Poniedziałek rano.
Szła do szpitala, gdy zobaczyła podjeżdżające czarne Infiniti, a chwilę później wysiadł z niego Falkowicz.
W: A... Andrzej? - otworzyła usta patrząc na samochód.
F: Cześć.
A: Kto ma taką brykę?! - ze szpitala wybiegł Adam - Andrzej?!
F: Cześć.
A: Ty... to jest Infiniti QX70?
F: Jesteś bliżej Nobla.
A: Ale... skąd ty... taki samochód?
F: Ze sklepu, a skąd.
A: Ej, ale ja na serio mogę sobie wziąć twoje BMW?
F: Tak.
A: No bo ja nie mam kasy na naprawę...
F: Z tego co pamiętam byłem ubezpieczony. Nie wiem, czy od pani Agaty za kierownicą też, ale może. Jak nie to dam ci te pieniądze.
A: Agata rozwaliła ci samochód?!
F: Tym się nie pochwaliła.
A: Powiedziała tylko, że masz rozwalony samochód. Nie mówiła w jakich okolicznościach.
F: Będziemy tu tak stać, czy pójdziemy do pracy?
A: Ok, ok. Chodźmy. - poszli w stronę szpitala.
W: No właśnie. Nie było okazji żeby spytać. Co było wtedy Zapale?
A: Cztery promile we krwi.
F: Konsultację psychiatry i tak bym zlecił.
A: Ja też, ale nie mam podstaw.
12:00.
Wiki wraz z kilkoma lekarzami siedzieli w lekarskim.
T: Czy ktoś wie, co ma znaczyć te brzdąkanie na gitarze z gabinetu Falkowicza?!?!?! - do pokoju wpadł wściekły Tretter.
W: O cholera. - powiedziała cicho.
T: Wiktoria?
W: Tak?
T: Ty wiesz skąd to się wzięło. Mów.
W: Ale ja nie mam pojęcia.
A: Jak go spytałem, to powiedział, że dla Wiktorii wszystko. - odezwał się siedzący za biurkiem Adam.
T: Wiktoria, skąd to się do cholery wzięło?!
W: Ale to nie moja wina.
T: Wiktoria!
W: Ja nie myślałam, że on na serio... Boże.
T: Co na serio?!
W: Nie ważne.
T: A to akurat racja. Nie ważne. Ale ważne jest to, że ty masz to ukrócić.
W: CO?!
T: Ja nie chcę więcej słyszeć gitary!
W: Ale co ja mam...?! Czemu ja?!
T: Bo ty masz z tym coś wspólnego.
W: Co?! Ja nie mam nic wspólnego z tym, że Falkowicz gra na gitarze! Ja tam nie idę!
T: A kto ma iść?! Ja?! Idziesz, ale już. - Wiktoria niechętnie wstała z kanapy.
W: A nie mogłaby Agata?
T: Natychmiast.
W: Za jakie grzechy? Byłam grzeczną dziewczynką. - Wiki z opuszczoną głową wyszła z lekarskiego. Niechętnie poszła do gabinetu Falkowicza.
W: Miej człowieku litość i przestań.
F: Ależ dlaczego?
W: Chociażby dlatego, że Tretter chyba mnie wywali jak cię nie uspokoję!
F: A zgodzisz się na kolację?
W: Nie! - Andrzej zaczął znowu brzdąkać - Tak, tak! Tylko przestań już do cholery i dawaj tą gitarę. - zabrała mu instrument - ALE... pan profesor sam coś ugotuje.
F: Jak sobie życzysz. Do zobaczenia wieczorem.
W: Na szczęście jutro. Dzisiaj mam 24-godzinny. - wyszła z gabinetu i wpadła na Trettera.
T: I?
W: I go uciszyłam. - podniosła sugestywnie gitarę.
T: Szczerze gratuluję.
W: Nie ma pan zbytnie czego! Musiałam się zgodzić na kolację z nim, żeby przestał! Bardzo panu dziękuję. - wybuchła.
T: Nowe sposoby na kobiety? Muszę dopytać profesora.
W: Nie widział pan Agaty?
T: Powinna być na internie. Ja nie chciałbym plotkować, ale nie wie pani, kto przyjechał Infiniti?
W: Falkowicz.
T: Przecież on ma BMW.
