LICZBA WYŚWIETLEŃ

piątek, 10 stycznia 2014

Część 12

Wiktoria obudziła się o 11.00. Musiała odespać te wszystkie dni. Założyła koszulkę od Andrzeja i poszła do salonu. Była ciekawa reakcji Przemka na ten napis, chociaż wiedziała czego się może spodziewać. Przemek siedział na kanapie. Wiki usiadła na fotelu na przeciwko niego. Zapała zauważył jej koszulkę i szybko przeczytał napis: ,,Bratam się z diabłem. I co zrobisz?".
P: Zabiję go. - powiedział i wyszedł do swojego pokoju. Wiki usłyszała dzwonek do drzwi. Myślała, że to Agata, która tak naprawdę nie określiła kiedy wróci.
W: Agata, naucz się nosić klucze!
Otworzyła drzwi i nawet nie patrząc kto wchodzi, odwróciła się i odeszła.
F: Jeżeli będę zmieniać płeć, to rozważę takie imię, a kluczy nie posiadam.
W: To ty. Co chcesz?
F: Pan Przemek widział koszulkę?
W: Yhm.
F: Co zrobił?
W: Powiedział: ,,Zabiję go'' i poszedł do siebie.
W tym momencie na korytarz wyszedł Zapała.
P: Ja mam de-jawu, czy ten morderca znowu tu przylazł!?
F: Ja do pana z prezentem, a pan do mnie z kamieniem. Proszę bardzo. - Wyjął z papierowej torebki koszulkę i pokazał ją Przemkowi przodem, tak, że Zapała zobaczył napis. Przemek nic nie mówiąc wyszedł z hotelu. - Zostawię w salonie! - Krzyknął za nim Andrzej.

