LICZBA WYŚWIETLEŃ

sobota, 28 czerwca 2014

CZĘŚĆ 82 (chyba najgorsza, jaka pojawiła się na tym blogu :'C )

O 19:00 weszli do lekarskiego z zamiarem odbycia nocnego dyżuru.
Ag: Wiki! - pisnęła radośnie, zanim zdążyli się przywitać i szybko kontynuowała - Jesteś mi potrzebna, chodź do hotelu! - pociągnęła ją za rękę z powrotem w stronę drzwi przez które przed chwilą weszli.
W: Ja mam dyżur!
Ag: Oj tam! Twój narzeczony jest ordynatorem! No, zwolnisz ją, ona tu potem przyjdzie, ale potem. Chodź. - wyciągnęła Consalidę z lekarskiego.
W: Puść mnie! - krzyknęła gdy były już na korytarzu. Internistka posłusznie zostawiła rękę lekarki - O co chodzi?
Ag: Darek zaprosił mnie na kolację!
W: Oj ty to masz niezłą zajawkę na facetów. Nie mogłaś normalnie powiedzieć, tylko cyrki odstawiasz? - rudowłosa lekarka weszła do lekarskiego chcąc chociaż po części wytłumaczyć całą tą jakże dziwaczną sytuację narzeczonemu. Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy już była wyciągana za rękę z lekarskiego.
W: Agata idzie na kolację... - mówiła trzymając się framugi drzwi  - i potrzebuje pomocy. - blondynka pociągnęła ją tak mocno, że Wiktoria nie utrzymała równowagi na swych piętnastocentymetrowych szpilkach i się przewróciła, a internistka nie zważając na to iż przyjaciółka leży na podłodze, próbowała ją dalej ciągnąć.
F: Agata! - upomniał blondynkę srogim głosem i pomógł wstać Wiktorii.
W: Dzięki.
Ag: Chodź!
W: Już! Jakby co, to dzwoń. - wyszła z lekarskiego ciągnięta przez przyjaciółkę. Profesor rozsiadł się wygodnie na kanapie zastanawiając się, czy Wiktoria przed kolacją z nim także zachowywała się w taki sposób i próbując zrozumieć kobiety. Jego rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka telefonu. Spojrzał na wyświetlacz stwierdzając iż dzwoni jego znajomy, z którym internistka miała się dziś spotkać. Ciekawe, czy ten też będzie prosił o pomoc w dobraniu garderoby?
F: Witam cię, drogi przyjacielu.
D: Cześć. Wiesz co, mam do ciebie takie pytanie. Jakie kwiaty lubi twa siostra?
F: Przykro mi bardzo, ale na to pytanie nie jestem w stanie ci odpowiedzieć.
D: Co ty własnej siostry nie znasz?
F: Mówiłem ci już, że to jest nietypowa sytuacja.
D: No nic. Kupię bukiet róż, to działa na wszystkie kobiety.
F: Powodzenia życzę.
D: I nie powiesz mi, żebym nie skrzywdził twej młodszej siostrzyczki?
F: A czy ty umiesz kogokolwiek skrzywdzić?
D: Dobra. To ja idę po te kwiaty. Pa.
F: Cześć.

Po godzinie Consalida wróciła z powrotem do szpitala.
W: Nic się nie działo?
F: Póki co, spokojnie.
W: Agatka wystrojona, oby tylko wszystko było okey. A ty jak myślisz?
F: Co myślę o nich?
W: No. Myślisz, że coś z tego będzie?
F: Nie wiem, ale możesz być spokojna. Darek należy do tych nudnych, dobrotliwych mężczyzn, którzy muchy by nie skrzywdzili. Będą razem zbawiać świat.
W: Wiesz co, ja przy Agacie się czuję czasem taka zła.
F: Źli ludzie mają łatwiej w życiu, kochanie. Poza tym w porównaniu ze mną, to jesteś matka Teresą.
K: Panie profesorze, tłum się kłębi na izbie. - do pokoju wpadła Miller.
F: A kto ma dyżur na izbie? Proszę spojrzeć. - pokazał ręką na tablicę - Ja i doktor Consalida na oddziale, pani i doktor Rudnicka na izbie.
K: No tak, ale...
F: Więc to nie moja sprawa.
K: Dlaczego pan taki jest?
F: Pani Klaudio, pani jest lekarzem i proszę mi uwierzyć na słowo, że będzie pani setki razy w jeszcze gorszych sytuacjach i musi pani sobie radzić. Proszę pójść na izbę i sobie radzić. - zrezygnowana stażystka opuściła pokój lekarski.
W: Jesteś wredny, wiesz?
F: To dla jej dobra. Musi sobie radzić.
W: Taa.

Następnego dnia.
Ag: On jest taki wspaniały i w ogóle, Wiki...
W: Tak, tak.
Ag: Czuję, że to ten jedyny. - trajkotała dalej do znudzonej już Consalidy.
W: Yhm.
Ag: Masz mnie dość, prawda?
W: Nie, spoko.
Ag: A ty jak myślisz, będzie coś z tego?
W: No nie wiem, ale  życzymy wam z Andrzejem szczęścia. On uznał, że pasujecie do siebie.
Ag:  Mam nadzieję, że coś z tego będzie.

