LICZBA WYŚWIETLEŃ

sobota, 10 maja 2014

CZĘŚĆ 73 Od tego są przyjaciele.

Krajewski podjechał pod wielką willę. Wysiadł z czarnego ferrari i wszedł do domu widząc, że drzwi są otwarte. Wkroczył do salonu i się przeraził. Zobaczył Falkowicza trzymającego pistolet przy skroni. Podbiegł do niego i wyrwał mu broń.
Ad: Co ty odwalasz?! - wrzasnął przerażony tym co przed chwilą widział.
F: To i tak jest bez sensu. Ona mi nie wierzy.- profesor zakrył twarz dłońmi. Miał już dość całej tej sytuacji.
Ad: Siedź tu i nic nie odwalaj. - Adam wyszedł z salonu zabierając ze sobą pistolet. Wszedł do kuchni i zadzwonił do internistki.
Ad: Agata, co się do cholery dzieje z nimi?! - wrzasnął od razu.
Ag: Stawiam, że masz na myśli Wiki i Falkowicza?
Ad: Andrzej przystawiał sobie pistolet do głowy!
Ag: Co? - spytała przerażona - Ale... ale coś się stało? Padł strzał? - pytała zdezorientowana.
Ad: Nie, nic się nie stało. Wszedłem do domu jak przystawiał sobie pistolet do głowy. Nawet nie chcę myśleć, co bym zastał chwilę później.
Ag: Matko... Wiktoria upija się i mówi, że "Już jej nie kocha".
Ad: Falkowicz powiedział, że to jest bez  sensu, bo mu nie wierzy. To się jakoś musi łączyć.
Ag: No brawo Ainsztainie. Musimy wyciągnąć od nich jak najwięcej. Pilnuj Falkowicza, ja się zajmę Wiki. - chłopak zaczął się śmiać - Ja nie widzę nic śmiesznego w tym, że jedno się upija, a drugie prawie zabija!
Ad: Nie no, po prostu zazwyczaj to Falkowicz pilnował mnie.
Ag: Wyciągnij od niego jak najwięcej. Dzwoń jak tylko się czegoś dowiesz.
Ad: Okey. Wyciągaj informacje z Wiki i dzwoń. A i nie mów jej nic.
Ag: Chyba rzeczywiście lepiej jej już bardziej nie denerwować.
Ad: Chyba tak. Znam Falkowicza, zaraz się ogarnie.
Ag: Oby. I ty masz mu w tym pomóc.
Ad: Nie wiem, co się w ogóle stało. 
Ag: No domyślam, że musiało się wydarzyć coś serio poważnego.
Ad: No, Falkowicz na ogół nie przeżywa... nie przeżywa niczego. On tylko liczy kasę i wymyśla kolejne docinki.
Ag: Adam, proszę cię podejdź do tego poważnie. To nie są żarty gdy jedno się próbuje zabić, a drugie się upija.
Ad: To może ty się zajmij panem profesorem? On lubi takie.
Ag: Niestety nie rozmnożę się, poza tym chyba ty masz z nim bliższe relacje. Bez głupich żartów proszę cię.
Ad: Ehem. Pa.
Ag: Na razie.


Ad: Ej, co jest? Co ty odwalasz? – spytał wchodząc do salonu i siadając na kanapie obok Falkowicza, który pił drugą już szklankę whisky – Co jest? – mężczyzna dalej mu nie odpowiadał – Weź się nie upijaj. Zawsze mówiłeś, że alkohol jest do  uczczenia czegoś dobrego, a nie gdy mamy kłopot. No nie każ mi się bawić w psychologa. – profesor spojrzał na niego.
F: Życie jest bez sensu. Świat jest niesprawiedliwy i bezlitosny. Miłość jest głupia i nieszczęśliwa. Nie wierz nigdy w miłość,  to nigdy nie kończy się dobrze. - pouczył brata.
Ad: Ej no, z wszystkiego zawsze jest jakieś wyjście i to chyba ty mi to mówiłeś.
F: Mówiłem o pracy i o życiu zawodowym.  Właśnie dlatego życie prywatne jest bez sensu. Wszystko wali się w jednym momencie i nie masz na to wpływu, ani nie jest to twoja wina. W pracy ponosisz odpowiedzialność i konsekwencje tylko swoich czynów, a w życiu prywatnym na wiele rzeczy nie masz wpływu.
Ad: No gadaj, co jest? – profesor rzucił szklanką w ścianę.
F: Daj  spokój.  
Ad: Andrzej do cholery, co jest? Ty się próbowałeś zabić, człowieku.
F: Niestety mi się nie udało.
Ad: Niestety?! Gdybym przyjechał chwilę później, to ty kurwa mać...
F: Taa, dzięki.
Ad: Przyjaciele od tego są.
F: Nie zgrywaj wspaniałego braciszka. - profesor wstał z kanapy i poszedł na górę.

Ag: Wiki, co jest? Nie możesz tyle pić.
W: Jestem dorosła, sama decyduję, co robię. On też sam decydował, co robi, gdy mnie zdradzał. – Internistka nic już nie mówiła, tylko przytuliła lekarkę i obie się rozpłakały.
W: Dzięki.
Ag: Od tego są przyjaciele.

17:00
Spotkali się w niewielkiej kawiarni.
Ag: I jak? - spytała.
Ad: No kiepsko.  Jeszcze nigdy nie widziałem Falkowicza w takim stanie.
Ag: Wiki powiedziała, że ją zdradził. – oznajmiła od razu.
Ad: Andrzej gadał coś o tym, że życie prywatne jest bez sensu, bo w jednym momencie nie z naszej winy tracimy wszystko. I mówił coś, że mu nie wierzy.
Ag: Wiki płacze cały czas i się upija.
Ad: Falkowicz rzuca szklankami i się upija. Na serio myślisz, że ją zdradził?
Ag: Adam, ja nie myślę, tylko ci mówię co powiedziała Wiktoria. Nie znam go zbyt. Moje zaufanie jemu polegało na zaufaniu Wiki, które teraz runęło gruzem.
Ad: Wyglądało na miłość do grobowej deski.
Ag: Nie wiem, to się jakoś nie trzyma kupy. Coś więcej wiemy?
Ad: Wiki chyba ostatnio gdzieś wyjechała i jak wróciła to od razu wprowadziła się do hotelu.
Ag: No ale Falkowicz mówi, że mu nie wierzy.
Ad: Zasadnicza różnica, zdradził, czy nie.
Ag: No ale jak do cholery można to ustalić. Wróżkę wynajmiemy?!
Ad: Z tego co gadał można wywnioskować, że nie. No bo gadał, że nie z naszej winy wszystko się rozwala.
Ag: To ja już nie wiem.
Ad: No ale skoro jej nie zdradził, to czemu ona miałaby myśleć, że zdradził.
Ag: Czekaj no. Kto mógł chcieć rozwalić ich związek?
Ad: Falkowicz ma dużo wrogów, wręcz samych wrogów. Zakochiwała się w nim każda kobieta, nie ma takiej której by się nie podobał i nie zmyślaj, że tobie nie, bo i tak ci nie uwierzę. On każdą wykorzystywał i zostawiał. Ich były setki, albo i tysiące. Pamiętam ze studiów, że po całej uczelni chodziła legenda o studencie, który miał każdą. On zmieniał laski szybciej niż krawaty.  Z tego co wiem, miał nawet kilka kobiet na dobę.
Ag: Nieźle. Ale przecież wy nie studiowaliście razem.
Ad:  Historia o takim studencie przetrwała 10 lat i nawet opowiadał nam ją jeden z wykładowców.
Ag: Fajnych miałeś wykładowców.
Ad: To był jedyny na którego wykłady chodziłem. To było o relacjach z pacjentem i takie tam. Na resztę fałszowałem obecność, bo Falkowicz mnie i tak potem uczył.
Ag: Oj Adam, Adam.
Ad: A ty komu wierzysz?
Ag: Przepraszam Adam, ale my się z Wiki znamy od wielu lat i wiem, że nie plotłaby bezpodstawnie takich rzeczy.
Ad: No wiem. Ja znam Falkowicza też od wielu lat i miałem okazję poznać wkurzonego Falkowicza, wrednego Falkowicza, niezadowolonego Falkowicza, pijanego Falkowicza, mającego ochotę mnie zabić Falkowicza, ale dopiero teraz poznałem załamanego Falkowicza.
Ag: Nie wiem, Adam. Na prawdę już nie wiem. Nie umiem uwierzyć, że Falkowicz serio ją skrzywdził, a już na pewno nie umiem uwierzyć, że Wiki się wydawało. W końcu ta kobieta nie jest głupia.
Ad: No wiesz. Jak Latoszek zdradził z tobą Lenę, to też oboje byli załamani.
Ag: Czy ty mógłbyś nie mieszać jednego z drugim i zamiast mi wypominać głupoty, wymyśleć coś do kurwy nędzy, zanim oni oboje zwariują, albo się zabiją?!!!!
Ad: Co ty w ciąży z Falkowiczem jesteś?  Do kurwy nędzy nic ci nie wymyślę. Falkowicz zawsze mówił, że jestem głupi. Mądremu potrzebna pomoc głupiego?
Ag: To weź coś do cholery zrób!
Ad: Próbuję robić, ale już więcej się nie da! Mam mu psychologa wynająć?!
Ag: Zrobić coś, gówno mnie obchodzi co, żeby oni wreszcie się pogodzili! Jeszcze trochę i te wasze badania runą, kliniki padną, szpital splajtuje, na całym świecie zabraknie kwiatów i alkoholu, a oni się zabiją!
Ad: Dobra, wyciągamy od nich jak najwięcej i pilnujemy.
Ag: Brawo!
Ad: Ej Aga, my serio musimy się tym zajmować?
Ag: Tak!
Ad: Wkraczamy do akcji.
Ag: Tylko się nie zesraj z radości.
Ad: Łbem lepiej rusz.
Ag: Właśnie ruszam, ale nic nie wymyśliłam.
Ad: Dobra... a co ci podpowiada ta kobieca inulicja?
Ag: Nie wiem. Wierzyć mi się w to nie chce. Przecież jak oni na siebie patrzyli... Nie wiem, nic już nie wiem.
Ad: Dobra, zajmujemy się nimi.
Ag: Och brawo.
Ad: To co mam robić? - spytał.
Ag: Twoja misja to jechać do Falkowicza, gadać z nim i łazić za nim.
Ad: Jak będę za nim łaził to on mnie po kilku metrach walnie w pysk.
Ag: To będziesz dalej za nim szedł.
Ad: No ale...! - próbował protestować.
Ag: Gówno mnie obchodzi ile razy dostaniesz w pysk. Oni się mają pogodzić, jasne?
Ad: Yhm. - burknął niezadowolony, że Agata powierzyła mu "opiekę" nad bratem. Chłopak pojechał do willi. Wszedł do domu. Nie no, on nawet drzwi nie zamyka. 
Ad: Andrzej! - krzyknął, ale zaraz potem doszedł do wniosku, że przecież, żeby "pilnować" profesora nie musi go wołać. Przecież z sauny też mogę go pilnować. - pomyślał i udał się w kierunku schodów. 
Ad: AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! - wrzasnął gdy idąc o trzeciej nad ranem natrafił na profesora.
F: To chyba ja powinienem krzyczeć, bo to jest mój dom!
Ad: Aaa taa. Żyjesz, więc mojej pomocy nie potrzebujesz. W razie czego to... no zawsze możesz ze mną... znaczy no... liczyć na mnie. - uśmiechnął się i oddalił od brata.

5 komentarzy:

  1. Świetne,genialne. Dobrze,że Adam wszedł do willi w odpowiednim momencie. Mam nadzieję,że Agacie i Adamowi uda się pogodzić nasze FaWi.
    Wspaniałe opo. Kiedy next??? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna część ! Załamany Falko -takiego jeszcze nie znamy ,ale zeby samobójstwo ?? Adam i Agata wkraczają do akcji ! :D Mam nadzieję ,że ta misja im się uda. Next

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem fajnie :)
    Tylko mała uwaga: W dialogach między Agatą i Adamem łatwiej byłoby się połapać, gdyby przed wypowiedziami Krajewskiego dawała literę K :)

    A tak to super :

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! I ten Adam na końcu... xd
    Oby Agatka i Adam pogodzili FaWi <3
    Ruda Fawiomanka
    ~ruda
    fawi-rudej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby co to, to powyżej ja pisałam bez zalogowania się XD

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.