LICZBA WYŚWIETLEŃ

wtorek, 6 maja 2014

CZĘŚĆ 70 Wróciłam wcze... śniej

Wróciła do domu.
W: Andrzej!
F: Cześć.
W: Blanka na górze?
F: Tak, ktoś do niej przyszedł.
W: Co? Kto?
F: Nie wiem, jakiś chłopak.
W: Przyzwoity, czy dresiarz i raper?
F: Wybacz kochanie, nie kontroluję twojej córki.
W: W końcu jest prawie dorosła. Muszę wyjechać na kilka dni. Muszę mieć kurs. Umiem to wszystko, ale nie mam papierka i Tretter mi  nie dowierza.
F: Mogę ci napisać zaświadczenia o wszystkich kursach.
W: Nie jesteś tu zbyt wiarygodny. Jutro muszę wyjechać. To będzie w Krakowie. Trzy dni i po kłopocie. - po schodach zeszła Blanka z jakimś chłopakiem.
B: Eee... - dziewczyna wyraźnie liczyła, że ich nie spotka - To jest Paweł. On już idzie. - popchnęła chłopaka w stronę drzwi.
P: Miło było państwa poznać. - powiedział wypychany z domu przez Blankę.
W: Czy ona zwariowała?
F: Według wytycznych medycyny, mogłoby być o wiele gorzej.
W: Czy ty do wszystkiego podchodzisz z medycznego punktu widzenia?
F: Zazwyczaj tak. Medycyna opiera się na zdrowym rozsądku.
B: Hej. - dziewczyna weszła z powrotem do willi.
W: Co to było?
B: Człowiek. Kończąc medycynę powinnaś wiedzieć.
W: No ha ha ha.
B: Mamo, daj, że spokój.
W: Niby dlaczego?
B: Bo zwalę ci na głowę babcię. - zagroziła.
W: Przestań!
B: Ona ostatnio nic nie kuma.
F: Moment, ostatnio, czyli kiedy?
W: Dostała wszystkie dawki?
F: Tak, dopilnowałem tego osobiście.
W: Może nie bierze leków? Blanka, kiedy ona tak nie rozumiała?
B: No jakieś pół roku temu.
F: Nie można było tak od razu?
B: Co wy w ogóle wymyśliliście? Jakie leki?
W: To nie są sprawy dla dzieci.
B: Nie traktuj mnie tak.
F: Nie wszystko musisz wiedzieć.
B: Przestań.
F: To proszę bardzo, kto to był?
B: Dobra. - dziewczyna odpuściła i chciał iść na górę.
W: Czekaj.
B: Tak?
W: Muszę jutro wyjechać.
B: Czyli ja też?
F: Jak chcesz.
W: Ja wyjeżdżam jutro rano, bilet masz na pojutrze i teraz żeby nie było niedomówień. Co roimy?
F: Jak chcecie.
B: To znaczy no...
F: Jak chcesz możesz zostać, a jak nie to też nie ma kłopotu.
B: To chyba wolałabym zostać jak już mam bilet na pojutrze.
W: Dacie sobie tu radę?
F: Wiki, ja daję sam sobie radę od 30 lat.
W: No właśnie, sam a nie z nastolatką.
B: Spoko, ja mam co robić. Umówiłam się ze znajomymi.
W: Ale na pewno?
F: Kochanie, my nie  jesteśmy małymi dziećmi. Przetrwamy jakoś.
W: No a co będziecie jeść?
F: Wiki, przepraszam cię, ale ja nie kojarzę, żebyś ty gotowała.
W: Dobra, idę się pakować. W ogóle, to jak dojechać do Krakowa?
F: A to nie jest zbyt trudne. Trzeba...
W: Nie tłumacz. Najlepiej to mi pokaż na mapie, albo narysuj. Bo coś pokręcę i dojadę do Gdańska. Ja nie wiem, kto mi dał prawo jazdy.
F: Jak się nie jeździ, to się nie zna dróg w całym kraju.
W: Póki co opanowałam trasę dom do szpitala i kilku sklepów.

