P: Zabiję go. - powiedział i wyszedł do swojego pokoju. Wiki usłyszała dzwonek do drzwi. Myślała, że to Agata, która tak naprawdę nie określiła kiedy wróci.
W: Agata, naucz się nosić klucze!
Otworzyła drzwi i nawet nie patrząc kto wchodzi, odwróciła się i odeszła.
F: Jeżeli będę zmieniać płeć, to rozważę takie imię, a kluczy nie posiadam.
W: To ty. Co chcesz?
F: Pan Przemek widział koszulkę?
W: Yhm.
F: Co zrobił?
W: Powiedział: ,,Zabiję go'' i poszedł do siebie.
W tym momencie na korytarz wyszedł Zapała.
P: Ja mam de-jawu, czy ten morderca znowu tu przylazł!?
F: Ja do pana z prezentem, a pan do mnie z kamieniem. Proszę bardzo. - Wyjął z papierowej torebki koszulkę i pokazał ją Przemkowi przodem, tak, że Zapała zobaczył napis. Przemek nic nie mówiąc wyszedł z hotelu. - Zostawię w salonie! - Krzyknął za nim Andrzej.
W: Nie było tak źle. Bałam się, że będę musiała dzwonić po policję.
F: Może pan Przemek zaczyna mi wybaczać.
W: W tym tempie, to ja tego nie dożyję.
F: Zobaczymy.
W: Dobra, przyszedłeś z czymś konkretnym, czy masz ochotę pogadać o pogodzie?
F: Oczywiście. Już się streszczam i nie zajmuję pani doktor dużo czasu. A więc konkretnie mam trzy sprawy. Po pierwsze, musimy ustalić, kiedy jedziemy na Ukrainę, bo pacjentka nie powinna za dużo czekać. Po drugie, czy przemyślałaś moją propozycję i po trzecie, czy miałaś kontakt z Adamem, bo powinien się dziś rano odmeldować, a go nie było.
W: A więc, po pierwsze na Ukrainę mogę jechać choćby za godzinę, po drugie przemyślałam i nadal chcę zobaczyć wszystkie dokumenty, zanim się ostatecznie zgodzę, po trzecie, w tak krótkim czasie, rzeczą wręcz nie możliwą jest w ogóle pojechać i wrócić do Szwajcarii, już nie mówiąc o załatwieni tam czegoś.
F: Adam ma szybki samochód, a załatwiać tam nic nie miał, tylko wejść do kliniki, dać do ręki profesorowi próbki tkanek, wsiąść do samochodu i wracać.
W: Zadzwonię do niego.
F: Dzwoniłem, nie odbiera.
W: Co sie dziwić, że nie odbiera, jak nawalił, to się boi.
Usłyszeli dzwoniący telefon Falkowicza.
W: Może Adam?
F: Profesor z Ukrainy.
W: Dobra, ja idę zadzwonić do Adama. Wiktoria poszła do swojego pokoju.
A: Cześć Wiki. Poznałem taka stażystkę i dalej się domyślasz. Błagam, wybroń mnie jakoś przed Falkowiczem, on mnie zabije. Dziś rano miałem się odmeldować.
W: Może ci go dam i sam się wybronisz?
A: Nie! Błagam, Wiki, on mnie powiesi.
W: Już, spoko, nie wchodź w depresję. Gdzie jesteś?
A: No w Szwajcarii.
W: To nie bądź idiotą, bo przed Falkowiczem się nie schowasz, tylko przyjeżdżaj czym prędzej, bo my musimy wracać na Ukrainę.
A: Ale Wiki, jak ja mu się wytłumaczę.
W: Tak jak mi. W końcu to facet, powinien cię zrozumieć. - Powiedziała śmiejąc się. Wyobrażała już sobie Adama tłumaczącego, że poznał jakąś laskę. - Zabić cię nie dam, bo bym musiała odbębniać twoją robotę.
A: Facet? Wiki, to jest kanalia, bez serca, którą nie obchodzą żadne wytłumaczenia.
W: Dobra, skończ, bo zaraz mu przekażę twoją opinię o nim. Wsiadaj w samochód i przyjeżdżaj.
A: Ale wytłumaczysz mu mnie jakoś? Bo on ciebie nie zabije, w ogóle to mi się wydaje, że ta kanalia żywi do ciebie jakieś uczucia.
W: Jeszcze jedno słowo, Adam, a pomogę mu cię zabijać.
A: Już, już. Jadę.
W: Brawo. Mądra decyzja. Pa.
