Nie piszcie, że zbyt komiczne. Wiem, ale miałam ochotę na coś takiego i jednocześnie sama sobie poprawiłam humor.
Ten urlop był dla nich wyjątkowy. Byli ze sobą 24 godziny na dobę, kochali się całe noce i poranki, spędzali dnie na spacerach i zwiedzaniu, a wieczorami jadali romantyczne kolacje przy świecach. Wciąż byli sobą nienasyceni. Każda minuta tego wyjazdu była dla nich wspaniała.
Wiktoria dostała od Andrzeja jeszcze kilka(naście) prezentów, za które za każdym razem bardzo mu dziękowała, ale nie omieszkiwała wplatać, że jest to za drogie. Ten wyjazd bardzo im pomógł. Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Profesor zaproponował, aby razem zamieszkali, jednak kobieta nie była do tego jeszcze przekonana i powiedziała, że pewnie by się pozabijali wzajemnie, ale dała temu nadzieję dorzucając, że się zastanowi.
Podjechali o 15:00 pod hotel.
W: Dobra, ja wezmę, te siatki z prezentami, a ty dzieło sztuki dla Adama.
F: Jak chcesz, kochanie. - weszli do hotelu.
W: Spodziewałam się przyjęcia powitalnego, a tu nic. Woźnicka! Krajewski! Wróciłam!
Ag: Wiki!
Ad: Macie prezenty?! - Agata i Krajewski wręcz biegli, przepychając się na schodach.
Ag: A! - wrzasnęła, gdy Krajewski ją przewalił.
F: Adam!
Ad: Co?
F: Przepychać się przed kobietę i ją przewracać?
Ad: A no... - podszedł do Woźnickiej - Sory, Aga. - podał jej rękę, a gdy kobieta chciała wstać puścił ją i lekarka znowu upadła na schody.
Ag: Ała! Moja dupa! Kretynie! - wrzeszczała, a Krajewski stał obok i się śmiał.
F: Adam! - warknął i podszedł do Agaty - Nic pani nie jest?
Ag: Chyba. - profesor podał jej rękę - Ja już dziękuję za czyjąś pomoc. - wstała podciągając się na barierce.
W: Czy ty głupi jesteś?! Ona ma protezę w biodrze, idioto! - wrzeszczała na Krajewskiego.
Ad: Nic jej nie jest. Macie prezenty?
F: Moment. Jak w Szwajcarii?
Ad: Dostaliśmy te 80 milionów. A ta córeczka dyrektora nawet niezła dupa. Przespałem się z nią.
F: Pani Agato?
Ag: Ja się z nikim nie przespałam. - powiedziała dumnie.
W: Gratuluję.
F: Nie o to mi chodziło. Jak Adaś i jego elegancja?
Ag: Wystroiłam go, męczyłam się pół godziny z jego krawatem, bo ta niedojda nic nie umie i jeszcze się wierci jak jakiś dwulatek. Zachowuje się jak cep kapuściany. Nie chciał umyć zębów, bo twierdził, że i tak przy tym wszystkim nikt tego nie zauważy. Umyłam bałwanowi zęby. Co tam jeszcze... Zmienił sznurówki w butach na seledynowe. Szarpałam się z nim pół godziny o to. Potem kłóciliśmy się o skarpetki, bo Adam chciał założyć zielone. Następnie napchał całe kieszenie prezerwatyw i mu aż wypadały. Ostatecznie zgodził się na wypchanie tym aktówki. Potem uznał, że moja marynarka jest ładniejsza i próbował się w nią wcisnąć...
Ad: To już było dla rozluźnienia atmosfery.
Ag: Krzywo pozapinał guziki w koszuli. Do spodni wziął niebieski pasek. Dzień wcześniej próbował się upić. Chciał przyczepić do aktówki breloczek z napisem, którego nie zacytuję. - zrelacjonowała Woźnicka.
F: Jakim cudem on tam zdążył dojechać?
Ag: Taki mały przekręt. Spodziewałam się, że doprowadzenie go do normalonego stanu może trochę zająć.
Ad: Ta wariatka o 8:00 wieczorem wmówiła mi, że jest 8:00 rano!
Ag: Trudne to to nie było. Wystarczyło pozasłaniać okna. Geniuszem nie jesteś.
