F: Dzień dobry miłym paniom. - obdarzył je jednym z tych swoich dziwacznych i niezrozumiałych uśmieszków
W i A : Dzień dobry, profesorze - Wiki podkreśliła ostatnie słowo
Wiki popatrzyła na Agatę w tak sposób, że gdyby spojrzeniem można było zabić, Agata leżałaby już martwa. Falkowicza zaczepiła jakaś pacjentka i odszedł z nią.
W : Agata, ja cię zabiję jeżeli on słyszał te bzdury, które wygadujesz!
A : Wiki, nie oszukasz mnie, a już na pewno samej siebie. No, opowiedz...
W: Myślę, że jednak wolisz tego nie słyszeć.
Agata się zaśmiała.
A: Ale przyznajesz, że to był sen erotyczny z nim w roli głównej
Wiki pokręciła głową na znak, że się przyznaje.
Dziewczyny weszły do szpitala. Agata poszła na internę, a Wiki do lekarskiego. Siedział tam tylko Falkowicz, co ją wcale nie pocieszało. Modliła się, żeby nic nie wiedział, a przynajmniej o tym nie rozmawiał. Weszła.
F: Pani doktor, może kawy?
W: Poproszę.
F: Mógłbym wiedzieć, co za sny ze mną związane miałaś?
Kurcze, słyszał i pyta. I po co ja się modliłam, mogłam w tym czasie wymyślać kłamstwo, chociaż na niego, to i Bóg nie ma wpływu. Dobra, muszę coś szybko wymyśleć.
W: Mógłbyś. Śniło mi się, że wróciliśmy do sytuacji sprzed kilku miesięcy, a ty byłeś dla mnie jeszcze gorszy.
F: Wiesz, ja słyszałem o innej tematyce tych snów.
W: A słyszałeś o tym z moich ust, czy z Agaty? - musiała się jakoś bronić
F: Wiki, myślisz, że jeszcze się nie zorientowałem, że dr. Woźnicka wie o tobie wszystko ?
W: Może i wie, ale to były tylko jej głupie domysły.
F: Wiktoria, przyznaj się, to żaden wstyd.
W: Ale do czego ja mam się przyznawać?
F: Dobrze wiesz do czego.
W: Nie no. Czy wyście wszyscy powariowali?!
F: Nie, ja jeszcze nie zwariowałem, mogę ci to dać na piśmie.
W: Nie trzeba. I tak nie uwierzę. - powiedziała wychodząc z lekarskiego.
Kilka dni później. Wiki siedzi z Agatą w bufecie. Nie zauważyły Falkowicza siedzącego przy stoliku obok, który przesłuchiwał się ich rozmowie.
A: Słyszałaś, że dziś jest to sympozjum?
W: Z kim?
A: Nie wiesz? Z Anną Shulz.
W: Jest w Polsce?!
A: Do jutra.
W: Kurcze, ale super byłoby tam pójść, ale cóż, pomarzyć zawsze można.
A: Aż tak ci zależy?
W: Agata, to.... to będzie lepsze niż seks. - powiedziała przyciszając głos, ale Falkowicz i tak usłyszał - Lepsze niż seks.... no cóż, mniejsza, o to, gdzieś mam te zaproszenia, muszę ją zabrać, ale z tym chyba nie będzie kłopotu. - pomyślał
A: Chyba trochę przesadzasz.
W: Odrobinkę, ale tylko dlatego, że i jedno i drugie jest nieosiągalne.
Czyli nie ma nikogo - Falkowicz cały czas zastanawiał się czy ma u niej jakieś szanse.
A: A ja znam kogoś, kto pomoże ci i w jednym i w drugim.
W: Istnieje ktoś taki?
A: No, a jak.
W : Kto?!
A: Falkowicz
W: Chyba Cię głowa boli.
A: Na sympozjum na pewno umie cię wkręcić, a tego drugiego myślę, że ci nie odmówi.
Wiki zaczęła wstawać.
A: Gdzie idziesz?
W: Załatwiać sobie atrakcje na dzisiejszy wieczór - powiedziała z ironią - Agata, ja tu pracuję i niestety nie zapłacą mi za siedzenie w bufecie i picie z tobą kawy.
Wiki wstała i dopiero wtedy zobaczył przy stoliku obok Falkowicza. Kurwa - przeklęła w myślach. podeszła do Agaty, złapała ją za rękę i zaczęła ciągnąć.
A: Ej, gdzie mnie ciągniesz, a kawa?!
W: Potrzebna mi konsultacja, bardzo pilna. - powiedziała to tak, że Agata spojrzała na stolik obok i od razu zrozumiała o co chodzi.
A: Ok, idę.
Wychodziły z bufetu, już w drzwiach Wiki zaczęła na nią krzyczeć.
W: Najpierw wrabiasz mnie w jakieś sny, a teraz jeszcze to! Ja cię kiedyś zabiję!
A: Ale przyznasz, że ten sen, to prawda. - Agata śmiała się głośno, widząc wściekłą Wiktorię. Falkowicz słyszał ich całą rozmowę i krzyki na Agatę. Też się śmiał, ale bezgłośnie.
