LICZBA WYŚWIETLEŃ

piątek, 2 maja 2014

CZĘŚĆ 68

Niedziela.
W: Cześć.- weszła razem z Andrzejem do hotelu i przywitała ich Woźnicka.
Ag: Hej. - kobiety przywitały się pocałunkiem w policzek.
Ad: Heja! A ty co, też byś tak chciał z siostrzyczką? - zwrócił się do Falkowicza śmiejąc się głupio - Idę o zakład, że Agatka trafiłaby w usta. Przez przypadek oczywiście. - profesor i blondynka popatrzyli na siebie.
F: Pozostańmy może przy takim powitaniu. - zaproponował całując kobietę w rękę,
Ad: Oj zawiodłeś Agatkę, zobacz jaka smutna. - powiedział zanim internistka zdążyła się odezwać.
Ag: Zamknij się pacanie.
Ad: Nie masz się czego  wstydzić, on jest marzeniem 99,9% kobiet w szpitalu. Słyszałem jak pielęgniarki fantazjowały.
F: Ty się lepiej zajmij pracą i nie dołączaj do kółka plotkarskiego.
Ad: Oj tam... Cześć śliczna. - chciał pocałować Wiktorię, która go od siebie odsunęła.
W: OD-WAL-SIĘ!!! - wrzasnęła. Chłopak uniusł jej dłoń i pocałował.
Ag: Sory Adaś, ale w twoim wykonaniu to wygląda dość żałośnie.
Ad: To co mam się wystroić jak stróż w Boże Ciało?
F: Określaj to jak chcesz, ale tak.
Ad: Co to za różnica?  Wchodźcie, a pan elegancki nie przyniósł prezentów.
F: Tobie to kupię czekoladowego zająca.
Ad: Masz coś do czekolady?
F: I kinder niespodziankę w komplecie.
Ad: Nie czepiaj się kinder niespodzianki. Ta z kuleczkami jest świetna.
F: Tak, bardzo. Jadam codziennie na deser.
Ad: Ale ja to lubię ten deser taki z  wiśniami z kfc.
F: Tak, pyszne. I ten kurczak. W internecie jest dostępne zdjęcie przedstawiające jako tego kurczaka całą głowę i dziób kurzy  w panierce. Za to drugim kawałku kurczaka będą pióra, to także się już zdażyło. A po jedzeniu z Mc'donalda ktoś zapadł w śpiączkę. Świetne te jedzenie.
Ad: Przestań, ja w kurczaku nie miałem dzioba.
W: Chyba dziobu jeśli już.
F: Była jeszcze sytuacja, gdzie podano panierowany muzg.
Ag: Muzg?!
F: Spokojnie, potem tłumaczono, że być może to tylko nerka.
Ag: Od dziś żywię się suchym chlebem. Wiki, my to na serio jadłyśmy? - spytała z obrzydzeniem.
W: Zbiera mi się na wymioty. Andrzej, czy ty musiałeś nam to mówić. Wolelibyśmy chyba pozostać w niewiedzy.
Ad: Ja tam kocham te kurczaki. Są pyszna.
F: Mielone żywcem w całości.
Ad: Co ty z ochrony praw zwierząt?
F: Z rozsądnych ludzi. Chcesz, to sobie jedz kurzy dziób i muzg, czy tam nerkę, ja dziękuję.
Ad: A tam, zobaczę muzg, albo dziób czy pióra, to nie zjem i po kłopocie.
AG: Ja tam już nie jem.
W: Przyłączam się.