W: I ty na serio wygrałaś z nim te wszystkie walki?
Ag: 12 godzin użerania się z bałwanem, który powtarza mi co pięć minut "zluzuj stringi".
F: Dziękujemy bardzo...
W: No Agatka, żeś się postarała.
Ag: Ktoś go powinien wychować.
Ad: Gdzie prezenty?!
F: Nie wiem, czy ty zasłużyłeś na cokolwiek.
Ad: Andrzej! Obiecałeś, że przywieziesz mi coś fajnego!
F: Mam dla ciebie dzieło sztuki.
Ad: Dzieło sztuki? I to jest to coś fajnego? Jesteś beznadziejny. - profesor wyjął obraz z kartonu.
F: No skoro nie chcesz...
Ad: Ja pierdole, ale śliczna. Ty to masz gust. Dzięki! - zabrał obraz od brata - Chodź maleńka. Adaś się tobą zajmie... - zaczął gadać z obrazem.
F: W bagażniku mam dla ciebie skrzynkę alkoholu!
Ad: Śliwowicę?!
F: Idź sobie przynieść. - dał chłopakowi kluczyki.
Ad: Kocham cię! - rzucił się profesorowi na szyję.
F: Ehe. - odsunął od siebie chłopaka, który pobiegł do samochodu.
F: Wybaczy pani, że on pierwszy, ale dziecko się niecierpliwiło.
Ag: Przywiozłaś mi łoscypki, Wiki?
W: To też. Ale myślę, że to ci się bardziej spodoba. - wyjęła z siatki skórzaną kurtkę i pokazała Woźnickiej.
Ag: Kocham cię, Wiki! - internistka rzuciła się przyjaciółce na szyję - Dobra, mów ile mam ci oddać.
W: No nic. A przynajmniej mi.
Ag: Ale jak to?
F: W ramach podziękowania za zajęcie się tym idiotą.
Ag: Nie, ale ja nie mogę. Zaraz panu oddam...
F: Dostaliśmy wystarczająco dużo z tego grantu. Żadnych pieniędzy nie przyjmuję.
A: Ale no... Wiki.
W: Co Wiki? Ty wiesz co ja miałam przez te kurtki?! Spytałam się faceta, czy mi opuści trochę....
Ag: Na ładne oczy, a ten bałwan cię pocałował. On chyba w życiu nie sprzeda żadnej tej kurtki.
W: Ale skąd ty wiesz?
Ag: On jest znany na całych Krupówkach. Każdą kobietę, która chce, żeby jej trochę obniżył cenę, całuje. Chyba chory psychicznie on jest.
F: No cóż. Dostał w pysk.
W: Dwa razy. Andrzej, wejdziesz?
Ad: Mam! - do hotelu wpadł Krajewski z skrzynką alkoholu - Łap! - rzucił kluczykami w zupełnie inną stronę niż stał Falkowicz i chciał iść do salonu.
F: Proszę to podnieść.
Ad: Zluzuj...
F: Co ja powiedziałem?!
Ad: Ok, ok. postawił skrzynkę i podał mu kluczyki - Stary nudziarz.
F: Gówniarz.
Ag: Cep kapuściany, głąb, bałwan, kretyn, debil, głupek, idiota...!
Ad: Zluzuj stringi, laska.
Ag: Ja nie noszę stringów! - wrzasnęła wściekła.
W: Już, Agatka, spokojnie. - objęła przyjaciółkę.
Ad: A szkoda. Wyglądałabyś seksi. - posłał jej uśmiech i poszedł.
W: Zostaniesz w naszym wariatkowie, czy wracasz do poukładanego świata, Andrzej?
F: Chyba pojadę do siebie. Do zobaczenia jutro kochanie. - pocałowała go.
W: Pa. - profesor wyszedł z hotelu.
Ag: Jak było? Pokazuj, co ci nakupił.
Pół godziny później siedziały w salonie i paplały o wyjeździe, gdy usłyszały dość głośne pukanie do drzwi. Agata poszła otworzyć. Zobaczyła w nich Falkowicza.
F: Gdzie on jest?
Ag: Adam u siebie. - odsunęła się na bezpieczną odległość. Profesor poszedł do pokoju Krajewskiego, a dziewczyna wróciła do koleżanki.
W: Kto?
