W: Kto pierwszy do łazienki?
Ag: Ten kto się pyta.
W: Andrzej?
F: Panie pierwsze.
W: Seksista.
F: Nie wiem jak ty, ale jestem zdania, że kobiety jednak różnią się od mężczyzn.
W: Anatomią, może.
Ag: No chyba nie może, tylko na pewno.
W: Już ty się zamknij, Woźnicka. - kobieta zgarnęła kilka rzeczy z pokoju i poszła do łazienki.
F: Trochę niezręczna sytuacja.
Ag: Odrobinę.
F: Chyba skoro musimy spać w jednym łóżku możemy skończyć z "pan" "pani".
Ag: Jasne. Agata.
F: Andrzej. - usłyszeli piski z łazienki.
Ag: Pająk?!
W: Nie! - Wiktoria po piętnastu minutach wyszła z łazienki.
F: Kobiety znacznie różnią się od mężczyzn. - stwierdził patrząc na rudowłosą kobietę w czerwonej koszulce nocnej z koronkowymi wstawkami nie sięgającą nawet do połowy ud.
W: Nie przewidziałam, że będziemy w większym towarzystwie.
Ag: Ja wiem, że jestem tutaj trzecim kołem w rowerze...
W: Trzecim kołem w rowerze?
Ag: Bo nas jest trójka. Ale jak sama stwierdziłaś innej opcji nie ma.
W: Spokojnie, Agata.
Ag: W ogóle, to co ty tak szybko?
W: Lodowata woda jest! Ja zabiję Trettera.
Ag: Ja rezygnuję z kąpieli.
F: Mi się przyda zimny prysznic. - profesor cały czas nie odrywał wzroku od Consalidy.
W: Weź się tak nie jap.
F: Od ciebie się nie da oderwać wzroku. - zniknął w łazience.
W: Nina! - walnęła w ścianę pokoju.
N: Czego?!
W: U was też nie ma ciepłej wody?!
N: Gadałam z obsługą! Awaria jest! Jutro rano już będzie!
W: Dzięki! - kobiety usiadły na łóżku.
Ag: Możesz być spokojna. Ja mam zwykłą piżamę. A teraz się nie gap, to się przebiorę.
W: Spoko, nie pociągasz mnie. - Wiktoria zajęła się grzebaniem w torebce, a Woźnicka zmieniała ciuchy. Kobiety siedziały na łóżku i gadały, same nie wiedząc o czym. Kilkanaście minut później do pokoju wszedł Falkowicz w samej koszulce i bokserkach.
F: Nie przewidziałem większego towarzystwa. W spodniach od garnituru się raczej nie da spać. - poszedł w stronę łóżka, a Agata odkręcała głowę dalej na niego patrząc.
W: Ty Agatka, wzrok w drugą stronę.
Ag: Yyy eee, no, sory. - Woźnicka postarała się opamiętać.
W: Dlaczego za tobą się wszystkie kobiety oglądają?
F: A za tobą wszyscy mężczyźni. - Wiktoria rzuciła się na środek łóżka, a przy tej czynności podwinęła jej się i tak krótka koszulka.
Ag: Wiki, ta koszulka ci się na dupie, no... Ładna bielizna, ale...
F: Nie musiałaś jej mówić. - powiedział podziwiając wdzięki kobiety.
W: Faceci. - Consalida przekręciła się na plecy i weszła pod kołdrę - Kładziecie się, czy będziecie tak stać?
F: Yhm.
Położyli się do łóżka. Wiktoria leżała praktycznie na profesorze, a Agata trzymała się ręką podłogi, żeby nie spaść.
W: Która godzina?
Ag: 23:00.
W: Mamy tak być nieruchomo przez kilka godzin?
F: Na to wychodzi. Nawet fotela tu nie ma.
A: Posuń się Wiki. - Woźnicka pchnęła koleżankę i ruchem automatycznym Falkowicz spadł na podłogę - Luźniej się zrobiło.
W: Możesz tam zostać kochanie.
F: Jesteś cudowna. - wstał z podłogi i położył się z powrotem.
W: Przecież my tak nie damy rady. Agata, posuń się. - Teraz Wiki zepchnęła Woźnicką z łóżka.
A: Ała! - krzyknęła spadając.
W: Wstawaj. - Wiki podała jej rękę.
F: Nie wiem, czy my tak damy rade spać.
A: Kto idzie do samochodu?
W: Chyba cię porąbało! Jak chcesz to sama tam śpij.
F: W sumie, to fotele są rozkładane. Byłoby może nawet wygodniej.
A: Ja tam nie idę. Jeszcze mnie ktoś zgwałci.
W: Na ja na pewno nie. Ciebie nikt nie zgwałci, Andrzej.
A: Nie wiadomo, Wiki.
F: Genialne macie pomysły.
W: A masz lepszy?
F: Ja opracowuję zemstę na Tretterze.
A: Podłączam się. Ten nóż w kuchni jest ostry.
F: Pistolet chyba będzie lepszy.
W: O czym wy myślicie, ludzie?!
A: Ja o nienawiści do Trettera.
F: Moich myśli wolisz nie znać.
W: Ale mi się nudzi.
A: No, nuuudyyy. Kto ma jakiś genialny pomysł?
F: Licz barany.
W: Czyli ciebie i Adama. Dwóch was jest.
F: Wredny rudzielec.
A: Ale ja dalej nie mam co robić!
W: Ja też. A ty Andrzej, co robisz?
F: Nudzę się.
W: Ale mi zajęcie.
F: Nudząc się wymyśliłem jeden z tych leków. Tak naprawdę to powinienem dziękować panu Przemkowi. Dzięki niemu powstał jeden z tych leków.
A: Co?!
F: Dzięki ręce pana Przemka siedziałem pół dnia w więzieniu i się nudziłem.
A: Ale co ja mam robić?
F: Wymyśl jakiś lek.
A: Dzięki, bardzo pomogłeś. Wiki?
W: Cicho. Śpij.
A: Ale żeś pomogła. Nuuudziii miii sieee....
W: Andrzej, miałeś się nami opiekować. Zapewniaj nam jakieś atrakcje.
F: Tobie zapewnię, ale nie tu.
W: Ty tylko o jednym.
F: To mam wam gry zespołowe wy myśleć?
A: Ale co ja mam robić?!
F: Spać.
A: Nie chce mi się spać.
W: Skończcie tą jałową dyskusję.
A: No ale mi się nuuudziii....
W: Mi też, ale nie gadam z tego powodu jedno w kółko! Andrzej!
F: Wiktoria, mam jeden pomysł. Chętna?
W: Jaki?
F: Nie bój się. Nic niemoralnego.
W: Ty cały jesteś niemoralny.
F: Jak ci się tak nudzi, to możesz się pobawić w uzupełnianie dokumentacji na laptopie.
A: A tu jest internet może? - spytała z nadzieją.
F: Chciałybyście. Niestety, szanowny dyrektor postanowił wynająć najtańszy hotel w Polsce.
W: Powiem wam ile kosztuje tu noc. Nie załamiesz się, Andrzej?
F: Ile?
W: 10 zł.
A: CO?!
W: To.
F: Świetnie. Wprost genialnie. Zastanawia mnie tylko co szanowny pan dyrektor zrobił z 100 milionami z grantu.
A: Aaa, bo chodziły plotki, że Tretter zadłużył szpital na 70 milionów. Musiał to pewnie spłacić.
F: Mógłby się wysilić na normalny hotel.
W: Jak widać nie chciał.
A: Boże, ale mi się na serio nudzi.
F: Tak jak nam wszystkim.
W: Weźmy siedźmy cicho. Może zaśniemy.
A: Taa.
Pół godziny później.
W: Bież te łapy!
F: Gdzieś je muszę trzymać.
W: Co nie znaczy, że koniecznie na mojej dupie! - profesor objął ją od tyłu i dłońmi objął jej piersi. Kobieta westchnęła czując jego dotyk.
A: JA! TU! JESTEM!!!
W: Bierz te ręce! - zabrała jego dłonie.
W: Nudzę się.
F: Moje sposoby na nudę ci nie pasują, to wymyśl coś lepszego.
W: Agata.
A: Faceci myślą tylko o jednym.
W: Nie tylko oni.
A: Nudzi mi się.
W: Mi też.
F: Zachowujecie się, jakbyście miały po osiemdziesiąt lat i narzekały, że już rozwiązałyście wszystkie krzyżówki z tego miesiąca.
W: Wredny.