W: Nie było tak źle. Bałam się, że będę musiała dzwonić po policję.
F: Może pan Przemek zaczyna mi wybaczać.
W: W tym tempie, to ja  tego nie dożyję.
F: Zobaczymy.
W: Dobra, przyszedłeś z czymś konkretnym, czy masz ochotę pogadać o pogodzie?
F: Oczywiście. Już się streszczam i nie zajmuję pani doktor dużo czasu. A więc konkretnie mam trzy sprawy. Po pierwsze, musimy ustalić, kiedy jedziemy na Ukrainę, bo pacjentka nie powinna za dużo czekać. Po drugie, czy przemyślałaś moją propozycję i po trzecie, czy miałaś kontakt z Adamem, bo powinien się dziś rano odmeldować, a go nie było.
W: A więc, po pierwsze na Ukrainę mogę jechać choćby za godzinę, po drugie przemyślałam i nadal chcę zobaczyć wszystkie dokumenty, zanim się ostatecznie zgodzę, po trzecie, w tak krótkim czasie, rzeczą wręcz nie możliwą jest w ogóle pojechać i wrócić do Szwajcarii, już nie mówiąc o załatwieni tam czegoś.
F: Adam ma szybki samochód, a załatwiać tam nic nie miał, tylko wejść do kliniki, dać do ręki profesorowi próbki tkanek, wsiąść do samochodu i wracać.
W: Zadzwonię do niego.
F: Dzwoniłem, nie odbiera.
W: Co sie dziwić, że nie odbiera, jak nawalił, to się boi.
Usłyszeli dzwoniący telefon Falkowicza.
W: Może Adam?
F: Profesor z Ukrainy.
W: Dobra, ja idę zadzwonić do Adama. Wiktoria poszła do swojego pokoju.
A: Cześć Wiki. Poznałem taka stażystkę i dalej się domyślasz. Błagam, wybroń mnie jakoś przed Falkowiczem, on mnie zabije. Dziś rano miałem się odmeldować.
W: Może ci go dam i sam się wybronisz?
A: Nie! Błagam, Wiki, on mnie powiesi.
W: Już, spoko, nie wchodź w depresję. Gdzie jesteś?
A: No w Szwajcarii.
W: To nie bądź idiotą, bo przed Falkowiczem się nie schowasz, tylko przyjeżdżaj czym prędzej, bo my musimy wracać na Ukrainę.
A: Ale Wiki, jak ja mu się wytłumaczę.
W: Tak jak mi. W końcu to facet, powinien cię zrozumieć. - Powiedziała śmiejąc się. Wyobrażała już sobie Adama tłumaczącego, że poznał jakąś laskę. - Zabić cię nie dam, bo bym musiała odbębniać twoją robotę.
A: Facet? Wiki, to jest kanalia, bez serca, którą nie obchodzą żadne wytłumaczenia.
W: Dobra, skończ, bo zaraz mu przekażę twoją opinię o nim. Wsiadaj w samochód i przyjeżdżaj.
A: Ale wytłumaczysz mu mnie jakoś? Bo on ciebie nie zabije, w ogóle to mi się wydaje, że ta kanalia żywi do ciebie jakieś uczucia.
W: Jeszcze jedno słowo, Adam, a pomogę mu cię zabijać.
A: Już, już. Jadę.
W: Brawo. Mądra decyzja. Pa.
A: Pa i dzięki.
W: Oj zobaczymy, czy będziesz mi potem tak dziękował.
A: Co?
W: Nieważne.
Wiki poszła do Falkowicza.
W: I co ciekawego na Ukrainie?
F: Pacjentka umarła.
W: Przez to, że jej nie operowaliśmy na czas? - Bardziej stwierdziła niż zapytała.
F: Nie. Miała oprócz tego guza mózgu. Umarłaby nam na stole. Kiedy jedziemy po nasze rzeczy?
W: Pojedź z Agatą, bo to nie są moje rzeczy.
F: Koleżanka ci zrobiła prezent.
W: I cieszę się z niego prawie tak bardzo jak Zapała z tej koszulki.
F: Wiktoria...
W: Już, już, ale na Ukrainę mi się nie chce jechać tylko po to, żeby zabrać jakieś ciuchy, w których i tak nie będę chodzić.
F: Dobra, jak tylko Adam wróci, to wyślę go na Ukrainę.
W: Chcesz kazać mu jechać na Ukrainę po nasze rzeczy?
F: Skoro ty nie chcesz jechać, mi się samemu nie chce, a ktoś to musi przywieźć, to czemu by nie. No właśnie, dodzwoniłaś się do niego?
W: Yhm.
F: I czegoś może się dowiedziałaś?
W: Adam poznał jakąś stażystkę, dalej się domyślasz. Teraz boi się wrócić, bo uważa, że go powiesisz i nie będziesz słuchał żadnych wyjaśnień. No i dorzucił coś jeszcze, że jesteś kanalią bez serca.
F: Do czego to doszło. Mój brat uważa mnie za kanalię bez serca. - Głośno myślał.
W: Przeprasza, twój kto?!
F: Nic, nie ważne.
W: Ja nie jestem głupia. Gadaj.
F: Wiktoria, to są stare czasy.
W: Czy ja mam wyciągać z ciebie po słowie, czy iść po psychologa, żeby usłyszeć jakąś w miarę sensowną i spójną wypowiedź? Adam jest twoim bratem?
F: Tak i proszę cię o dyskrecję.
W: Ale ty jesteś pewny?
F: Gdybym nie był pewny to nie trzymałbym pracownika, która jest prawie cały czas pijany i wiecznie są przez niego kłopoty.
W: Adam się już kilka razy zastanawiał czemu go jeszcze nie wywaliłeś.
