Wiki z Agatą gadały w lekarskim, korzystając z tego, że są same.
W: Zapała ma wolne, czy co?
A: Tak. Jutro też. Nie słyszał jeszcze plotek o was.
W: To dobrze. Dzisiaj mu powiem. Nie wiem, czy lepiej z Andrzejem czy sama?
A: Chyba sama, bo na widok Falkowicza w Przemku już się gotuje.
W: Ok. - Wiki wzięła się za parzenie kawy.
A: Wiktoria, ty zwariowałaś?! - spytała przerażona widząc, jak koleżanka nasypała kawy do pełna w filiżance.
W: Aga, ja usypiam na stojąco.
A: Domyślam się, że to ma coś wspólnego z Falkowiczem, bo widziałam jak spał z głową na biurku.
W: Boże, ja się po prostu nie umiem mu oprzeć. To jest jakaś paranoja. Nie śpię już trzeci dzień i teraz będzie trzecia noc.
A: Co ty gadasz?
W: Po prostu całą noc się kochamy. Ja padam. - Wiktoria opadła na kanapę przy przyjaciółce - Potem cały dzień latam po szpitalu, zajmuję się badaniami, spotykamy się i znowu. Ja popadłam w...
A: Seksoholizm?
W: Być może. Bo jak to się nazywa jak nie umiesz się oprzeć facetowi?
A: Wiki, jesteście razem od... dwóch dni. To przejdzie.
W: Ale ja nie chcę, żeby przechodziło! Jednoczenie padam na twarz, ale temu się po prostu nie da oprzeć.
A: Opowiadaj.
W: Ty chyba zwariowałaś! Myślisz, że będę ci opowiadać takie rzeczy?!
A: Myślałam, że się przyjaźnimy i nie mamy przed sobą tajemnic.
W: Z Andrzejem też się tak przyjaźnisz? Jeśli tak, to idź do Falkowicza prosić go takie relacje.
F: Jakie relacje? - spytał wchodząc do lekarskiego.
W: Po prostu właśnie się dowiedziałam, że moja przyjaciółka jest lekko... zboczona.
A: Ty małpo! - Woźnicka zaczęła walić w Wiki poduszkami.
W: No co? Masz go tu, więc proszę bardzo. Możesz go wypytywać. Ja ci nic nie powiem.
F: Ma pani jakieś pytania?
A: Yyy nie, nie trzeba.
F: Ale proszę bardzo. Z chęcią odpowiem.
W: No Agatka. Miałaś tyle pytań, taka ciekawa byłaś. Masz okazję.
A: Eee obejdzie się. - powiedziała zmieszana - A ciebie jeszcze dorwę! - Woźnicka wyszła z lekarskiego. Wiktoria zaczęła się śmiać. Prawie natychmiast dostała smsa.
W: "Do bufetu marsz, ale już. I tak cię zabiję. Jak możesz mnie ośmieszać i to w tak perfidny sposób" - przeczytała na głos.
F: Pani Agata?
W: Tak. - podeszła do Andrzeja - Na 100% mi nie odpuści. - pocałowała go - A ja nie wiem co jej powiedzieć.
F: A było ci źle?
W: Po prostu się boję, że Woźnicka ci się wepchnie do łóżka.
F: W sumie pani Agata jest uroczą blondynką...
W: Ja ci dam uroczą blondynkę! - zaczęła go namiętnie całować.
T: Co to ma znaczyć?! - po chwili przerwał im Tretter.
W: Yyy no...
F: Integracja z pracownikami, dyrektorze. - Tretter machnął rękę na znak, że lepiej żeby teraz z tond wyszli. Oni udali się w stronę drzwi.
W: Ani mi się waż tak integrować z innymi pracownikami.
F: Pani doktor zazdrosna?
W: A jeśli tak, to co? - profesor przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
T: Jeszcze państwo nie wyszliście z tego gabinetu! - warknął.
F: Więcej optymizmu dyrektorze. Życie jest piękne.
T: Mógłbym pana prosić, profesorze do siebie.
F: Oczywiście.
W: Będę w hotelu.
F: Za pół godziny musimy wyjechać, jeśli nie chcesz się spóźnić.
W: Ale gdzie?
F: Chciałaś iść do teatru. Przyjdę za pół godziny do hotelu.
W: Ale jak ty...?
T: Podyskutujecie państwo później.
W: Jasne. Czekam w hotelu. Do widzenia, dyrektorze.
T: Do widzenia.
Falkowicz i Tretter poszli do gabinetu.
T: Zwalniam pana. - położył przed nim zwolnienie - Sieje pan zbyt dużo zamętu w tym szpitalu. Codziennie słyszę skargi na pana.
