LICZBA WYŚWIETLEŃ

niedziela, 5 stycznia 2014

Część 11

Szpital, 02.00
Wiki i Falkowicz idą po operacji do jego  gabinetu.
W: Jak myślisz, ta pacjentka z kliniki ma jeszcze jakieś szanse?
F: Tak, to tylko teoretycznie jest 4 godziny, praktycznie 6, nawet 8 godzin.
W: Ja nigdy nie sprawdzałam.
F: Ja właśnie sprawdzam.
W: Czyli jednak nie masz pewności, że wszystko będzie ok, skoro nigdy nie byłeś w takiej sytuacji.
F: To racja, ja nie miałem powikłań po resekcji żołądka, bo nigdy nie miałem takiej operacji.
W: Wiesz o co mi chodzi.
F: Mój kolega miał takiego pacjenta, z którym czekał 7 godzin i jakoś żyje. - Wiktoria spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. - Mogę wiedzieć, dlaczego tak na mnie patrzysz?
W: Ty masz kolegów?
F: Bardzo śmieszne, pani doktor.
W: Wiem.
Zaczepiła ich pielęgniarka.
P: Profesorze, w pana gabinecie siedzi jakaś nastolatka.
F: Co mi da ta informacja? Proszę zająć się pacjentem po trepanacji czaszki, zamiast mieszać się w nie swoje sprawy!
Pielęgniarka bez słowa odeszła od nich.
Weszli do gabinetu.
B: Znam już na pamięć wszystkie porozwieszane tu pana dyplomy i certyfikaty.
F: Świetnie. Teraz będziesz miała okazję poznać mój drugi gabinet w klinice.
B: Super cię czasem odwiedzić, mamo.
W: Mówiłam, żebyś mnie uprzedzała, a ty się uparłaś na niespodzianki.
B: Nie sądziłam, że masz tak dużo pracy, że nie znajdziesz dla mnie czasu.
W: Andrzej, nie znalazłbyś innej osoby do tej operacji?
F: Wiktoria, dobrze wiesz, że nie ma na to szans.
W: Dobra, zróbmy tę operację i idźmy do łóżka.
F: O niczym innym nie marzę. Zresztą, takiej kobiecie się nie odmawia.
W: Cholera! Razem! Nie osobno!
F: Wiem, że razem.
W: Ja naprawdę jestem już zmęczona, daj ty człowieku spokój.
F: Nic nie robię. My tylko prowadzimy rozmową.
W: Zabiję cię kiedyś.
F: Pani doktor, nie za często grozi pani komuś śmiercią?
W: Radź sobie sam z operacją, ja idę do łóżka.
F: To ja idę z tobą.
W: Nie! Cholera jasna! Nie!
F: No to skoro już nie chcesz iść do łóżka, to jedziemy do kliniki. Chodź.
Pojechali do kliniki i poszli do jego gabinetu. Wyglądem przypominał on bardzo gabinet w Leśnej Górze, tylko nie było tam pianina.
F: Tym razem będę łaskawszy i włączę ci komputer. Wtedy nie było na to czasu.
W: Andrzej, może lepiej nie. Ja nie chcę, żeby potem były jakieś kłopoty, jak ona coś niechcący usunie...
F: To co ważne, jest na oddzielnych dyskach. Tutaj jak coś skasuje, to tylko to czego ja nie zdążyłem.
W: Dobra, ale...
F: Nie marudź i nie zrzędź.
W: I to mówi profesor? Ja cię nie poznaję.
F: Sama mnie zmieniłaś.
W: Co? Ja?
F: Święty Mikołaj.
Andrzej wpisał hasło do komputera.
W: Po co ci takie długie hasło, skoro w tym komputerze nic nie ma.
F: A pani doktor zawsze musi wszystko wiedzieć?
W: Tak.
F: Raz zostawiłem tu samego Adama na pół godziny.
W: I?
F: I wtedy miałem krótkie i łatwe hasło, które Adam od razu zgadł.
W: I?
F: I potem wzywała mnie policja.
W: Co?
F: Adam napisał jakąś bajkę o księżniczce i księciu na portalu dla dzieci.
W: I przez to wzywała cię policja?
F: Ta bajka nie nadawa się dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Płaciłem grzywnę za rozpowszechnianie wśród dzieci treści erotycznych.
W: A tak na serio?
F: Ja mówię poważnie.
W: Nie wierzę.
F: To uwierz, albo sprawdź w moich aktach na policji. Idziemy na tą operację, bo teoretycznie pacjentka nie żyje już od trzech godzin.
W: Ok, Blanka nie ruszaj tu niczego.
B: Już raz to słyszałam.
W: Dobra, pa.
Po operacji Wiki wróciła do szpitala, a Andrzej poszedł jeszcze do jednego pacjenta i pojechał z Blanką do hotelu.
B: Zostaje pan tu do rana?
F: Tak, Wiktoria mnie prosiła.
B: Ja idę do Agaty. Panu zostaje pokój Adama, albo salon, no chyba, ze pójdzie pan do Przemka.
F: Wybiorę chyba pokój Adama, bo w salonie mogę natknąć się na dr, Zapałę.
Blanka weszła do pokoju Agaty i jeszcze szybciej z niego wyszła.
B: Ja chyba jednak zostanę w salonie.
F: Dlaczego?
B: Przemek i jego towarzyszka wieczoru pomylili pokoje.