F: Nie ma tutaj co robić, wiec albo śpicie, albo opowiadamy sobie bajki i anegdotki.
A: Kiedyś moja znajoma zoperowała nie tego pacjenta.
W: Jak to nie tego?
A: No on jest chirurgiem i miała trzech pacjentów do operacji przepukliny. Dwóch z prawo i jednego z obu stroną. No i anestyziolog pomylił tych z prawostronną.
W: I?
A: Zoperowali nie tego, a potem jak lekarka chciała sprawdzić, jak się goją rany, to zemdlała widząc, że u pacjenta, którego niby zoperowała są tylko rysunki przedoperacyjne. Mieli sporo odkręcania tego.
W: Coś jeszcze ciekawego? Może ty znasz jakąś anegdotkę, Andrzej?
F: A znam. Była taka jedna pani doktor, która najpierw nienawidziła wrednego profesora, a potem go pokochała. Kojarzysz może?
W: Coś mi świta.
A: Anegdotki się skończyły?
F: Za dawnych czasów na dyżurach nocnych było drugie tyle lekarzy i połowę mniej pacjentów. Siedziało się w lekarskim i się piło, albo się spało.
A: Alkohol w pracy?
W: Już wiem, dlaczego w gabinecie masz karafkę z wisky.
F: Dużo się zdążyło zmienić. Wtedy co trzeci pacjent przynosił na koniec leczenia kopertę z pieniędzmi.
W: No teraz to się rzadko zdarza, a jakby się to przyjęło, to by się miało kłopoty.
F: Przez tyle lat zdążyło się dużo zmienić.
A: Dowiemy się jeszcze czegoś ciekawego?
F: Kiedyś krew była w szkle...
A: Pamiętam. - warknęła.
W: Agatka ma niemiłe wspomnienia.
A: Latoszek we mnie tym rzucił! Ja byłam cała w krwi! A on, Borys i Przemek stali się śmiali!
F: Mój znajomy niósł krew bardzo rzadkiej grupy i idąc cały czas mówił, żeby wszyscy uważali i tak dalej, a na schodach przewrócił się i potłukł tą krew. Szef stażu nie był zadowolony.
W: Ty kiedyś byłeś na stażu?
F: Każdy musiał. Jeden rok, inny tydzień.
W: Ale nawet mając ten rok, nie byłbyś już profesorem.
F: Robiąc specjalizację, pisałem doktorat.
W: W sumie to ja też.
F: Słucham?
W: No ja już to wszystko napisałam. Gdzieś to jest w domu.
F: No to jak wrócimy będziesz bronić swojej pracy.
W: Ale jak to?
F: A u kogo broni się swojej pracy?
W: U profesorów, ale ty przecież nie jesteś egzaminatorem.
F: Może i nie, ale możemy to załatwić we dwoje. Mój znajomy da ci dyplom.
W: Andrzej, ja chcę normalnie obronić doktorat, a nie zrobić go krętactwem.
F: Jakim krętactwem? Jestem pewien, że twoja praca nawet nie wymaga obrony. O czym?
W: SM. Sporo się od ciebie o tym nauczyłam.
F: Jesteśmy do siebie bardzo podobni.
W: Ty też?
F: Tak.
W: Agatka. - nie usłyszeli odpowiedzi.
F: Śpi.
W: To dobrze, bo miałam dość gadaniny o tym jak się nudzi. A to z krwią, na serio?
F: Tak. - przyciągną kobietę bliżej siebie.
W: Jak ja lubię tak leżeć. Kocham cię, ty wredny kretynie.
F: Ja ciebie też, ruda jędzo.
Wspaniała część ! Jedna z najlepszych !!!! Genialna! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńWspaniałe opowiedanie. Rzeczywiście to musiała być ciężka noc. Ale jestem ciekawa jak to wyglądało u Adama, Przemka i Niny
OdpowiedzUsuńMogę napisać coś krótkiego o ich nocy, ale może za kilka dni. Teraz mam nastrój na perfekcionalizm i jedyne co mogę dobrego napisać, to kulturalne i pełne niezrozumiałych dla większości świata słów wypowiedzi profesora. Dobrze, że mam napisaną nie perfekcyjną część, żeby mieć co Wam wstawić.
UsuńWstaw coś takiego! Wyszukanego! :D Jakąś jednoczęściówke :D
OdpowiedzUsuń