Cztery godziny później.
Andrzej i Adam wyszli przed dom widząc zamówioną taksówkę.
F: Niech pan go zawiezie z dala z tond. On mi wypił trzy butelki nalewki.
T: To gdzie jedziemy?
A: A żebym to ja wiedział. Do domu mnie pan zawieź!
T: Czyli?
A: Nie wiem, do cholery! Andrzej, gdzie ja jadę?
F: A z kąt ja mam wiedzieć? Jedź do domu, bo cie dosyć mam!
A: Gorszego brata na świecie nie ma! Idź w cholerę, sam se dam rade!
T: To gdzie mam pana zawieść?
A: Wiki będzie wiedzieć. - powiedział mając przebłyski świadomości i podał taksówkarzowi telefon.
Taksówkarz znalazł kontakt o nazwie ,,Wiki'' i wybrał numer.
W: Halo.
T: Dobry wieczór. Pani Wiktoria?
W: Tak. O co chodzi?
T: Jestem taksówkarzem. Podjechałem na ulicę Zaciszną i moim klijentem jest jakiś pijany mężczyzna w towarzystwie niejakiego pana Andrzeja. Wywnioskowałem, że są braćmi. Żaden z nich nie wie gdzie chce jechać. Powiedzieli, że pani będzie wiedzieć.
W: Mówiłam, żeby się nie upijali. Niech pan zawiezie jednego do hotelu rezydentów w Leśnej Górze i byłabym wdzięczna jakby dopilnował pan, żeby jeden poszedł do tej wielkiej willi.
T: Oczywiście, ale który, gdzie?
W: Ten w garniturze do willi, a na tego drugiego będę czekać pod hotelem.
T: Ale żaden z nich nie ma garnituru. Jeden jest w dżinsach, a drugi w bieliźnie.
W: Że co?! <Zaraz, moment, Falkowicz chyba nie miał dzisiaj na sobie garnituru, jest nadziej, że nie on zrobił z siebie debila> To może niech pan lepiej przywiezie obydwoje do hotelu, trochę niebezpiecznie zostawić któregoś samego.
T: Ja nie chciałbym się wtrącać, ale drzwi od tej willi są otwarte na oścież.
W: Niech pan zostawi ich dwoje w tym domu i przyjedzie pod ten hotel. Ja się niemi zajmę.
T: Oczywiście. Za 20 minut będę pod hotelem.
W: Dziękuję. Do widzenia.
Wiktorii nie na rękę była ta sytuacja, ale wiedział, że musi tak zrobić. Zaczęła szybko wrzucać potrzebne rzeczy do torby. Wiedział, że zostanie tam na noc. Po chwili znowu zadzwonił jej telefon.
T: Pani Wiktorio, ja bardzo przepraszam, ale oni nie chcą wysiąść.
W: Proszę powiedzieć, że przyjedzie ruda złośnica się z nimi zabawić, bo lepszego pomysłu nie mam.
T: Dobrze. - Odpowiedział zdziwiony.
Wiktoria kończyła wrzucanie swoich rzeczy do torby, gdy do jej pokoju weszła Woźnicka.
A: Wiki, nie wiesz czy...
W: Agata! Jesteś zbawieniem!
A: Co jest?
W: Pakuj się. Nocujemy dziś u Falkowicza.
A: Że co?!
W: Krajewski i Falkowicz się upili. Muszę tam jechać. Chyba nie zostawisz mnie samej z dwoma pijanymi facetami.
A: Ale...
W: Pakuj się. Za 5 minut pod hotelem będzie taksówka.
A: No ok.
Chwilę później, pod hotelem.
T: Pani rozwiązanie zadziałało genialnie.
A: Jakie rozwiązanie?
W: Już ci wszystko opowiadam. Więc Andrzej powiedział Adamowi, że są braćmi.
A: Że co?!
W: Adam się dowiedział, że jego matka nie jest jego matką.
A: Ty wiedziałaś, że oni są rodzeństwem?
W: Od jakiś dwóch dni. Adam i Falkowicz się upili ze szczęścia, że są braćmi i, że Andrzej robi nalewki.
T: Z tego co wiem, to wypili trzy butelki.
W: Że co?! To ma 62 procent. Mi jeden łyk przełyk wypalił.
A: Dobra, no i co dalej.