F: I do jakiego wniosku doszedł?
W: Że jest  nie zastąpiony i ma urok osobisty.
F: I taki skromny.
W: A może czas go uświadomić?
F: Nie wiem. On ma swoja rodzinę.
W: No właśnie, a prawdziwa rodzina?
F: Rodzice nie żyją. Oboje zginęli kilka dni po narodzinach Adama.
W: A ty?
F: Co ja?
W: A co z tobą? Przecież miałeś 11 lat.
F: Pani doktor patrzyła mi w metrykę?
W: Nie zbaczaj z tematu.
F: Wzięła mnie jakaś pijaczka. Podobno ciotka.
Wiktoria nie wiedziała co powiedzieć. Siedzieli chwilę w ciszy.
W: Powiesz Adamowi? Może po 30 latach powinien poznać prawdę.
F: Twoja córka poznała po 10 i jak to wyglądało?
W: Ale zobacz jak się skończyło.
F: Tylko, że Adam ma 30 lat i nie wiem czy tak szybko to zrozumie.
Usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
W: Błagam nie Zapała.
F: Zobaczymy.
Ktoś nie wchodząc do salonu poszedł w stronę schodów. Nagle usłyszeli krzyki Agaty.
Ag: Wiki, jesteś tu?! Pomóż mi z walizką!
W: Było nie brać tyle rzeczy na dwa dni!
Ag: Ale jak ją ściągałam po schodach w dół to była lżejsza! Pomożesz, czy mam rozpakowywać na dole i wnosić rzeczy po jedyńczo!? - Poszli do Agaty.
F: Może ja pomogę?
A: Dzień dobry, profesorze.
F: Dzień dobry. - Zabrał jej walizkę i wniósł po schodach, a Agata zaczęła wypytywać Wiktorię.
Ag: Ej, Wiki, tylko mi nie mów, że on tu nocował?
F: Niestety nie! - Usłyszały w odpowiedzi z góry.
W: A ty mi powiedz, Agatko, co tam u naszego specjalisty od serc?
A: Nie teraz, on ma za dobry słuch.
W: Czyli wy...
A: Cicho! - Trzepnęła koleżankę torebką.
W: A i wisisz mi mega przysługę, bo ten twój dyżur to była najgorsza noc w moim życiu.
A: Wcześniej mówiłaś, że najgorsza noc to wtedy co ten Janusz chciał cię...
W: Nie kończ Agata. Proszę cię, nie kończ. - Wiktorii na samo wspomnienie tego zaczęły spływać łzy.
Agata objęła przyjaciółkę.
A: Już, spokojnie, to było dawno, nic ci się już nie stanie. Spokojnie Wiki, on siedzi w więzieniu.
F: Co się stało, Wiktoria? - Spytał schodząc po schodach.
W: Nic. Nieważne. - Falkowicz spojrzał pytająco na Agatę.
A: Niech pan jej o tym nie przypomina. Chodź Wiki, zaparzymy kawę. No litości, Wiktoria, to było trzy lata temu, a facet siedzi w pierdlu i jeszcze trochę tam zostanie.
W: Wiem. Chcesz kawę? - Spytała Andrzeja.
F: Ale Wiktoria, o czym... - Agata spojrzała na niego wrogo  i pokręciła głową z dezaprobatą. - No dobrze, zrób tą kawę.
W: Poczekaj w salonie. Chodź Agata.
A: Ok.
Dziewczyny weszły do kuchni i Wiki na dobre się rozpłakała.
A: Wiktoria, spróbuj o tym zapomnieć.
W: Jak mam zapomnieć o...
A: Spróbuj! Do cholery, Wiktoria! Minęły trzy lata! Zapomnij wreszcie! - Agata zaczęła krzyczeć na dziewczynę. Jej wrzaski usłyszał Falkowicz i wsłuchiwał się w ich kłótnię.
W: Jak mam  zapomnieć o czymś takim!? Sama tydzień temu obudziłaś się z krzykiem, bo ci się przyśniło to porwanie i też minęło już dużo czasu! A on cię tylko porwał!
A: Zakneblował i groził bronią!
W: Ale nie próbował cię zgwałcić!
Obie dziewczyny wybuchły płaczem i się przytuliły. Do kuchni wszedł Falkowicz.
F: Wiktoria...
W: Co?
F: Wiktoria, bo to co ty powiedziałaś, że ciebie prawie...
W: Nie, daj spokój. I tak wiesz już za dużo o mnie.
F: A ja wciąż mam wrażenie, że za mało.
W: Daj spokój, proszę.
F: Ok. A wy się przed chwilą kłóciłyście?
W: No tak i co z tego?
F: Bo teraz się przytulacie.
W: I coś w tym dziwnego?
F: Minutę temu się kłóciłyście.
W: Ale teraz jest minutę później.
F: Ja nigdy nie zrozumiem kobiet.
A: Ale o co chodzi? My po prostu jak się pokłócimy, to omijamy etap nienawidzenia się, uprzykrzania sobie życia, głupich docinek i tego przepraszania. Po co nam to?
W: My od razu zapominamy o tym. A tak w ogóle, to co ty tu jeszcze robisz?
F: Chciałem z tobą porozmawiać, ale raczej nie tu. Mówiłaś, że chcesz przejrzeć dokumenty.
W: No bo chcę.
F: To musimy pojechać do mnie do domu.
W: Nie może przywieźć mi tu te kilka segregatorów?
F: Po pierwsze, tych dokumentów nie można zostawić nigdzie nawet na chwilę, a już na pewno tu, bo zaraz by się do tego dorwał pan Przemek. Po drugie, to powiedziałaś, że chcesz przejrzeć całą dokumentację.
