Przez kolejne dni profesor przy każdej okazji zapewniał ją o swojej wierności i miłości, a ona patrzyła na niego smutnym wzrokiem i bez słowa szła przed siebie. Dostała miliony, albo i tryliony róż, chyba wykupił wszystkie kwiaciarnie w Polsce. Nic do niej nie przemawiało, zaczęła robić wszystko jak automat. Pracowała w szpitalu, nie odzywając się do Andrzeja i wymijając go wielkim łukiem. Ignorowała go, traktowała jak powietrze. Uznała, że skoro jej nie kocha, to najlepszą opcją będzie o nim zapomnieć. Zapomnieć, nie da się zapomnieć o prawdziwej miłości, czy tak po prostu przestać kochać. Próbowała, bo, jak sądziła, tylko to jej zostało. Na wszystkie, nieliczne dość, pytania, czy wszystko dobrze, odpowiadała półsłówkami. Zakręcona i wiecznie zwariowana Woźnicka nie zorientowała się w ogóle w sytuacji i chyba nawet nie dostrzegła, że Consalida mieszka w hotelu, zaślepiona miłością do Rogalskiego. Krajewski interesował się tylko swoimi panienkami i nie zwracał na nią uwagi. Pracowała w miarę normalnie w szpitalu. Może bardziej jak robot, niż człowiek, ale wykonywała swoje obowiązki. nie była już tą ulubioną miłą i ciepłą panią doktor. Zawsze była dla pacjentów jedną z najlepszych lekarek, gdyż gdy tylko pozwalał jej na to czas rozmawiała, tłumaczyła, doradzała. Czasem leczyła nie tylko ich ciało, ale i duszę. Teraz chłodnym głosem recytowała wszystkie możliwe powikłania i działała idealnie zgodnie z procedurami nie dając od siebie nawet minimum. Po pracy od razu wracała do swojego, hotelowego pokoju i leżała na łóżku patrząc w sufit i starając się o niczym nie myśleć, albo popijając wino. Starając się o niczym nie myśleć. To wcale nie oznaczało iż to jej się udawało. Wręcz przeciwnie, nie mogła odgonić od siebie myśli o profesorze, którego tak kochała i o tym, że to już koniec i więcej pięknych chwil po prostu nie nastąpi. Brakowało jej jego ciepła, obecności, życia z nim, jego miłości, którą codziennie jej okazywał. Miłości. Przecież on mnie nigdy nie kochał i mnie cały czas oszukiwał. Uznała, że lepiej żyć w smutku i samotności, niż z mężczyzną, który jej nie kocha. Czasem jednak myślała, że wolałaby żyć w nieświadomości tego, że jest oszukiwana i być szczęśliwa. Jedno było takie same w każdej jej myśli, zawsze zakładała, że jej nie kocha.
Nadszedł kolejny dzień. Szła, jak zwykle, równym krokiem w stronę szpitala i jak zwykle, od czasu feralnego wydarzenia, od razu podszedł do niej Falkowicz.
F: Wiki, uwierz mi. Kocham cię.
W: Jeżeli to, że mnie kochasz jest prawdą, to albo jesteś uzależniony od seksu, albo było ci ze mną wyjątkowo źle. Jak już się dowiesz, które z nas jest nienormalne, to powiedz.
F: Wiktoria.
W: Co Wiktoria? Nie kochasz mnie, więc chociaż nie pieprz mi już bardziej życia.
F: Kocham cię. Bardzo cię kocham.
W: Jakoś ci nie wierzę. - poszła w stronę placówki. Tracił już nadzieje. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Wszystko przestało go już interesować, przestało mu zależeć na czymkolwiek oprócz Wiktorii. Pracował w szpitalu, a raczej upijał się w samotności w gabinecie i przez resztę dnia albo siedział w miejscu nic nie robiąc, albo upijał się dalej w samotności, tylko, że w drugim gabinecie, w willi.
F: Wiktoria.
W: Co Wiktoria? Nie kochasz mnie, więc chociaż nie pieprz mi już bardziej życia.
F: Kocham cię. Bardzo cię kocham.
