LICZBA WYŚWIETLEŃ

wtorek, 25 lutego 2014

NIE DA SIĘ WIECZNIE UKRYWAĆ SWOJE UCZUCIA

Wszystko dzieje się po odcinku 546.
Wreszcie skończyła przeklęty dyżur. Była wściekła na Falkowicza. Jak on mógł sobie robić takie żarty. Żarty, ona miała ochotę go zabić. Weszła do hotelu, poszła do swojego pokoju, położyła się na łóżku i patrzyła w sufit przez pół godziny. W końcu wstała, włączyła jakiś film na laptopie.

Trzy nudne filmy później.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Wiedziała, że jest sama w hotelu i nie ma nikogo, kto poszedłby sprawdzić, kto zakłóca jej spokój. Zwlekła się z łóżka, zeszła na dół i otworzyła drzwi. Ujrzała w nich Falkowicza. Miała ochotę trzasnąć mu drzwiami przed nosem, ale się powstrzymała i wysyczał przez zęby:
-Czego?!
-Przenocujesz mnie?
-Słucham?!
-Pytam czy mogę tu nocować.
-Z tego co kojarzę, to masz dwupiętrową willę więc chyba masz gdzie mieszkać. I w ogóle dlaczego tu przylazłeś?! - spytała wściekła.
-Przylazłem tu, bo drugi raz w życiu zawaliłem operację i...
-I wielki pan profesor przechodzi załamanie psychiczne i liczy, że będę dla niego wsparciem, pocieszę go. Tak? Sory, ale raczej nie.
- Przylazłem tu, bo drugi raz w życiu zawaliłem operację i uciekam przed żoną.
- Właśnie, nie było okazji. Moje gratulacje.
- Dziękuję. Mogę?
- Dlaczego w ogóle tu przylazłeś?!
-Bo w hotelach w okolicy nie ma  miejsc, a jesteś jedyną osobą, która mnie toleruje.
-Czyli nawet twoja żona cię nie toleruje. Gratuluję. Poza tym, ja też przestałam.
-Ja nie toleruję jej. Wpuścisz mnie?
-Wiedz, że mam ochotę cię zabić i nie wiem, czy tego nie zrobię. - powiedziała wpuszczając go do domu.
-Wszystko lepsze niż ta idiotka. Mam dość odcieni lakierów do paznokci. Ona ma tego całą szafkę.
-Taa. Teraz powinnam wyklepać całą formułkę uprzejmości, ale jakoś nie mam ochoty. Pozostanę na rób co chcesz.
-Jest szansa, że dostanę, coś do picia?
-Na picie już cię nie stać? Żonka wydała wszystko na 10 kilo różu do policzków i stertę kiczowatych ciuchów?
-Żebyś wiedziała. Nie tylko na to. Mój dom zamienił się w jakiś różowy kicz.
-Nie lubisz różowego koloru?
-Mogę go tolerować, ale nie jeżeli kanapa jest różowa, dywan jest różowy, zasłony i firanki są różowe, cały dom jest różowy, moja żona jest różowa i niewiele brakowało i ja tęż bym był, bo kupiła mi w prezencie różowy garnitur!
-Na pewno wspaniale byś wyglądał.
-Jakoś mówisz bez przekonania.
-Jedyne, co ci mogę teraz powiedzieć z przekonaniem, to, że mam ochotę cię zabić.
-A ja mogę ci powiedzieć z przekonaniem, że cię kocham. - powiedział podchodząc do niej. Odsunęła się, a on znowu się przybliżył. Nie miała już gdzie uciekać, była przyparta do regału.
-Odsuń się. - wysyczała.
-Spójrz na mnie.
-Nie mam ochoty na ciebie patrzeć!
-Spójrz mi w oczy i powiedz, co do mnie czujesz.
-Nie używam takich słów jakimi bym cię określiła.
-Pani doktor wstydliwa? Wszystko, co ludzkie, nie jest obce dla lekarza.
-Tylko, że ja cały czas się zastanawiam, czy ty jesteś człowiekiem.
-Widzisz, nie możesz przestać o mnie myśleć. - Przybliżył swoją twarz do jej szyi. Nie wiedziała co robić. Stała nieruchomo, zastanawiając się, co zrobi. - Powiem ci coś w sekrecie. - Złożył na jej szyi mokry pocałunek. - Ja o tobie też. - wyszeptał wprost do jej ucha.
-Jesteś największą szują, jaką znam.
-Jesteś najbardziej denerwującą - przygryzł płatek jej ucha - niedostępną - składał mokre pocałunki na jej szyi - pociągającą kobietą jaką znam.
-Jesteś największą gnidą  jaką znam.
-Do niczego nie doszło, gdy byłaś pijana. Chyba nie jestem, aż taką gnida. - złożył kolejny pocałunek na jej szyi
-Ale...
-Ale teraz nie jesteś pijana. - namiętnie wpił się w jej usta.
-Co ty odwalasz?!
-To co powinniśmy dawno temu.
-Jesteś żonaty.
-Za tydzień już nie będę. Będę tylko twój, a ty moja. - znowu ją pocałował.
- Jesteś cynicznym, wrednym, chamskim, denerwującym karierowiczem. - pomiędzy każdym wyrazem robiła kolejny czerwony ślad na jego szyi. Spojrzeli na siebie i zaczęli tonąć w namiętnych pocałunkach. Błądziła rękami po jego plecach. Podniósł delikatnie jej pośladki, zmuszając ją do objęcia nogami jego bioder. Przenieśli się na kanapę. Od dawna oboje tego pragnęli. Uprawiali niesamowity seks.

