LICZBA WYŚWIETLEŃ

czwartek, 22 maja 2014

CZĘŚĆ 76 Wyjątkowi goście.

Kilka dni później:
Ag: Boże, jak dobrze, że wy już się pogodziliście. I znowu żyjesz w bajce.
W: Dosłownie w bajce.
Ag: Co znowu?
W: Mówiłam ci kiedyś, że Andrzej jest wyjątkowy?
Ag: I co w związku z tym?
W: Codziennie przynosi mi wieli bukiet róż, albo jakąś biżuterię.
Ag: CO?!?!?!
W: Mamy willę zastawioną kwiatami, a mi się już nie mieści biżuteria.
Ag: Ciekawe ile to potrwa?
W: Weź, te kwiaty mnie już przytłaczają.
Ag: Na świecie skończą się przez was róże.
W: I złoto.
Ag: Ej ale serio? Aż mi się wierzyć nie chce. Codziennie?
W: Tak.
Ag: Powiem ci tylko, że dla mnie Falkowicz zawsze będzie człowiekiem niezrozumiałym. On jest poza moim pojmowaniem. - Wiktoria zaczęła się śmiać.
W: Ja póki co pojęłam, że go cholernie kocham i nie mogę bez niego żyć.
K: Co ty zrobiłaś?! Ty zdziro! - do lekarskiego wpadła Walczyk.
P: Chyba nikt nie jest za tym waszym "związkiem". - zrobił w powietrzu cudzysłów. Zaraz za laborantką wszedł Zapała.
Ag: Od kiedy świat tylko trwa, Falko wciąż z Wiki gra. Ludziom na złość... - Zanuciła i spojrzała na Przemka - Kindze wbrew, bieguny dwa łączą się. - obdarzyła spojrzeniem Walczyk.
F: Tu jesteś, Wiki. - wszedł do lekarskiego ignorując dwóch "wrogów" stojących przy drzwiach.
K: Andrzej!
W: Cześć kochanie. - pocałowała profesora.
P: Jak ty możesz tak z tym mordercą...?!
K: Andrzej! Słuchaj mnie jak do ciebie mówię!
F: Możemy jechać do domu, skarbie? Skończyłaś już dyżur?
K: Oczywiście, że możemy jechać. - stwierdziła Walczyk nie zauważając iż to pytanie wcale nie było skierowane do niej.
W: Tak, tylko się przebiorę.
P: Wiktoria! - Consalida ignorując go poszła do przebieralni.
K: Andrzej, ja się nie zgadzam na takie traktowanie mnie....
F: Agata, nie wiesz gdzie jest dokumentacja pana Biegańskiego? Robiłaś konsultacje internistyczne i karta gdzieś zniknęła. - mężczyzna nie zwracał uwagi na Walczyk.
K: Aaaaaandrzeeeeeeej!!!! - wrzasnęła wściekła.
Ag: A tak, przepraszam, uzupełniałam kartę w hotelu i zapomniałam przynieść. Zaraz pójdę.
P: Agata, jak ty się możesz zadawać z tym mordercą?!
F: Nie trzeba. Przynieś ją jutro, teraz nie jest potrzebna, ale lepiej, żeby dokumentacja była w szpitalu.
Ag: Wiem, sory, ale nie zdążyłam z uzupełnianiem.
F: Nic się nie stało.
P: Jak ty się możesz zadawać z mordercą, Agata?!?!?!?!
Ag: Nie z mordercą tylko z bratem. Cicho już.- pierwszy raz ktoś się do nich odezwał.
P: Co?! Nie ja nie wierzę! Wy wszyscy jesteście z czarnej sekty tego mordercy! W waszych żyłach płynie krew mordercy! MOOOOOOORDEEEEEERCYYYYY!!!!
K: Dlaczego ty mi nie powiedziałeś Andrzej? Ja powinnam wiedzieć o tobie takie rzeczy. No nic, wybaczam ci, kochanie. Ale następnym razem mów mi o wszystkim, skarbie.
F: Oni są oboje chorzy psychicznie.
K: Andrzej, ja się nie zgadzam na takie traktowanie. Jako twojej kobiecie należy mi się szacunek.
F: To jest kabaret. - profesor zaczął się śmiać - Wy oboje żyjecie w jakimś wyimaginowanym świecie. Żyjcie sobie jak chcecie, ale mnie w to nie plączcie.
P: Agata, ja już wiem. Da się wymienić krew. Może to nie daje stuprocentowej gwarancji, ale zawsze coś...
Ag: Banda debili. Psychiatria na parterze jest.
W: Dobrze, możemy iść. - z przebieralni wyszła Wiki.
F: Oczywiście. Pamiętaj o tej dokumentacji, Agata. Niedługo będziemy tu mieć kontrolę i wszystko musi się zgadzać.
Ag: Jasne, przyniosę.
W: Pa Aga.
Ag: Cześć.
F: Do widzenia.
W: Na razie dziwaku, na razie wariatko. - zwróciła się do Walczyk i Zapały po czym wyszła razem z Andrzejem z pokoju lekarskiego.
K: Agata, ty masz to zniszczyć, ten ich związek....!!!
P: Ja się nie zgadzam, żeby Wiki była z mordercą...!!!
Ag: Weźcie się odwalcie. Czego wy od niego chcecie?
P: On jest zły! Po prostu ZŁY!
Ag: Jaki zły? Może nie zawsze bardzo miły, ale nie zły.
K: On jest głupi. Traci mnie dla tej wariatki.
Ag: Po pierwsze, to ty jesteś wariatką, po drugie, to ty jesteś głupia. Falkowicz zna odpowiedź na każde pytanie świata i zawsze wszystko wie. I szczerze to podziwiam.
P: Nie no, ten świat oszalał! Ona jest po stronie mordercy!
K: Nie mów tak o moim Andrzeju! - Kinga i Przemek zaczęli się kłócić, a Agata wyszła niezauważona z lekarskiego chcąc uniknąć udziału w awanturze.


W: Andrzej, gdzie jesteś?! - Boże, ten dom jest za duży.
F: W znienawidzonym przez ciebie pomieszczeniu. - kobieta skierowała się do "archiwum" w którym profesor przechowywał wszystkie dokumenty. Nie cierpiała tego miejsca. Na każdej ścianie od podłogi do sufitu stały regały wypełnione segregatorami.
W: Co ty robisz? - spytała widząc go siedzącego na podłodze, wyjmującego karki z segregatorów i wkładającego je do niszczarki. Obok na podłodze leżało jeszcze kilkadziesiąt wypchanych segregatorów i 3 wypchane pociętym już papierem worki.
F: Na prawdę nie widać?
W: Widać, ale nie wiem po co ty się bawisz w wyjmowanie karteczek z segregatora i wkładanie do niszczarki. To w ramach zajęć odstresowujących, czy co?!
F: W ramach tego, kochanie, że dokumentacja nam się już nie mieści.
W: Nie możesz trzymać tego w klinice?
F: Niektórych, czyli tych dokumentów nie. Te kilkadziesiąt segregatorów jest do zniszczenia. Niestety nie mam kominka, żeby to spalić, a nie rozpalę ogniska za domem. Została mi niszczarka.
W: Będziesz teraz tak każdą karteczkę...?
F: A mam to zjeść? No Wiki, trzeba coś z tym zrobić, a Adam jest w Szwajcarii, albo w Kanadzie, chyba, że się pospieszył, to w Nowym Jorku. Zresztą, zaraz mogę sprawdzić... - wyjął telefon.
W: Nie mów mi, że wszczepiłeś Adamowi czipa.
F: Bez przesadyzmu, wystarczyła aplikacja na telefon.
W: I gdzie on jest?
F: Albo zgubił telefon, albo jest teraz w Chinach.
W: Powiedziałabym, że na pewno zgubił telefon, ale znam Adama na tyle, żeby wiedzieć, że obie opcje są równie możliwe.
F: Gdzie by nie był, tutaj go nie ma, a ktoś się tym musi zająć.
W: Przecież ty masz całą służbę.
F: To są dokumenty z badań.
W: O jezu... A gdybym znalazła kogoś kto będzie siedział na 100% cicho i zrobi to za ciebie?
F: Kto? - spojrzał na Wiktorię z zaciekawieniem.
W: Twoja siostrzyczka, tylko musisz jej kupić szminkę Chanela. Ona zrobi wszystko dla różowawo jakiegoś tam supertrwałego koloru.
F: To jakie masz plany na dzisiejszy dzień?
W: Jeszcze żadnych nie mam. Zadzwonię po Woźnicką.
F: Ty nie żartowałaś?
W: Ona jest tanią siłą roboczą. Trzeba będzie tylko kupić jej tą szminkę.
F: Nie ma problemu.
W: Okey.
W: Cześć Agatka! - przywitała ją przesadnie słodkim głosem.
Ag: Hej. - Woźnicka odpowiedziała o wiele mniej entuzjastycznie widząc że taki głos przyjaciółki nie zwiastuje nic dobrego.
W: Pamiętasz tą szminkę, Chanela, supertrwałą, powiększającą usta, delikatnie byłyszczącą, nasyconą pięknym cukierkowym, różowym kolorem?
Ag: Tą za 300 zł?!?!?!?!?!?!?!
W: Ehem.
Ag: Jaki haczyk?
W: Masz dziś wolny dzień?
Ag: Nie będę ci masować stup. Chcę tą szminkę, ale nie aż tak.
W: Będziesz wyjmować kartki z segregatora i wkładać do niszczarki, a potem z niszczarki przekładać te pocięte kawałki papieru do worków na śmieci. Idziesz na to?
Ag: Chcę mieć zapewnione picie i jedzenie podczas pracy.
W: Da się załatwić.
Ag: Będę za 20 minut. Paa.
W: Pa.
W: Załatwione, tylko Agatka domaga się jedzenia i picia podczas pracy.
F: Jesteś wielka.

W: Cześć! - otworzyła drzwi internistce.
Ag: Hej!
W: Andrzej, tania siła robocza przyszła!
F: To dobrze, dzień dobry.  - chciał pocałować blondynkę w rękę, ale ona zabrała dłoń.
Ag: Cześć. Proszę, skończ z tym całowaniem mnie w rękę, bo dość dziwnie się czuję. - Wiktoria zaczęła się śmiać.
W: I kto mi mówił, żebym się przyzwyczaiła i że to normalne przez kilka miesięcy? - blondynka wywróciła oczami - Oj Agatka, niektórych zwyczajów nie zmienisz.
Ag: Dobra, ja tu przyszłam do roboty, a nie żeby ze mnie robić księżnę Dianę.
F: Księżnę Dianę... - powiedział pod nosem.
W: No Agatka jest lekko szalona i nielubi takich zwyczajów.
Ag: Apropo szaleństwa. Co powiesz na szaloną całonocną imprezę z finałem z jakimś nieznajomym  przystojniakiem w ta sobotę? - profesor spojrzał na nią - Eee ja jestem sama...
W: Oj tak jej się palnęło. Chyba, że pójdziesz z nami?
F: Dziękuję, obejdę się bez całonocnej wrzawy.
W: Mogę iść, Andrzej? - Woźnicka wybuchła śmiechem.
Ag: Niezły terror hahaha
W: Źle zrozumiałaś. Mam coś w planach?
F: Żadnych operacji nie ma, ale z tego co wiem miałaś...
W: Zrobisz to za mnie, kochanie?
F: Mam za ciebie rozmawiać z twoją córką?
W: Eee zapomniałam o niej. Ty wszystko pamiętasz? Załatwię to... później.
Ag: To impreza?
W: Jasne. A teraz do roboty bo nie będziesz szminki miała!
Ag: A wy na zakupy! Chanel numer 650.
W: Tak, chodź. - zaprowadziła ją do "archiwum" - Tak więc wyjmujesz każdy dokument z segregatora i wkładasz do niszczarki, a śmieci z niszczarki przekładasz do worków na śmieci. Masz zniszczyć dokumenty z wszystkich segregatorów na podłodze.
Ag: Yhm.
F: Nie czytasz treści tych dokumentów, a jeśli coś niechcący zauważysz, zapominasz o tym.
Ag: Jeżeli mnie będę torturować, to powiem, co tu było napisane. - zastrzegła.
F: Najlepiej tego nie czytaj.
Ag: Ehe. - usiadła na podłodze i wzięła się do pracy.
W: To jak spędzimy ten dzień?
F: Jak tylko chcesz, kochanie. - mieli wyjść z pomieszczenia, ale Woźnicka zatrzymała ich głośnym:
Ag: Stać!
W: Czego dusza pragnie?
Ag: Mieliście mi zapewnić jedzenie i picie.
F: Bierz co chcesz z kuchni.
W: To gdzie idziemy? - wyszli z pomieszczenia, zostawiając Woźnicką samą z dokumentami.
F: Właśnie nie wiem.
W: A my nie mieliśmy dziś wrócić do szpitala?
F: Powiedziałem Tretterowi, że może.
W: To co robimy? Jest dopiero 9:00, mamy cały dzień.
F: Nie określiłem dyrektorowi kiedy wrócimy do pracy, w klinikach są grafiki póki co nieobejmujące nas... co powiesz na wyjazd na kilka dni?
W: Ale jak to? Kiedy?
F: Teraz.
W: Zwariowałeś.
F: Z miłości do ciebie. To jak?
W: Idę się pakować!
F: Zarezerwuję jakiś hotel. Gdzie chcesz jechać?
W: Do lasu, ale do dobrego hotelu. W środku lasu. Wymyśl coś. - odpowiedziała zadowolona będąc już w garderobie i wkładając ubrania do niewielkiej walizki.

W: Dobra, spakowany jesteś?
F: Tak, prawie.
W: No to jedziemy. Gdzie zarezerwowałeś hotel?
F: Niespodzianka, pani doktor.
W: Ja zawsze lubię wszystko wiedzieć, ale tym razem cię nie zabiję za te niespodziankę.
F: No mam nadzieję.
W: Jedziemy?
F: Agata.
W: Co Agata?
F: Trzeba coś zrobić z Agatą.
W: Eee.
F: Ona umie zamknąć drzwi?
W: Myślę, że tak.
W: Agata, my wyjeżdżamy. - poinformowała koleżankę wchodząc z profesorem do "archiwum".
Ag: Co? Gdzie? - pytała zdezorientowana.
W: No właśnie nie wiem.
Ag: Co?
F: Mam nadzieję, że umiesz przekręcić klucz w zamku. - mężczyzna podał jej klucze do domu.
Ag: Co?
W: Będziemy za kilka dni. Paa.
Ag: Ale...!
F: Cześć! - wyszli z pomieszczenia.
Ag: Czy oni powariowali?!?!?!

W: Białystok? - skrzywiła się, gdy wjechali do miasta.
F: Ty to jesteś marudna... Będzie las i będzie luksusowy hotel. Za 10 kilometrów.
W: Za 10 kilometrów? My jesteśmy w środku miasta.
F: Nie wierzysz w moje możliwości?
W: A wyczarujesz ten hotel i las?
F: Dla ciebie wszystko. - po kilkunastu minutach wjechali w las i zobaczyli spory hotel.
W: To to chyba na prawdę wyczarowałeś.
F: Można tak powiedzieć.
R: Dzień dobry. - przywitała ich recepcjonistka.
F: Dzień dobry, mieliśmy rezerwację na nazwisko Falkowicz.
R: Ale... ja nie widzę tu  żadnej rezerwacji na te nazwisko... - stwierdziła wpatrując się w monitor.
F: Proszę zawołać szefową.
R: Ale... - zaczęła - Dobrze, zadzwonię. - zgodziła się widząc spojrzenie mężczyzny.
-Dzień dobry państwu! Kłaniam uniżenie. - po chwili przy recepcji pojawiła się kobieta około pięćdziesiątki.
F: Witam, mieliśmy rezerwację.
-Tak, rozmawialiśmy dzisiaj.
R: Ale ja nie mam nic takiego w komputerze... - protestowała recepcjonistka.
-To są wyjątkowi goście, wszystko jest ustalone. Państwo są tutaj najważniejsi, zrób wszystko, czego sobie zażyczą. - zakomunikowała młodej kobiecie głosem nieznoszącym sprzeciwu - Może chcecie państwo zapisać się na jakieś zabiegi w SPA?
W: Dziękujemy na razie.
-A pan profesorze?
F: Dziękuję, może później coś wybierzemy.
R: Ale my nie mamy terminów... - zaczęła młoda kobieta.
-Moniko, państwo są wyjątkowymi gośćmi, terminy się znajdą, wszystko jest. Może chcą państwo coś zjeść?
R: Ale obiadokolacja rozpoczyna się od godziny 15:00. - przypomniała.
-Państwo jedzą w osobnej sali  w dogodnych dla nich godzinach. Tak więc?
F: Kochanie?
W: Dziękujemy na razie.
-Dobrze, w razie czego, zapraszamy o każdej porze dnia i nocy. Marek! - zawołała młodego chłopaka stojącego kilka metrów dalej.
M: Tak?
-Zaprowadzisz państwa do apartamentu 106, zaniesiesz walizki.
M: Ale ja tu jestem kelnerem, goście sami się obsługują.
-Jesteś tu przede wszystkim pracownikiem. Do roboty, nie marudzić. - rozkazała kelnerowi - Gdybyście państwo czegoś potrzebowali, zawsze proszę dzwonić do mnie lub na recepcję, zostaniecie państwo obsłużeni w trybie natychmiastowym. - przy wypowiadaniu ostatnich słów spojrzała na pracowników.
F: Dziękujemy bardzo.
-Marek.
M: Yhm. - zabrał od Wiki i Falkowicza walizki. - Zapraszam. Państwa apartament znajduje się na drugim piętrze. - weszli do windy.

W: Powiesz mi dlaczego ci ludzie traktują cię jak prezydenta? - spytała gdy zostali sami w apartamencie.
F: Jakby to powiedzieć... to jest... mój hotel.
W: CO?!?!?!
F: Pobudowałem go z nudów. Znajomy musiał szybko sprzedać ten teren, miałem pieniądze więc to kupiłem. Pomyślałem, że luksusowy hotel w takim miejscu będzie świetnym pomysłem. Pani Halina zarządza tym wszystkim i jest uważana przez pracowników za właścicielkę.
W: Czy jest coś, czego ty nie masz?
F: Pabu, burdelu, restauracji...
W: Czy ty serio jesteś jakimś miliarderem?
F: Miliarderem nie, ale pieniędzy nigdy nam nie zabraknie.
W: Dobra, co robimy? Ja nie znam tu okolicy.
F: Ja też nie. Wiem, że tu jest las, gdzieś dalej jest rzeka, jakieś muzeum ikon i na tym kończy się moja widza o tym miejscu. W hotelu jest SPA, baseny, sauny, jacuzzi, kilka restauracji i sale bankietowe. Tyle pamiętam.
W: Cały czas dowiaduję się o tobie nowych rzeczy i jestem w coraz większym szoku.
F: Lubię zaskakiwać. Jesteśmy wyjątkowymi gośćmi.
W: Ty jesteś wyjątkowy pod każdym względem.

Udało mi się wcześniej. Ma ktoś link do następnego odcinka???

11 komentarzy:

  1. napisz coś jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to masz chyba głowę pełną marzeń i wizji:) Proszę o szybkiego nexta
    Florentyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty to jednak masz głowę pełną wizji i marzeń..:) Proszę o szybkiego nexta
    Florentyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu sorry dwa razy mi się dodało:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało :)
      Wizji i marzeń... ja znam jednego milionera, jest moim i rodziców znajomym.

      Usuń
  5. napiszesz coś jakąś opowiadane

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniała część, Falkowicz wcią mnie zaskakuje w twoich opowiadaniach.

    OdpowiedzUsuń
  7. super :) bardzo mi sie podoba. :) kiedy next ? pisz szybko ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy next ? <3 FAWIIIIIIII

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawaj szybko nexta ! :))))

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.