W: Jakoś ci nie wierzę. - poszła w stronę placówki. Tracił już nadzieje. Nie wyobrażał sobie bez niej życia. Wszystko przestało go już interesować, przestało mu zależeć na czymkolwiek oprócz Wiktorii. Pracował w szpitalu, a raczej upijał się w samotności w gabinecie i przez resztę dnia albo siedział w miejscu nic nie robiąc, albo upijał się dalej w samotności, tylko, że w drugim gabinecie, w willi.
Ag: Wiki, nie możesz tyle pić. - powiedziała z troską, gdy zobaczyła Consalidę opróżniającą drugą butelkę wina, co było jedynym spostrzeżeniem blondynki.
W: Mogę. Jestem dorosła, sama decyduję, co robię. On też sam decydował co robił. Nie kocha mnie, nigdy mnie nie kochał.
Ag: Ale co się stało? - pytała chcąc dowiedzieć się czegoś o kłopotach przyjaciółki.
W: Żyć mi się nie chce. - od powiedziała obojętnie. Chciała mu wybaczyć, ale nie umiała. Nawet się nie przyznał. Cholerny tchórz.
Ag: Ale co się stało? - pytała chcąc dowiedzieć się czegoś o kłopotach przyjaciółki.
W: Żyć mi się nie chce. - od powiedziała obojętnie. Chciała mu wybaczyć, ale nie umiała. Nawet się nie przyznał. Cholerny tchórz.
Jego życie straciło sens. Bez rudowłosej lekarki nic go nie obchodziło. Ktoś mógłby mu dać 100 milionów i nagrodę Nobla, a jego wcale by to nie ucieszyło. Nie chciał już żyć. Zawsze robił wszystko dla medycyny, ale nawet to go nie obchodziło. Już nie chciał tytułu "zbawiciela ludzkości". Nie chciał być wpisany w historię jako wynalazca tych wszystkich leków. Nie chciał czyjegokolwiek uznania, dla jego umiejętności i wiedzy. Nie chciał tego domu, nie chciał samochodu, nie chciał pieniędzy. Chciał tylko rudowłosą lekarkę. Bez chwili zawahania oddałby wszystko, żeby do niego wróciła. A dlaczego w ogóle odeszła? Bo wariatce Walczyk zachciało się teatrzyku i udawania romansu z nim. Stracił już nadzeję na szczęście z Wiktorią, a bez niej jego życie straciło sens. Przyłożył pistolet do skroni...
Nie, to nie jest koniec tych opowiadań, bo jak już pisałam, koniec chyba nigdy nie nastąpi.
Nie, to nie jest koniec tych opowiadań, bo jak już pisałam, koniec chyba nigdy nie nastąpi.
Cooooooo o____O
OdpowiedzUsuńAle weź nie zabijaj Falka! Szty... brutalu Ty! :P
Przepraszam bardzo, jeszcze go nie zabiłam i nie zabiję
OdpowiedzUsuńJezu......świetne, podejrzewałam, że będzie chciał się zabić
OdpowiedzUsuńGenialne......next,next,next,next,next......kiedy next bo nie wytrzymam :-) :-)
Przerwać w takim momencie! Tak myślałam, że Andrzej będzie chciał się zabić. Zrób mu może wypadek, ale go nie zabijaj.
OdpowiedzUsuńKiedy next ??????
~ruda
Wypadek? Jakoś mi się nie chce. Ale spoko, nie zabiję go.
UsuńPewnie się okaże, że skończyły mu się naboje :PP
UsuńCzemu ostatnio na końcu zaznaczasz, że to nie koniec? :D Nawet nie przeszło mi to przez myśl:) A nawet gdyby, to nie dopuściłabym jej do siebie ;) Super :D
OdpowiedzUsuńByły już sytuacje gdzie sporo osób myślało, że to już koniec. Kiedyś nawet ktoś napisał, że nienawidzi mnie za to, że już kończę to opowiadanie, a to wcale nie był koniec.
UsuńTo jest świetne może Falko strzeli sobie w głowę ale przyjdzie Wiki i go znajdzie i w porę go uratują. Taki mój scenariusz a i pisz szybciutko nexta.
OdpowiedzUsuńZuza
Ja cię kręcę, ale ostatnio się u ciebie dzieje. Co next to lepszy:)) Cieszę się, ze nie chcesz go zabić..
OdpowiedzUsuńFlorentyna