LICZBA WYŚWIETLEŃ

poniedziałek, 26 maja 2014

CZĘŚĆ 77 Pierścionek

Wrócili do domu po udanym wypoczynku. Weszli do willi i zobaczyli blondynkę oglądającą telewizję siedząc na kanapie.
Ag: Eee nie wiedziałam, że wrócicie tak wcześnie. Ja zaraz wszystko wyjaśnię, bo Adam zdewastował mój pokój...
F: Nic się nie stało.
W: Właśnie. Mamy dla ciebie szminkę. - rzuciła kosmetyk blondynce.
Ag: Kocham was!

F: Witam wszystkich państwa... - zaczął wchodząc do pokoju lekarskiego. Ostatnie osoby zajęły miejsca na kanapie i krzesłach.
B: Prze... przepraszam... - do gabinetu wpadł zdyszany Borys.
F: Doktor Jakubek jak zwykle spóźniony.
B: Przepraszam, tak wyszło, autobus mi zwiał.
F: I myśli pan, że interesuje mnie autobus?! To już 20 spóźnienie w tym miesiącu! Trzy razy zdarzyło się panu być tu punktualnie!
B: Przecież pana nie było... - zaczął zdezorientowany.
F: Co nie znaczy, że nie kontrolowałem tego całego bałaganu! Mam pana dyscyplinarnie zwolnić, czy kazać napisać, jak w podstawówce, 100 razy "Nie będę spóźniał się do pracy" ?!
B: Nic się nie stało.
F: Nie wiem, czy pan dostrzegł, ale pana wypowiedź była bezsensowna. Mogło się dużo stać. est 8:15, powinien pan tu być od 8:00! Czy pan ma świadomość ile się mogło zdarzyć przez te 15 minut?
B: No racja, jak pan tu jest, wszystko jest możliwe. I wybuchy i eksplozje. W strzelaninie pan już brał udział, w wybuchu też. Nie wiem, co jeszcze zostało...
F: Zostało jeszcze dyscyplinarne zwolnienie pana. O pańskich spóźnieniach porozmawiamy później, teraz są ważniejsze sprawy. Proszę mi wytłumaczyć, co to ma znaczyć? - pokazał ręką kilkaset, albo i kilka tysięcy teczek leżących w rogu pokoju lekarskiego. Prawie każdy był przerażony, tym, że ordynator dostrzegł zaniedbanie. Kilka osób spojrzało błagalnie na Wiktorię, która udała, że nie widzi ich proszących o pomoc spojrzeń.
Ag: To ja mogę wyjaśnić... - zaczęła niepewnie blondynka. Wszyscy lekarze obecni w pokoju spojrzeli na nią zdziwieni i zaczęły się dziwaczne szepty insynuujące bliższe kontakty seksualne internistki z profesorem.
F: Przepraszam bardzo, czy któreś z państwa także ma coś do powiedzenia?! Gdy zadałem pytanie zapadła cisza, teraz zachowujecie się państwo gorzej niż przekupki na targu tylko dlatego, że koleżanka miała odwagę się odezwać i od razu zaznaczam iż to nie jest równoznaczne z tym, że tylko doktor Woźnicka będzie się tym zajmować. - oznajmił surowym głosem.
N: Kolejna naiwna, co poleciała na garnitur. - powiedziała zrezygnowana lekko ściszonym głosem udając iż mówi tylko do Jakubka.
F: Pani ma coś do powiedzenia? Proszę głośniej, z chęcią posłuchamy pani mądrości. - Rudnicka się nie odezwała - Tak więc proszę raczyć zamknąć swą piękną buźkę, bo w innym wypadku do wieczora nie skończymy tej odprawy.
P: Dlaczego pan tu w ogóle ma odprawę na cały szpital? Przecież pan jest tylko ordynatorem chirurgii.
F: Dlatego, panie Przemku, że dyrektor nie daje sobie z państwem rady. Czy teraz możemy już przejść do omawiania odrobinę ważniejszych spraw, czy mamy jeszcze podyskutować na temat pogody? - w pokoju zapadła cisza - Tak więc słucham, proszę wyjaśnić co te dokumenty tu robią.
Ag: To są nieuzupełnione karty pacjentów z tego tygodnia, reszta nieuzupełnionej dokumentacji jest już w archiwum. Najwięcej zaległości jest w kartach z interny, ale chirurgia ma niewiele mniejsze kłopoty.
F: Czy ja się przesłyszałem?!
Ag: Od dwóch tygodni prawie żadna karta pacjenta nie została wypełniona.
F: Gratuluję państwu! A  teraz ja obwieszczę szczęśliwą nowinę. Mianowicie jutro o godzinie 9:00 w szpitalu będzie audyt. Dla wyjaśnienia, jest to kontrola, jakby ktoś nie zrozumiał. Za takie braki w dokumentacji szpitalowi grozi kara w wysokości nawet kilku milionów. Sprawa jest prosta i nieskomplikowana, te dokumenty muszą być uzupełnione. Odwołujemy wszystkie planowe operacje, minimalizujemy pracę z pacjentami w dniu dzisiejszym. Proszę zadzwonić do innych pracowników, ściągamy cały personel. Nikt nie wyjdzie ze szpitala dopóki cała dokumentacja jego pacjentów nie będzie w całości uzupełniona. Nie interesują mnie państwa prywatne sprawy i plany. Ściągamy także pielęgniarki i salowe, ona mogą przepisywać dokumentację z wersji papierowej do komputerowej i na odwrót. Każdy kto jest w stanie, przynosi laptopa i pracuje na prywatnym sprzęcie. Ta dokumentacja ma być uzupełniona do 9:00 rano. Mamy 24 godziny i musimy zdążyć, albo ten szpital zbankrutuje. Działacie państwo nie tylko w interesie placówki, ale także swoim własnym, gdyż stracilibyście państwo pracę. Mam nadzieję, że uzupełnicie to państwo. Gdyby jednak komuś przyszło do głowy nie nadrobić zaległości w dokumentacji, z góry informuję go iż zostanie dyscyplinarnie zwolniony. - poinformował przerażonych pracowników surowym głosem nieznoszącym sprzeciwu.
S: Profesorze, to jest niewykonalne... - zaprotestował Sambor.
F: A wykonalnym było przychodzenie do pracy z godzinnym spóźnieniem i wychodzenie  dwie godziny przed końcem dyżuru? To, że mnie tu nie było nie znaczy, że tego nie kontrolowałem i proszę darować sobie gniewne spojrzenia na doktor Woźnicką i doktora Krajewskiego. Jakbyście państwo zapomnieli jest tu monitoring. I jeszcze jedno co do ciągłych spóźnień. Od jutra każdy przychodząc do pracy będzie podpisywał listę obecności i nie uda się państwu tego fałszować, gdyż będziecie to państwo podpisywać u mnie w gabinecie. Pod koniec miesiąca wszystkie drobne spóźnienia trzeba będzie odpracować, a z większych będę wyciągał konsekwencje.
K: To pan jest teraz dyrektorem, czy Tretter? - ciekawił się Konica.
F: Teoretycznie jest nim dyrektor Tretter, praktycznie do czasu aż cała ta sytuacja się ustabilizuje szpitalem będę rządził ja. Jakieś pytania?
K: Ja mam. - odezwała się nie wiadomo czemu obecna na odprawie Kinga. Chryste panie, za jakie grzechy?! - pytał sam siebie. - Dlaczego ostatnio nasze relacje się popsuły. Kochanie, rozumiem, że masz dużo pracy, ale nie możesz mnie tak zaniedbywać.... - Walczyk kontynuowała swój monolog, a wszyscy obecni w pokoju oprócz Wiki, rodzeństwa profesora i samego Falkowicza śmiali się otwarcie.
F: Nie wiem co pani sobie wyobraziła i szczerze mówiąc, nie chcę wiedzieć. Proszę zachować odrobinę przyzwoitości i zejść mi z oczu.
K: Zawsze lubiłeś nieprzyzwoite zabawy. - uśmiechnęła się do niego jednoznacznie na co mężczyznę przeszła fala obrzydzenia. Dziwił się sobie, jak mogło go z nią wcześniej coś łączyć. Teraz na myśl o tym zbierało mu się na wymioty.
F: Pani doktor. Psychiatra jest na parterze i sugerowałbym wizytę u tego specjalisty. Koniec odprawy! 
K: Ale Andrzej!
F: PROFESOR FALKOWICZ dla PANI. - laborantka się rozpłakała i wybiegła szlochając z  pokoju lekarskiego. - Do pracy, drodzy państwo!

Kilkanaście minut później wszyscy poszli przynosić nieuzupełnione karty pacjentów. Wiki i Agata zostały same w lekarskiem.
W: Plotki o was zaczynają chodzić.
Ag: Niektóre rzeczy, krążące po szpitalu są tak niedorzeczne, że aż śmieszne. Ale wiesz co, nauczyłam się czegoś od Andrzeja. Olewać ich wszystkich i nie przejmować się tymi głupotami.
W: Szkoda, że na Adama nie ma takiego dobrego wpływu jak na ciebie.
F: Co znowu nie ma wpływu na Adama? - spytał wchodząc do lekarskiego.
W: Ty. Agata mówi, że na nią masz świetny wpływ.
Ag: Tej coś powiedzieć. - wywróciła oczami.
F: Mam na ciebie dobry wpływ? A we mnie niby jest coś dobrego?
W: Agatka uczy się od ciebie olewania innych.
F: A to jest bardzo ważne, inaczej by się zwariowało.
Ag: Ja i tak zwariuję. Sama też zawaliłam dokumentację, ale to przez Wiki.
W: Może nie wracajmy do tamtej sprawy.
F: Popieram.
Ag: Cholera, ja z tym nie zdążę.
W: Ja też. Przecież tego jest kilkaset teczek.
F: To tego nie róbcie, albo zróbcie na kiedy indziej.
W: Sam mówiłeś, że jutro audyt.
F: Kochanie, kto w tych czasach nie przekupuje kontroli?
Ag: To po co straszysz cały szpital?
F: Bo lubię. Miło widzieć ich przerażenie.
W: Może byś im jednak powiedział, że nie muszą tego robić?
F: Po co? To będzie taka mała zemsta za te insynuacje względem mnie i Agaty.
W: Zemsta ala Falko? Skoro to jest mała, to jaka jest duża?
F: Wolisz nie wiedzieć.

F: Da się pani zaprosić na kolację, pani doktor? - spytał, gdy wychodzili z myjni.
W: No nie wiem, nie wiem, panie profesorze...
F: Ależ ja nalegam.
W: A czemu miałabym się zgodzić?
F: Bo będzie pyszna kolacja... i jeszcze lepszy deser.
W: Yhm. Musiałby mnie pan jakoś przekonać, profesorze... - mężczyzna namiętnie ją pocałował - Chyba będę musiała się zgodzić. Rozumiem, że to jest tylko zapowiedź?
F: Ależ oczywiście, że tak, pani doktor.
Spędzili miły wieczór w swoim towarzystwie i jeszcze milszą noc.

Następnego dnia.
F: Nie wie pani, gdzie jest Ag... doktor Woźnicka? - spytał pielęgniarkę wchodząc na salę jednego z pacjentów.
-Wydaje mi się, że za 20 minut dopiero zaczyna dyżur.
F: Jakby pani ją zobaczyła, to proszę powiedzieć, żeby do mnie zajrzała.
-Oczywiście, panie profesorze. - mężczyzna nie zdążył wyjść z sali, gdy pielęgniarki już zaczęły szeptać między sobą o rzekomym romansie Agaty i profesora. Mężczyzna uśmiechnął się dostrzegając irracjonalność tej sprawy, jednak miał świadomość, że większość osób w szpitalu nie wie o łączącym ich pokrewieństwie.

Ag: Cześć, wzywałeś mnie. - pół godziny później do gabinetu wpadła blondynka.
F: Tak, prosiłem żebyś przyszła.
Ag: Więc przyszłam w konkretnej sprawie, czy na plotki? - spytała uśmiechając się serdecznie i ukazując przy tym swoje białe zęby. Zawsze podziwiał optymizm blondynki, która 24 godziny na dobę miała uśmiech na twarzy.
F: Potrzebuję twojej rady...
Ag: Mojej? - spytała z niedowierzaniem śmiejąc się otwarcie.
F: Tak, twojej.
Ag: W sprawie?
F: Pierścionka.
Ag: Ja dobrze rozumiem?
F: Tak.
Ag: Tak! Wreszcie pojadę na prawdziwe wakacje!
F: Eee niezbyt rozumiem co masz na myśli.
Ag: Założyłam się kiedyś z Wiki, to było chyba wtedy kiedy byliście pijani z Adamem i u was nocowałyśmy, że w ciągu dwóch lat się ożenicie i co lepsze, założyłam się z nią o 10 tysięcy!
F: Agata... Adam wyciąga ode mnie po kilka tysięcy tygodniowo. Zawsze mogłaś poprosić o jakieś pieniądze.
Ag: Omińmy kwestie finansową wielkim łukiem.
F: Masz czas dziś po pracy?
Ag: Eeee tak, kończę o 20:00.
F: Ja także. Wiki ma dzisiaj całą noc w szpitalu.
Ag: Dobra, ja lecę. Paa.
F: Do widzenia. - internistka opuściła gabinet. Profesor oparł się wygodnie na fotelu i pogrążył w myślach o rudowłosej lekarce. Jest tak piękną wspaniałą kobietą, jak to dobrze, że jednak zmieniłem swój plan na życie...