A: Pa i dzięki.
W: Oj zobaczymy, czy będziesz mi potem tak dziękował.
A: Co?
W: Nieważne.
Wiki poszła do Falkowicza.
W: I co ciekawego na Ukrainie?
F: Pacjentka umarła.
W: Przez to, że jej nie operowaliśmy na czas? - Bardziej stwierdziła niż zapytała.
F: Nie. Miała oprócz tego guza mózgu. Umarłaby nam na stole. Kiedy jedziemy po nasze rzeczy?
W: Pojedź z Agatą, bo to nie są moje rzeczy.
F: Koleżanka ci zrobiła prezent.
W: I cieszę się z niego prawie tak bardzo jak Zapała z tej koszulki.
F: Wiktoria...
W: Już, już, ale na Ukrainę mi się nie chce jechać tylko po to, żeby zabrać jakieś ciuchy, w których i tak nie będę chodzić.
F: Dobra, jak tylko Adam wróci, to wyślę go na Ukrainę.
W: Chcesz kazać mu jechać na Ukrainę po nasze rzeczy?
F: Skoro ty nie chcesz jechać, mi się samemu nie chce, a ktoś to musi przywieźć, to czemu by nie. No właśnie, dodzwoniłaś się do niego?
W: Yhm.
F: I czegoś może się dowiedziałaś?
W: Adam poznał jakąś stażystkę, dalej się domyślasz. Teraz boi się wrócić, bo uważa, że go powiesisz i nie będziesz słuchał żadnych wyjaśnień. No i dorzucił coś jeszcze, że jesteś kanalią bez serca.
F: Do czego to doszło. Mój brat uważa mnie za kanalię bez serca. - Głośno myślał.
W: Przeprasza, twój kto?!
F: Nic, nie ważne.
W: Ja nie jestem głupia. Gadaj.
F: Wiktoria, to są stare czasy.
W: Czy ja mam wyciągać z ciebie po słowie, czy iść po psychologa, żeby usłyszeć jakąś w miarę sensowną i spójną wypowiedź? Adam jest twoim bratem?
F: Tak i proszę cię o dyskrecję.
W: Ale ty jesteś pewny?
F: Gdybym nie był pewny to nie trzymałbym pracownika, która jest prawie cały czas pijany i wiecznie są przez niego kłopoty.
W: Adam się już kilka razy zastanawiał czemu go jeszcze nie wywaliłeś.
F: I do jakiego wniosku doszedł?
W: Że jest nie zastąpiony i ma urok osobisty.
F: I taki skromny.
W: A może czas go uświadomić?
F: Nie wiem. On ma swoja rodzinę.
W: No właśnie, a prawdziwa rodzina?
F: Rodzice nie żyją. Oboje zginęli kilka dni po narodzinach Adama.
W: A ty?
F: Co ja?
W: A co z tobą? Przecież miałeś 11 lat.
F: Pani doktor patrzyła mi w metrykę?
W: Nie zbaczaj z tematu.
F: Wzięła mnie jakaś pijaczka. Podobno ciotka.
Wiktoria nie wiedziała co powiedzieć. Siedzieli chwilę w ciszy.
W: Powiesz Adamowi? Może po 30 latach powinien poznać prawdę.
F: Twoja córka poznała po 10 i jak to wyglądało?
W: Ale zobacz jak się skończyło.
F: Tylko, że Adam ma 30 lat i nie wiem czy tak szybko to zrozumie.
Usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
W: Błagam nie Zapała.
F: Zobaczymy.
Ktoś nie wchodząc do salonu poszedł w stronę schodów. Nagle usłyszeli krzyki Agaty.
Ag: Wiki, jesteś tu?! Pomóż mi z walizką!
W: Było nie brać tyle rzeczy na dwa dni!
Ag: Ale jak ją ściągałam po schodach w dół to była lżejsza! Pomożesz, czy mam rozpakowywać na dole i wnosić rzeczy po jedyńczo!? - Poszli do Agaty.
F: Może ja pomogę?
A: Dzień dobry, profesorze.
F: Dzień dobry. - Zabrał jej walizkę i wniósł po schodach, a Agata zaczęła wypytywać Wiktorię.
Ag: Ej, Wiki, tylko mi nie mów, że on tu nocował?
F: Niestety nie! - Usłyszały w odpowiedzi z góry.
W: A ty mi powiedz, Agatko, co tam u naszego specjalisty od serc?
A: Nie teraz, on ma za dobry słuch.
W: Czyli wy...
A: Cicho! - Trzepnęła koleżankę torebką.