W: Zamówili taksówkę, ale nie wiedzieli gdzie Agam ma jechać, dali taksówkarzowi telefon i powiedzieli, że Wiki będzie wiedzieć.
A: To po co my tam jedziemy?
W: Bo nie zostawię samego pijanego Falkowicza, poza tym, jeszcze ktoś mu dom okradnie.
T: Nie chcieli wysiąść z taksówki, ale pani Wiktoria miała świetny pomysł.
A: Jaki?
W: Żeby im powiedzieć, że ruda złośnica się z nimi zabawi.
A: To dlatego mnie wzięłaś. Nie chcesz być sama na dwóch facetów. Spoko, profesorka ci odstąpię.
W: Po pierwsze weź się zamknij, a po drugie, to opowiem ci jeszcze drugą historię, tylko, że moją z dzisiejszego dnia.
A: Się wkopałaś. Dwóch facetów, a ty z takimi tekstami wyjeżdżasz. Przecież oni i tak są na ciebie napaleni, a teraz jeszcze są pijani.
W: Weź się zamknij, Woźnicka, ja mam już na dziś dosyć Falkowicza.
A: Wy...
W: Nie! Nie wiem, on chyba źle mnie zrozumiał.
A: Ale jak to źle.
W: No nie wiem, po prostu ja byłam dla niego miła, jak mi coś insynuował to na niego nie wrzeszczałam tylko obracałam to w żart. On mnie jakoś źle zrozumiał. I jeszcze ta sytuacja rano. Wkopałam się.
A: Ale jak to się wkopałaś. Co się dzisiaj stało?
T: Jesteśmy na miejscu.
W: Potem ci opowiem, a teraz mnie uratuj przed tymi dwoma napaleńcami.
A: Zobaczymy. Masz pieniądze, bo zapomniałam portfela.
W: Tak, zapłacę.
Dziewczyny wysiadły z taksówki i weszły do domu. Przywitał ich Krajewski w samej bieliźnie
K: Cześć! - Objął je obie rękami i przytulił. - Andrzej, bracie! Ruda złośnica przyjechała i wzięła koleżankę!
F: Idę! - Andrzej wszedł do holu - Witam piękne panie! - pocałował obie kobiety w dłonie.
W: Agata, ratuj.
A: Po co ja tu przyjeżdżałam.
K: Żeby się z nami zabawić. - pociągnął Woźnicką za rękę, ale ona kurczowo trzymała się przyjaciółki.
A: Błagam Wiki, pomóż.
W: Dwa barany.
F: Wiktorio, obrażać nas w taki sposób.
W: Tak! - powiedziała uradowana.
A: Co tak?
W: On nie jest całkiem pijany.
A: Ty chyba sobie jaja robisz.
W: Nie jest. Kojarzy swoje nazwisko.
A: Co?
W: Baran. To są dwa barany.
A: Ja się gubię.
W: Ich rodzice mieli na nazwisko Baran.
A: No ok, ale co to zmienia?
W: To, że on jeszcze coś kojarzy. Andrzej, proszę cię, idź spać.
F: Bez ciebie nigdzie nie idę.
W: Zajmij się młodszym bratem.
F: Baby. - westchną z rezygnacją.
K: To co stary, idziemy szukać towarzystwa z dala od tych nudziar?
F: To chodź, tylko jeszcze butelkę wezmę na drogę. - bracia poszli do salonu.
Wiktoria przekręciła klucz w zamku i dała go Woźnickiej.
A: Co ja mam niby z tym zrobić? Połknąć?
W: A rób co chcesz. Schowaj to gdzieś.
A: Gdzie?
W: Do kieszeni, ja mam sukienkę.
A: No ok. Ty patrz, jakaś taksówka tu podjeżdża. On był z kimś umówiony o tej porze?
W: Skąd ja mam niby wiedzieć. O cholera. Kinga.
A: To może chociaż się zajmie Falkowiczem?
W: A skąd ja mam wiedzieć. Idzie tu.
A: Wpuścimy ją?
W: Czemu by nie. - Dziewczyny otworzyły drzwi i Walczyk weszła do willi.
K: Co wy tu robicie?
W: A co ty tutaj robisz?
K: Jak to co? Przyszłam do Andrzeja.
Falkowicz i Adam weszli do holu.
Kr: Kinga! - krzyknął zadowolony.
K: Andrzej, ja przemyślałam to wszystko i wiem, że ty tak naprawdę kochasz mnie, a ta ruda dziunia tylko zakręciła ci w głowie. Wybaczam ci to wszystko. - Kinga znowu tworzyła swoje wyznania nie patrząc na to, że obaj bracia są pijani.
F: Won!
K: Andrzej, kocham cię.
F: Powtarzałem to już kilka razy, ale powtórzę jeszcze raz. Nie! Kocham! Cię! - Falkowicz nie był aż tak pijany, żeby zapomnieć o natrętnej Kindze.
K: Ale...
F: Wyjdź.
Zapłakana Kinga odwróciła się do wyjścia.
Kr: Kinga, ja cię z chęcią pocieszę.
K: Nie trzeba. - wyszła z domu.
W: Może się napijemy.
F: Oczywiście.
A: Wiki, czy ty zgłupiałaś? Oni już są wystarczająco pijani. - Spytała szeptem koleżanka.
W: Będzie dobrze, zobaczysz. No siadajcie.
K: A wy?
W: My tak po babsku, z winkiem w kuchni.
K: Nie zostaniecie z nami?
W: Może potem dołączymy. Chodź Agatka. - Pociągnęła przyjaciółkę do kuchni.
A: Ty, niezły pomysł, ale oni o nas nie zapomną.
Kr: Za drzewa!
F: Za drzewa już było!
W: Może jednak zapomną. To co, zjemy coś?
A: Co?
W: Falkowicz ma jakąś kobietę do gotowania, robienia zakupów i sprzątania. Ty nie wiesz jakiego on ma pysznego indyka ze śliwkami.
A: Ty zwariowałaś. Chcesz objadać Falkowicza?
W: On i tak nawet nie zauważy, a nam się coś należy za to wszystko.
A: No dobra, ale opowiadaj co on ci tu dzisiaj zrobił.
W: Moment, zajrzę tylko co oni tam robią, bo jest podejrzanie cicho i albo śpią, albo się pozabijali, a ty pogrzeb trochę w szafkach.
A: Mam grzebać w szafkach Falkowicza?
W: No.
A: No nie, dzięki.
W: Dobra, sama zaraz coś wymyślę. Poczekaj.
Wiki poszła do salonu i zobaczyła śpiących braci. Wzięła jeden kieliszek i napełniła go nalewką.
W: Agata, mam coś dla ciebie. - Weszła do kuchni.
A: Co takiego?
W: Spróbuj. - podała koleżance kieliszek.
A: Ale co to?
W: Spróbuj.
A: No ok. - Woźnicka wzięła łyk alkoholu. - Co to jest, do cholery? Przełyk mi wypala.
W: Nalewka zrobiona przez Falkowicza. 62 procent. Oni wypili cztery butelki.
A: Cztery? Ja po jednym łyku czuję, że więcej nie przełknę mimo, że to jest strasznie pyszne, ty nie da się tego pić.
W: Wiem. Nalewka godna Falkowicza.
A: Taa. Z czego to jest?
W: Aronia. To co jemy? Pasztet z królika, schab, indyk, pieczony kurczak?
A: Że co?
W: Z tym też wiąże się moja dzisiejsza historia. To ja zrobię nam jakieś kanapki, a ty idź do łazienki.
A: Ale że ja mam tu nocować?
W: Chyba mnie samej nie zostawisz?
A: Będziemy w kuchni spać?
W: W sypialni Falkowicza. Sam mnie chciał dziś tam zaciągnąć.
A: Co?
W: Idź pod prysznic i za kwadrans tu przyjdź.
A: No dobra, ale gdzie tu jest łazienka?
W: Chodź i lepiej ustawiaj JPSa, bo tu się można zgubić.
A: Co?
W: Z tego co słyszałam kiedyś od Adama, to tu są przejścia z pokoju do pokoju, nawet pomiędzy piętrami, więc jak się zgubisz w lochach Falkowicza, to do jutra się nie odnajdziesz.
A: To jest chyba najdziwniejszy człowiek jakiego znam.
W: Zgadzam się z tobą w 100 procentach, a teraz chodź.
20 minut później.
Agata przyszła do kuchni.
A: Wiki, ty bierz się za niego póki można i wprowadzaj do tego zamku.
W: Ta, super, tylko po pierwsze to ja nie chcę się za niego ,,brać'' jak to ty określiłaś, a po drugie to nie chciałabym mieć domu w którym się gubię.
