LICZBA WYŚWIETLEŃ

środa, 19 lutego 2014

CZĘŚĆ 26 Bajka o pięknej księżniczce i wrednym księciu.

A: No to ja spadam. (według życzenia Madzi:) ) - Agata wyszła z sali.
F: To co robimy, skarbie.
W: Spróbuj jeszcze raz tak powiedzieć, a obiecuję, że cię uduszę. - zagroziła słodkim głosem.
F: Spokojnie. Skarbie...
W: Uduszę po prostu.
F: Ale nie udusiłaś.
W: Tylko dlatego, że nie chcę iść do pierdla. Ja idę.
F: Czekaj, czekaj, czekaj, skarbie.
W: Czego?!
F: Jeszcze nie wybrałaś pozycji.
W: Posłuchaj. Ja dobrze wiem jakie rady udzielała ci Agatka i tego się trzymaj, albo stawiaj sobie ładny grób.
F: Nie denerwuj się już tak i chodź.
W: Gdzie znowu?
F: Do gabinetu. Za pół godziny operujemy. Operujesz.
W: Słucham?
F: Operujesz.
W: Ale...
F: Nie ma żadnego ale, pani doktór. Walczyłaś pięć miesięcy o operowanie, to korzystaj.
W: Oj tak, walczyłam.

Po operacji.
F: Widzisz, świetnie ci poszło.
W: Yhm.
F: A teraz ponawiam pytanie. Zgodzisz się na kolację?
W: A dlaczego miałabym się zgodzić?
F: Bo o to proszę?
W: Ja prosiłam pięć miesięcy o operowanie.
F: Ale się doprosiłaś.
W: Doprosiłam się po pięciu miesiącach. - powiedział kierując się do wyjścia z myjni.
F: Zawsze na ciebie zaczekam.
W: Yhm. - mruknęła bez przekonania i wyszła.
F: Ja nie żartuję! - krzykną za nią.

Poszła do hotelu.
A: Cześć. Co u ciebie?
W: Nic. Nudy.
A: Idziemy jutro na zakupy.
W: Agata ja mam cztery stówy na koncie.
A: Co ty taka biedna?
W: Blanka potrzebowała kasy.
A: No tak, córeczka.
W: Poza tym jutro czwartek.
A: I co z tego, że czwartek?
W: Jestem wolna od szpitala i od badań, które mnie wykańczają.
A: Aż tak źle? Myślałam, że z Falkowiczem ci się dobrze pracuje.
W: Pracuje się w miarę, ale męczące to jest. Idę spać.
A: Ok. Ja idę... nie mam co robić. Idę spać.
W: Yhm. Jak jutro pracujesz?
A: Od 12.00. Pa.
W: Pa.

Czwartek rano.
Kończyła jeść śniadanie, gdy usłyszała telefon.
W: Co jest?
F: Jak się zajmować pięciolatką?
W: Co u licha?!
F: Jak się zajmować pięciolatką?
W: Ty masz dziecko?
F: Nie jestem taki głupi jak Adam.
W: To skąd je wytrzasnąłeś?!
F: Nie wiem skąd to się wzięło. Usłyszałem dzwonek do drzwi, otworzyłem i zobaczyłem dziewczynkę z kartką, że ma na imię Marta, i ma pięć lat.
W: I ty chcesz się zająć dzieckiem?
F: Nie chcę się zająć dzieckiem. Dzwoniłem do pomocy społecznej, ale będą dopiero wieczorem. Te dziecko rozniesie mi dom. - Wiktoria zaczęła się śmiać. - Z czego się śmiejesz?
W: Z tego, że nie umiesz się zająć dzieckiem.
F: A co proponujesz?
W: Telewizja, internet.
F: To dziecko powiedziało, że  matka mu nie pozwala dotykać się do komputera, ani oglądać telewizji.
W: Dobra, będę za kwadrans. - powiedziała niechętnie.
F: Dziękuję.
W: Taa.
F: Co mam teraz z nią robić?
W: Nie wiem. Bajkę dziecku opowiedz.
F: Bajkę?
W: Bajkę, tylko może inną niż te Krajewskiego.
F: Ale z kont ja mam znać...
W: Wymyśl! - rozłączyła się. Chciała wyjść z hotelu, ale zatrzymał ją głos Agaty.
A: Gdzie idziesz?
W: Niańczyć dziecko u Falkowicza.
A: Niańczyć dziecko Falkowicza?!
W: U Falkowicza. U!
A: Ale, jak?, skąd? - Agata zaczęła zadawać pytania.
 W: Ktoś mu podrzucił do domu bachora. Dzwonił do MOPSu, ale będą dopiero wieczorem, a to jest pierwsze dziecko na świecie, którego nie namówisz na telewizję i komputer.
A: Nie dziwię się, ja też jakbym miała komuś podrzucić dziecko, to wybrałabym wielką willę.
W: Dobra, lecę, bo Falkowicz jest spanikowany.
A: Co on się dzieci boi?
W: Może nie boi, ale nie ma co z nią zrobić.
A: Skoro to dziewczynka, to...
W: AGATA!
A: No co? Może on jest zboczeńcem i gwałcicielem?
W: I jeszcze zwierzęta gwałci.
A: A skąd możesz wiedzieć?
W: Idź ty do Dryla. A ja mu to zaraz powtórzę.
A: CO?! Wiki!
W: No co?
A: Ty wiesz co.
W: Dobra, idę. Pa.
A: Pa.