Ag: Falkowicz. Wściekły, pytał o Krajewskiego. - zobaczyły profesora ciągnącego za rękę szarpiącego się chłopaka.
Ad: AAAAAAA!!!! Boli! Puszczaj! Przepraszam! Ja nie chciałem! Przepraszam! Andrzej! Wybacz! Przepraszam! Ja zapłacę! Posprzątam! Mistrzu! Przepraszam! - krzyczał.
W: Co on ci zrobił, Andrzej?
F: Zdemolował mi dom!
Ag: CO?! - profesor dalej ciągnął za rękę chłopaka łapiącego się wszystkiego typu stół, szafki, ściany.
Ad: Pomocy! Dziewczyny, ratunku! Mistrzu, przepraszam! Andrzej, wybacz! Posprzątam to! Zapłacę! Wybacz! Przepraszam! Mistrzu, ja nie chciałem! - profesor wyciągnął go na zewnątrz.
W: W cholerę.
Ag: Zabije go?
W: Nie wiem. Chodź szybko! - kobiety wybiegły przed hotel, gdy Falkowicz wpychał Adama do samochodu. Wsiadły szybko i odjechali.
W: Co on zrobił?
F: Zobaczycie zaraz.
Ad: Andrzej ja przepraszam. Andrzej... - profesor dalej mu nie odpowiadał.
Ad: Mistrzu, wybacz.
W: Jest źle, skoro mówi do niego mistrzu. - szepnęła przyjaciółce na ucho. Po chwili dojechali. Kobiety pierwsze wysiadły z samochodu. To co zobaczyły było przerażające. W całym ogrodzie walały się butelki po alkoholu i opakowania po pizzy, panował niesamowity bałagan. Ławka była przewrócona. Po chwili weszli do willi. To co tam zobaczyły przerosło ich najśmielsze oczekiwania.
W i Ag: KRAAAJEEEWSKIII!!! - wrzasnęły.
Ad: Ciszej.
F: Włamałeś mi się do domu!
Ad: Nie włamałem. Sam dałeś mi klucze. Szkoda, żeś wszystko pozamykał i był tylko salon i gabinet.
F: Zrobiłeś imprezę w moim domu! Wiesz kretynie ile dokumentów jest w tym gabinecie, który ci udostępniłem?!
Ad: Zamknąłem drzwi, zanim przyszli ludzie.
F: Przepraszam, rzeczywiście niepotrzebnie się unoszę. Ty tylko zdewastowałeś mi dom!
Ad: Przepraszałem.
F: Masz czas do 20:00. Jeśli tu będzie jakikolwiek ślad imprezy, osobiście cię uduszę. Czy to jest jasne?!
Ad: Ale przecież ta twoje pani Ania przyjdzie i to ona jest tu od sprzątania.
F: Ale już do roboty!
Ad: Spoko, zluzuj maj...
F: Natychmiast! - wrzasnął.
Ad: Agatka, błagam cię, pomóż. Do końca życia nie powiem do ciebie ,,zluzuj stringi". Błagam.
F: Nie, nie, nie. Dziecko będzie samo sprzątało, co nabałaganiło.
Ad: Nienawidzę cię.
F: Powinieneś być mi wdzięczny do końca życia za to z ilu bagien cię wyciągałem, gówniarzu.
Ad: Ile razy jeszcze będziesz mi to wypominał?
F: Ile mi się będzie podobało. Z regularnością, co dwa miesiące przychodzisz do mnie błagając o pomoc. Mógłbyś być bardziej wdzięczny.
Ad: Za co? Że mam twoje kilku godzinne kazanie?
F: Za to, że siedział byś na dożywocie jeszcze w kilku wcieleniach, gdybym cię z tego nie wyciągał.
Ad: Dziękuję ci, mistrzu.
F: Beze mnie nie skończyłbyś nawet liceum i siedział do końca życia w pierdlu. Mógłbyś to docenić.
Ad: Taa. Chyba w kolejnym wcieleniu.
F: Kiedyś zmądrzejesz.
Ad: Ty to chyba tego nie dożyjesz. Nie wiem co ty Wiki w nim widzisz.
W: Jesteś bezczelny. Gadasz głupoty, myślisz, że robiąc z siebie idiotę będziesz uchodził za nastolatka, ale robisz z siebie debila.