AG: Uwaga, uwaga! Przedstawiam wam największego debila tego świata. - powiedziała gdy w niedzielę siedzieli przy ("świątecznym" xd) stole - Adam! Ten oto idiota poszedł wczoraj do kościoła z wielkim koszykiem, gdzie miał: 1,5 kilo schabu, bochenek chleba, pół szynki, miskę sałatki, 4 pęta kiełbasy, 12 jajek, cały mazurek i całą babkę drożdżową. - wszyscy oprócz Krajewskiego wybuchli śmiechem.
AD: Bo ona mi powiedziała, że mam wziąć wszystko co będziemy jedli!
W: Symbolicznie pacanie!
F: Oj Adam, Adam, czy ty kiedyś zmądrzejesz?
AD: Ciekawe czy ty byś był taki mądry gdyby ci Wiki kazała tachać do kościoła siedmio-kilogramowy koszyk!
AG: Ale ja ci nie kazałam brać tego tyle! - do salonu wszedł Zapał i popatrzył na nich wściekle.
F: Przyłączy się pan? Święta to czas przebaczenia. Pani Przemku? - Zapała pokręcił głową z niedowierzaniem i stanął w rogu salonu przyglądając się całemu zgromadzeniu - Nie to nie.
AG: Więcej jedzenia dla nas. - stwierdziła wesoło internistka. Nagle Zapałę coś olśniło. Podszedł do rudowłosej lekarki.
P: Wiki... - szepnął odciągając ją od stołu.
W: Czego?
P: Wiktoria, jeśli on coś przygotowywał to to jest zatrute. - spojrzała na Zapałę, który mówił śmiertelnie poważnie i wybuchła śmiechem - Wiki, wy zaraz wszyscy poumieracie...
W: Weź zajrzyj do Dryla. - popukała się w głowę i wróciła do stołu - Uwaga! Przemek mówi, że Andrzej zatruł jedzenie. Zaraz wszyscy poumieramy. - wszyscy zaczęli się śmiać.
Ad: On mia rację, to jest zatrute! Umieram! - Krajewski osunął się na krześle i wybuchł  jeszcze większym śmiechem.
P: Wspomnicie moje słowa.
F: Tak, pani przemku, bo ja nie mam co robić tylko tworzyć trutki dla ludzi. Czy pannie widzi, że stał się pośmieliskiem.
P: Jesteś złym człowiekiem.
F: Tak, ja cały jestem taki zły.
W: Ale ja lubię złych facetów.
F: To bardzo się cieszę.
P: Zobaczycie, ale będzie już za późno. - wyszedł z salonu.
Ag: On zwariował.
W: Jeden musi być głupi, żeby drugi mógł być mądry. Świat z samymi mądrymi byłby nudny.
F: Kochanie, głupi, a chory psychicznie to są dwie różne sprawy.
W: Ale wiążące się ze sobą.

F: Adam, jedziesz w podróż życia. - stwierdził po chwili rozmowy przez telefon.
Ad: Czyli do Szwajcarii? - spytał niezadowolony.
F: Zgadłeś bracie.
Ad: Muszę?
F: Dzwoniła profesor Zamenchoff, zawieziesz dokumenty.
Ad: Nie możesz tego wysłać mailem?
F: Musisz przywieść kilka rzeczy.
Ad: Mam zwiewać przed policją, jak mnie będą chcieli zatrzymać?
F: Pojedziesz drogą, gdzie nie ma policji.
Ad: Ale ja nienawidzę tej drogi przez bory i lasy.
F: Trudno.
Ad: Ej, co się z tobą stało? Normalnie odpowiedziałbyś "A ja nienawidzę swojego życia".
F: Ludzie się zmieniają, jedź.
Ad: Nie mogę po świętach? 
F: Co ci mówiłem kilka lat temu?
Ad: Ja myślałem, że żartujesz z tym byciem w pracy 24 na dobę.
F: A to nowość. Twierdzisz, że umiesz myśleć?
Ad: Już, jadę, jadę.
F: Wspaniale.