F: Dobrze, to ty się połóż, a ja... - usłyszeli dzwoniący telefon - odbiorę telefon.
Dzwoniła pielęgniarka ze szpitala.
P: Profesorze, dr. Consalida zemdlała.
F: Cholera, zaraz będę.
F: Biegnę do szpitala, twoja mama zemdlała. Zostań tu.
B: Co? Ale jak... - Andrzej już jej nie słuchał, bo rzeczywiście pobiegł do szpitala. Wszedł na salę, gdy wiki zaczynała się wybudzać.
F: Niezłego strachu mi narobiłaś. Jak się czujesz?
W: Spokojnie. Jest ok. Co ty taki zdenerwowany?
F: Przez ciebie, ty rudzielcu. Zrobię ci badania.
W: Nie trzeba. To tylko zmęczenie i głód.
F: W takim razie badania kiedy indziej, a teraz może w końcu kolacja?
W: Ok, ale jest pora śniadania.
F: To jedziemy na śniadanie.
W: W ogóle, to gdzie jest Blanka.
F: Miała spać w salonie, ale nie sądzę, żeby zasnęła jak się dowiedziała, ze zemdlałaś.
W: W salonie? Miała być u Agaty.
F:Pan Przemek i jego panienka pomylili pokoje.
W: Aha. Muszę objechać Przemka.
F: Zdążysz później. Teraz śniadanie. Piotr i Konica już przyszli na dyżur.
W: Jak pan sobie życzy, profesorze.
Pojechali do restauracji. Zjedli śniadanie.
F: To co teraz robimy?
B: Ja mam samolot o 16.30
W: A ja mam genialny pomysł. Pan profesor grzecznie, bez robienia kłopotów odwiezie nas dwie do hotelu i da spokój do końca dnia.
F: Sama powiedziałaś, że ze mną nigdy nie może być normalnie. Proponuję zakupy.
W: Jak ty mnie zabierzesz do jakiegoś sklepu to na jedną bluzkę wydam całą pensję.
F: Jeżeli już to ja wydam całą pensję na jedna twoją bluzkę, chociaż wątpię, czy gdziekolwiek znajdziemy aż tak drogi sklep.
W: O nie, na to się nie zgodzę.
F: Ale na co?
W: Nie będziesz płacił za moje rzeczy i w ogóle nie pójdę z tobą na żadne zakupy.
F: Oczywiście.
W: No chociaż raz będzie normalnie.
F: Oczywiście, że nie pójdziesz, bo cię zaniosę.
W: O nie, nie zrobisz mi tego.
F: Zakład? - Falkowicz podszedł do Wiktorii i wziął ją na ręce.
W: Postaw mnie! Andrzej! Blanka! Pomóż!
B: Mnie tam zakupy nie przeszkadzają.
W: Blanka! Dostajesz szlaban na wszystko na i zawsze! - Krzyczała przez ramię Andrzeja wynoszącego ją z restauracji. - Postaw mnie, do cholery! - Andrzej postawił ją przy swoim samochodzie.
F: Wsiadaj. - Powiedział otwierając przed nią drzwi.
W: To jest porwanie.
F: Pan Przemek oskarża mnie o zabójstwo, więc porwanie to dla mnie nic. Blanka, wsiadasz?
B: Tak.
F: Wsiadaj Wiktoria, bo porwę tylko twoją córkę.
W: Mam wybór?
F: Teoretycznie tak, praktycznie nie.
Wiktoria westchnęła widząc, że nie ma szans. Jej córka już wsiadła, to i ona musiała.
Pojechali do centrum handlowego i poszli do jakiegoś sklepu. Blanka od razu znalazła sobie kilka rzeczy i poszła je przymierzać. Wiktoria stała pod przymierzalnią niezadowolona z sytuacji. Zobaczyła Falkowicza idącego w jej stronę, ze stertą sukienek i babskich ciuchów. Zaczęła się śmiać.
W: A ty co? Płeć zmieniasz?
F: Tak i liczyłem, ze mi doradzisz. No idź to przymierzać.
W: Jeżeli myślisz, ze zgodzę się, żebyś mi to kupował, to...
F: To się grubo mylę. Wiem i wiem też, że i tak ci to kupię. Nie traćmy czasu.
W: Ja sama płacę za siebie.
F: Idź już to przymierzać.
W: Daj to.
Weszła do przymierzalni. Musiała przyznać, ze Andrzej miał dobry gust. Wszystkie ubrania bardzo jej się podobały. No i dobre oko, bo były w idealnych rozmiarach.
Blanka wyszła z przymierzalni.
B: Gdzie Wiki?
F: Przymierza ubrania.
B: Namówił ją pan?
F: Jakoś.
Wiki wyszła z przymierzalni.
F: Wszystko jest dobre, prawda?
W: Skąd wiedziałeś jakie noszę rozmiary?
F: Nie patrzyłem na nie. Znam cię całą na pamięć.
W: Na szczęście jeszcze nie całą.
F: Jeszcze.
W: Skończ te żarty.
F: A gdybym ci powiedział, że ja nie chcę, żeby to były żarty.
W: Z takimi rozmowami nie przy dziecku, jeżeli już.
B: Ej! Ja mam 15 lat.
W: To inaczej. Z takimi rozmowami nie przy świadkach.
B: Idziemy do kasy?
F: Tak.
W: Ale ja płacę za nas.
Andrzej nic nie odpowiedział, tylko poszedł w kierunku kasy. Dziewczyny poszły za nim. Kasjerka skasowała wszystkie ubrania.
K: To będzie 52.360 zł
W: Gdzie ty mnie zaprowadziłeś?! Mnie tu na wieszak nie stać, a co dopiero na tyle ubrań! Koniecznie chcesz ze mnie zrobić idiotkę?!
