Wrócili do domu po udanym wypoczynku. Weszli do willi i zobaczyli blondynkę oglądającą telewizję siedząc na kanapie.
Ag: Eee nie wiedziałam, że wrócicie tak wcześnie. Ja zaraz wszystko wyjaśnię, bo Adam zdewastował mój pokój...
F: Nic się nie stało.
W: Właśnie. Mamy dla ciebie szminkę. - rzuciła kosmetyk blondynce.
Ag: Kocham was!
F: Witam wszystkich państwa... - zaczął wchodząc do pokoju lekarskiego. Ostatnie osoby zajęły miejsca na kanapie i krzesłach.
Ag: Eee nie wiedziałam, że wrócicie tak wcześnie. Ja zaraz wszystko wyjaśnię, bo Adam zdewastował mój pokój...
F: Nic się nie stało.
W: Właśnie. Mamy dla ciebie szminkę. - rzuciła kosmetyk blondynce.
Ag: Kocham was!
F: Witam wszystkich państwa... - zaczął wchodząc do pokoju lekarskiego. Ostatnie osoby zajęły miejsca na kanapie i krzesłach.
B: Prze... przepraszam... - do gabinetu wpadł zdyszany Borys.
F: Doktor Jakubek jak zwykle spóźniony.
B: Przepraszam, tak wyszło, autobus mi zwiał.
F: I myśli pan, że interesuje mnie autobus?! To już 20 spóźnienie w tym miesiącu! Trzy razy zdarzyło się panu być tu punktualnie!
B: Przecież pana nie było... - zaczął zdezorientowany.
F: Co nie znaczy, że nie kontrolowałem tego całego bałaganu! Mam pana dyscyplinarnie zwolnić, czy kazać napisać, jak w podstawówce, 100 razy "Nie będę spóźniał się do pracy" ?!
B: Nic się nie stało.
F: Nie wiem, czy pan dostrzegł, ale pana wypowiedź była bezsensowna. Mogło się dużo stać. est 8:15, powinien pan tu być od 8:00! Czy pan ma świadomość ile się mogło zdarzyć przez te 15 minut?
B: No racja, jak pan tu jest, wszystko jest możliwe. I wybuchy i eksplozje. W strzelaninie pan już brał udział, w wybuchu też. Nie wiem, co jeszcze zostało...
F: Zostało jeszcze dyscyplinarne zwolnienie pana. O pańskich spóźnieniach porozmawiamy później, teraz są ważniejsze sprawy. Proszę mi wytłumaczyć, co to ma znaczyć? - pokazał ręką kilkaset, albo i kilka tysięcy teczek leżących w rogu pokoju lekarskiego. Prawie każdy był przerażony, tym, że ordynator dostrzegł zaniedbanie. Kilka osób spojrzało błagalnie na Wiktorię, która udała, że nie widzi ich proszących o pomoc spojrzeń.
Ag: To ja mogę wyjaśnić... - zaczęła niepewnie blondynka. Wszyscy lekarze obecni w pokoju spojrzeli na nią zdziwieni i zaczęły się dziwaczne szepty insynuujące bliższe kontakty seksualne internistki z profesorem.
F: Przepraszam bardzo, czy któreś z państwa także ma coś do powiedzenia?! Gdy zadałem pytanie zapadła cisza, teraz zachowujecie się państwo gorzej niż przekupki na targu tylko dlatego, że koleżanka miała odwagę się odezwać i od razu zaznaczam iż to nie jest równoznaczne z tym, że tylko doktor Woźnicka będzie się tym zajmować. - oznajmił surowym głosem.
N: Kolejna naiwna, co poleciała na garnitur. - powiedziała zrezygnowana lekko ściszonym głosem udając iż mówi tylko do Jakubka.
F: Pani ma coś do powiedzenia? Proszę głośniej, z chęcią posłuchamy pani mądrości. - Rudnicka się nie odezwała - Tak więc proszę raczyć zamknąć swą piękną buźkę, bo w innym wypadku do wieczora nie skończymy tej odprawy.
P: Dlaczego pan tu w ogóle ma odprawę na cały szpital? Przecież pan jest tylko ordynatorem chirurgii.
F: Dlatego, panie Przemku, że dyrektor nie daje sobie z państwem rady. Czy teraz możemy już przejść do omawiania odrobinę ważniejszych spraw, czy mamy jeszcze podyskutować na temat pogody? - w pokoju zapadła cisza - Tak więc słucham, proszę wyjaśnić co te dokumenty tu robią.
Ag: To są nieuzupełnione karty pacjentów z tego tygodnia, reszta nieuzupełnionej dokumentacji jest już w archiwum. Najwięcej zaległości jest w kartach z interny, ale chirurgia ma niewiele mniejsze kłopoty.
F: Czy ja się przesłyszałem?!