Dwa dni później.
Obudził ich dzwonek do drzwi.
F: Jest szósta nad ranem, święta, wolny dzień. Kto może czegoś chcieć?
W: Nie wiem. Sprawdzisz? Prooooszeeee....
F: Yhm. - wstał i założył szlafrok, po czym poszedł do drzwi.
F: Agata? Wiem, że jesteś Wiktorii najlepszą przyjaciółką, moją siostrą i wiem, że mówiliśmy, że zawsze możesz do nas przyjść, ale 6:00 rano, w wolny dzień?
AG: Sory, ale nie przyszłam siedzieć z wami na kanapie. Gdzie Wiktoria?
F: W łóżku z poduszką na głowie. Wejdź. - wpuścił Woźnicką do domu - Na górze. - pokazał na schody i po chwili znaleźli się w sypialni - Wiki. Kochanie.
W: Czego? - odwróciła się niechętnie na plecy i spojrzała na blondynkę - Z kim się przespałaś? - spytała od razu blondynkę.
Ag: Z nikim! - wrzasnęła poirytowana - Na serio z nikim! - dodała, gdy rudowłosa lekarka obdarzyła ją podejrzliwym spojrzeniem - Idziemy na jogging.
W: Jaki jogging? Ja śpię!
Ag: Już nie śpisz.
W: Po kigo ja mam biegać?
Ag: Dla zdrowia. Odchudzamy się od dziś. Idziemy biegać.
W: Andrzej z tobą chętnie pobiega. On lubi te głupoty. - kobieta była zdecydowanie niezadowolona z pomysłu koleżanki i wizji katowania się biegając.
F: Słucham?
Ag: No Wiiiikiiiiii.....
W: Dam ci Blankę.
F: Wiki, zejdź na ziemię. Nie zmusisz nastolatki do biegania o 6:00 rano.
W: Przekupię ją. Gdzie ona?
Ag: Nie! Ja chcę ciebie! Wiki no....
W: Nie! Andrzej?
F: Ja się położę w pokoju obok. - wziął poduszkę i wyszedł z pokoju.
W: Nigdzie nie idę, wynocha mi z domu.
Ag: No Wiki....
W: Nie! Idź biegaj sama. Ja zostaję w domu.
Ag: No proszę...
W: Wynocha. - przekręciła się z powrotem na brzuch i nakryła głowę poduszką.
Ag: No Wiki...
W: Agata, ja spałam 2 godziny. Preferuje inną aktywność fizyczną. Podczas seksu spala się o wiele więcej kalorii i jest o wiele przyjemnej. Daj mi spokój, proszę.
Ag: Tylko, że ja nie mam z kim.
W: No sory, ale w tym ci nie pomogę. Idź do Adama...
Ag: Słucham?
W: Prezerwatywy tylko kup, bo on jest głupi.
Ag: Bardzo śmieszne.
W: Albo nie kupuj, bo ta operacja była bardzo ciekawa.
Ag: Wredna jesteś.
W: Spać. - jęknęła wtulając głowę w poduszkę.
Ag: Zobaczysz, będziesz stara i gruba.
W: Jaka gruba? Chyba raczej ty.
Ag: Ja będę drugim Ainsztainem. Mam dobre geny.
W: Pamiętaj, że nie tylko Andrzeja, ale i Adama.
Ag: On dostał całą naszą głupotę.
W: Idź ty już. - blondynka niechętnie opuściła pokój i miała wyjść z domu, ale zatrzymała się przy kuchni. Pal diabli z dietą, nie chcę dożyć starości. - pomyślała gdy zobaczyła wielki półmisek ciastek i innych słodyczy. Im nie ubędzie. Poszła  do kuchni i zaczęła zajadać się słodkościami. Fajowo tu mają. Usiadła w salonie na kanapie i jadła ciastka. Po chwili do salonu weszła Blanku.
B: Co ty tu u licha robisz?!
Ag: Eee nic. - próbowała schować słodycze, ale nie miała gdzie.
B: Mamo! Andrzej!
F: Co się znowu dzieje? - po chwili zszedł na dół i zaczął się śmiać widząc Woźnicką z ciastkami - Wiedziałem, że stawki w szpitalu są niskie, ale nie sądziłem, że aż tak niskie.
Ag: Adam próbował ci ukraść samochód. Ciastka nie są aż takim występkiem. - próbowała tłumaczyć.
F: To jest ta wasza dieta? Ech, smacznego. Chcesz kawy?
Ag: Ale to...? - pytała zdezorientowana.
F: Skoro już przyszłaś, to możesz zostać.
Ag: Adam mówił, że nie lubisz gości.
F: Ludzie się zmieniają. Poza tym 30 lat samemu może się znudzić.
B: Wy tak po prostu przyjmujecie tu każdego kto przyjdzie?
F: Nie każdego. Ściągniesz z łóżka Wiktorię?
B: Okey.

W: Woźnicka, co ty tu robisz? - spytała wchodząc do salonu i widząc Agatę z talerzem kanapek.
Ag: Jem, korzystając z dobroci Andrzeja. W hotelu to jakaś masakra. Nikt jedzenia nie kupuje. Normalnie lodówkę nawet już odłączyliśmy, bo nic tam nie ma. Pyszne macie jedzenie.
W: Ja też dostanę kanapeczki? - profesor podał jej talerz z jedzeniem - Gdzie Blanka?
Ag: Na górze. Je przed kompem. Młodzież teraz kompletnie zwariowała na punkcie internetu. - mówiła jedząc.
W: Taka mała prośba, najpierw przełknij.
Ag: Eche. - na podjazd pod willą z piskiem opon podjechało czarne ferrari i po chwili do domu wpadł Krajewski, który od razu rzucił się na szyję profesorowi.
F: Czuję się dość dziwnie.
Ad: Wiem, że wolał byś uściski drugiego z naszego rodzeństwa, ale to nie Agatka załatwia ci 4 miliony! - wyraźnie chłopakowi nie brakowało szczęścia i radości.
F: Adam, co żeś zrobił?
Ad: Liczę, że odstrzelisz mi jakąś działkę.
F: Adam. - spojrzał na niego wyczekująco zastanawiając się co tym razem zrobił.
Ad: No Boże, powiedziałem, że nie dali nam poprzednio, co mieli dać. Zwolnili tego co był za to odpowiedzialny, a jutro będziesz mieć na koncie 4 miliony więcej!
F: Moja krew.
Ad: To co dostanę coś?
F: O ile przy okazji nie wplątałeś mnie w kłopoty.
Ad: No co ty. Przywiozłem ci, co chciałeś. - pokazał Falkowiczowi pojemnik z tkankami i innymi.
F: I co ja mam z tym zrobić? Rozłożyć na komodzie, czy włożyć do lodówki? Już z tym do laboratorium.
Ad: Do Walczyk?
F: Głupi? Jedź już i nie odstawiaj cyrków.
Ad: A ja nie dostanę śniadania? - spojrzał na Wiki i Agatę jedzące kanapki.
F: Zasuwaj z tym do laboratorium.
Ad: Okey, okey. Pa śliczne!
Ag: Wypchaj się ciołku! - Krajewski wyszedł z willi.

