Profesor czarnym Infiniti podjechał pod swoją willę. Jechał okrężną drogą, lecz w końcu, po ponad godzinie dotarł na miejsce. Próbował ułożyć sobie jeszcze raz to wszystko. Miał cichą nadzieję, że gdy wejdzie do domu ukochana oznajmi, że zmieniła zdanie, lecz wiedział, że szanse na to są marne. Nadzieja matką głupich. - Westchnął wprowadzając samochód do garażu.
Consalida wyjrzała przez okno widząc podjeżdżający samochód. Wiedziała, że to nie będzie prosta rozmowa, tym bardziej, że ona dalej nie wiedziała, czego chce. Położyła dłoń na swoim brzuchu, lecz po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem temu co się z nią dzieje. Była rozdarta. Połowa jej mówiła "Zostaw to dziecko, to ona da ci szczęście", zaś druga cząstka niej krzyczała "Nie daj zniszczyć sobie życia jakiemuś bachorowi". Szczerze liczyła, że mąż podejmie decyzję za nią. Nie ważne jaką, byle ten ciężar spadł na niego, nie na nią.
Wiktoria zeszła po schodach, gdy profesor wchodził do domu. Usiadła na skórzanej kanapie nie patrząc na niego. Mężczyzna zdjął kurtkę i także zajął miejsce na sofie. Małżonkowie patrzyli na siebie w milczeniu unikając spojrzenia sobie w oczy.
F: Musimy podjąć jakąś decyzję, Wiktorio. - Zaczął.
W: Jaką? - Spytała podciągając kolana pod brodę.
F: Słuszną i wspólną, kochanie. - Profesor wygodnie oparł się na kanapie oddychając głęboko.
W: Jak wyobrażasz sobie nasze życie jako rodziny? - Spytała ślepo patrząc przed siebie.
F: Dwoje ludzi kochających siebie i swoje dzieci, umiejących czasem się dla nich poświęcić, kochających je bezwzględnie. Przynajmniej taka wizja rodziny została w mojej pamięci. Popraw mnie, jeśli się mylę.
W: Właśnie, mamy się poświęcać dziecku... - Westchnęła.
F: Coś za coś, nie da się mieć wszystkiego. Mogę wynająć osiemdziesiąt opiekunek, ale to nie zwolni nas całkowicie z obowiązku opieki. Mam wrażenie, że boisz się przyszłości, tylko czego dokładnie? Wiki... - Mężczyzna przybliżył się do niej i objął ją od tyłu, przytulając ją mocno do siebie.
W: Boję się, że cię stracę. Że w końcu ktoś mi cię zabierze na dobre. - Powiedziała w końcu. Przez cały dzień poważnie wahała się, czy mówić mu o swoich obawach. Bała się, że się ośmieszy, lecz teraz, gdy tak czule ją obejmował czuła, że może powiedzieć mu wszystko. Że teraz nie pora na zgrywanie twardej i silnej. - Najpierw wielbił cię tylko świat medycyny, ci wszyscy profesorowie, całe pielgrzymki pacjentów do ciebie, potem Adam i Agata. I jeszcze ta nowa dziewczyna - Katarzyna. Dla nich wszystkich jesteś najwspanialszy, oni wszyscy cię wielbią, a teraz jeszcze dojdzie dziecko - oczko w głowie tatusia. Czasami mam wrażenie, że ja jestem tu nie potrzebna.
F: Wiktorio, co ty pleciesz? - Spytał poważnie zaskoczony słowami żony. Może rzeczywiście ostatnio ją zaniedbywałem? - Zaczął się zastanawiać.
W: Wiedziałam, że mnie wyśmiejesz. - Odparła.
F: Nie wyśmiewam cię, po prostu się zastanawiam, co zrobiłem źle? - Profesor ukucnął przed Consalidą trzymając w dłoniach jej drobne rączki. - Wiki, spójrz na mnie. - Poprosił. Jedną ręką delikatnie uniósł jej podbródek nakierowując jej wzrok na siebie. Znów utonęła w jego szarych oczach. - Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Nie medycyna, nie pacjenci, Adam, czy Agata, już nie mówiąc o tej blond idiotce z oddziału. TY jesteś dla mnie najważniejsza, o stokroć ważniejsza niż dziecko. Nigdy nie przypuszczałbym, że możesz być zazdrosna o jakiś profesorów, Adama, czy Agatę. Przecież to są tylko dodatki, ty jesteś najważniejsza, to ciebie kocham. - Profesor przytulił do siebie lekarkę. Stali w miejscu w swoich objęciach.