Pojechała do jego willi.
F: Przyjechałaś.
W: Przyjechałam.
F: Dziękuję.
W: Taa. Masz jakiś pomysł?
M: To jest ta rudowłosa księżniczka? – spytała Andrzeja pięcioletnia dziewczynka.
F: Tak.
M: Rzeczywiście jest piękna.
F: Wiem.
M: Wiesz jaki jest koniec bajki? – spytała Wiki.
W: Jakiej bajki?
M: O pięknej księżniczce i wrednym księciu. – Wiktoria spojrzała wściekle na Andrzeja.
W: Nie wiem.
M: Ale on powiedział, że piękna, rudowłosa księżniczka będzie wiedzieć.
W: A na czym się zatrzymaliście?
M: Księżniczka zgodziła się opiekować dzieckiem, razem z księciem.
W: Andrzej!
M: Ale jaki jest koniec bajki?
W: A jaki powinien być?
M: Ślub.
F: Już cię lubię, mała.
W: Jak jesteś taki mądry, to dokończ teraz bajkę.
F: Życie ją dokończy.
W: Tylko myślę, że dziecko chce usłyszeć dokończenie teraz.
F: Pobrali się i żyli długo i szczęśiwie.
M: Co będziemy robić?
W: Moment. Zastanowię się. Nie jesteś głodna?
M: Nie.
W: A szkoda.
F: I co, pani doktor nie taka genialna?
W: Jeszcze słowo i będziesz sam niańczył dziecko.
F: Tak. tak. Masz jakiś pomysł?
W: Bierz się za drukowanie kolorowanek z księżniczkami i szukaj kredek.
F: Myślisz, że mam kredki?
W: Kredek nie masz?!
F: A ty  masz?!
W: W domu są dwa kartony farb, tylko nikt nie ma prawa się do tego dotknąć.
F: Po co ci to?
W: Mi po nic. Ta nieboszczka Zapały lubiła malować. Te stare farby są świętością. Ja już zbiłam jej ulubiony kubek. Zapała wyglądał jakby miał mnie zaraz zabić.
M: Coooo roooobiiiimyyyy? - dziewczynka uwiesiła się na ręce Wiki.

Przez trzy godziny zajmowali się dzieckiem. W końcu dziewczynka zasnęła.
W: Ja spadam.
F: Zostań.
W: Nie mam po co. Posprzątaj ten bajzel.
F: Pani doktor.
W: Ale po co ja u licha mam zostać?! Idę do hotelu.
F: Bo o to proszę.
W: Sory, ale zmęczona jestem. Powiedz mi lepiej jak ja jutro pracuję.
F: Od 8.00 do 15.00 w szpitalu i do wieczora tu.
W: Co mam znowu tu robić?
F: Trochę dokumentów w komputerze.
W: Znoowuu? - spytała niechętnie.
F: A pojutrze Adam siedzi w papierach, a my operujemy jaskrę.
W: I to mi się podoba.
F: Tak myślałem.
W: To do jutra. - zadowolona wyszła z jego domu. Co prawda pracując z nim siedziała dużo w dokumentach, ale prowadziła też ciekawe operacje w klinice.

Piątek po odprawie.
S: Profesora, dr. Consalidę i dr. Rudnicką dyrektor prosi do siebie.
W: Oczywiście.
Cała trójka poszła do Trettera.
T: Tak jak już wspominałem, w sobotę rano odbędą się zdjęcia i tak dalej, reklamujące nasz szpital. Dr. Rudnicka też weźmie w nich udział.
F: Juz się cieszę na współprace z panią doktór.
N: Na pewno będzie bardzo... miło, profesorze.
T: Dobrze, a więc o 8.00...
W: Mam operację.
T: Z grafiku na sobotę zostały wykreślone wszystkie operacje. Ma pani jakąś inną pracę?
W: Za te marne grosze ze szpitala się niestety nie da wyżyć.
F: Przesuniemy operację na popołudnie.
W: Mamy zaległości w dokumentach.
F: Wszystko się jakoś ułoży.
W: Ok, ewentualnie zarwę noc.
N: Pracujesz z tą gnidą?!
T: O co tu chodzi?
N: Ona pracuje z mordercą Ludmiły ! ! !
T: Ile razy mam powtarzać, że subiektywna opinia na temat profesora mnie nie interesuje.
N: Subiektywna?! On ją zabił! To jest morderca!
W: Zamknij się.
N: Zostałaś jego dziwką!
W: Dziwką jesteś ty. Ja zarabiam ciężką pracą.
N: Tak, oczywiście. Ewentualnie zarwę noc. Kto tak mówił?
W: Tak, na uzupełnianiu dokumentów, kretynko!
N: Jesteś zwykłą dziwką!
W: Ja?! To ty...
T: CIIISZAAA!!! - wrzasnął. - Widzę, że nie jesteście państwo w stanie normalnie pracować, dopuki nie uporządkujecie wszystkiego prywatnie. Więc proszę bardzo. Na spokojnie ułużmy to wszystko w jedną całość.
N: Zaprośmy do tej debaty dr. Zapałę.
W: I Agatę.
N: Więc panią Marię też.
W: Oczywiście pielęgniarka Iza też powinna wziąć w tym udział.
N: Dr. Van-Graff oczywiście też.
W: Adam także.
T: O co tu do cholery chodzi?!
N: O niego! - pokazała na Falkowicza.
F: Też bardzo panią lubię, pani doktor. Dyrektorze, proszę się nie łudzić, że uporządkuje pan sprawy, ciągnące się od roku.
T: Dobrze, nie obchodzi mnie to wszystko. Macie państwo NORMALNIE PRACOWAĆ i jutro o 8.00 widzę całą trójkę. Nie zależnie, czy ktoś kogoś lubi, nienawidzi, czy nie wiem co. Jasne?!
F: Do zobaczenia, pani doktor. Wiktoria, zapraszam do gabinetu. Mamy drobne zmiany w grafiku.
T: Zmiany w swoich grafikach omówicie państwo po pracy.
F: Obiecuję panu, dyrektorze, iż zostanę te pięć minut dłużej, żeby to odpracować. I oczywiście za dr. Consalidę też.
T: Wyjść mi z tond wszyscy!
F: Do widzenia.
W: Do widzenia.
F: Proszę, pani doktor. - przepuścił Wiktorię w drzwiach.
N: I widzi pan! - pokazała ręką na drzwi.
T: Właśnie nic, do cholery, nie widzę! Wszyscy widzą we wszystkim jakiś kłopot! Wyjść z tond!

Wiktoria i Falkowicz poszli do gabinetu.
W: Musiałeś?
F: Co znowu zrobiłem?
W: Ty wiesz, co.
F: Właśnie nie wiem w czym wszyscy widza kłopot. Siadaj.  - Wiki zajęła miejsce naprzeciwko biurka.
W: Siedzę i co?!
F: I siedź i odpoczywaj.
W: Nie mam czasu na odpoczywanie. Do rzeczy.
F: Jak sobie życzysz. Za godzinę operujemy nowotwór. Zmniejszył się po naszych lekach, nie ma już przerzutów do kości. Ma bardzo ciekawe umiejscowienie. - włączył na monitorze zdjęcie i pokazał Wiktorii.
W: Rzeczywiście, ale powinno się udać.
F: Na pewno się uda. My operujemy, Adam na hakach.
W: Mogę iść?
F: Nie. Zadaniem dla ciebie jest pobranie wycinka na hist-pat.
W: A jak Ruud się zorientuje?
F: Mamy na to sposób.
W: Jaki?
F: Przekonasz się.
W: Oby skuteczny. Idę do lekarskiego.

Półtorej godziny później, sala operacyjna.
V: Po co pobiera pani wycinek? - spytał Wiktorii. Falkowicz spojrzał porozumiewawczo na Adama. Chłopak przeciął nie duże naczynie.
F: Krwawienie. Tamujemy. Adam, odsączaj.
A: Już.

Po operacji.
W: Niezły ten wasz sposób.
A: Mam brata geniusza.
F: A ja umiejącego wykonywać proste rozkazy.
A: Ej, no.
F: A dla kształcenia swoich umiejętności uzupełniasz jutro papiery.
A: Co?! Miałem operować z tobą jaskrę!
W: Sorki, stary. - poklepała go po ramieniu i wyszła z myjnie.
A: Ona zajęła moje miejsce! Przecież ona niedawno jeszcze nic nie umiała!
F: Ale teraz umie więcej niż ty. Trzymaj się, bracie. - poklepał go po drugim ramieniu i też wyszedł z myjni.







7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och bo się zarumienię ;)
    Miód malina orzeszki ♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, świetne. Dobrze, że tym razem Agata nie włączała się do rozmów między FaWi, tak inaczej :) Wspaniała część, i ten moment, kiedy dziewczynka rozpoznała w Wiktorii księżniczkę z bajki;) Super.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mistrzostwo. "Wredny książe" - rozwaliło mnie to. Hahaha twoje opo jest genialne, dawaj szybko nexta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiaszcze ;-p Bajka o pięknej księżniczce i wrednym księciu <3 Psz szybko nexta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię to opowiadanie. Tylko błagam cię na wszystkie świętości i mój stan psychiczny - nie 'z tond' tylko 'stąd. Nie 'z kond' tylko 'skąd'. I nie 'kont' tylko 'kąt'. Błagam. Przy czytaniu błędów ortograficznych odczuwam fizyczy i psychiczny (tak!) ból.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.