Następnego dnia.
Punktualnie podjechali pod hotel rezydentów.
W: No i gdzie oni są? Spóźnimy się do kościoła. - wybuchła śmiechem na wypowiedziane przez siebie słowa.
F: Spokojnie. Uciekniemy stamtąd.
W: Domyślam się. Diabeł w kościele to nie jest dobry pomysł.
F: Zła kobieta. - wysiedli z samochodu i weszli do hotelu, gdzie jak zwykle były otwarte drzwi.
Ad: Ja nie chcę krawata!
Ag: A ja nie chcę trzeciej wojny światowej, ale nie mam na to wpływu!
F: Witaj Agato. - pocałował blondynkę w rękę - Dzień dobry, bracie. - Wiktoria wybuchła śmiechem na te przywitania.
Ad: No heja. Ja nie chcę krawata.
F: Ależ drogi braciszku. Dzień święty święcić. Eleganckim wyglądem także. - zawiązał Adamowi krawat, a dziewczyny patrzyły na to z niedowierzaniem.
F: Pięknie wyglądają nasze damy. Nieprawdaż drogi bracie? - reszta towarzystwa wybuchła śmiechem, po czym kobiety zlustrowały się nawzajem.
Ag: Nie wiem, czy ten pomysł z takimi samymi sukienkami był dobry.
W: Ślicznie nam w kremowych koronkach.
F: Chodźmy.
Ad: Tsa.
F: Wedle twego życzenia cofnęliśmy się do połowy XX wieku.
Ad: Jak ja cię kurwa nienawidzę.
F: Nie przeklinaj w niedzielę, braciszku. Idziemy.
Po wielu wyrazach niezadowolenia Adama dojechali wreszcie pod kościół słuchając opery i narzekań Krajewskiego.
F: Telefon poproszę, braciszku.
Ad: CO?!
F: Telefon.
Ad: To co ja będę robił w kościele?!
F: Modlił się.
Ad: Ja nie wierzę w Boga!
F: To uwierz. Telefon. - Krajewski niechętnie oddał smartfona bratu - I mp3.
Ad: Boże no. - oddał profesorowi drugie urządzenie.
F: Nie będziesz brał imienia pana Boga swego na daremnie.
Ad: Do diabła z tobą!
F: Nie nawołuj złych duchów.
Ad: Od kiedy ty się stałeś taki święty?!
F: Dążę do świętości. - dziewczyny wybuchły śmiechem, a w wyobraźni Agaty pojawił się obrazek przedstawiający profesora w białym wdzianku i ze skrzydełkami, który usilnie próbowała od siebie odpędzić, ale zamiast tego wybuchała tylko jeszcze większym śmiechem.
W: Chodźmy już. - weszli do kościoła. Zajęli miejsca. Wiktoria i Falkowicz spojrzeli na siebie, potem na Adama i Agatę, którzy siedzieli z niezadowolonymi minami ławkę przed nimi.
W: Wychodzimy? - spytała szeptem, na co profesor wstał i oboje wyszli ze świątyni.
W: Wiesz, że oni nas zabiją, jak zobaczą, że zwialiśmy z kościoła?
F: Chodźmy na kawę.
W: Jak chcesz.
Kilkadziesiąt minut później.
Ksiądz: Przekażcie sobie znak pokoju. - Agata i Adam odwrócili się za siebie.
Ad: Zwiali, kurwa!
Ag: Może poszli ten no, do spowiedzi?
Ad: Falkowicz to by zablokował konfesjonał na kilkanaście godzin. Ksiądz by zemdlał jakby jego grzechy usłyszał. - kiwnęli głowami w kierunku ludzi siedzących za nimi i z jeszcze bardziej niezadowolonymi minami zajęli swoje miejsca.
Po mszy wyszli jak najszybciej z kościoła i podeszli do stojących Wiki i Falkowicza, którzy śmiali się widząc Agatę, która starała się iść szybko, jednocześnie chwiejąc się na swoich kremowych szpilkach.
Ag: Jak mogliście?!
W: Eee Andrzej źle się poczuł.
Ad: Nie dziwię się. Diabeł w kościele.
F: Też cię kocham braciszku.
Ad: Zabrałeś mi telefon! Ona cały czas grała w kartofla!
F: To ty chciałeś być rodzinny.
Ad: Czy ty żeś kurwa zwariował?!
F: Nie przeklinaj, drogi bracie.
Ad: Jak ja cię nienawidzę!
F: Nie rób przedstawień. Jedziemy na obiad.
Ad: Kto je obiad o 13:00?!
F: Wedle dawnych zwyczajów, obiad jada się zaraz po kościele.
Ad: Ale ty zwiałeś z kościoła!
F: Wybacz drogi bracie.
W: Chodźmy na ten niedzielny obiad.
Ad: Jak ja was nie cierpię!
Znowu słuchając opery dojechali do willi. W domu profesor włączył muzykę klasyczną i po chwili przyjechał ich obiad, który Wiki rozłożyła na talerze. Usidli przy stole.