F: Od pacjentów, czy pracowników, którzy są niezadowoleni z tego, że ktoś posiada większą wiedzę i umiejętności?
T: Od pracowników. Tak jak już mówiłem, sieje pan zbyt dużo zamętu w tym szpitalu.
F: Nie wiem, czy szpital może pozwolić sobie na stratę trzech najlepszych chirurgów, być może nawet czterech, no i świetnego internisty.
T: Póki co zwalniam tylko pana.
F: Proszę się liczyć z tym, że w ciągu tygodnia otrzyma pan zwolnienie dr. Consalidy, dr.Krajewskiego, dr. Woźnickiej i być może dr. Gawryły.
T: Słucham? - spytał zirytowany, niedowieżając, że Falkowicz znów ma go ,,w garści''.
F: Widzi pan, dyrektorze. Ja, Adam i Wiktoria mamy w planach otworzenie sieci klinik. Do tej pory tego nie zrobiliśmy, gdyż pracujemy w Czarnej Dziurze...
T: Leśnej Górze, do cholery. Niech pan raz na zawsze zapamięta! LE-ŚNA-GÓ- RA!!!
F: Nie oszukujmy się. Beze mnie, Wiktorii, Adama i pani Agaty, to będzie czarna dziura, o ile ten szpital w ogóle przetrwa. Bo realia są takie, że bez nas zniknie z powierzchni Ziemi. Tak więc teraz porwę to zwolnienie i zapomnimy o sprawie. - Tretter usiadł na fotelu i odchylił głowę do tyłu.
F: Dobrze się pan czuje, dyrektorze? - spytał uśmiechając się sarkastycznie. Tretter wziął zwolnienie i przedarł na pół - Widzę, że pana dusza cierpi, dyrektorze.
T: Niech pan z tond już idzie! - wrzasnął.
F: Ależ oczywiście. Nie chciałbym się narażać. Jeszcze by mnie pan zwolnił. - powiedział z wielkim uśmiechem, ostatnie słowo wręcz szepcząc - A tak przy okazji...
T: Kiedy indziej!
F: Chciałem tylko spytać o ilość dni urlopu swojego i dr. Krajewskiego.
T: Pan dostaje dwa tygodnie przymusowego urlopu.
F: Ależ dyrektorze. Nie będę brał od szpitala pieniędzy za nic. Jednakże byłbym wdzięczny, gdyby mógłby pan ten urlop dać Adamowi.
T: Coś nie tak z jego ciotką? - Falkowicz spojrzał na niego najpierw zdziwiony, ale po chwili domyślił się, że Wiktoria, albo jego brat to wymyślili.
F: Bez zmian. Dziękujemy za za interesowanie nie swoimi sprawami. - odparł uznając tą odpowiedź za najbezpieczniejszą - Do widzenia. - wyszedł trzaskają drzwiami.
W tym czasie Wiki gadała w hotelu z Agatą.
A: No powiedz rzesz jak było?
W: Idź się pytaj Falkowicza.
A: Wolę raczej kobiece doznania.
W: Agata jak masz ochotę na takie rzeczy to pogrzeb w internecie i se czytaj.
A: Ale ja chcę takie rzeczy z tobą i profesorkiem.
W: Agata.
A: Co Agata? Mów.
W: Co ci mam powiedzieć, żebyś dała spokój, a jednocześnie nie było ci przykro, że Mareczek nie dorasta mu do pięt.
A: Więcej konkretów. No mów.
W: Agata, czy ty jesteś spragnioną świata seksu nastolatką, która wypytuje starszą siostrę?
A: Wiesz, że jesteś dla mnie jak starsza siostra. Zawsze mnie z wszystkiego wyciągasz. No powiedz coś. Prooooszeeee.
W: Uwaga wszyscy, Woźnickiej padło na mózg.
A: No prooooszeeee.
W: Wieczorem.
A: Dobrze wiem, że nie wrócisz na noc.
W: Ja MUSZĘ wrócić na noc bo to by była... czwarta nie przespana noc i trzecia przez niego.
A: To z kim ty wcześniej...
W: Dyżur miałam, Woźnicka!
A: Ok, ok.
W: A teraz leć mi przynieść te czarne szpilki, a ja się przebiorę.
A: Ale te na małej platformie i matowe, te bez platformy, z czubkami i błyszczące, takie same tylko, że nie błyszczące, czy te błyszczące na 17 centymetrowej szpilce?
W: A mamy takie bez platformy, bez szpiczastych czubków i takie ze skóry wiesz no, nie matowej, ale nie lakierowane?
A: Zobaczę co da się zrobić.