W: Agata wczoraj rozbiła jego BMW. Idę szukać Woźnickiej.
T: A róbcie sobie, co chcecie.
Wiktoria znalazła Agatę.
A: Ty, skąd ty masz gitarę?
W: Falkowicz. - wysyczała.
A: Co?!
W: Brzdąkał na gitarze. Tretter kazał mi go uciszyć, a Andrzej nie chciał przestać grać, dopóki się nie zgodziłam na kolację.
A: Ale dlaczego on brzdąkał na gitarze?
W: Kojarzysz tą piosenkę Brodzieńskiej, o dziewczynach z Barcelony?
A: No kojarzę to gówno, co słuchałaś.
W: Nie gówno, Agata, piękny głos operowy.
A: Tak, tak, mniejsza o to. Ale co ma to wspólnego z brzdąkaniną Falkowicza?
W: Poświęć trzy minuty i tego posłuchaj.
A: Ale co to...?
W: Kojarzysz chociaż trochę tekst?
A: No tak, coś tam było, jakim być by go chciały dziewczyny z Hiszpanii, czy coś tam.
W: Mniej więcej. A to o gitarze, kojarzysz? Spytał czy jak nauczy się grać na gitarze, zgodzę się na kolację. Ja powiedziałam, że tak. Nie myślałam, że on na serio, no.
A: Teraz kumam. Pogadamy potem. Powiedz tylko, czy Falkowicz był wczoraj naćpany, że mnie nie zabił?
W: Nie był. On dzisiaj przyjechał Infiniti.
A: CO?! Ja idę to zobaczyć. - Agata wyszła na zewnątrz, a Wiki za nią - Wow.
W: Ty się lepiej już odsuń.
A: Oj tam. Wzrokiem chyba niczego nie zrobię.
W: Oj nie wiem.
A: Przestań.
W: Co przestań?! Ile ty miałaś przejechać?! Trzy metry!
A: Ale nie umiem skręcać w lewo.
W: Walnęłaś w latarnię! Dobrze, że nie w samochód Trettera. Przecież on obok parkuje. Nie wiem... Jak możne nie umieć skręcać?!
A: Ale ja umiem, ale tylko w prawo!
W: Jak w prawo?! Jak ty dostałaś prawo jazdy?! W prawo tylko umieć skręcać?!
Ad: Nie znęcaj się nad Agatą.
W: A co, może nie mam racji?! Jak można umieć skręcać tylko w jedną stronę?!
Ad: Mogę cię na chwilę?
W: Co znowu? - odeszła razem z Adamem.
Ad: Falkowicz karze mi lecieć do Hiszpanii!
W: Bo?
Ad: Dać kolejne leki twojej mamie.
W: Ja chętnie bym tam poleciała za ciebie, ale nie mogę się z tond ruszyć.
Ad: Dopiero umówiłaś się z Falkowiczem na kolację, a on już cię uziemił?
W: W łeb się puknij. Ty widziałeś mój grafik?!
Ad: Kiedyś miałem niewiele lepszy. Teraz tylko ty operujesz i tylko ty wszystko robisz. Ja jeżdżę w kółko.
W: Takie życie.
Ad: Tobie i tak dobrze. Z tego co pamiętam masz zaplanowane wczasy z Falkowiczem.
W: O, bym zapomniała. Ja mu muszę o tym przypomnieć. Odpocząć warto.
Ad: Dobra, ja lecę. Mam za trzy godziny samolot. Barcelono, witaj.
W: Czyli odpoczniesz trochę.
Ad: Odpocznę?! Pięć godzin później, Barcelono żegnaj.
W: Idę, bo mam dyżur. Pozdrów moją mamę i zresztą pozdrów całą gromadę, bo chyba się tam trochę rodziny zebrało. Pa.
Ad: Pa.
Wiem, że trochę mało FaWi, ale niedługo będzie więcej :) Liczę na wasze komentarze.
Ciężko napisać mi coś oryginalnego... No ale dobra. Miło się czyta :D
OdpowiedzUsuńOj tak. Ja też czasem zastanawiam się czy w ogóle pisać komentarz, taki sam jak inne, ale zawsze miło jest to przeczytać, nawet jeśli się powtarza.
UsuńFajnie :D Kiedy next ??? :P
OdpowiedzUsuńW piątek :)
Usuń