A: A tam, narysowałby ci mapę.
W: Głupia. Chodź zjemy w pokoju.
A: Wow. - Agata dopiero teraz dostrzegła tacę kanapek.
W: No wow.
A: A mówią, że pieniądze szczęścia nie dają.
W: On nie ma nic oprócz nich.
A: Co?
W: No teraz ma brata, ale przez 30 lat nie miał nic.
A: Opowiadaj ty wszystko od początku, bo ja już na serio nic nie kumam.
W: No ok, chodź.
A: Ale gdzie?
W: Do sypialni. Nie będę spać na krześle.
A: Wiktoria, ty chcesz iść do sypialni Falkowicza?
W: My tylko ją pożyczymy.
A: Nie poznaję cię.
W: Chodź.
Dziewczyny weszły do sypialni.
A: Nie, Wiki, ja tu nie wytrzymam. Świadomość, że jestem w sypialni Falkowicza mnie przytłacza.
W: Mnie też, ale jakoś damy radę.
Dziewczyny usiadły na łóżku.
A: No to opowiadaj.
Wiki opowiedziała Agacie całą historię.
A: Czekaj, zaprowadził cię do sypialni.
W: No tak!
A: A mówiłam, żeby był cierpliwy.
W: Że przepraszam, co?!
A: Nic, nie ważne.
W: Agata.
A: Oj zamieniłam z nim kilka zdań.
W: Jakich znowu zdań?!
A: Oj nic takiego, kilka rad.
W: Że przepraszam, co?! Ty chcesz mnie sfatać z Falkowiczem!?
A: Nie sfatać, bez przesady. Mów lepiej, co ty zrobiłaś?
W: Ale po co , jutro pójdziesz z nim na plotki, to się wszystkiego dowiesz, może jeszcze mu kilka rad udzielisz.
A: Przepraszam, no, ale widzę, że facetowi na tobie zależy.
W: Ale to nie powód, żebyś z nim gadała o takich rzeczach.
A: Dobra, no już, sory. Mów.
W: Powiedziałam, że miał mi pokazać dokumenty a on, że może mi pokazać co innego.
A: I co ty zrobiłaś?
W: Powiedziałam, żeby nie robił ze mnie Kingi, ani naiwnej dziewczyny wierzącej w księcia z bajki.
A: Ale może on jest twoim księciem z bajki.
W: Ta. Na pewno.
A: Oj Wiki i w ogóle, to mówiłaś, że się zgodziłaś na jakąś wycieczkę.
W: No tak, tak jak ci mówiłam z tym zakładem. Głupia byłam, ale pomyślałam, że fajnie będzie odpocząć, a on to źle odebrał.
A: A może on to dobrze odebrał? Podobna, jeśli dziewczyna nie idzie do łóżka z facetem, którego zna, to znaczy, że zbyt jej na nim zależy.
W: Z takimi tekstami to idź jutro pocieszać Falkowicza. Ja idę pod prysznic, a ty z tond nie wychodź, a jakby coś się działo, to krzycz, ale głośno, bo ten dom jest na serio wielki.
A: Jasne.
Po kwadransie Wiki wróciła do sypialni.
A: Kładziemy się?
W: Ja tu nie zasnę.
A: To co robimy?
W: On tu musi mieć jakieś książki. Sprawdź w tamtej szafce, a ja w tej.
A: Wiki, ty chcesz grzebać w szafce Falkowicza?
W: Oj zobacz. Co można mieć w szafce nocnej.
A: No ok.
Wiki usiadła na brzegu łóżka i otworzyła szufladę. Zobaczyła swoje zdjęcie. Wyjęła je i patrzyła na nie z niedowierzaniem.
A: Co ty tam znalazłaś, że tak siedzisz nieruchomo. Pistolet czy zakrwawiony nóż?
W: Agata, ten facet jest jakiś chory.
A: Co ty żeś tam znalazła?
W: On trzyma moje zdjęcie w szafce nocnej.
A: Twoje zdjęcie?
W: No zobacz. - podała przyjaciółce fotografię.
A: Są jeszcze jakieś?
W: Nie.
A: To weź przestań panikować. On nie ma serii fotografii z śledzenia cię, tylko jedno zdjęcie i to takie, które jest w internecie na stronie szpitala.
W: A ty czyje zdjęcia trzymasz w szafce?