F: Mówiłem, że ja zapłacę. Proszę. - Podał sprzedawczyni kartę bankomatową.
Wyszli ze sklepu.
W: Ja ci do końca życia nie spłacę tych zakupów. Przecież znasz moją pensję. I niestety ja zarabiam z grantem 3.400zł, a nie  miliony.
F: Jeżeli chcesz zarabiać więcej, to mam dla ciebie propozycję dodatkowej pracy. Dodatkowe 4.000zł miesięcznie.
W: Aż tak mi nie zależy na pieniądzach, żeby poniżać się taką pracą.
F: Źle mnie zrozumiałaś Wiktoria. Pracowałabyś nad czymś, co uratuje tysiącom ludzi życie. Tylko, że to wymaga bardzo dużo pracy.
W: Mógłbyś jaśniej?
F: Dopuki wstępnie się nie zgodzisz, to nie.
W: W co ty chcesz mnie wkopać? Ja nie jestem głupia i wiem, że kręcisz na boku jakieś nielegalne interesy i nie mam ochoty dzielić z tobą celi jak to się wyda.
F: Po pierwsze nie mów o tym tak głośno w miejscach publicznych, po drugie, to się nie wyda, tylko się uda i przeżyje dzięki temu wiele ludzi. Jeżeli jesteś zainteresowana, to przyjedź do mnie w wolnej chwili do domu. Tylko najlepiej w dłuższej wolnej chwili, bo to trochę zajmie.
W: A nie można by tak w twoim gabinecie?
F: Jesteś zainteresowana, to mnie cieszy.
W: Jestem zainteresowana, bo mówisz, o uratowaniu  życia tysiącom ludzi.
F: Przyjedź do mnie. To nie jest temat na miejsca gdzie nie masz pewności, że nie ma podsłuchów, zresztą w szpitalu nic bym ci nie mógł udowodnić.
W: A co ty mi chcesz udowadniać?
F: Że to jest ratunek dla wielu ludzi.
W:Ja już nie rozumiem. W szpitalu prowadzimy badania nad SM, w ramach grantu, a ty prowadzisz jeszcze jakieś nad miażdżycą, masz jeszcze trzecie?
F: Yhm.
W: I co tym razem?
F: Lek, który po którym znikają guzy nowotworowe. Nawet te złośliwe.
W: Nie wierzę. Przecież gdyby te wszystkie twoje leki działały i były w sprzedaży o połowę mniej ludzi by umierało.
F: I o to chodzi. Chciałbym żebyś pracowała nad tymi lekami razem ze mną i Adamem, bo on coraz częściej musi wyjeżdżać do Szwajcarii.
W: Dlaczego?
F: Co dlaczego?
W: Dlaczego mi to proponujesz i w ogóle dlaczego chcesz w to mieszać trzecią osobę?
F: Ponieważ sam z Adamem nie daję już rady, a ty, bo tobie mogę zaufać, masz świetne kwalifikacje medyczne i umiesz poświęcić się pracy.
W: Dobra, ale jeżeli już, to w których mam brać udział, chociaż zanim się zgodzę chcę przejrzeć wszystkie papiery.
F: We wszystkich. Że nikt się nie może o niczym dowiedzieć chyba ci nie muszę mówić. A teraz zmieniamy temat, i tak za dużo powiedziałem, jak na miejsce, gdzie ktoś to może usłyszeć.
W: W ogóle, to gdzie jest Blanka?
Wrócili się przed sklep z którego wyszli i zobaczyli siedzącą przed nim na ławce dziewczynę rozmawiającą przez telefon.
W: Po raz pierwszy się cieszę, że mi się zgubiła, bo jeszcze by coś z tego usłyszała. Blanka, idziemy?
B: Ok. - Dziewczyna skończyła rozmowę z koleżanką i poszli w stronę wyjścia.
W: Muszę kupić sobie tą koszulkę. - wskazała na bluzkę z wystawy sklepu z odzieżą z grafikami. - Przemek się ucieszy jak mnie w niej zobaczy. - Weszli do sklepu.
F: Wiesz, czego możesz się spodziewać po reakcji pana Przemka na ten napis?
W: Tak i chcę zobaczyć jego minę.
F: Kupię ci tą. ,,Ja zawsze robię inaczej niż wszyscy'' Pasuje do ciebie.
W: Do mnie? Niby czemu?
F: A kto mnie nienawidził, jak wszyscy mnie wielbili. Teraz jest zupełnie odwrotnie i szczerze mówiąc taka sytuacja mi się bardziej podoba.
W: Ja cie nie wielbię.
F: Wmawiaj sobie.
Wiktoria poszła dalej grzebać w koszulkach.
W: Tą możesz kupić Przemkowi na przeprosiny.
F: Jeżeli znalazłaś taką z napisem ,,Płyta mi się zacięła'' , to z chęcią.
Wiktoria pokazała mu koszulkę z dokładnie takim napisem.
F: Pozwolisz, że wręczę mu ją osobiście.
W: Ale w miejscu publicznym, żeby ochrona była pod ręką.
F: Bez przesady, aż tak źle nie będzie.
W: Idziemy?
F: Jak sobie życzysz.
W: Blanka!
B: Idziemy?
W: Tak.
Andrzej zapłacił za koszulki i odwiózł je do domu. Blanka się spakowała i Wiki pojechała z nią na lotnisko. Wróciła do domu i wykończona tym wszystkim poszła spać.