Ag: Od dwóch tygodni prawie żadna karta pacjenta nie została wypełniona.F: Gratuluję państwu! A teraz ja obwieszczę szczęśliwą nowinę. Mianowicie jutro o godzinie 9:00 w szpitalu będzie audyt. Dla wyjaśnienia, jest to kontrola, jakby ktoś nie zrozumiał. Za takie braki w dokumentacji szpitalowi grozi kara w wysokości nawet kilku milionów. Sprawa jest prosta i nieskomplikowana, te dokumenty muszą być uzupełnione. Odwołujemy wszystkie planowe operacje, minimalizujemy pracę z pacjentami w dniu dzisiejszym. Proszę zadzwonić do innych pracowników, ściągamy cały personel. Nikt nie wyjdzie ze szpitala dopóki cała dokumentacja jego pacjentów nie będzie w całości uzupełniona. Nie interesują mnie państwa prywatne sprawy i plany. Ściągamy także pielęgniarki i salowe, ona mogą przepisywać dokumentację z wersji papierowej do komputerowej i na odwrót. Każdy kto jest w stanie, przynosi laptopa i pracuje na prywatnym sprzęcie. Ta dokumentacja ma być uzupełniona do 9:00 rano. Mamy 24 godziny i musimy zdążyć, albo ten szpital zbankrutuje. Działacie państwo nie tylko w interesie placówki, ale także swoim własnym, gdyż stracilibyście państwo pracę. Mam nadzieję, że uzupełnicie to państwo. Gdyby jednak komuś przyszło do głowy nie nadrobić zaległości w dokumentacji, z góry informuję go iż zostanie dyscyplinarnie zwolniony. - poinformował przerażonych pracowników surowym głosem nieznoszącym sprzeciwu.
S: Profesorze, to jest niewykonalne... - zaprotestował Sambor.
F: A wykonalnym było przychodzenie do pracy z godzinnym spóźnieniem i wychodzenie dwie godziny przed końcem dyżuru? To, że mnie tu nie było nie znaczy, że tego nie kontrolowałem i proszę darować sobie gniewne spojrzenia na doktor Woźnicką i doktora Krajewskiego. Jakbyście państwo zapomnieli jest tu monitoring. I jeszcze jedno co do ciągłych spóźnień. Od jutra każdy przychodząc do pracy będzie podpisywał listę obecności i nie uda się państwu tego fałszować, gdyż będziecie to państwo podpisywać u mnie w gabinecie. Pod koniec miesiąca wszystkie drobne spóźnienia trzeba będzie odpracować, a z większych będę wyciągał konsekwencje.
K: To pan jest teraz dyrektorem, czy Tretter? - ciekawił się Konica.
F: Teoretycznie jest nim dyrektor Tretter, praktycznie do czasu aż cała ta sytuacja się ustabilizuje szpitalem będę rządził ja. Jakieś pytania?
K: Ja mam. - odezwała się nie wiadomo czemu obecna na odprawie Kinga. Chryste panie, za jakie grzechy?! - pytał sam siebie. - Dlaczego ostatnio nasze relacje się popsuły. Kochanie, rozumiem, że masz dużo pracy, ale nie możesz mnie tak zaniedbywać.... - Walczyk kontynuowała swój monolog, a wszyscy obecni w pokoju oprócz Wiki, rodzeństwa profesora i samego Falkowicza śmiali się otwarcie.
F: Nie wiem co pani sobie wyobraziła i szczerze mówiąc, nie chcę wiedzieć. Proszę zachować odrobinę przyzwoitości i zejść mi z oczu.
K: Zawsze lubiłeś nieprzyzwoite zabawy. - uśmiechnęła się do niego jednoznacznie na co mężczyznę przeszła fala obrzydzenia. Dziwił się sobie, jak mogło go z nią wcześniej coś łączyć. Teraz na myśl o tym zbierało mu się na wymioty.
F: Pani doktor. Psychiatra jest na parterze i sugerowałbym wizytę u tego specjalisty. Koniec odprawy!
K: Ale Andrzej!
F: PROFESOR FALKOWICZ dla PANI. - laborantka się rozpłakała i wybiegła szlochając z pokoju lekarskiego. - Do pracy, drodzy państwo!
Kilkanaście minut później wszyscy poszli przynosić nieuzupełnione karty pacjentów. Wiki i Agata zostały same w lekarskiem.
W: Plotki o was zaczynają chodzić.
Ag: Niektóre rzeczy, krążące po szpitalu są tak niedorzeczne, że aż śmieszne. Ale wiesz co, nauczyłam się czegoś od Andrzeja. Olewać ich wszystkich i nie przejmować się tymi głupotami.
W: Szkoda, że na Adama nie ma takiego dobrego wpływu jak na ciebie.
F: Co znowu nie ma wpływu na Adama? - spytał wchodząc do lekarskiego.
W: Ty. Agata mówi, że na nią masz świetny wpływ.
Ag: Tej coś powiedzieć. - wywróciła oczami.
F: Mam na ciebie dobry wpływ? A we mnie niby jest coś dobrego?
W: Agatka uczy się od ciebie olewania innych.
F: A to jest bardzo ważne, inaczej by się zwariowało.
Ag: Ja i tak zwariuję. Sama też zawaliłam dokumentację, ale to przez Wiki.
W: Może nie wracajmy do tamtej sprawy.
F: Popieram.
Ag: Cholera, ja z tym nie zdążę.
W: Ja też. Przecież tego jest kilkaset teczek.
F: To tego nie róbcie, albo zróbcie na kiedy indziej.
W: Sam mówiłeś, że jutro audyt.
F: Kochanie, kto w tych czasach nie przekupuje kontroli?
Ag: To po co straszysz cały szpital?
F: Bo lubię. Miło widzieć ich przerażenie.
W: Może byś im jednak powiedział, że nie muszą tego robić?
F: Po co? To będzie taka mała zemsta za te insynuacje względem mnie i Agaty.
W: Zemsta ala Falko? Skoro to jest mała, to jaka jest duża?
F: Wolisz nie wiedzieć.
F: Da się pani zaprosić na kolację, pani doktor? - spytał, gdy wychodzili z myjni.
W: No nie wiem, nie wiem, panie profesorze...
F: Ależ ja nalegam.
W: A czemu miałabym się zgodzić?
F: Bo będzie pyszna kolacja... i jeszcze lepszy deser.