A: No nie trzymam, ale co z tego, jesteś taka piękna, że może czasem ma ochotę na ciebie popatrzeć.
W: Weź się zamknij. Jutro go o to spytam.
A: Ale po co, Wiktoria, jak myślisz, co ci powie.
W: Właśnie nie wiem.
A: Wiki, nie fiksuj z powodu jednego zdjęcia.
W: A nie uważasz tego za dziwne.
A: Posłuchaj, każdy po kolei ci powie, że między wami coś jest.
W: Ale co?
A: Wiki, jesteś w nim zakochana, tylko, że ukrywasz to przed samą sobą.
W: Ja nie jestem w nim zakochana. Po prostu nie umiem się od niego uwolnić i lubię się z nim kłócić.
A: A spójrz na to inaczej. Jakie jest dokończenie filmu o dwóch nienawidzących się ludziach?
W: Agata, to nie jest film ,,Od nienawiści do miłości", to jest życie.
A: Oj jeszcze się ze mną zgodzisz. Może za miesiąc, może za rok, ale gwarantuję ci, że jeszcze będziecie mieć przynajmniej jedno dziecko, jak nie gromadkę.
W: Chyba ci odbiło.
A: Zobaczysz, może nie za miesiąc, ale za rok, może dwa będziesz mieć inne nazwisko i dziecko.
W: Przecież dobrze wiesz, że to nie możliwe.
A: Założymy się. O 10.000, że za dwa lata będziesz już jego żoną.
W: Odbiło ci.
A: Nie odbiło, tylko przyda mi się kasa, nawet za dwa lata.
W: Spisuj dokumenty.
A: Się robi.
Agata z Wiktorią podpisały się pod dokumentem.
W: Zaczynaj zbierać kasę.
A: Ty nie musisz, bo jak będziesz z Falkowiczem, to 10.000 w te czy w fte to będzie żadna różnica.
W: Dobra idziemy spać, bo jest 03.20 i zaraz się te pijaki zaczną zbudzać.
A: Mówić pijak o swoim przyszłym mężu?
W: Wiesz co, zapomnijmy na dwa lata o tym zakładzie.
A: Ok.
LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE
Zajebiste <3 Serio, piszesz super śmieszne opo ;3 Szybko pisz nexta
OdpowiedzUsuńGenialne, pijane barany haha. Next szybko poproszę :D
OdpowiedzUsuńOMG !!!!!! KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA *-* Są takie Mrrrrrrrrrraśne :* :*
OdpowiedzUsuńDawaj nexta ! SZYBKO. NIe wiem jutro, pojutrze jak najszybciej !!
Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić mi co znaczy ,,mrrrrrrrrrraśne'' ??? :)
UsuńMraśne oznacza coś super fajnego ^^ W moim otoczeniu wiele osób tak mówi :* ♥♥
OdpowiedzUsuńTo dziękuję.
UsuńJa jestem ,,skazana'' na inne towarzystwo i szczerze to mi to nie przeszkadza, ale takich słów po prostu czasem nie rozumiem.
Jest plus tego otoczenia. Umiem stworzyć wywody naprawdę godne profesorów. Ale spoko, normalny język też znam :)
super:) I zapraszam na mojego bloggera:http://naszefawi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńChętnie zajrzę :-)
UsuńHej :))
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie zaczęłam czytać Twoje opowiadania i dzisiaj na pewno już coś napiszę odnośnie treści, a narazie chciałabym zaprosić cię do siebie na ... No właśnie, nie wiem jak się zapatrujesz na opo o Adamie, ale bez Wiktorii? Zaryzykuję: http://doktor-krajewski.blogspot.com/
Do napisania!
Miło mi powitać nową czytelniczkę. Na twoje opowiadania już natrafiłam. Szkoda, że rzadko dodajesz. Są bardzo dobre, ja nie mam nic przeciwko Adamowi, o ile nie z Wiki.
UsuńNo to się cieszę :))
UsuńŚwietna część, naprawdę. Wreszcie coś pozwoliło mi się oderwać od szarej rzeczywistości :) Uwielbiam twoje opowiadanie, co tu więcej pisać. Cudne :*
OdpowiedzUsuńhaha...pijani bracia. Świetna część. :) :) Agatka swataj Wiki z Falkiem.
OdpowiedzUsuńCzekam na next
To było meeeeeega !!!!!!!!
OdpowiedzUsuń