KOMENTOWAĆ ! ! !

5 komentarzy:

  1. Haha :) Już komentuję. Naprawdę fajna część. Ciekawe ile jeszcze tajemnic skrywa w sobie Falkowicz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Falkowicz może mieć wiele tajemnic, szczególnie zawodowych, bo życia prywatnego, to on nie ma :-)

      Usuń
  2. Część....wspa-nia-ła :D Świetne część z zakupami :)
    Kiedy next? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. "F: Kupię ci tą. ,,Ja zawsze robię inaczej niż wszyscy'' Pasuje do ciebie.
    W: Do mnie? Niby czemu?
    F: A kto mnie nienawidził, jak wszyscy mnie wielbili. Teraz jest zupełnie odwrotnie i szczerze mówiąc taka sytuacja mi się bardziej podoba.
    W: Ja cie nie wielbię.
    F: Wmawiaj sobie.
    Wiktoria poszła dalej grzebać w koszulkach.
    W: Tą możesz kupić Przemkowi na przeprosiny.
    F: Jeżeli znalazłaś taką z napisem ,,Płyta mi się zacięła'' , to z chęcią.
    Wiktoria pokazała mu koszulkę z dokładnie takim napisem.
    F: Pozwolisz, że wręczę mu ją osobiście."
    Przepraszam musiałam zacytować bo ten fragment rewelacyjny <3 W ogóle bardzo dobra część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, tego fragmentu z koszulkami w ogóle nie planowałam, ale tak mi coś przyszło do głowy podczas pisania.
      Mi z całego mojego opowiadania najbardziej podobało się to:
      W: Dobra, zróbmy tę operację i idźmy do łóżka.
      F: O niczym innym nie marzę. Zresztą, takiej kobiecie się nie odmawia.
      W: Cholera! Razem! Nie osobno!
      F: Wiem, że razem.
      W: Ja naprawdę jestem już zmęczona, daj ty człowieku spokój.
      F: Nic nie robię. My tylko prowadzimy rozmową.
      W: Zabiję cię kiedyś.
      F: Pani doktor, nie za często grozi pani komuś śmiercią?
      W: Radź sobie sam z operacją, ja idę do łóżka.
      F: To ja idę z tobą.
      W: Nie! Cholera jasna! Nie!
      F: No to skoro już nie chcesz iść do łóżka, to jedziemy do kliniki. Chodź.

      Czekam na kolejną część u ciebie i nie mogę się doczekać. Do roboty się weź :-) (Oczywiście nie odbieraj tego jakoś źle, raczej tak, że uwielbiam Twoje opowiadania.)

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.