Kilka dni później.
Usłyszał dźwięk dzwonka zwiastujący przybycie gościa. Poszedł sprawdzić kto postanowił niezapowiedzianie sprawić mu wizytę. Otworzył drzwi i zobaczył Agatę i Adama, który ostentacyjnie otworzył szampana.
Ad: Wszystkiego najlepszego! Świętowaliśmy urodziny Wiki, teraz twoje. - weszli do willi wymijając zdezoriętowanego profesora - Masz jakieś kieliszki?
W: Andrzej, kto przyszedł? - spytała schodząc po schodach - Cześć, a wy co tak z szampanem?
Ad: Andrzej ma urodziny, postanowiliśmy...
Ag: Adam postanowił. - wtrąciła.
Ad: Postanowiliśmy to świętować.
W: Andrzej?
F: Nie przewidywałem gości.
Ag: Nie chcieliśmy przeszkadzać... To on się uparł.
F: To źle zabrzmiało. Nie przewidywałem, że ktokolwiek to interesuje i ktokolwiek o tym wie.
W: No właśnie dlaczego ja nic nie wiedziałam? Wszystkiego najlepszego. - pocałowała mężczyznę.
Ad: Kieliszki tam? - spytał i nie czekając na odpowiedź wyciągnął szkło.

W: Agata, dlaczego ja nic nie wiedziałam? - kobiety rozmawiały mając chwilę dla siebie - Wiesz jak ja się głupio czuję? Wy o tym pamiętaliście, a ja nie miałam zielonego pojęcia.
Ag: Ja z tym nie mam nic wspólnego. Adam wpadł do hotelu  i mnie wyciągnął, no i przyjechaliśmy.
W: Adam?
Ag: No.
W: Nie spodziewałabym się po nim czegoś takiego. Zresztą co ja gadam, szukał kolejnej okazji do picia.
Ag: A może nie?
W: Nadzieja umiera ostatnia. Ale serio głupio wyszło.
Ag:Spoko, upiją się i rano nikt nic nie będzie pamiętać.
W: Myślisz? Póki co są trzeźwi... w miarę.
Ag: To źle wróży, bo mogą się zaraz o coś pokłócić.
W: Oj Aga, Aga. Na serio to był Adama pomysł? Musiałaś maczać w tym palce.
Ag: Przysięgam, że nie. Ja o niczym nie wiedziałam. Na ogół nie grzebię w aktach Andrzeja.
W: Chyba Adama pierwszy dobry pomysł w życiu.
Ag: Nie wiem, nie znam go na tyle.
W: Taa.
Ag: Ej, zastanawiałam się kiedyś jak to jest nagle stracić wszystko. Co się czuje jak się ma rodzinę, wszystko i z dnia na dzień się to traci.
W: Nie wiem, nigdy niczego aż takiego takiego nie przeżywałam. Ale jak się traci rodzinę, to jest okropne. Pamiętam jak Blanka mnie znienawidziła. Odechciewało mi się żyć.
Ag: No tak, a on stracił rodziców, rodzeństwo naraz...
W: Agata, ja wiem do czego zmierzasz, ale ja ci nic nie powiem, bo nawet nie wiem.
Ag: Zobacz, ja nic nie wiem o swojej rodzinie.
W: Wiesz, że ja ci na to nie odpowiem. Jedyną osobą, która wie cokolwiek jest Andrzej. W USC nic prawie nie ma. Gdzieś w domu jest jakiś album. Na wielu zdjęciach jest jakaś blondynka. Andrzej tłumaczył Adamowi, że to jakaś córka znajomych, domyślam się, że to ty.
Ag: A skąd to wszystko tak nagle wyszło? Wpadliście do hotelu, potem był zamęt z tą ciążą, no ale skąd tak nagle...?
W: Twoja data urodzin. Zapraszałaś nas wtedy na urodziny i powiedziałam Andrzejowi. Potem pytał jakieś szczegóły. Wiedział o tobie rzeczy, których na ogół nikt nie wie. Wszystko się zgadzało
Ag: Jak dużo rzeczy on o mnie wie? - spytała z lekkim niepokojem.
W: Chyba wszystko o twoich narodzinach i inne rzeczy których lepiej nie rozpamiętywać, jak stwierdził.
Ag: Ale jakich rzeczy? - internistkę wcale nie cieszył fakt iż profesor może wiedzieć o niej rzeczy, których wolałaby żeby nie  wiedział.
W: No nie wiem, Aga, ale byłaś małym dzieckiem. Wiesz przecież, że bardzo zdrowo jest małe dzieci zostawiać czasem nagie do snu... - powiedziała chcąc zdenerwować blondynkę - Być może miał okazję podziwiać cię w całej okazałości. No i może mieć zdjęcia, bo wiesz, że ludzie mają zazwyczaj bzika na punkcie zdjęć dzieci w każdej pozycji i w każdej chwili.
Ag: AAAA! - warknęła sama do siebie.
W: Nie denerwuj się tak. Przecież nie jest aż tak wredny, żeby pokazać całemu szpitalowi małą Agatkę i jej... eee... małą, nagą Agatkę.
AG: Już ty mnie lepiej nie denerwuj. Mnie zaczyna coraz bardziej denerwować to ile on może  o mnie wiedzieć.
W: A ile mógł się dowiedzieć przez rok? O Adamie wie sporo, bo zna go od tylu lat.
Ag: Tak, Adam mówił, że poznał go po maturze, kiedy prawie zabiła go mafia.
W: Oj ten Adam.
Ag: No Adam to Adam.

Późnym wieczorem Agata i Adam pojechali do hotelu.
F: Właśnie Wiki, powinienem to zrobić już dawno... - powiedział gdy siedzieli na kanapie popijając wino.
W: Co? - spytała odstawiając kieliszek na stolik. Mężczyzna podał jej złotą kartę. - Nie.
F: Wiki...
W: Nie. Ja i tak żyję na dobrą sprawę na twoim utrzymaniu. Jestem w stanie utrzymywać się sama.
F: Kochanie, wiem że jesteś w stanie utrzymywać się sama, ale to jest bez sensu. Wiki, przecież my będziemy małżeństwem.
W: Wiem, ale to nie znaczy, że...
F: Wiki, my mamy się rozliczać z pieniędzy? Na prawdę? Weź po prostu tą kartę i kupuj co chcesz.
W: Ja mogę kupować co chcę za swoje pieniądze.
F: Wiki, zastanówmy się czy ta rozmowa ma w ogóle sens. Próbujesz wmówić mi jakiś bajki. Ile razy ja słyszałem "nie mam pieniędzy"? Nie chcę, żebyś ty musiała liczyć pieniądze, a mi na koncie rosły miliony. Przecież my żyjemy razem.
W: No... dobrze. Ale skoro już mam mieć twoją kartę, to miejmy jedno konto.
F: Jeżeli będziesz się czuła pewniej mając swoje konto to...
W: Nie. Jutro pójdę do banku je zlikwidować i podam w szpitalu nowe. - pocałowała mężczyznę.

Wiem, że ta część jest chyba najgorszą, jaka pojawiła się na tym blogu, ale obiecałam, że coś napiszę, więc proszę bardzo. Szczerze, to zbieranina przeróżnych fragmentów bez ładu i składu, które napisałam już dawno temu. Postaram się, żeby następna była znośna. Mam pewien pomysł, muszę go tylko zrealizować. Za tą część mogę Was tylko przeprosić :'(

16 komentarzy:

  1. Co Ty mowisz, nie jest zle. Mnie sie podobalo. ^^

    Tylko mala uwaga - wyrazy takie jak: "Cie", "Ciebie", "Twoj", itp. piszemy z wielkiej litery. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszemy z wielkiej litery tylko w liście -.-
      A opowiadanie mi też się podobało
      ~ruda

      Usuń
  2. Tak, piszemy ale jak piszemy do kogoś, w opowiadaniu tego sie nie stosuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Słaba. Ale myślę że kolejna będzię lepsza :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Najważniejsze, że starasz się dla nas pisać. Jak się trafi jedna słabsza część na tyle wspaniałych..:) Nie mogę się doczekać nexta
    Florentyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Super część ! Bardzo mi się podoba :) Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna część ! Taka przejściówka ,ale one muszę przecież być. Czekam na next i na DaAg :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Liscie...? Tylko LISCIE?! XD Aha XD

    Borze szumiasty, czego uczo w tych gimbazach XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak: Mi się zawsze wydawało, że powinno się tak pisać wszędzie, ale moja polonistka twierdziła inaczej. Przepraszam bardzo, to nie moja wina, że wierzę nauczycielom, którzy przynajmniej teoretycznie mają większą wiedzę ode mnie.

      Usuń
  8. Co Ty gadasz jest świetne ;) gdybyś mogła wejść na maila :D /Mrs. Black

    OdpowiedzUsuń
  9. wiemy ze jestes bo usunelas post z lipca ! czekamy

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Natrafiłam na twoje ooo 2 dni temu i szybko nadrobiłam zaległości. To jest GENIALNE, po prostu brak mi słów. Przeczytałam już mnóstwo opowiadań o podobnej tematyce ale twoje jest najlepsze. Inne są fajne ale takie zwyczajne, o miłości, chorobie, zdradzie potem o przeprosinach, wybaczeniu i tak wkoło.Twoje jest wyjątkowe, to jak ukazujesz tu Adama, którego bardzo lubię jest wspaniałe, przyjaźń Agaty i Wiki, to odnalezione po latach rodzeństwo. No poprostu cudo. Błagam nie przestawaj pisać i dalej pisz te swoje super śmieszne opowiadania bo one są najlepsze, jak najwięcej Adasia i jak najwięcej komizmu no i Fawi oczywiście :3 Kamila

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.