PS1: Wiem, że święta już były dość dawno, ale wtedy zaczęłam to pisać no i tak wyszło, że jesteśmy na etapie Wielkanocy. 
PS2: Wiem, że następna część będzie miała numer 69, ale bardzo proszę nie doszukiwać się podtekstów, bo nie macie co liczyć na opis pornosa. Jak  już pisałam, głupio bym się czuła opisując coś takiego, a i tak za dobrze by to raczej nie wyszło. Uprzedzam z góry, wszelkie namowy na nic się nie zdadzą.
PS3: Wiem, że te opowiadania zaczynają się robić nudne, ale pracuję nad wymyśleniem jakiś kłopotów, czy coś.
PS4: Pozdrawiam wszystkich i udanego weekendu! :)

21 komentarzy:

  1. A szkoda poczytałabym sobie jakąś erotyczną scenę:)) Nie no najważniejsze, ze piszesz tak jak uważasz, a opowiadanie i pomysły masz świetne, więc nie mam się do czego przyczepić. czekam na nexta 69 xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie rzeczywiscie nie za fajnie wychodzą tego typu sceny pisane przez nastolatkę ;D Blog ciekawy :) Wiadomo, że cały czas nie musi się coś specjalnego dziać ;) Miałabym tylko małą uwagę co do błędów ortograficznych. Zwłaszcza w słowie 'mózg' mamy 'ó' :) Tak na przyszłość ;) Mogłabym się czepiać interpunkcji i kilku błędów językowych, ale sądzę, że w twoim wieku to i tak dobrze sobie radzisz :) Oby tak dalej! Czekam na kolejny z niecierpliwością ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam co ukrywać, jestem z ortografii chyba najgorsza w klasie.

      Usuń
    2. A ile ty masz w ogóle lat?

      Usuń
    3. Osz ty szatanie niedobry:))

      Usuń
    4. Chodzę na lekcje wrednoty, knucia i tajemniczości do Falkowicza.

      Usuń
  3. Fajna część :D.... Czekam na jakiś zwrot akcji ,trochę mi za słodko . Krajewski jak Krajewski , Agata niedożywiona ... Wydaje mi się ,że z tymi 4 milionami to jakaś pomyłka :D NEXT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka głupota, bo już nie wiedziałam co napisać.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dwa razy mi się to samo dodało :)

      Usuń
  4. Zapomniałam. W tej części łączę się z Krajewskim : Kinder niespodzianka rządzi !!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wróciłam. Naszczęście nikt mnie nie okradł i było bardzo fajnie. Nie mogę się doczekać nexta. I ile razy mam Ci powtarzać że twoje opowiadania wcale nie stają się nudne. Nadal je kocham :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak ważna jest dla mnie Twoja opinia.

      Usuń
  6. Może next ,co ? Wieść z ŚS mnie załamały... FaKi 's baby ..no way..!!! Proszę napisz coś ....zawsze twe opo poprawia mi humor :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Falkowicz chyba zemdleje na tę radość.

      Usuń
    2. Albo wyjmie broń i zastrzeli Kinię. I po FaKi. Będzie FaWi!

      Usuń
    3. Powinien upozorować samobójstwo...Niech zmusi Kinię do napisania listu pożegnalnego ,a potem zrzuci z balkonu .. i FaWi....

      Usuń
    4. Niezłe. Albo może wynająć kogoś do zabicia jej.

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.