Ad: Błagam cię. Od kiedy ty taka poważna jesteś? Jeszcze trochę i zobaczę cię w ciemnozielonej sukience z filcu sięgającej do połowy łydek. Już nie pamiętasz jak się szalało. Chodziliśmy wszyscy na całe noce do klubów...
W: Pamiętam. Ale pamiętam też, że to było po pierwszym roku studiów.
Ad: I nie było tak lepiej? Teraz wszyscy stają się statycznymi lekarzami. Nie pamiętacie już, jakie były zabawy?
Ag: Te zabawy był 10 lat temu. Może czas pójść na przód? Można pójść na taką imprezę, ale raz w tygodni co najwięcej.
F: Adam, ty się zatrzymałeś na etapie studenckich imprez.
Ad: A nie pamiętasz już? Jak mieliśmy co pół dnia inną laskę? Te noce w składzikach?
F: Pamiętam, chociaż wolałbym zapomnieć. To było 20 lat temu. Teraz my wychodzimy, a ty sprzątasz i o ile się postarasz zapomnimy o sprawie.
Ad: Ok, mistrzu.
F: Nie błaznuj.
Ad: Spoko stary.
F: Adam!
Ad: Mistrzu źle, stary, źle! Zdecyduj się, człowieku jak mam nazywać twój profesorski majestat.
F: Sprzątaj, synu marnotrawny.
Ad: CO?! Ja jestem twoim synem?! Ja nie chcę!
F: Adaś, ty naprawdę nie rozumiesz, co powiedziałem, czy udajesz?
Ad: Nie! Ja nie chcę być twoimi plemnikami! - Agata z Wiktorią wybuchły śmiechem.
F: One są mądrzejsze od ciebie.
Ad: Ale ja nie jestem twoim plemnikiem?
F: A podobno człowiek jest istotą rozumną. Jesteś anomalią, Adam. Albo jednokomórkowcem.
Ad: Najważniejsze, że nie jestem twoim plemnikiem.
F: Czy ty masz pneumatyczny mózg?
Ad: Wiesz co...
F: Bież się lepiej za sprzątanie. A my jedziemy.
Ad: To nie fair! Ty masz dwie fajne dupy do bzykania, a ja bajzel do ogarnięcia!
F: Słownictwo Adam!
Ad: Słownictwo nie zmienia sytuacji, że masz dwie fajne dziewczyny do pieprzenia się z nimi, a ja bałagan w twoim domu!
F: Adam!
Ad: No co Adam?! Nie mam racji?! Agata!
Ag: Co Agata? To jest pierwszy związek Wiki, którego nie zamierzam spieprzyć.
Ad: Czyli jesteś moja.
Ag: Niedoczekanie twoje.
F: Chodźcie. Dziecko posprząta, co nabałaganiło.
Ad: Ale nie jestem twoim plemnikiem?
F: Nie. - odpowiedział zastanawiając się, czy dobrze zrobił przekupując egzaminatorów, żeby ten błazen skończył medycynę i cała trójka wyszła z domu.
Ad: Ja pojadę do hotelu, nie będę wam, no przeszkadzać.
F: Pięknych kobiet nigdy za dużo.
W: Ja ci dam piękne kobiety. - zaczęła go całować.
W: Czekaj! Ty to robisz specjalnie! Specjalnie tak mówisz... Ty gnido!
F: Spokojnie kochanie. Nie ma miłości bez zazdrości.
W: Co ja w tobie widzę?
F: Mam wymieniać?
W: I jaki skromny.
Ag: Dobra, spadam... - usłyszeli dźwięk jakby małego wybuchu z willi.
F: Ja go zabiję.
W: Ty masz pistolet w domu?
Ag: Nie no, strzał z pistoletu jest głośniejszy.
W: A ty niby skąd możesz wiedzieć?
Ag: Już nie pamiętasz? Mój mąż strzelał prawie we mnie, jak miał ochotę mnie porwać.
W: Ostrzegałam cię przed tym facetem.
Ag: Nie no, mój mąż okazał się mafią. Co tam.
W: Były, Woźnicka, były. Chodźmy zobaczyć co on zrobił.
F: Większej demolki się już i tak nie dało zrobić. - zobaczyli w salonie Adama trzymającego w ręce butelkę szampana z której wylewał się alkohol.
