się do drzwi.
K: Nie mam pojęcia, o co tu chodzi... - Mruknęła Katarzyna dalej nie odrywając wzroku od iPhona. - Ale panu profesorowi ufam w pełni. - Dodała spoglądając na eleganckiego mężczyznę i także wyszła.
K: Sorry Stefan, ale Falkowicz się na takim sprzęcie zna. - Konica i Gawryło, ku niezadowoleniu dyrektora także opuścili pokój. Na środku gabinetu została tylko drobna blondynka, której już trzęsły się ręce z przerażenia. Spoglądała to na jednego, to na drugiego mężczyznę. Ostatecznie Ola spuściła głowę i zaczęła bawić się swoimi palcami.
T: Ola, błagam cię, tylko ty mi zostałaś!
F: Pani doktor, zamierza pani zostać w epoce kamienia łupanego wraz z szanownym panem dyrektorem, czy nauczyć się czegoś nowego?
T: No błagam cię, dziewczyno!
Pietrzak spuściła głowę jeszcze bardziej i powolnym krokiem wyszła z gabinetu.
T: Jak ja pana, kurwa mać, nienawidzę!!! - Wrzasnął na cały głos.
F: Widzi pan, dyrektorze, a ja pana bardzo lubię. Nigdy nie byłem fanem kabaretów, lecz muszę przyznać, że ma pan coraz to lepsze skecze. Jeszcze trochę pan potrenuje i będzie świetnie! Mówię panu, o wiele więcej pan na tym zarobi, niż na tym "cacku". Proszę to poważnie przemyśleć. - Profesor także wyszedł z pokoju zostawiając tam wściekłego szefa.
T: Kurwa mać, nienawidzę go!!! - Wrzasnął jeszcze raz. Był bardzo wściekły. Wczoraj wieczorem pani Maria odmówiła udzielenia rabatu na kawę, dzisiejszy wybryk Falkowicza tylko dolał oliwy do ognia.
Stefana dawno w moich opowiadaniach nie było, a niech się cieszy...
Chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Zdrowych, spokojnych świąt... no i dużo prezentów :) Nie zapomnijcie, proszę, o mnie w tym czasie - święta w Leśnej Górze będą także w moim opowiadaniu, lecz z lekkim opóźnieniem i Wigilia w opo wypadnie zapewne w momencie realistycznego Sylwestra, ale cóż, skoro w serialu teraz jest lato, to moje drobne opóźnienie chyba nie będzie tak razić :) Postaram się jednak, aby już jutro pojawił się jakiś, choć krótki, next.
Dziękuję, że jesteście :)
Kochana cudo! Piękne opowiadania, zresztą jak poprzednie również! Nazwajem radosnych Świąt, a resztę życzeń napisałam na moim blogu, na którego serdecznie zapraszam, ponieważ pojawiła się nowa część!!!! Genialne opko! :D :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zresztą jak zwykle i nawzajem wesołych Świąt.
OdpowiedzUsuń