W: A i wisisz mi mega przysługę, bo ten twój dyżur to była najgorsza noc w moim życiu.
A: Wcześniej mówiłaś, że najgorsza noc to wtedy co ten Janusz chciał cię...
W: Nie kończ Agata. Proszę cię, nie kończ. - Wiktorii na samo wspomnienie tego zaczęły spływać łzy.
Agata objęła przyjaciółkę.
A: Już, spokojnie, to było dawno, nic ci się już nie stanie. Spokojnie Wiki, on siedzi w więzieniu.
F: Co się stało, Wiktoria? - Spytał schodząc po schodach.
W: Nic. Nieważne. - Falkowicz spojrzał pytająco na Agatę.
A: Niech pan jej o tym nie przypomina. Chodź Wiki, zaparzymy kawę. No litości, Wiktoria, to było trzy lata temu, a facet siedzi w pierdlu i jeszcze trochę tam zostanie.
W: Wiem. Chcesz kawę? - Spytała Andrzeja.
F: Ale Wiktoria, o czym... - Agata spojrzała na niego wrogo i pokręciła głową z dezaprobatą. - No dobrze, zrób tą kawę.
W: Poczekaj w salonie. Chodź Agata.
A: Ok.
Dziewczyny weszły do kuchni i Wiki na dobre się rozpłakała.
A: Wiktoria, spróbuj o tym zapomnieć.
W: Jak mam zapomnieć o...
A: Spróbuj! Do cholery, Wiktoria! Minęły trzy lata! Zapomnij wreszcie! - Agata zaczęła krzyczeć na dziewczynę. Jej wrzaski usłyszał Falkowicz i wsłuchiwał się w ich kłótnię.
W: Jak mam zapomnieć o czymś takim!? Sama tydzień temu obudziłaś się z krzykiem, bo ci się przyśniło to porwanie i też minęło już dużo czasu! A on cię tylko porwał!
A: Zakneblował i groził bronią!
W: Ale nie próbował cię zgwałcić!
Obie dziewczyny wybuchły płaczem i się przytuliły. Do kuchni wszedł Falkowicz.
F: Wiktoria...
W: Co?
F: Wiktoria, bo to co ty powiedziałaś, że ciebie prawie...
W: Nie, daj spokój. I tak wiesz już za dużo o mnie.
F: A ja wciąż mam wrażenie, że za mało.
W: Daj spokój, proszę.
F: Ok. A wy się przed chwilą kłóciłyście?
W: No tak i co z tego?
F: Bo teraz się przytulacie.
W: I coś w tym dziwnego?
F: Minutę temu się kłóciłyście.
W: Ale teraz jest minutę później.
F: Ja nigdy nie zrozumiem kobiet.
A: Ale o co chodzi? My po prostu jak się pokłócimy, to omijamy etap nienawidzenia się, uprzykrzania sobie życia, głupich docinek i tego przepraszania. Po co nam to?
W: My od razu zapominamy o tym. A tak w ogóle, to co ty tu jeszcze robisz?
F: Chciałem z tobą porozmawiać, ale raczej nie tu. Mówiłaś, że chcesz przejrzeć dokumenty.
W: No bo chcę.
F: To musimy pojechać do mnie do domu.
W: Nie może przywieźć mi tu te kilka segregatorów?
F: Po pierwsze, tych dokumentów nie można zostawić nigdzie nawet na chwilę, a już na pewno tu, bo zaraz by się do tego dorwał pan Przemek. Po drugie, to powiedziałaś, że chcesz przejrzeć całą dokumentację.
W: No tak.
F: To szykuj się, że zostaniesz u mnie na kilka dni.
W: Słucham?!
F: Wszystkie dokumenty, to jest pokój papierów.
W: Pokój?!
F: Tak, myślałaś, że to jest kilka teczek?
W: Nie, ale nie sądziłam, że aż tyle. Agata, jak ja dzisiaj pracuję?
F: Nie pracujesz. Masz wolne jeszcze przez 4 dni.
W: Co?
F: Dostałaś wolne na czas operacji na Ukrainie.
W: A no tak, dobra to pojadę do ciebie, ale nie teraz. Może jutro?
F: Przyjadę po ciebie. O której?
W: Nie trzeba, zamówię taksówkę, tylko podaj mi adres.
F: Trzeba. To o której?
W: Ale...
F: 10.00 pasuje?
W: Ok.
F: Pewnie zostaniesz u mnie na noc.
W: Że przepraszam, co?