Następnego dnia rano.
F: Daj to. - rozkazał widząc kobietę znoszącą po schodach walizkę i zabrał jej bagaż.
W: Seksista.
F: Uważaj na siebie.
W: Andrzej.
F: Co Andrzej?
W: Już mówiłam, że nie potrzebuję ojca.
F: Uparłaś się na tego ojca.
W: Ciesz się, że jeszcze nie miałeś okazji poznać mojego. On kwestionuje każdego faceta.
F: Córeczka tatusia?
W: Weź przestań, ja mam 30 lat.
F: Ale wyglądasz na 20.
W: Dobra jadę. Dopilnujesz Blanki.
F: Wiki, jej nie trzeba pilnować. Mam wynająć nianię do 16 latki?
W: Po prostu jej pilnować. Żeby wracała na noc...
F: A ty masz świadomość, że raz nie wróciła.
W: Co?!
F: Damy radę.
W: A Woźnicka?
F: Niezbyt rozumiem o co ci chodzi. Jej też mam pilnować?
W: Żeby się nie upijała.
F: Wiki, wyjeżdżasz na trzy dni. Jesteś niezastąpiona, ale świat nie runie bez ciebie w trzy doby.
W: No dobra. Będę tęsknić. - pocałowała profesora - Paa.
F: Paa.

Wieczór.
F: Stój, ja nie jestem ślepy.
B: Do koleżanki idę.
F: Chociaż nie kłam, dobrze. Wiktoria by mnie zabiła.
B: No...
F: Nie upij się, nie daj sobie zrobić krzywdy, w razie czego dzwoń.
B: Dzięki. - założyła szpilki i wyszła z willi.
Ja zwariowałem, Wiki mnie udusi jeśli jej się coś stanie a nawet nie wiem gdzie ona idzie. Uwierzyć w rozsądek nastolatki? I tak nic innego mi nie zostało. Wziął komputer i wrócił do uzupełniania dokumentacji.

-Umie to pani. - stwierdził profesor po chwili.
W: Tak, profesor Falkowicz mnie uczył, ale nie mam zaświadczeń.
-Nie dał pani tych świstków?
W: Mógłby dać, ale dla dyrektora szpitala profesor Falkowicz poświadczający o moich kompetencjach nie jest wiarygodny. - mężczyzna spojrzał na nią pytająco - Jesteśmy razem.
-Oczywiście, rozumiem. Myślę, że będzie pani mogła wrócić dzień wcześniej. Wysłucha pani jutro obowiązkowego wykładu i wypiszę pani to zaświadczenie.
W: Dziękuję panu bardzo, profesorze.
-Ależ nie ma za co.

06:00
Weszła po cichu do willi.
F: Nie skradaj się, nie karzę ci dmuchać w alkomat.
B: Myślałam, że śpisz.
F: Praca. Nie jesteś pijana, gratuluję.
B: Nie, wypiłam tylko piwo. Jest 6:00?
F: Tak.
B: Ja idę spać. - poszła na górę po schodach.

Następnego dnia rano.
W: Andrzej! Zapomniałam dokumentów, gapa ze mnie! Kochanie! Udało mi się wrócić wcze... - weszła do kuchni i zobaczyła Walczyk w 15 centymetrowych szpilkach i czarnej, koronkowej bieliźnie, o ile tak  można nazwać wygląd prostytutki, z patelnią w ręce - śniej. - dokończyła.
K: Chyba niepotrzebnie. - stwierdziła z satysfakcją widząc minę Consalidy i spływające po jej policzkach łzy.


6 komentarzy:

  1. Kinia !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasza blond dziunia znowu w akcji!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach.........Kinia wraca.....zaskoczyłaś mnie końcówką....nie sądziłam,że Kinia powróci.....opo wspaniałe....no tylko końcówka....jak blondi weszła do domu Falka....opstawiałabym włamanie.....opo cudne.....czekam na naxt mam nadzieję, że w miarę szybki :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja też czekam następną część

    OdpowiedzUsuń
  5. pojawi się dziś jakaś część postaraj się prosze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey, ale raczej krótkiego, bo więcej nie dam rady

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.