W: Ja ciebie też kocham. Najbardziej na świecie. - Kobieta totalnie utonęła w uścisku męża. Wdychała zapach jego korzennych perfum, które tak uwielbiała, i które zawsze działały na nią uspokajająco. - Co robimy? - Spytała przypominając sobie z jakiego powodu zaczęli tą rozmowę.
F: A co chcesz zrobić? - Spytał wypuszczając ją na chwilę z objęć, by móc spojrzeć głęboko w jej zielone oczy.
W: Nie wiem. - Westchnęła siadając z powrotem na kanapie. Mąż zajął miejsce tuż obok niej. Dziewczyna spojrzała na swój brzuch i westchnęła.
F: Decyzja, Wiktorio. - Przypomniał jej.
W końcu po dłuższej chwili ciszy kobieta odezwała się:
W: Czeka nas niezła zabawa. - Zaśmiała się. Profesor za to odetchnął z ulgą. - Que sera, sera. Whatever will be, will be. The future's not ours to see. Que sera, sera. What will be, will be. - Zaśpiewała uśmiechając się do męża. Andrzej odwzajemnił uśmiech.
F: Znasz ten film?
W: To przez ciebie zaczęłam się interesować starymi filmami. - Odparła. Falkowicz przyciągnął żonę do siebie składając czuły pocałunek na jej ustach. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek i po raz kolejny utonęła w objęciu Andrzeja.
F: Będzie dobrze. - Szepnął do jej ucha. - Obiecuję.
----------------------------------------
Oue Sera, Sera - piosenka z filmu "Człowiek, który wiedział za dużo" śpiewana przez Doris Day w 1956 roku. Refren, który pojawił się w opowiadaniu w tłumaczeniu na j. polski brzmi "Que Sera, Sera. Co będzie pokaże czas. Cóż przyszłość obchodzi nas, co nam jutro da."
Zapraszam serdecznie do wysłuchania piosenki w orginale (https://www.youtube.com/watch?v=CcWbZUgymkw), jak i w polskiej wersji (https://www.youtube.com/watch?v=stASU6V9ZoA), a także do obejrzenia całego filmu (http://www.cda.pl/video/10575655).
Nie wiem, czy trochę nie przesłodzone, ale to już oceńcie sami :) Zapraszam tam na dół, będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, do napisania kochani!
Kamień spadł mi z serca ,że Wiki zachowa ciążę , Uf ;)
OdpowiedzUsuńA tak po za tym to cukierkowo , bardzo pięknie i wartościowo piszesz :*
A to że masz wielki talent , to chyba już wiesz
Pozdrawiam , dużo weny życzę i do szybkiego nexta
Dzięki wielkie :)
UsuńA z tym talentem nie przesadzajmy, bo tak na prawdę chyba go raczej nie ma zbyt wiele...
Jakie kochane *_* dobrze, ze Wiki podjela taka decyzje :)) czekam na next i zycze weny :)))
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta część. Niby krótka ,ale po prostu wspaniała ! W końcu Wiktorii wrócił zdrowy rozsądek :D Z obawami ,ale jednak FaWi . Dokładnie takie FaWi jakie lubię. Zabawa się zaczyna -ach...sama ,czysta prawda. Czekam na next :P
OdpowiedzUsuńWcale nie jest przesłodzone. Miałam w planie napisać nexta ale w "kochanej" szkole postanowili odrabiać 5 stycznia i musze jutro iść na lekcje :-(
OdpowiedzUsuńCudowna część:) Czekam na następną tym czasem ja muszę napisać że zmieniłam adres bloga z www.ndinz-fawi.blogspot.com na http://fawi-ponadwszystko.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPs. Ja nadal czekam na next :P
OdpowiedzUsuńNo jeszcze trochę będziecie musieli poczekać, ale na pewno się doczekacie :)
UsuńKieedy next? xD
OdpowiedzUsuńOdpowiem szczerze: nie wiem.
UsuńW weekend powinno udać mi się wziąć za pisanie, lecz jak to będzie mi szło i kiedy stworzę kolejną część na prawdę nie wiem. Mam teraz bardzo dużo rzeczy do roboty i nie tak łatwo jest wszystko jednocześnie ogarnąć. Postaram się stworzyć tego nexta jak najszybciej, ale na prawdę nie wiem kiedy... :/ Jak uda mi się stworzyć jakiś plan działania na najbliższy czas to się odezwę.
Świetna część! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale po prostu mi się nie chciało ://
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo weny, czasu na pisanie i czekam na next!
:-*
~ruda