F: Przecież mówiłem, że tego jest bardzo dużo.
W: Zobaczymy.
F: Mogę cię prosić na sekundę?
W: Już. Moment Agata.
Wyszli z kuchni.
F: Jak dużo będzie wiedzieć pani Agata?
W: Tyle, żebym ja nie miała wyrzutów sumienia, a badania były bezpieczne. Poza tym, to Agata.
F: Wiem, że to Agata.
W: No właśnie, ona się dużo nie dowie, a to czego się dowie na pewno nie powie.
F: Liczę na ciebie.
W: Słucham?
F: Liczę na ciebie. - Powtórzył. - Te badania będą wymagały bardzo dużo czasu.
W: Wiem, ale mi do szczęścia wystarczy 4 godziny snu na dobę, muzyka podczas pracy i czas na zakupy z Woźnicką raz na tydzień.
F: Uwzględnię w twoim grafiku.
W: Jakim znowu grafiku?
F: Grafiku miesięcznej pracy. Nie jest taki skomplikowany. To jaką muzykę mam uwzględnić?
W: Muzyki nie musisz. Idę wyjaśnić to wszystko Woźnickiej.
F: To do jutra, pani doktor. - Odwrócił się w stronę drzwi, gdy próg hotelu rezydentów przekraczał Przemek.
P: Morderca i karierowicz. - Rzucił mijając Andrzeja i wszedł do swojego pokoju.
W: Nie było tak źle.
F: Nawet widzę minimalną poprawę.
W: Idź już.
F: Yhm, do zobaczenia.
W: Cześć.
Wiki poszła do kuchni pogadać z Agatą.
A: W co ty się dziewczyno znowu wpakowałaś.
W: Teraz jeszcze ci nie powiem, bo jeszcze się na 100% w to nie wpakowałam, ale od jutra najprawdopodobniej będę w tym siedzieć. Ty nic nie słyszałaś o żadnych badaniach, nic nie wiesz.
A: Ale ja póki co na serio nic nie wiem.
W: I dużo się nie dowiesz. Póki co mogę ci powiedzieć, że Falkowicz szykuje dla mnie grafik z uwzględnieniem 4 godzin snu na dobę i zakupów z tobą raz w tygodniu, a dokładniej będę wiedzieć jutro.
A: A powiesz mi później o co w tym wszystkim chodzi. Wiesz, że ja się nie wygadam.
W: Ja nie chcę cię na to narażać. Adama raz pobili, bo nic nie powiedział.
A: Wiktoria!
W: Co?
A: Jak pobili Adama, to równie dobrze mogą ciebie.
W: Spoko, na razie zapowiada się, że będę pracować 20 godzin na dobę, nie znajdą czasu, żeby mi coś zrobić.
A: Ale kto w ogóle?
W: Ktoś, kto chciał zawalić ten projekt. Teraz koniec tej rozmowy. Muszę się dowiedzieć co z Adamem.
A: Zrobili mu coś.
W: Dostał służbowy wyjazd. Przespał się z jakaś stażystką, a potem bał się wrócić, bo nie zdążyłby na czas.
A: Ale na czas czego?
W: Odmeldowania się Falkowiczowi.
A: Ty też teraz będziesz ciągle wyjeżdzać?
W: Po pierwsze, to nie mam nawet samochodu, a po drugie to nie. Adam musi teraz wyjeżdżać coraz częściej, a oni i tak nie dawali rady we dwoje.
A: Dobra, idę do pokoju. I Wiki, uważaj na siebie.
W: Oczywiście mamo.
A: To wcale nie jest śmieszne.
W; Jest, jest.
Bardzo dziękuję fawi, która komentuje każdą część. Trzymasz mnie przy tych opowiadaniach.
Jestem wdzięczna Majce G. i Bunce oraz wszystkim, którzy napisali jakiś komentarz.
Na mój komentarz zawsze możesz liczyć kochana :*
OdpowiedzUsuń"W: Pojedź z Agatą, bo to nie są moje rzeczy.
F: Koleżanka ci zrobiła prezent.
W: I cieszę się z niego prawie tak bardzo jak Zapała z tej koszulki.
F: Wiktoria..." - ahahah :D Świetny tekst Wiktorii :)
Bardzo przyjemna część moja droga<3. Dialogi wychodzą Ci coraz lepiej i z każdą częścią podoba mi się coraz bardziej i coraz bardziej wciąga. CZekam na Nexta ;)
Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć, ty na mnie oczywiście też kochana.
UsuńCieszę się, że się podoba :-)