W: No tak.
F: To szykuj się, że zostaniesz u mnie na kilka dni.
W: Słucham?!
F: Wszystkie dokumenty, to jest pokój papierów.
W: Pokój?!
F: Tak, myślałaś, że to jest kilka teczek?
W: Nie, ale nie sądziłam, że aż tyle. Agata, jak ja dzisiaj pracuję?
F: Nie pracujesz. Masz wolne jeszcze przez 4 dni.
W: Co?
F: Dostałaś wolne na czas operacji na Ukrainie.
W: A no tak, dobra to pojadę do ciebie, ale nie teraz. Może jutro?
F: Przyjadę po ciebie. O której?
W: Nie trzeba, zamówię taksówkę, tylko podaj mi adres.
F: Trzeba. To o której?
W: Ale...
F: 10.00 pasuje?
W: Ok.
F: Pewnie zostaniesz u mnie na noc.
W: Że przepraszam, co?
F: Przecież mówiłem, że tego jest bardzo dużo.
W: Zobaczymy.
F: Mogę cię prosić na sekundę?
W: Już. Moment Agata.
Wyszli z kuchni.
F: Jak dużo będzie wiedzieć pani Agata?
W: Tyle, żebym ja nie miała wyrzutów sumienia, a badania były bezpieczne. Poza tym, to Agata.
F: Wiem, że to Agata.
W: No właśnie, ona się dużo nie dowie, a to czego się dowie na pewno nie powie.
F: Liczę na ciebie.
W: Słucham?
F: Liczę na ciebie. - Powtórzył. -  Te badania będą wymagały bardzo dużo czasu.
W: Wiem, ale mi do szczęścia wystarczy 4 godziny snu na dobę, muzyka podczas pracy i czas na zakupy z Woźnicką raz na tydzień.
F: Uwzględnię w twoim grafiku.
W: Jakim znowu grafiku?
F: Grafiku miesięcznej pracy. Nie jest taki skomplikowany. To jaką muzykę mam uwzględnić?
W: Muzyki nie musisz. Idę wyjaśnić to wszystko Woźnickiej.
F: To do jutra, pani doktor. - Odwrócił się w stronę drzwi, gdy próg hotelu rezydentów przekraczał Przemek.
P: Morderca i karierowicz. - Rzucił mijając Andrzeja i wszedł do swojego pokoju.
W: Nie było tak źle.
F: Nawet widzę minimalną poprawę.
W: Idź już.
F: Yhm, do zobaczenia.
W: Cześć.
Wiki poszła do kuchni pogadać z Agatą.
A: W co ty się dziewczyno znowu wpakowałaś.
W: Teraz jeszcze ci nie powiem, bo jeszcze się na 100% w to nie wpakowałam, ale od jutra najprawdopodobniej będę w tym siedzieć. Ty nic nie słyszałaś o żadnych badaniach, nic nie wiesz.
A: Ale ja póki co na serio nic nie wiem.
W: I dużo się nie dowiesz. Póki co mogę ci powiedzieć, że Falkowicz szykuje dla mnie grafik z uwzględnieniem 4 godzin snu na dobę i zakupów z tobą raz w tygodniu, a dokładniej będę wiedzieć jutro.
A: A powiesz mi później o co w tym wszystkim chodzi. Wiesz, że ja się nie wygadam.
W: Ja nie chcę cię na to narażać. Adama raz pobili, bo nic nie powiedział.
A: Wiktoria!
W: Co?
A: Jak pobili Adama, to równie dobrze mogą ciebie.
W: Spoko, na razie zapowiada się, że będę pracować 20 godzin na dobę, nie znajdą czasu, żeby mi coś zrobić.
A: Ale kto w ogóle?
W: Ktoś, kto chciał zawalić ten projekt. Teraz koniec tej rozmowy. Muszę się dowiedzieć co z Adamem.
A: Zrobili mu coś.
W: Dostał służbowy wyjazd. Przespał się z jakaś stażystką, a potem bał się wrócić, bo nie zdążyłby na czas.
A: Ale na czas czego?
W: Odmeldowania się Falkowiczowi.
A: Ty też teraz będziesz ciągle wyjeżdzać?
W: Po pierwsze, to nie mam nawet samochodu, a po drugie to nie. Adam musi teraz wyjeżdżać coraz częściej, a oni i tak nie dawali rady we dwoje.
A: Dobra, idę do pokoju. I Wiki, uważaj na siebie.
W: Oczywiście mamo.
A: To wcale nie jest śmieszne.
W; Jest, jest.


Bardzo dziękuję fawi, która komentuje każdą część. Trzymasz mnie przy tych opowiadaniach.
Jestem wdzięczna Majce G. i Bunce oraz wszystkim, którzy napisali jakiś komentarz.

Liczę na kolejne KOMENTARZE.

Za każdą opinię bardzo dziękuję.

2 komentarze:

  1. Na mój komentarz zawsze możesz liczyć kochana :*
    "W: Pojedź z Agatą, bo to nie są moje rzeczy.
    F: Koleżanka ci zrobiła prezent.
    W: I cieszę się z niego prawie tak bardzo jak Zapała z tej koszulki.
    F: Wiktoria..." - ahahah :D Świetny tekst Wiktorii :)
    Bardzo przyjemna część moja droga<3. Dialogi wychodzą Ci coraz lepiej i z każdą częścią podoba mi się coraz bardziej i coraz bardziej wciąga. CZekam na Nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że mogę na ciebie liczyć, ty na mnie oczywiście też kochana.
      Cieszę się, że się podoba :-)

      Usuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.