W: Czekaj!
A: Co?
W: Która sukienka?
A: Eee tam. Weź tą fioletową.
W: Ty pamiętasz jaki ona ma dekolt? Poza tym ledwo mi dupe zakrywa.
A: No i o to chodzi.
W: To może od razu w samej bieliźnie pójdę? Najlepiej neonowej, różowej.
A: No!
W: Się puknij w łeb.
A: Mogłabyś mnie nie obrażać? Co ty się nagle zamieniasz w elegancką panią profesorową?
W: Ja ci dam elegancką panią profesorową! - Wiki zaczęła walić w Agatę poduszką.
A: Ty się lepiej ubierz, bo jak byłaś w czerwonych koronkach, tak jesteś i mnie to nie kręci!
W: Ja ci dam panią profesorową! - dziewczyny rozpoczęły walkę na poduszki.
W tym czasie...
Borys otworzył drzwi i zobaczył w nich profesora.
B: Eeee... dobry wieczu... znaczy do widzenia! Przepraszam, no dzień dobry! Wiki, no... - zaczął machać rękami na wszystkie strony - Znaczy Agata....
F: Ułatwię panu. Gdzie jest Wiktoria?
B: Yyy, tam! - pokazał ręką w górę - Znaczy tam! - pomachał w drugą stronę - Tam gdzie krzyki, no.
F: Dziękuję. - wszedł do hotelu, zastanawiając się co ćpał Jakubek.
Dziewczyny dalej walczyły na poduszki, gdy Wiki zobaczyła Andrzeja stojącego przy drzwiach i patrzącego na nie.
W: Jezu Chryste! - zaczął się zakrywać sukienką.
F: Zdecydowanie nim nie jestem. Nie musisz się tak zakrywać. Widziałem więcej.
W: Możesz nie być bezczelny. Nie nauczyli cię, że się puka jak się wchodzi do czyjegoś pokoju?
F: Pukałem.
W: Ty czekasz w salonie, a Woźnicka idź po te szpilki!
A: Jaka ty się wredna zrobiłaś.
W: Uczę się od mistrza.
F: Pochlebiasz mi.
W: Woźnicka, śmigaj po buty.
A: Już, już. - Agata wyszła z jej pokoju.
W: A ty z tond idź!
F: Jak na ciebie patrzę mam ochotę podrzeć te bilety. Może zostaniemy w domu?
W: Mowy nie ma! I idź z tond teraz.
F: Pani doktor. - Wiktoria podeszła do niego i go pocałowała.
W: A teraz kochanie, won z tond! - szepnęła mu do ucha.
A: Wiki... Przepraszam. - internistka chciała się wycofać z pokoju.
W: Stój Agat! On idzie.
A: Okey. - Woźnicka stanęła przy ścianie.
W: Czy ja nie jasno powiedziałam? Idź kochanie do salonu i postaraj się nie napotkać Zapały.
F: Wiktoria...
W: Ale już! - walnęła go poduszką.
F: Strasznie wredna jesteś. Uważaj, żebym cię nie zamienił na jakiegoś aniołka.
W: Ja ci dam aniołka! - przyciągnęła go do siebie i zaczęła całować.
F: Jak ja lubię cię denerwować.
A: Ja jestem aniołkiem i to takim, którego nikt nie chce.
W: Masz swojego Mareczka.
F: Wybaczy pani, ale ja wolę złośliwego rudzielca.
W: Złośliwego?!
F: A może nie?
W: Trochę. A teraz idźcie oboje.
A: Łap! - rzuciła w Wiki szpilkami.
W: Ała! I to niby jest aniołek, a ja jestem wredna?!
F: Nic ci nie jest?
W: Mam rozwarstwienie aorty, pękniętą śledzionę, wątrobę i złamane 49 kości. Jak myślisz?
F: Myślę, że to by nie było takie złe, bo wtedy już nikt by cię nie chciał oprócz mnie.
W: Idźcie wy już z tond.
Kilka godzin później.
W: Wiedziałeś, wiedziałeś! Dzięki tobie jesteśmy cali mokrzy! Nie mogłeś kupić miejsc kilka rzędów dalej?! Naprawdę?! Jesteśmy cali mokrzy... - Andrzej przerwał jej monolog wpijając się w jej usta - Nadal jestem na ciebie wściekła, a my nadal jesteśmy cali mokrzy!
-Nie wściekaj się już tak, Wiktoria. Wiem, że ty zawsze byłaś ostra i temperamentna, ale bez przesady. - kobieta odwróciła się w stronę starszego mężczyzny.
W: To pan?! - rzuciła mu się na szyję.
F: Wiktoria?