W: Yhm. Musiałby mnie pan jakoś przekonać, profesorze... - mężczyzna namiętnie ją pocałował - Chyba będę musiała się zgodzić. Rozumiem, że to jest tylko zapowiedź?
F: Ależ oczywiście, że tak, pani doktor.
Spędzili miły wieczór w swoim towarzystwie i jeszcze milszą noc.
Następnego dnia.
F: Nie wie pani, gdzie jest Ag... doktor Woźnicka? - spytał pielęgniarkę wchodząc na salę jednego z pacjentów.
-Wydaje mi się, że za 20 minut dopiero zaczyna dyżur.
F: Jakby pani ją zobaczyła, to proszę powiedzieć, żeby do mnie zajrzała.
-Oczywiście, panie profesorze. - mężczyzna nie zdążył wyjść z sali, gdy pielęgniarki już zaczęły szeptać między sobą o rzekomym romansie Agaty i profesora. Mężczyzna uśmiechnął się dostrzegając irracjonalność tej sprawy, jednak miał świadomość, że większość osób w szpitalu nie wie o łączącym ich pokrewieństwie.
Ag: Cześć, wzywałeś mnie. - pół godziny później do gabinetu wpadła blondynka.
F: Tak, prosiłem żebyś przyszła.
Ag: Więc przyszłam w konkretnej sprawie, czy na plotki? - spytała uśmiechając się serdecznie i ukazując przy tym swoje białe zęby. Zawsze podziwiał optymizm blondynki, która 24 godziny na dobę miała uśmiech na twarzy.
F: Potrzebuję twojej rady...
Ag: Mojej? - spytała z niedowierzaniem śmiejąc się otwarcie.
F: Tak, twojej.
Ag: W sprawie?
F: Pierścionka.
Ag: Ja dobrze rozumiem?
F: Tak.
Ag: Tak! Wreszcie pojadę na prawdziwe wakacje!
F: Eee niezbyt rozumiem co masz na myśli.
Ag: Założyłam się kiedyś z Wiki, to było chyba wtedy kiedy byliście pijani z Adamem i u was nocowałyśmy, że w ciągu dwóch lat się ożenicie i co lepsze, założyłam się z nią o 10 tysięcy!
F: Agata... Adam wyciąga ode mnie po kilka tysięcy tygodniowo. Zawsze mogłaś poprosić o jakieś pieniądze.
Ag: Omińmy kwestie finansową wielkim łukiem.
F: Masz czas dziś po pracy?
Ag: Eeee tak, kończę o 20:00.
F: Ja także. Wiki ma dzisiaj całą noc w szpitalu.
Ag: Dobra, ja lecę. Paa.
F: Do widzenia. - internistka opuściła gabinet. Profesor oparł się wygodnie na fotelu i pogrążył w myślach o rudowłosej lekarce. Jest tak piękną wspaniałą kobietą, jak to dobrze, że jednak zmieniłem swój plan na życie...
W: Cześć, ty już skończyłeś dyżur? - spytała widząc go idącego szpitalnym korytarzem z aktówką w ręce i bez białego kitla.
F: Tak. - objął kobietę i złożył pocałunek na jej policzku.
W: Ja tu muszę siedzieć całą noc, ale na szczęście z Haną.
F: Hana, Hana... - zastanowił się chwilę chcąc przypomnieć sobie o kim mówi kobieta.
W: Doktor Goldberg.
F: I już wszystko jasne. Żona Gawryły, siostra Pały, ginekolog.
W: Zgadza się. Widzę, że jednak wiesz coś o pracownikach szpitala. Może nie znasz ich imion, ale coś tam wiesz.
F: Większość pracowników mnie nie interesuje. Ale ty mnie bardzo interesujesz.
W: Muszę lecieć. Jedziesz do domu?
F: Najpierw jeszcze muszę załatwić kilka spraw.
W: O tej godzinie?
F: Tak.
W: Dobra, paa.
F: Pa, miłego dyżuru.
W: Dzięki. - kobieta poszła korytarzem przed siebie, a mężczyzna patrzył na nią uśmiechając się samemu do siebie. Internistka stała kilka metrów za nim i też się uśmiechała. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki i profesora. Są lepsi niż jakakolwiek komedia romantyczna. - pomyślała podchodząc do Falkowicza.
Ag: Jestem.
F: Świetnie, chodźmy. - poszli w stronę wyjścia.
-Mówiłam ci, że oni romansują. Woźnicka teraz tylko w sukienkach nowych przychodzi i co dzień to krótsza. A Falkowicz dzisiaj mi kazał ją do siebie wołać. Już nawet wolę nie myśleć co oni w tym gabinecie robią. - mówiła blond pielęgniarka
-Ordynator, myśli, że mu wszystko wolno, cholera jasna! - odezwała się druga, ciemnowłosa pielęgniarka. Internistka zacisnęła oczy nie chcąc pozwolić łzom spłynąć po policzkach. Zawsze bardzo bolały ją takie opinie. Profesor zatrzymał się i obrócił w stronę pielęgniarek. Agata stanęła za nim.
F: Nie sądziłem iż moja prośba o przyjście doktor Woźnickiej do gabinetu wywoła aż taką sensację! Widzę, że paniom się bardzo nudzi. Co to ma znaczyć?! Rozpowiadanie po szpitalu jakiś plotek i głupot! Pani już tu nie pracuje! - zwrócił się do blond pielęgniarki - A pani przejmie wszystkie obowiązki koleżanki! Skoro do tej pory nie miała pani co robić i z nudów postanowiła rozpowiadać takie głupoty, to teraz postaram się pani dobrze wypełnić czas!
-Ale, profesorze, my tak w żartach... - próbowała się ratować blondynka ubrana w pomarańczowy kitel.
F: Tak więc ja tak w żartach panią zwalniam. Jutro ma tu pani nie być. Żegnam! - poszli w stronę parkingu - Pielęgniarki, cholera jasna, a co drugi dzień dostaję pismo z prośbą o zatrudnienie dodatkowych osób na te stanowisko.
W: Witaj Andrzeju. - podeszła do nich była żona profesora.
F: Matko Boska, czy aż tak trudno przedostać się do samochodu?!
W: Widzę iż lekko nie zadowolony jesteś. Koleżanka na pewno zaraz poprawi ci humor. - spojrzała z pogardą na blondynkę.
F: Daruj sobie moja droga te insynuacje. To jest moja siostra.
W: Przepraszam, ale po tym jak zdradziłeś mnie z trzema kobietami jednego dnia, nic mnie już nie zdziwi.
Ag: Ja może was zostawię samych...
F: Wando, masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
W: Nie, ale...
F: Tak więc żegnam, nie mam czasu. Chodźmy Agato. - zaprowadził blondynkę do samochodu i otworzył jej drzwi. Po chwili odjechali czarnym Infiniti spod szpitala.
F: Nie mogliśmy przejść w spokoju kilku metrów...
Ag: Oni tacy są. Atakują wszystkich. I tak wyjątkowo spokojnie, nie trafiliśmy na Zapałę i Rudnicką, bo zaraz by tworzyli jakieś wymysły. Nina z wszystkich robi dziwki, a podobno sama w tym siedziała kilka lat.
F: Oj siedziała w tym, do czasu aż wymyśliła sobie, że ją kocham... Przepraszam, nie powinienem tego mówić.
Ag: Spoko. A o tej godzinie w ogóle jubiler będzie otwarty? - zmieniła temat.
F: Tak, pojedziemy do mojego dawnego znajomego, ma wilki sklep ze złotą biżuterią.
P: Andrzej, stary! Ile my żeśmy się nie widzieli! - przywitał ich około 40 letni mężczyzna - Widzę, że piękną panią przyprowadziłeś. Paweł. - pocałował blondynkę w rękę
Ag: Agata.
P: Przyjechaliście w odwiedziny, czy po coś konkretnego?
F: Szukam pierścionka...
P: Co ty Wandę będziesz po raz setny przepraszał, czy Kingę omamiał?
F: Nie trafiłeś.
P: Inną? A nie wiesz, czy ta blondi, jak jej tam, Rudnicka jeszcze siedzi w tej branży? To chyba już nie taka młoda laska.
F: Nie wiem, czy w tym siedzi, ale pracuje w szpitalu u mnie.
P: U ciebie? Prywatnie, czy jako pracownik szpitala?
F: Bez takich proszę.
P: No dziewczyna była w tobie nieźle zakochana, zresztą jak każda.
F: Nie przyjechałem powspominać dawne, ZŁE czasy. - spojrzeli na blondynkę wpatrzoną w biżuterię.
P: Ładna, jakie ma stawki? - spytał po cichu Falkowicza.
F: Dlaczego po raz setny ktoś nam to dzisiaj insynuuje? To jest moja siostra.
P: I tak ładna.
F: Znalazłaś coś Agata? - spytał głośniej.
Ag: A to nie ja mam znaleźć, tylko ty.
P: W ogóle, to po co ci ten pierścionek? Co ty się oświadczać będziesz? - zapytał z kpiną.
F: A żebyś wiedział.
P: Ty żartujesz?! Człowieku czyś ty zwariował?! Kilka miesięcy cię nie widziałem, a ty wyskakujesz z takim czymś?! Serio chcesz skończyć z prawdziwą zabawą?! Laseczki, całe dnie i noce z ślicznotkami... imprezy!
F: Dam ci numer do mojego brata, będziecie razem imprezować.
P: Dobra, komu ty się oświadczasz? Przyzwoita jakaś?
F: Piękna, wspaniała, rozsądna ruda złośnica.
P: Będziesz miał z tego jakieś korzyści chociaż?
F: Piękną, wspaniałą, mądrą kobietę.
P: Zwariowałeś na stare lata. Dobra, jakby co to ja będę na zapleczu...
F: Jeszcze ci się ćpanie nie znudziło?
P: Nie zaszkodzi umilić sobie życie czasem. - zostawił ich samych.
Ag: Fajny kolega. - zironizowała.
F: Nowy znajomy dla Adama. - stwierdził przyglądając się gablotom z biżuterią. Kobieta podeszła do niego i również przyglądała się złotu.
F: Co myślisz o tym? - wskazał na jeden z pierścionków.
Ag: Cudo. Wiki lubi biżuterię z dużymi kamieniami, ale zawsze szkoda jej na to pieniędzy. Z resztą, każda kobieta kocha brylanty i rubiny. Śliczny.
F: Bierzemy. Paweł!
P: No? Nawet się człowiekowi naćpać nie pozwolicie.
F: Kupujemy ten. - pokazał na pierścionek.
P: Ten trzeci od prawej? - upewnił się.
F: Tak. - sprzedawca mało nie zemdlał - Coś się stało?
P: Ty patrzyłeś człowieku na cenę?
F: Nie, a co to za różnica?
P: To lepiej spójrz. To kosztuje 80 tysięcy, nie mów mi, że cię na to stać, to jest najdroższe co mam.
Ag: 80 tysięcy?!?!?! - teraz blondynka mało nie zemdlała.
F: Biorę. - stwierdził bez zastanowienia.
Ag: Ty umiesz liczyć?!
F: Wiktoria jest warta więcej niż wszystkie pieniądze tego świata.
P: Ile ty człowieku zarabiasz?!?!?!
F: Wystarczająco dużo.
P: I to ty byłeś tym, który nic nie miał i się z niego śmiali w ogólniaku?
F: Teraz ja się mogę z nich pośmiać.
P: Jezu, jak to szybko się wszystko zmienia. Wtedy byłeś nikim, a teraz o tobie w gazetach piszą.
F: Przecież dobrze o tym wiesz, widzieliśmy się jakieś 7 miesięcy temu.
P: Tak, ale zawsze cię człowieku podziwiałem
F: Pakuj to.
P: Się robi. Ale blondi śliczna. - spojrzał z zachwytem na towarzyszkę profesora.
Ag: Nie blondi, tylko Agata! Masz coś do moich włosów?!
P: Ostra. Pożyczysz mi ją na kilka godzin?
F: Nikogo ci nie pożyczę. Kobieta nie jest towarem na sprzedaż.
P: Się wypowiedział, ten co miał każdą na studiach.
F: Się wypowiedział, ten którego nie przyjęli na studia.
P: No że ciebie przyjęli to się nie dziwię. Same piątki, cholera, miałeś.
F: Pakuj to, nie spędzimy reszty wieczoru w tym sklepie.
P: No z taką laską, to się nie dziwię, że się spieszysz... - Woźnicka walnęła go w policzek.
Ag: Czy teraz już pan do cholery jasnej da mi spokój, czy mam walnąć w drugi?! - spytała srogim głosem.
P: Dostać od takiej kobiety to zaszczyt.
Ag: Kolejny Adam i tanie teksty na podryw.
P: Dobra, już. Daj kartę, chyba, że masz walizkę gotówki. - profesor podał mu złotą kartę - Pin i zielony.
F: Jesteś bliżej Nobla.
Ag: Jedziemy? - spytała, gdy "kolega" profesora zaczął znowu nawijać.
F: Tak. Chodźmy.
P: Cześć. - podał mężczyźnie rękę - Pa śliczna.
Ag: Zamknij się. - wyszli ze sklepu.
F: Gdzie cię zawieść?
Ag: Wszystko jedno.
F: A konkretnie?
Ag: Szpital, hotel, klub nocny. Leśna Góra.
F: Oczywiście. To hotel?
Ag: Tak.
F: Dziękuję za pomoc... - pomógł wysiąść kobiecie z samochodu.
Ag: Nie ma za co.
Ad: Heja!
F: Jezu, znowu on.
Ad: Co wy się tak razem prowadzacie? Plotki o was chodzą i to niezłe.
Ag: Paranoja jakaś. Chodź do hotelu, Adam. Padam po 24 godzinnym. Cześć.
Ad: No cześć. - poszli do drzwi i Krajewski wepchnął się przed lekarką.
F: Aaadaam...
Ad: Sory Aga.
F: Do widzenia.
Dość długie, więc mam nadzieję, że coś Wam się spodobało w tym wszystkim :)
Ma ktoś link do 561 odcinka???
Kilkanaście minut później wszyscy poszli przynosić nieuzupełnione karty pacjentów. Wiki i Agata zostały same w lekarskiem.
W: Plotki o was zaczynają chodzić.
Ag: Niektóre rzeczy, krążące po szpitalu są tak niedorzeczne, że aż śmieszne. Ale wiesz co, nauczyłam się czegoś od Andrzeja. Olewać ich wszystkich i nie przejmować się tymi głupotami.
W: Szkoda, że na Adama nie ma takiego dobrego wpływu jak na ciebie.
F: Co znowu nie ma wpływu na Adama? - spytał wchodząc do lekarskiego.
W: Ty. Agata mówi, że na nią masz świetny wpływ.
Ag: Tej coś powiedzieć. - wywróciła oczami.
F: Mam na ciebie dobry wpływ? A we mnie niby jest coś dobrego?
W: Agatka uczy się od ciebie olewania innych.
F: A to jest bardzo ważne, inaczej by się zwariowało.
Ag: Ja i tak zwariuję. Sama też zawaliłam dokumentację, ale to przez Wiki.
W: Może nie wracajmy do tamtej sprawy.
F: Popieram.
Ag: Cholera, ja z tym nie zdążę.
W: Ja też. Przecież tego jest kilkaset teczek.
F: To tego nie róbcie, albo zróbcie na kiedy indziej.
W: Sam mówiłeś, że jutro audyt.
F: Kochanie, kto w tych czasach nie przekupuje kontroli?
Ag: To po co straszysz cały szpital?
F: Bo lubię. Miło widzieć ich przerażenie.
W: Może byś im jednak powiedział, że nie muszą tego robić?
F: Po co? To będzie taka mała zemsta za te insynuacje względem mnie i Agaty.
W: Zemsta ala Falko? Skoro to jest mała, to jaka jest duża?
F: Wolisz nie wiedzieć.
F: Da się pani zaprosić na kolację, pani doktor? - spytał, gdy wychodzili z myjni.
W: No nie wiem, nie wiem, panie profesorze...
F: Ależ ja nalegam.
W: A czemu miałabym się zgodzić?
F: Bo będzie pyszna kolacja... i jeszcze lepszy deser.
W: Yhm. Musiałby mnie pan jakoś przekonać, profesorze... - mężczyzna namiętnie ją pocałował - Chyba będę musiała się zgodzić. Rozumiem, że to jest tylko zapowiedź?
F: Ależ oczywiście, że tak, pani doktor.
Spędzili miły wieczór w swoim towarzystwie i jeszcze milszą noc.
Następnego dnia.
F: Nie wie pani, gdzie jest Ag... doktor Woźnicka? - spytał pielęgniarkę wchodząc na salę jednego z pacjentów.
-Wydaje mi się, że za 20 minut dopiero zaczyna dyżur.
F: Jakby pani ją zobaczyła, to proszę powiedzieć, żeby do mnie zajrzała.
-Oczywiście, panie profesorze. - mężczyzna nie zdążył wyjść z sali, gdy pielęgniarki już zaczęły szeptać między sobą o rzekomym romansie Agaty i profesora. Mężczyzna uśmiechnął się dostrzegając irracjonalność tej sprawy, jednak miał świadomość, że większość osób w szpitalu nie wie o łączącym ich pokrewieństwie.
Ag: Cześć, wzywałeś mnie. - pół godziny później do gabinetu wpadła blondynka.
F: Tak, prosiłem żebyś przyszła.
Ag: Więc przyszłam w konkretnej sprawie, czy na plotki? - spytała uśmiechając się serdecznie i ukazując przy tym swoje białe zęby. Zawsze podziwiał optymizm blondynki, która 24 godziny na dobę miała uśmiech na twarzy.
F: Potrzebuję twojej rady...
Ag: Mojej? - spytała z niedowierzaniem śmiejąc się otwarcie.
F: Tak, twojej.
Ag: W sprawie?
F: Pierścionka.
Ag: Ja dobrze rozumiem?
F: Tak.
Ag: Tak! Wreszcie pojadę na prawdziwe wakacje!
F: Eee niezbyt rozumiem co masz na myśli.
Ag: Założyłam się kiedyś z Wiki, to było chyba wtedy kiedy byliście pijani z Adamem i u was nocowałyśmy, że w ciągu dwóch lat się ożenicie i co lepsze, założyłam się z nią o 10 tysięcy!
F: Agata... Adam wyciąga ode mnie po kilka tysięcy tygodniowo. Zawsze mogłaś poprosić o jakieś pieniądze.
Ag: Omińmy kwestie finansową wielkim łukiem.
F: Masz czas dziś po pracy?
Ag: Eeee tak, kończę o 20:00.
F: Ja także. Wiki ma dzisiaj całą noc w szpitalu.
Ag: Dobra, ja lecę. Paa.
F: Do widzenia. - internistka opuściła gabinet. Profesor oparł się wygodnie na fotelu i pogrążył w myślach o rudowłosej lekarce. Jest tak piękną wspaniałą kobietą, jak to dobrze, że jednak zmieniłem swój plan na życie...
W: Cześć, ty już skończyłeś dyżur? - spytała widząc go idącego szpitalnym korytarzem z aktówką w ręce i bez białego kitla.
F: Tak. - objął kobietę i złożył pocałunek na jej policzku.
W: Ja tu muszę siedzieć całą noc, ale na szczęście z Haną.
F: Hana, Hana... - zastanowił się chwilę chcąc przypomnieć sobie o kim mówi kobieta.
W: Doktor Goldberg.
F: I już wszystko jasne. Żona Gawryły, siostra Pały, ginekolog.
W: Zgadza się. Widzę, że jednak wiesz coś o pracownikach szpitala. Może nie znasz ich imion, ale coś tam wiesz.
F: Większość pracowników mnie nie interesuje. Ale ty mnie bardzo interesujesz.
W: Muszę lecieć. Jedziesz do domu?
F: Najpierw jeszcze muszę załatwić kilka spraw.
W: O tej godzinie?
F: Tak.
W: Dobra, paa.
F: Pa, miłego dyżuru.
W: Dzięki. - kobieta poszła korytarzem przed siebie, a mężczyzna patrzył na nią uśmiechając się samemu do siebie. Internistka stała kilka metrów za nim i też się uśmiechała. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki i profesora. Są lepsi niż jakakolwiek komedia romantyczna. - pomyślała podchodząc do Falkowicza.
Ag: Jestem.
F: Świetnie, chodźmy. - poszli w stronę wyjścia.
-Mówiłam ci, że oni romansują. Woźnicka teraz tylko w sukienkach nowych przychodzi i co dzień to krótsza. A Falkowicz dzisiaj mi kazał ją do siebie wołać. Już nawet wolę nie myśleć co oni w tym gabinecie robią. - mówiła blond pielęgniarka
-Ordynator, myśli, że mu wszystko wolno, cholera jasna! - odezwała się druga, ciemnowłosa pielęgniarka. Internistka zacisnęła oczy nie chcąc pozwolić łzom spłynąć po policzkach. Zawsze bardzo bolały ją takie opinie. Profesor zatrzymał się i obrócił w stronę pielęgniarek. Agata stanęła za nim.
F: Nie sądziłem iż moja prośba o przyjście doktor Woźnickiej do gabinetu wywoła aż taką sensację! Widzę, że paniom się bardzo nudzi. Co to ma znaczyć?! Rozpowiadanie po szpitalu jakiś plotek i głupot! Pani już tu nie pracuje! - zwrócił się do blond pielęgniarki - A pani przejmie wszystkie obowiązki koleżanki! Skoro do tej pory nie miała pani co robić i z nudów postanowiła rozpowiadać takie głupoty, to teraz postaram się pani dobrze wypełnić czas!
-Ale, profesorze, my tak w żartach... - próbowała się ratować blondynka ubrana w pomarańczowy kitel.
F: Tak więc ja tak w żartach panią zwalniam. Jutro ma tu pani nie być. Żegnam! - poszli w stronę parkingu - Pielęgniarki, cholera jasna, a co drugi dzień dostaję pismo z prośbą o zatrudnienie dodatkowych osób na te stanowisko.
W: Witaj Andrzeju. - podeszła do nich była żona profesora.
F: Matko Boska, czy aż tak trudno przedostać się do samochodu?!
W: Widzę iż lekko nie zadowolony jesteś. Koleżanka na pewno zaraz poprawi ci humor. - spojrzała z pogardą na blondynkę.
F: Daruj sobie moja droga te insynuacje. To jest moja siostra.
W: Przepraszam, ale po tym jak zdradziłeś mnie z trzema kobietami jednego dnia, nic mnie już nie zdziwi.
Ag: Ja może was zostawię samych...
F: Wando, masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
W: Nie, ale...
F: Tak więc żegnam, nie mam czasu. Chodźmy Agato. - zaprowadził blondynkę do samochodu i otworzył jej drzwi. Po chwili odjechali czarnym Infiniti spod szpitala.
F: Nie mogliśmy przejść w spokoju kilku metrów...
Ag: Oni tacy są. Atakują wszystkich. I tak wyjątkowo spokojnie, nie trafiliśmy na Zapałę i Rudnicką, bo zaraz by tworzyli jakieś wymysły. Nina z wszystkich robi dziwki, a podobno sama w tym siedziała kilka lat.
F: Oj siedziała w tym, do czasu aż wymyśliła sobie, że ją kocham... Przepraszam, nie powinienem tego mówić.
Ag: Spoko. A o tej godzinie w ogóle jubiler będzie otwarty? - zmieniła temat.
F: Tak, pojedziemy do mojego dawnego znajomego, ma wilki sklep ze złotą biżuterią.
P: Andrzej, stary! Ile my żeśmy się nie widzieli! - przywitał ich około 40 letni mężczyzna - Widzę, że piękną panią przyprowadziłeś. Paweł. - pocałował blondynkę w rękę
Ag: Agata.
P: Przyjechaliście w odwiedziny, czy po coś konkretnego?
F: Szukam pierścionka...
P: Co ty Wandę będziesz po raz setny przepraszał, czy Kingę omamiał?
F: Nie trafiłeś.
P: Inną? A nie wiesz, czy ta blondi, jak jej tam, Rudnicka jeszcze siedzi w tej branży? To chyba już nie taka młoda laska.
F: Nie wiem, czy w tym siedzi, ale pracuje w szpitalu u mnie.
P: U ciebie? Prywatnie, czy jako pracownik szpitala?
F: Bez takich proszę.
P: No dziewczyna była w tobie nieźle zakochana, zresztą jak każda.
F: Nie przyjechałem powspominać dawne, ZŁE czasy. - spojrzeli na blondynkę wpatrzoną w biżuterię.
P: Ładna, jakie ma stawki? - spytał po cichu Falkowicza.
F: Dlaczego po raz setny ktoś nam to dzisiaj insynuuje? To jest moja siostra.
P: I tak ładna.
F: Znalazłaś coś Agata? - spytał głośniej.
Ag: A to nie ja mam znaleźć, tylko ty.
P: W ogóle, to po co ci ten pierścionek? Co ty się oświadczać będziesz? - zapytał z kpiną.
F: A żebyś wiedział.
P: Ty żartujesz?! Człowieku czyś ty zwariował?! Kilka miesięcy cię nie widziałem, a ty wyskakujesz z takim czymś?! Serio chcesz skończyć z prawdziwą zabawą?! Laseczki, całe dnie i noce z ślicznotkami... imprezy!
F: Dam ci numer do mojego brata, będziecie razem imprezować.
P: Dobra, komu ty się oświadczasz? Przyzwoita jakaś?
F: Piękna, wspaniała, rozsądna ruda złośnica.
P: Będziesz miał z tego jakieś korzyści chociaż?
F: Piękną, wspaniałą, mądrą kobietę.
P: Zwariowałeś na stare lata. Dobra, jakby co to ja będę na zapleczu...
F: Jeszcze ci się ćpanie nie znudziło?
P: Nie zaszkodzi umilić sobie życie czasem. - zostawił ich samych.
Ag: Fajny kolega. - zironizowała.
F: Nowy znajomy dla Adama. - stwierdził przyglądając się gablotom z biżuterią. Kobieta podeszła do niego i również przyglądała się złotu.
F: Co myślisz o tym? - wskazał na jeden z pierścionków.
Ag: Cudo. Wiki lubi biżuterię z dużymi kamieniami, ale zawsze szkoda jej na to pieniędzy. Z resztą, każda kobieta kocha brylanty i rubiny. Śliczny.
F: Bierzemy. Paweł!
P: No? Nawet się człowiekowi naćpać nie pozwolicie.
F: Kupujemy ten. - pokazał na pierścionek.
P: Ten trzeci od prawej? - upewnił się.
F: Tak. - sprzedawca mało nie zemdlał - Coś się stało?
P: Ty patrzyłeś człowieku na cenę?
F: Nie, a co to za różnica?
P: To lepiej spójrz. To kosztuje 80 tysięcy, nie mów mi, że cię na to stać, to jest najdroższe co mam.
Ag: 80 tysięcy?!?!?! - teraz blondynka mało nie zemdlała.
F: Biorę. - stwierdził bez zastanowienia.
Ag: Ty umiesz liczyć?!
F: Wiktoria jest warta więcej niż wszystkie pieniądze tego świata.
P: Ile ty człowieku zarabiasz?!?!?!
F: Wystarczająco dużo.
P: I to ty byłeś tym, który nic nie miał i się z niego śmiali w ogólniaku?
F: Teraz ja się mogę z nich pośmiać.
P: Jezu, jak to szybko się wszystko zmienia. Wtedy byłeś nikim, a teraz o tobie w gazetach piszą.
F: Przecież dobrze o tym wiesz, widzieliśmy się jakieś 7 miesięcy temu.
P: Tak, ale zawsze cię człowieku podziwiałem
F: Pakuj to.
P: Się robi. Ale blondi śliczna. - spojrzał z zachwytem na towarzyszkę profesora.
Ag: Nie blondi, tylko Agata! Masz coś do moich włosów?!
P: Ostra. Pożyczysz mi ją na kilka godzin?
F: Nikogo ci nie pożyczę. Kobieta nie jest towarem na sprzedaż.
P: Się wypowiedział, ten co miał każdą na studiach.
F: Się wypowiedział, ten którego nie przyjęli na studia.
P: No że ciebie przyjęli to się nie dziwię. Same piątki, cholera, miałeś.
F: Pakuj to, nie spędzimy reszty wieczoru w tym sklepie.
P: No z taką laską, to się nie dziwię, że się spieszysz... - Woźnicka walnęła go w policzek.
Ag: Czy teraz już pan do cholery jasnej da mi spokój, czy mam walnąć w drugi?! - spytała srogim głosem.
P: Dostać od takiej kobiety to zaszczyt.
Ag: Kolejny Adam i tanie teksty na podryw.
P: Dobra, już. Daj kartę, chyba, że masz walizkę gotówki. - profesor podał mu złotą kartę - Pin i zielony.
F: Jesteś bliżej Nobla.
Ag: Jedziemy? - spytała, gdy "kolega" profesora zaczął znowu nawijać.
F: Tak. Chodźmy.
P: Cześć. - podał mężczyźnie rękę - Pa śliczna.
Ag: Zamknij się. - wyszli ze sklepu.
F: Gdzie cię zawieść?
Ag: Wszystko jedno.
F: A konkretnie?
Ag: Szpital, hotel, klub nocny. Leśna Góra.
F: Oczywiście. To hotel?
Ag: Tak.
F: Dziękuję za pomoc... - pomógł wysiąść kobiecie z samochodu.
Ag: Nie ma za co.
Ad: Heja!
F: Jezu, znowu on.
Ad: Co wy się tak razem prowadzacie? Plotki o was chodzą i to niezłe.
Ag: Paranoja jakaś. Chodź do hotelu, Adam. Padam po 24 godzinnym. Cześć.
Ad: No cześć. - poszli do drzwi i Krajewski wepchnął się przed lekarką.
F: Aaadaam...
Ad: Sory Aga.
F: Do widzenia.
Dość długie, więc mam nadzieję, że coś Wam się spodobało w tym wszystkim :)
Ma ktoś link do 561 odcinka???
Padłam-siostra Pały. Świetna część xd
OdpowiedzUsuńSuper. I właśnie takie części lubię ... Super . Z nie cierpliwością czekam na next ...
OdpowiedzUsuńja też czekam na kolejną częśc
OdpowiedzUsuńCzemu nie zachowujesz takiej " sercelowości " ?
OdpowiedzUsuńWyobrażasz sobie że Falkowicz jest bratem Agaty ? Albo tak się zachowują w serialu ? No stop się pieprzą ??
Pisz jak chcesz ale to trochę żałosne ...
Jak żałosne, to nie czytaj. Nikogo nie zmuszam.
UsuńNie bierz tego do siebie ponieważ to tylko moja ocena :D
UsuńNie wiem czy wiesz Anonimie, ale to JEJ opowiadanie według JEJ pomysłu i to NIE JEST SERIAL! Jak potrafisz to napisz lepiej -.-
UsuńŻałosne nie jest opowiadanie, tylko osoby, które hejtują z anonima. POZDRO
Mi się tam podoba, aczkolwiek troszkę przesadzasz z tym seksem XD :* POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY bo to bardzo, bardzo ważne !!!!
UsuńI podpisuję się do " Rudej Fawiomanki " ;)
Seks to jest najlepszy podtekst i najłatwiej to pisać... :)
UsuńTo racja XD
UsuńAle jak to mówią moi znajomi : " Madzia jest bardzo zrównoważona i nielubi niepoważnego zachowania " Xd :*
Super! Nareszcie Falko się oświadczy :3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta! Ja też mam (5 część) :D
~ruda
No na reszcie będą oświadczyny:)) Już się nie mogę doczekać...
OdpowiedzUsuńFlorentyna
suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper !!!!! Niech kazdy mowi co chce ale ja uwazam ze jest mega suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper ! i dawaj szybko nexta !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTakie komentarze są wspaniałe.... Tak jak wszystkie motywujące, już nie mówiąc o "bronieniu mnie" przed negatywnymi opiniami jak wyżej.
UsuńMoja droga, kiedy next? Az dziwnie mi pytac Cie o to, kiedys tak czesto pisalas... :( Kocham Twoje opowiadanie, jest naprawde swietne. Troche na serio, troche komiczne... Nieraz sie smieje jak glupia do ekranu :) Widzac nowa czesc zawsze poprawia mi sie humor, dziekuje. Czekam na nast. czesc... I pisz czesciej, prosze :)) / Dmuchawiec
OdpowiedzUsuńDziękuję. Teraz piszę rzadziej, szkoła. W lipcu będę miała już wolne....
Usuń