W: Zabiję cię, wiesz! - pogroziła Agacie W tym momencie podszedł do nich Falkowicz
F: Ależ, pani Wiktorio, tego się po pani nie spodziewałem, groźby wobec koleżanki? - Wiki spojrzała na niego wzrokiem - zabiję - i odeszła
F: Pani doktor, co ja znowu zrobiłem? - spytał Agaty
A: Pan - tym razem wyjątkowo nic
F: To o co chodzi?
A: Niech pan nie udaje, że pan nie słyszał dzisiejszej rozmowy i tej sprzed kilku dni.
F: To ją, tak zdenerwowało?
A: Nie, to tylko, to, że pan je słyszał.
F: A ten sen, to prawda? - spytał lekko się uśmiechając - Mam u niej jakieś szanse? - Agata postanowiła nie ukrywać przed nim wszystkiego,
A: Powiem coś panu... - w tym momencie wsadziła rękę za słup i wyciągnęła nią Borysa - ale nie tu, bo tu ściny mają uszy - oboje zaśmieli się patrząc na zawstydzonego Borysa trzymanego za rękę przez Agatę. - spieprzaj z tond - odezwała się do Borysa
B: Mama nie nauczyła cię dobrych manier?
A: Oj chyba ciebie.... no a teraz wypd na izbę!
B: Skucha, mam już wolne, a z tego co wiem ty właśnie zaczynasz dyżur na izbie.
A: Błąd. Właśnie ty zacząłeś swój godzinny dyżur na izbie.
B: Nie dam ci się w to wrobić.
F: Panie doktorze, słyszał pan prośbę dr. Woźnickiej, więc proszę iść na izbę, albo jutro może pan nie przychodzić do pracy, nie potrzebni nam tu nieuczynni pracownicy.
B: Ciebie jeszcze dorwę. - zwrócił się do Agaty
F: Spokojnie pani doktor, w razie czego będę światkiem gróźb. - Borys odszedł. - No dobrze to tą część dnia mamy już za sobą, zapraszam do swojego gabinetu.
Poszli do gabinetu i usiedli.
A: A więc tak, to co teraz powiem zostaje między nami, a jeśli Wiki się dowie to obiecuję, że osobiście uduszę pana tym krawatem - zagroziła słodkim głosem.
F: Powiedzmy, że to będzie tajemnica lekarska. A więc?
A: Ten sen, myślę, że to prawda, bo jak ja budziłam to wymamrotała pana imię, a potem gdy rozmawiałyśmy same, to nie zaprzeczyła, czyli w jej wydaniu to tak jakby się przyznała, a co do pana szans, musi się pan starać zdobyć jej 100% zaufanie i przyjaźń, wtedy jednocześnie zdobędzie pan jej serce w 300%
F: Dlaczego pani mi pomaga?
A: Widzę, że panu na niej zależy i pan też nie jest jej całkiem obojętny, to widać. A i tak przy okazji, to Przemek też zaczyna to widzieć. Wiki już wie, że ją zaatakuje i pan może spodziewać się tego samego.
F: Dziękuję pani doktor i obiecuję, że nic jej nie powiem, zresztą sam bym za to dostał.
A: Dobrze, a teraz niech pan idzie ją pocieszać, bo według wyliczeń będzie jeszcze siedzieć sama i smutna przez jakiś 20 minut, tylko bez docinek radzę.
F: Ale gdzie ja ją znajdę. W tym szpitalu jest z 60 miejsc, gdzie może być.
A: Jej ulbione to składzik na -1 pod 47
F: Jeszcze raz dziękuję - powiedział gdy wychodzili
A: Niech pan tego nie spieprzy.
F: Nie zamierzam.
Falkowicz już odchodził, gdy Agata go zawołała.
A: Profesorze...
F: Tak? - spytał odwracając się w jej stronę
Agata podeszła i podała mu paczkę chusteczek.
A: Przydadzą się.
F: Dziękuję.... za wszystko pani doktor
Agata się uśmiechnęła, a on poszedł, szukać Wiki. Postanowił kierować się radą Agaty - najpierw przyjaźń.
Ale się rozpisałam i zawalam przez to szkołę, ale cóż.
Proszę o KOMENTARZE, przynajmniej jedno słowo dobre lub złe, no może w złe poproszę coś więcej, żeby wiedzieć co poprawić.
Do wekeendu,
chyba, że znowu nie będę mogła usiedzieć nad książkami :)
Jest świetnie :) Cieszę się, że tu wpadłam. I zostanę na dłużej :D Bardzo ciekawie piszesz, naprawdę.Czekam ma nexta, a w wolnej chwili zapraszam na
OdpowiedzUsuńfawi-opowiadam.blogspot.com
Znam już twoje tego bloga i opowiadania na nim są świetne. Tylko, że nigdy nie zostawiałam komentarzy, ale zacznę bo widzę ile radości sprawia zobaczenie kilku miłych słów. Od razu chce się pisać dalej. Dziś dodam kolejną część. Napisałam już nowe 20 stron A4 i problem tylko w tym,żeby napisać to do komputera, bo na papierze mogę pisać i na lekcjach.
UsuńZapowiadam,że lubię śmieszne opowiadania i postaram się, żeby moje takie były. Przy pisaniu tych części chwilami sama się śmiałam.