Godzinę później.
-WIIIIIKTOOOORIAAAA!!!!!!!!! - wrzasnęła Agata, która weszła do salonu i zobaczył ich nagich na kanapie. Spojrzeli na siebie, potem na Agatę i zaczęli zakrywać się leżącym obok kocem.
-Agata... - zaczął wchodzący do pokoju Marek. - Dobry wieczór, profesorze.
-Dobry wieczór, doktorze. - przywitał się Falkowicz.
-Widzę, że dla państwa bardzo dobry.
-Moglibyście pójść do Agaty i udać, że nic nie widzieliście? - mówiąc to Wiki błagalnie spojrzała na przyjaciółkę
-Chodź Marek. A ciebie przesłuchanie nie ominie, moja droga.
-Agatka, uwierz mi na słowo, że ta sytuacja nie jest mi na rękę, więc nie utrudniaj.
-Ale ta - wskazała na nich ręką - czy ta, że tu weszliśmy?
-Won woźnicka! - krzyknęła wściekła Wiktoria.
-Radzę się pospieszyć. Za kwadrans tu będzie Zapała, Adam i cała grupa imprezowa Adama. Jakieś 200 osób. - powiedziała wychodząca Agata.
-Co ja narobiłam. - Wiktoria opadła na kanapę.
-Nic złego, ale mam propozycję. Ubierzmy się, a porozmawiamy nie tu. Jak te 200 osób tu wejdzie mogą być zszokowani.
-Ok. - Wiktoria zaczęła rozglądać się za ciuchami. Dostrzegła bieliznę na drugim końcu pokoju i zaczęła wstawać. Czuła na sobie wzrok Falkowicza. - Mógłbyś się we mnie nie wślepiać?
-Nie.
-Słucham?!
-Od ciebie nie da się oderwać wzroku.
-Ubieraj się lepiej. - Wiktoria szybko założyła na siebie ubrania. -  I przyjdź do mojego pokoju. Ok?
-Yhm.
-Z życiem, no! - popędziła go.

Poszli do jej pokoju.
- Co teraz? - spytała chodź bała się odpowiedzi.
- A jak myślisz?
- Ostatnio nie wiem co myśleć.
- Kocham cię. - wyznał.
- Masz żonę.
- Której nienawidzę. Rozwiodę się z nią.
- Badania się zawalą.
- Może nie? Nie ważne. Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię.
- Ja... ja ciebie też. - pocałowała go namiętnie.


CZĘŚĆ 29 - Tylko przestań do cholery i dawaj tą gitarę!   ---> środa
                                                                                                    -----> Postaram się zdążyć :-)
CZĘŚĆ 30 - Wredny, cyniczny i arogancki.                    ---> piątek

1 komentarz:

  1. Mmm... :D Cudowne, piękne. Szkoda, że bez kontynuacji, no ale cóż ;) Kochana, tego mi było trzeba, po kilku godzinach spędzonych nad lekcjami... ;P

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.