W: Tego jeszcze nie grali. - Wiki nie mogła się śmiać sama nie wiedząc z czego. Chyba z całej tej jakże dziwacznej sytuacji.
Ag: Jest bardzo... miło. Trochę sztywno, ale miło.
Ad: Nienawidzę was.
F: Adaś, nie psuj nam niedzielnego obiadu swoimi humorami. - zwrócił się do Krajewskiego, po czym do kobiet - Dorasta chłopak, hormony i tak dalej.
Ag: Niedługo pierwsza miesiączka, Adaś. - Wiki i Agata wybuchły jeszcze większym śmiechem, a Adam przybrał minę "zabiję".
F: Nalej wina, braciszku.
Ad: Jasne. - warknął i wlał alkohol do kieliszków.
W: Rozchmurz się, Adasiu. Za Krajewskiego! - cała trójka stuknęła się kieliszkami, a Adam przybrał minę "zabiję, choćbym miał siedzieć na dożywocie w pierdlu". Profesor dwoma palcami uniósł swoje kąciki ust pokazując Adamowi, żeby się uśmiechnął.
W: Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej. - zaśpiewała rudowłosa kobieta. Na te gesty usta Adama z grymasu wygięły się w niezadowoloną minę, tak zwaną podkówkę.
18:00
Przez kilka godzin Adam siedział z niezadowoloną miną i co jakiś czas rzucał zgryźliwy komentarz w stronę profesora.
Ag: My się już chyba będziemy zbierać, co nie Adam.
Ad: Wreszcie.
F: Spokojnie braciszku, za tydzień powtórka.
Ad: CO?! Ja się nie zgadzam! Ja nie chcę!
F: Jeszcze raz zobaczę cię naćpanego, a będziesz tak spędzał KAŻDY wolny dzień.
Ad: Nienawidzę cię! - wyszedł z willi i poszedł drogą.
F: Adam! Leśna Góra jest w drugą stronę! 20 kilometrów! - wyszedł za nim przed willę.
Ad: Nienawidzę cię i nienawidzę tego, że zawsze musisz mieć rację! - odwrócił się i poszedł w drugą stronę.
Ag: Ja chyba pojadę taksówką. - spojrzała przez okno na Adama żwawo maszerującego w stronę Leśnej Góry.
F: Myślę, że to dobry pomysł.
W: Adaś wiecznie niezadowolony.
F: Niestety kochanie.
W: Ktoś musi posprzątać po naszym obiedzie. Kochanie?
F: A co z tego będę mieć?
W: Zobaczymy, zobaczymy. - pocałowała go.
Ag: O. Jest taksówka. Pa.
W: Pa.
F: Do widzenia. - internistka wyszła z ich domu.
F: I zostaliśmy sami, kochanie. - zaczął składać na jej szyi mokre pocałunki.
W: Jakieś plany wobec mej skromnej osoby?
F: Można tak powiedzieć. - kobieta pisnęła gdy poczuła, że profesor ją podniósł.
W: A sprzątanie?
F: Później. - zaniósł kobietę do sypialni.
UWAGA! Tą częścią nie chciałam obrazić nikogo, ani wyśmiewać czyjejś wiary, czy rodzinności, w sumie to chyba nie wyśmiewałam tego, tylko Adama. Mam nadzieję, że nikogo tą częścią nie uraziłam, jeśli niestety tak, to najmocniej przepraszam.
Zawaliste dawaj szybko nexta
OdpowiedzUsuńSuuuper *o*
OdpowiedzUsuńHahahahahahha, zajebiste! Cudo! Śmiałam się do ekranu telefonu świetna część, czekam na next z niecierpliwością - kiedy będzie? ~ Pati
OdpowiedzUsuńJestem kochana ! Nadrobiłam wszystko :) Wiki & Falko <3 A Adam jak zwykle ... niezadowolony :D Super część <3 Czekam na next
OdpowiedzUsuńNo wreszcie wróciłaś! Już myślałam, że się za coś obraziłaś na mnie :)
UsuńŚwietna część........ cudowna, wspaniała itp.
OdpowiedzUsuńKiedy next?
Genialna część !!! :D Ale się Adaś wycierpiał ....:D NEXT !!!!!
OdpowiedzUsuńI znowu ryczałam ze śmiechu przed telefonem.
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam ci napisać?:3 Pięknie pod każdym względem, a ta "wizyta" w kościele to przebija wszystko
OdpowiedzUsuńA taka wizyta w kościele wydarzyła się na serio, tylko zamiast Wiki i Falka byłam ja i ojciec, a zamiast Adama i Agaty moja ciotka i jej mąż :)
UsuńNie no ,to u mnie wszyscy co niedzielę do kościółka ,ja ,rodzice ,babcia ,bracia , wujek ,ciocia razy 5 ,czyli paredziesiąt osób ,a potem wszyscy wbijają do nas na kawkę,,,,Co niedzielę !! I to na 9.00 rano !!! To jest życie ,a nie to co Adaś...dlatego przeżywka Krajewskiego mnie dobiła ,ja mam tak co tydzień..
Usuń