W: A no tak. To jest, był mój nauczyciel z dawnych, dawnych lat. Dziwne, że w ogóle mnie pan pamięta.
-Takich uczennic się nie zapomina. Poza tym jako jedyna słuchałaś moich monologów na lekcjach.
W: Bo one były wyjątkowo ciekawe.
-Bardzo miło było mi cię, właściwie przepraszam, panią spotkać. Dziwne, że dopiero gdy przeprowadziłem się do Polski miałem na to okazję...
W: Od 16 roku życia mieszkam w Polsce.
- Ja niestety muszę już iść. Żona na mnie czeka.
W: Oczywiście.
-I niech pani tak nie krzyczy na pana. Sama zawsze pani mówiła, że trzeba do wszystkiego podchodzić z uśmiechem.
F: Wiktoria jest bardzo temperamentną osobą, ale to czyni ją wyjątkową.
-Miłego wieczoru państwu życzę. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy, pani Wiktorio.
W: Ja też.
F: Kto to był?
W: Przecież ci mówiłam, że mój nauczyciel. Jeszcze z podstawówki.
F: Dobrze się znacie jak na relacje szkolne.
W: Mam słabość do relacji mistrz - uczennica.
F: Naprawdę? Przecież on jest od ciebie starszy o...
W: 30 lat, i co z tego. Poza tym z nim mnie nic więcej nie łączyło. Może oprócz tego, że udawałam przez kilka dni jego żonę przed jego rodziną. No i jednej nocy. Ale jednej! Poza tym wtedy już nie był moim nauczycielem. To było w wakacje po podstawówce.
F: Ty naprawdę jesteś wyjątkowa. Po podstawówce?
W: Tobie coś powiedzieć...
F: Oj Wiktoria...
W: Co ja ci poradzę, że się w wieku 14 lat zakochałam w nauczycielu. To jest wyjątkowo miły człowiek. Całymi lekcjami opowiadał o zabytkach, operze.
F: To on jest ojcem Blanki?
W: Niestety nie, a może na szczęście? Jestem pewna, że on by mnie z tym nie zostawił, ale wtedy nie poznałabym ciebie.
F: To dobrze, że on nie jest jej ojcem.
W: Nam jest za dobrze.
F: Nie przesadzaj. Zawsze może być lepiej.
W: Lepiej? Ja w najpiękniejszych scenariuszach nie wyobrażałam sobie lepiej swojego życia.
F: Może być lepiej. Na przykład, jeśli ze mną zamieszkasz.
W: Nie zapędzaj się zbyt. Przypominam ci, że jesteśmy razem od dwóch dni.
F: Dwóch najpiękniejszych dni mojego życia.
W: Przestań.
F: Nie. Ty jesteś wspaniała. Nadajesz sens temu nudnemu życiu.
W: Odwieziesz mnie do hotelu?
F: Do hotelu?
W: Andrzej, ja trzy noce nie spałam.
F: Ech...
W: Andrzej.
F: Dobrze, skarbie. - uniósł jej dłoń i pocałował.
W: Nam naprawdę jest za dobrze.
F: Szczęście trzeba rwać.
W: Póki jeszcze czas, nim szczęście pryśnie. A ja nie chcę, żeby prysło.
F: Nie pryśnie.
W: Taa.
F: Jak ci mówię, że nie, to nie. Jasne?
W: Tak jest. Pan profesor zawsze ma rację.
F: Czy pani doktor podważa mą opinię?
W: Nie. Nie chcę jej podważać i chcę, żebyś miał rację. - Pojechali do hotelu. Stali pod nim, w pewnym momencie zaczęli się całować i wciąż nie odrywając się od siebie poszli do pokoju Wiktorii.
Z perspektywy Agaty
No tak. Miała wrócić na noc, więc wróciła. Super, po prostu. Lepiej te ciuchy pozbieram, bo jak Zapała to zobaczy, to ich chyba pozabija, bo on jeszcze nie słyszał plotek.
Jeden z najlepszych rozdziałów jakie czytałam !
OdpowiedzUsuńWszystko się razem idealnie dopełnia :) Czekam na next !!! :*
Cuudne ;) Naprawdę fantastyczne. Wszystkiego po trochu, rewelacyjnie poukładane i wgl. Aż szkoda, gdy dochodzi się do ostatnich linijek...
OdpowiedzUsuńGenialne ,cała część przesiąknięta FaWi....Wiki nimfomanka....Po prostu cudowna część...Tretter i jego Czarna Dziura ,nie ma biedaczyna wyboru...Ciekawi mnie postać tego nauczyciela... :D Pisz szybko ,ubóstwiam twoje opo !
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń