LICZBA WYŚWIETLEŃ

niedziela, 12 stycznia 2014

Część 14

O 10.00 Wiktorię obudziła Agata krzycząca i ściągająca z niej kołdrę jednocześnie.
W: Co jest? Pali się?
A: Gorzej.
W: Co? Bomba czy gangsterzy?
A: Jest 10.00, a pod hotel właśnie podjechało białe BMW.
W: O cholera! - Usłyszały dzwonek do drzwi. - Zajmij go czymś, zagadaj, zaparz kawki, wymyśl coś.
A: Ok, a  ty się ogarnij w trybie przyspieszonym.
W: Jasne. - Agata zaczęła grzebać w szafie Wiktorii. - Idź otworzyć, kretynko!
A: Za tą kretynkę zaraz go do ciebie zaproszę.
W: Weź tam idź. Jakby się pojawił Przemek, to krzycz.
A: Ok.
Agata poszła otworzyć drzwi, a Wiktoria pobiegła do łazienki.
A: Dzień dobry, profesorze. Ładną dziś mamy pogodę... -  <Nie no Woźnicka, gorszego pomysłu nie mogłaś mieć. Było spytać o coś z chirurgii, to by się zeszło z wykładem>
F: Pogodę? Pada deszcz.
A: Nawet w deszczu można dostrzec coś pięknego. - Próbowała wybrnąć internistka  <To jest jakaś porażka. Robię z siebie idiotkę, bo ona zapomniała nastawić budzika.>
F: Mogłaby pani poprosić Wiktorię?
A: Wiktoria..., jakby to powiedzieć... jest chwilowo niedostępna. Może pan wejdzie? Zaparzę kawy.
F: Dobrze. - Odpowiedział zdziwionym i nie pewnym tonem.
A: Proszę usiąść. - Wskazała na kanapę. - Jakiej kawy się pan napije?
F: Wszystko jedno.
W: AAAGAAATAAA ! ! ! - wrzask Wiktorii usłyszeli chyba na drugim końcu Polski. Internistka pobiegła do łazienki, skąd dobiegał krzyk. Otworzyła drzwi.
A: Co się... - Urwała widząc na podłodze paląca się prostownicę, ręcznik, kosmetyczkę i klapki. - Co ty żeś zrobiła?!
W: Nic! Wymyśl coś!
A: Dawaj prysznic! - Dziewczyny odkręciły wodę i próbowały zgasić ogień.
A: Co ty żeś zrobiła?! Ja  z siebie robię idiotkę, a ty w tym czasie podpalasz dom! Prostownicy ci się zachciało!
W: Moja wina, że jak mi prostownica spadła na podłogę to się zaczęła palić?!
A: Ciesz się, że ci ten rudy łeb nie spłonął.
W: Dobra, chyba już się nie pali, ale mamy tu wody do kostek.
A: Cholera.
W: Idź wymyśleć coś Falkowiczowi.
A: Zaraz wracam.
W: Ok.
Agata poszła do salonu.
F: Mogę wiedzieć co się stało?
A: Jakby to powiedzieć... był mały pożar, ale wszystko już opanowane.
F: Pożar?
A: Wiktorii prostownica z płonęła. I ręcznik. I kosmetyczka. No i klapki. - Pojedyńczo dodawała kolejne informacje.
F: Jej się nic nie stało?
A: Nie, nie. Ja pójdę jej pomóc, bo mamy zalaną całą łazienkę.
B: Agata! - Usłyszeli krzyki wściekłego Borysa z drugiej łazienki, poniżej ich. - Woda się leje od was do nas!
A: Cholera jasna. Co się robi w takiej sytuacji? - Spytała Falkowicza.
F: Sprząta u siebie i nie martwi innymi.
A: Wiktoria, jak ci idzie?!
W: Kiepsko! Jak ja mam to sprzątnąć?! Tu jest wody do kostek i podpływa pod twój pokój!
A: Jest przeciek do łazienki chłopaków! Jak ty to sprzątasz?!
W: Butelką od płynu!
A: Co?!
W: A czym?! Ręcznikiem papierowym?!
A: Nie wiem! Idę do ciebie!
W: Weź jakieś puste butelki!
A: Ok!
F: Pomóc wam?
A: Nie, nie trzeba. Niech pan... Nie wiem do cholery, robi co chce, nie mam czasu.
W: Agata, co z tobą!
A: Idę!
Woźnicka pobiegła do koleżanki z butelkami.
W: Nie no ja się załamuję. My tego same nie sprzątniemy.
A: Falkowicz chciał nam pomóc.
W: Starczy, że my jesteśmy całe mokre. Co mu powiedziałaś.
A: Prawdę. Nie mam czasu na zmyślanie kłamstw, a improwizacja mi nie wychodzi, bo już wypaliłam z ładną pogodą, a leje deszcz.
W: Kretynka.
A: Moja wina, że budzika nie umiesz nastawić.
B: Dziewczyny, co wy żeście tam zrobiły?! Woda nam się leje z sufitu w łazience?! - Wrzeszczał wściekły Borys.
A: Był mały pożar!
B: Ale ja widzę wodę, a nie ogień!
W: Musiałyśmy to jakoś zgasić!
B: Co wy kretynki?! Przecież na korytarzu stoi gaśnica!
W: Już dawno nie stoi!
B: Co?!
A: Adam gasił fajerwerki w sylwestra!
B: To teraz posprzątajcie nam łazienkę!
A: Wam?! My tu mamy wody do kostek!
Po pół godziny dziewczyny kończyły sprzątać łazienkę, gdy przyszedł do nich Falkowicz.
W: Daj mi kwadrans i jedziemy.
A: Chodźmy na dół.
W: Agata, a pożyczysz kosmetyczkę, bo mi spłonęła.
A: Jasne, weź sobie z mojego pokoju. Tylko nie waż się tykać lokówki.
W: Czemu?
A: Bo tym razem możesz nie mieć takiego szczęścia i ci te rude kudły spłoną. A nawet jak nie to ja nie mam ochoty na powtórkę, a tu i tak będzie grzyb i pleśń na ścianach.
W: Wymyślimy coś.
A: A wiesz co się wymyśla w takiej sytuacji? Zdziera kafelki, psika kilka razy całą łazienkę jakimiś płynami i kładzie płytki od nowa i niestety najczęściej stare się już nie nadają. Ty wiesz ile to by nas kosztowało? Raz miałam zalaną całą łazienkę, jeszcze jak mieszkałam z rodzicami i wydali na to wszystko 17000. Nie wiem jak ty, ale ale ja mam na koncie 2600, a nie ma jeszcze połowy miesiąca. Jak ktoś tu zauważy grzyb to zamkną nam hotel do czasu aż coś z tym zrobimy. I obie niestety będziemy chyba mieszkać w lekarskim.
W: Cholera, to wszystko przez Krajewskiego. - Falkowicz zaczął się śmiać. - No co się śmiejesz. Gdyby w sylwestra nie gasił fajerwerków to by tu były gaśnice.
F: To ja czekam w salonie.
Po 10 minutach Wiktoria poszła do kuchni.
W: Agata!
A: Jeżeli podpaliłaś kuchnie, to ja se strzelam kulką w łeb!
W: Tu nie ma nic do jedzenia! W lodówce sam alkohol, a w szafkach chipsy i popcorn. Ja zaraz z głodu umrę! Masz coś w pokoju?!
A: Mydło, chusteczki i żel pod prysznic!
W: Coś do jedzenia!
A: Ja jedzenie trzymam w kuchni!
W: Tylko, że Krajewski je wywala! Gorszego współlokatora chyba na ziemi nie ma!
Wiki weszła do salonu.
A: Z kąt on się tu w ogóle wziął? Z tego co kojarzę to przyszedł tu pewnego dnia, powiedział, że się wprowadza i zaczął pracować w szpitalu. Jakim cudem on dostał tą robotę. Przecież wtedy było aż za dużo chirurgów.
W: Tak, ale wtedy kto inny był ordynatorem.
A: A co to zmienia?
W: Oj nawet nie wiesz jak wiele. - Spojrzała na Andrzeja. - I miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości się dowiesz. - Podkreśliła.
F: Byłaś głodna? Jedziemy? Ja mam i jedzenie i alkohol.
W: Tak.
A: Dzięki, że się tak o mnie martwisz, Wiki. Prawdziwa przyjaciółka z ciebie.
W: Zamów sobie coś, albo idź na zakupy
A: Nie doszło mi do głowy. Kiedy wrócisz?
W: Jak przejrzę te papiery.
A: Czyli?
W: Nie wiem mamo. Ale posprzątałam już swój pokój i odrobiłam pracę domową.
A: To wspaniale córciu. Ale z tego co wiem nie posprzątałaś swojego pokoju.
W: Nieważne.
A: Tylko nie mów nikomu, że u nas najprawdopodobniej jest grzyb w ścianach, a ja załagodzę to jakoś z Jakubkiem.
W: Kretynką nie jestem, a teraz wybacz, ale zaraz zemdleję z głodu.
A: Pa.
W: Pa.

Nie wiem czy to był dobry pomysł z tym pożarem i to w taki dziwny sposób, ale coś mi takiego wpadło do głowy. Krótka część, ale za to szybko. Jak wam się podoba?

8 komentarzy:

  1. Mi się bardzo bardzo bardzo podoba. :D
    Świetny pomysł z pożarem.
    Kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo :D Bardzo mi się podoba;) Czasami takie pomysły na szybko są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło, że się podoba i że mogę liczyć na wasze komentarze. Wielkie, wielkie dzięki :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Szkoła mnie zawala z wsząd i z owąd, ale się postaram się jak najszybciej.

      Usuń
  5. BOSKIE *-* Ommmm........ :* Zapraszam do mnie <3 FAWI LOVE STORY

    OdpowiedzUsuń
  6. Staram się coś wstawić jak najszybciej, ale nauczyciele są bezlitośni. Dzisiaj pisałam dwa sprawdziany i jakąś kartkówkę, ale co zrobić.
    Najprawdopodobniej kolejna część dopiero w piątek, bo nie wyrabiam, ewntualnie spróbuję w czwartek, ale nic nie obiecuję.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.