W: Cześć, ty już skończyłeś dyżur? - spytała widząc go idącego szpitalnym korytarzem z aktówką w ręce i bez białego kitla.
F: Tak. - objął kobietę i złożył pocałunek na jej policzku.
W: Ja tu muszę siedzieć całą noc, ale na szczęście z Haną.
F: Hana, Hana... - zastanowił się chwilę chcąc przypomnieć sobie o kim mówi kobieta.
W: Doktor Goldberg.
F: I już wszystko jasne. Żona Gawryły, siostra Pały, ginekolog.
W: Zgadza się. Widzę, że jednak wiesz coś o pracownikach szpitala. Może nie znasz ich imion, ale coś tam wiesz.
F: Większość pracowników mnie nie interesuje. Ale ty mnie bardzo interesujesz.
W: Muszę lecieć. Jedziesz do domu?
F: Najpierw jeszcze muszę załatwić kilka spraw.
W: O tej godzinie?
F: Tak.
W: Dobra, paa.
F: Pa, miłego dyżuru.
W: Dzięki. - kobieta poszła korytarzem przed siebie, a mężczyzna patrzył na nią uśmiechając się samemu do siebie. Internistka stała kilka metrów za nim i też się uśmiechała. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki i profesora. Są lepsi niż jakakolwiek komedia romantyczna. - pomyślała podchodząc do Falkowicza.
Ag: Jestem.
F: Świetnie, chodźmy. - poszli w stronę wyjścia.
-Mówiłam ci, że oni romansują. Woźnicka teraz tylko w sukienkach nowych przychodzi i co dzień to krótsza. A Falkowicz dzisiaj mi kazał ją do siebie wołać. Już nawet wolę nie myśleć co oni w tym gabinecie robią. - mówiła blond pielęgniarka
-Ordynator, myśli, że mu wszystko wolno, cholera jasna! - odezwała się druga, ciemnowłosa pielęgniarka. Internistka zacisnęła oczy nie chcąc pozwolić łzom spłynąć po policzkach. Zawsze bardzo bolały ją takie opinie. Profesor zatrzymał się i obrócił w stronę pielęgniarek. Agata stanęła za nim.
F: Nie sądziłem iż moja prośba o przyjście doktor Woźnickiej do gabinetu wywoła aż taką sensację! Widzę, że paniom się bardzo nudzi. Co to ma znaczyć?! Rozpowiadanie po szpitalu jakiś plotek i głupot! Pani już tu nie pracuje! - zwrócił się do blond pielęgniarki - A pani przejmie wszystkie obowiązki koleżanki! Skoro do tej pory nie miała pani co robić i z nudów postanowiła rozpowiadać takie głupoty, to teraz postaram się pani dobrze wypełnić czas!
-Ale, profesorze, my tak w żartach... - próbowała się ratować blondynka ubrana w pomarańczowy kitel.
F: Tak więc ja tak w żartach panią zwalniam. Jutro ma tu pani nie być. Żegnam! - poszli w stronę parkingu - Pielęgniarki, cholera jasna, a co drugi dzień dostaję pismo z prośbą o zatrudnienie dodatkowych osób na te stanowisko.
W: Witaj Andrzeju. - podeszła do nich była żona profesora.
F: Matko Boska, czy aż tak trudno przedostać się do samochodu?!
W: Widzę iż lekko nie zadowolony jesteś. Koleżanka na pewno zaraz poprawi ci humor. - spojrzała z pogardą na blondynkę.
F: Daruj sobie moja droga te insynuacje. To jest moja siostra.
W: Przepraszam, ale po tym jak zdradziłeś mnie z trzema kobietami jednego dnia, nic mnie już nie zdziwi.
Ag: Ja może was zostawię samych...
F: Wando, masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
W: Nie, ale...
F: Tak więc żegnam, nie mam czasu. Chodźmy Agato. - zaprowadził blondynkę do samochodu i otworzył jej drzwi. Po chwili odjechali czarnym Infiniti spod szpitala.
F: Nie mogliśmy przejść w spokoju kilku metrów...
Ag: Oni tacy są. Atakują wszystkich. I tak wyjątkowo spokojnie, nie trafiliśmy na Zapałę i Rudnicką, bo zaraz by tworzyli jakieś wymysły. Nina z wszystkich robi dziwki, a podobno sama w tym siedziała kilka lat.
F: Oj siedziała w tym, do czasu aż wymyśliła sobie, że ją kocham... Przepraszam,  nie powinienem tego mówić.
Ag: Spoko. A o tej godzinie w ogóle jubiler będzie otwarty? - zmieniła temat.
F: Tak, pojedziemy do mojego dawnego znajomego, ma wilki sklep ze złotą  biżuterią.

P: Andrzej, stary! Ile my żeśmy się nie widzieli! - przywitał ich około 40 letni mężczyzna - Widzę, że piękną panią przyprowadziłeś. Paweł. - pocałował blondynkę w rękę
Ag: Agata.
P: Przyjechaliście w odwiedziny, czy po coś konkretnego?
F: Szukam pierścionka...
P: Co ty Wandę będziesz po raz setny przepraszał, czy Kingę omamiał?
F: Nie trafiłeś.
P: Inną? A nie wiesz, czy ta blondi, jak jej tam, Rudnicka jeszcze siedzi w tej branży? To chyba już nie taka młoda laska.
F: Nie wiem, czy w tym siedzi, ale pracuje w szpitalu u mnie.
P: U ciebie? Prywatnie, czy jako pracownik szpitala?
F: Bez takich proszę.
P: No dziewczyna była w tobie nieźle zakochana, zresztą jak każda.
F: Nie przyjechałem powspominać dawne, ZŁE czasy. - spojrzeli na blondynkę wpatrzoną w biżuterię.
P: Ładna, jakie ma stawki? - spytał po cichu Falkowicza.
F: Dlaczego po raz setny ktoś nam to dzisiaj insynuuje? To jest moja siostra.
P: I tak ładna.
F: Znalazłaś coś Agata? - spytał głośniej.
Ag: A to nie ja mam znaleźć, tylko ty.
P: W ogóle, to po co ci ten pierścionek? Co ty się oświadczać będziesz? - zapytał z kpiną.
F: A żebyś wiedział.
P: Ty żartujesz?! Człowieku czyś ty zwariował?! Kilka miesięcy cię nie widziałem, a ty wyskakujesz z takim czymś?! Serio chcesz skończyć z prawdziwą zabawą?! Laseczki, całe dnie i noce z ślicznotkami... imprezy!
F: Dam ci numer do mojego brata, będziecie razem imprezować.
P: Dobra, komu ty się oświadczasz? Przyzwoita jakaś?
F: Piękna, wspaniała, rozsądna ruda złośnica.
P: Będziesz miał z tego jakieś korzyści chociaż?
F: Piękną, wspaniałą, mądrą kobietę.
P: Zwariowałeś na stare lata. Dobra, jakby co to ja będę na zapleczu...
F: Jeszcze ci się ćpanie nie znudziło?
P: Nie zaszkodzi umilić sobie życie czasem. - zostawił ich samych.
Ag: Fajny kolega. - zironizowała.
F: Nowy znajomy dla Adama. - stwierdził przyglądając się gablotom z biżuterią. Kobieta podeszła do niego i również przyglądała się złotu.
F: Co myślisz o tym? - wskazał na jeden z pierścionków.
Ag: Cudo. Wiki lubi biżuterię z dużymi kamieniami, ale zawsze szkoda jej na to pieniędzy. Z resztą, każda kobieta kocha brylanty i rubiny. Śliczny.
F: Bierzemy. Paweł!
P: No? Nawet się człowiekowi naćpać nie pozwolicie.
F: Kupujemy ten. - pokazał na pierścionek.
P: Ten trzeci od prawej? - upewnił się.
F: Tak. - sprzedawca mało nie zemdlał - Coś się stało?
P: Ty patrzyłeś człowieku na cenę?
F: Nie, a co to za różnica?
P: To lepiej spójrz. To kosztuje 80 tysięcy, nie mów mi, że cię na to stać, to jest najdroższe co mam.
Ag: 80 tysięcy?!?!?! - teraz blondynka mało nie zemdlała.
F: Biorę. - stwierdził bez zastanowienia.
Ag: Ty umiesz liczyć?!
F: Wiktoria jest warta więcej niż wszystkie pieniądze tego świata.
P: Ile ty człowieku zarabiasz?!?!?!
F: Wystarczająco dużo.
P: I to ty byłeś tym, który nic nie miał i się z niego śmiali w ogólniaku?
F: Teraz ja się mogę z nich pośmiać.
P: Jezu, jak to szybko się wszystko zmienia. Wtedy byłeś nikim, a teraz o tobie w gazetach piszą.
F: Przecież dobrze o tym wiesz, widzieliśmy się jakieś 7 miesięcy temu.
P: Tak, ale zawsze cię człowieku podziwiałem
F: Pakuj to.
P: Się robi. Ale blondi śliczna. - spojrzał z zachwytem na towarzyszkę profesora.
Ag: Nie blondi, tylko Agata! Masz coś do moich włosów?!
P: Ostra. Pożyczysz mi ją na kilka godzin?
F: Nikogo ci nie pożyczę. Kobieta nie jest towarem na sprzedaż.
P: Się wypowiedział, ten co miał każdą na studiach.
F: Się wypowiedział, ten którego nie przyjęli na studia.
P: No że ciebie przyjęli to się nie dziwię. Same piątki, cholera, miałeś.
F: Pakuj to, nie spędzimy reszty wieczoru w tym sklepie.
P: No z taką laską, to się nie dziwię, że się spieszysz... - Woźnicka walnęła go w policzek.
Ag: Czy teraz już pan do cholery jasnej da mi spokój, czy mam walnąć w drugi?! - spytała srogim głosem.
P: Dostać od takiej kobiety to zaszczyt.
Ag: Kolejny Adam i tanie teksty na podryw.
P: Dobra, już. Daj kartę, chyba, że masz walizkę gotówki. - profesor podał mu złotą kartę - Pin i zielony.
F: Jesteś bliżej Nobla.

Ag: Jedziemy? - spytała, gdy "kolega" profesora zaczął znowu nawijać.
F: Tak. Chodźmy.
P: Cześć. - podał mężczyźnie rękę - Pa śliczna.
Ag: Zamknij się. - wyszli ze sklepu.
F: Gdzie cię zawieść?
Ag: Wszystko jedno.
F: A konkretnie?
Ag: Szpital, hotel, klub nocny. Leśna Góra.
F: Oczywiście. To hotel?
Ag: Tak.

F: Dziękuję za pomoc... - pomógł wysiąść kobiecie z samochodu.
Ag: Nie ma za co.
Ad: Heja!
F: Jezu, znowu on.
Ad: Co wy się tak razem prowadzacie? Plotki o was chodzą i to niezłe.
Ag: Paranoja jakaś. Chodź do hotelu, Adam. Padam po 24 godzinnym. Cześć.
Ad: No cześć. - poszli do drzwi i Krajewski wepchnął się przed lekarką.
F: Aaadaam...
Ad: Sory Aga.
F: Do widzenia.

Dość długie, więc mam nadzieję, że coś Wam się spodobało w tym wszystkim :)
Ma ktoś link do 561 odcinka???





16 komentarzy:

  1. Padłam-siostra Pały. Świetna część xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. I właśnie takie części lubię ... Super . Z nie cierpliwością czekam na next ...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też czekam na kolejną częśc

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu nie zachowujesz takiej " sercelowości " ?
    Wyobrażasz sobie że Falkowicz jest bratem Agaty ? Albo tak się zachowują w serialu ? No stop się pieprzą ??
    Pisz jak chcesz ale to trochę żałosne ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak żałosne, to nie czytaj. Nikogo nie zmuszam.

      Usuń
    2. Nie bierz tego do siebie ponieważ to tylko moja ocena :D

      Usuń
    3. Nie wiem czy wiesz Anonimie, ale to JEJ opowiadanie według JEJ pomysłu i to NIE JEST SERIAL! Jak potrafisz to napisz lepiej -.-
      Żałosne nie jest opowiadanie, tylko osoby, które hejtują z anonima. POZDRO

      Usuń
    4. Mi się tam podoba, aczkolwiek troszkę przesadzasz z tym seksem XD :* POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY bo to bardzo, bardzo ważne !!!!
      I podpisuję się do " Rudej Fawiomanki " ;)

      Usuń
    5. Seks to jest najlepszy podtekst i najłatwiej to pisać... :)

      Usuń
    6. To racja XD
      Ale jak to mówią moi znajomi : " Madzia jest bardzo zrównoważona i nielubi niepoważnego zachowania " Xd :*

      Usuń
  5. Super! Nareszcie Falko się oświadczy :3
    Nie mogę się doczekać nexta! Ja też mam (5 część) :D
    ~ruda

    OdpowiedzUsuń
  6. No na reszcie będą oświadczyny:)) Już się nie mogę doczekać...
    Florentyna

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper !!!!! Niech kazdy mowi co chce ale ja uwazam ze jest mega suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper ! i dawaj szybko nexta !!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie komentarze są wspaniałe.... Tak jak wszystkie motywujące, już nie mówiąc o "bronieniu mnie" przed negatywnymi opiniami jak wyżej.

      Usuń
  8. Moja droga, kiedy next? Az dziwnie mi pytac Cie o to, kiedys tak czesto pisalas... :( Kocham Twoje opowiadanie, jest naprawde swietne. Troche na serio, troche komiczne... Nieraz sie smieje jak glupia do ekranu :) Widzac nowa czesc zawsze poprawia mi sie humor, dziekuje. Czekam na nast. czesc... I pisz czesciej, prosze :)) / Dmuchawiec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Teraz piszę rzadziej, szkoła. W lipcu będę miała już wolne....

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.