F: Spodziewałem się czegoś gorszego. Sprzątać masz, a nie się upijać.
Ad: Ok, po prostu musiałem jakoś uczcić to, że nie jestem twoim plemnikiem.
F: Ty mnie załamujesz Adam.
Ad: Ha! Udało się! Załamałem profesora Falkowicza!
W: Idiota z ciebie.
F: Sprzątać, ale już! - wyszli z domu.
F: Czasem wydaje mi się, że on ma dwa latka. Po urodzeniu był mądrzejszy. Przynajmniej nie gadał głupot.
W: Jakby mógł, to wtedy też by gadał bzdury.
Ag: Ja spadam.
W: Nie sama, bo ja jestem zmęczona i nie będę jeździć po klinkach ani restauracjach.
F: Nie, to nie. - pojechali do hotelu.
W: Wejdziesz?
F: Mogę?
W: Chodź już. - weszli do hotelu, a zza kanapy wyskoczyli Borys i Przemek i zaczęli rzucać w nich balonami wodnymi.
B: Mówiłem, że się zemścimy. Aaaa yyyyy - dopiero teraz dostrzegł, że z dziewczynami przyszedł także Falkowicz i cała trójka była mokra - Bo.... profesorze, yyy bo... no....
F: Na drzwiach powinna być kartka "wchodzisz na własną odpowiedzialność".
W: Co to ma znaczyć?!
Ag: Balony wodne z prezerwatyw?! - Przemek rzucił jeszcze jedną "bombą" w Falkowicza.
F: BARDZO śmieszne, pani Przemku. Naprawdę, komiczne wręcz.
B: Co ty głupi?! - szturchnął Zapałę łokciem.
W: A teraz kto to niby będzie sprzątał?!
Ag: No my na pewno nie! Idę się przebrać.
W: Chodź kochanie. - pociągnęła go do swojego pokoju.
W: Widzisz, jesteśmy cali mokrzy. Teraz trzeba będzie to zdjąć, panie profesorze. - zaczęła go całować, rozpinając mu koszulę.
P: Wiki... - do jej pokoju wpadł Przemek - Co to ma znaczyć?!
F: W wieku 30 lat powinien pan już wiedzieć. - Zapała trzasnął drzwiami, a oni wrócili do przerwanej czynności.
Przemek siedział na kanapie w salonie i kipiał ze złości.
Ag: Ej, co jest? - Agata usiadła po drugiej stronie kanapy.
P: Ty wiesz, co się dzieje za ścianą?! Oni się tam pieprzą!
Ag: Zapała, wybacz, ale oni są razem, więc to nie jest nic dziwnego.
P: Jak on może ją tak wykorzystywać?!
Ag: Wykorzystywać? Weź się w łeb puknij.
P: Znalazł sobie darmową dziwkę.
Ag: Czy ty żeś zidiociał?! Darmową dziwkę?! Przemek, oni są razem i wbij sobie raz na zawsze, że oboje są szczęśliwi.
P: Robi za jego dziwkę...
Ag: Zapała, ona nie jest dziwką. Oni po prostu są razem. I będą bez względu na ciebie i resztę problemów świata.
P: On ją krzywdzi.
Ag: Krzywdzi?! Ona nawijała mi godzinami, jaka jest szczęśliwa.
P: Jest jego dziwką, a on jej nawet nie płaci!
Ag: Wiesz co... Rozmowa z tobą nie ma sensu. Jak zmądrzejesz, to pogadamy.
Ad: Hejoł! Posprzątałem mu tą jego willę. Gdzie on jest? - godzinę później do hotelu wpadł Krajewski.
P: Widzisz Agata! On karze bratu sprzątać swoją willę! To jest ZŁY człowiek!
Ag: Karze sprzątać Adamowi swoją willę, bo najpierw Krajewski mu ją zdewastował!
Ad: Najważniejsze, że nie jestem jego plemnikiem. To gdzie on jest? Pewnie chce, żeby mu klucze oddać.
Ag: Dawaj te klucze.
Ad: Ale nie, ja lepiej mu je sam oddam.
Ag: No to musisz poczekać do rana.
Ad: Co?
P: Ten morderca i ta dziwka się pieprzą za ścianą!
Ad: Nie dramatyzuj Przemo. Ja spadam. Jeszcze zdążę na imprezkę. Bierz te klucze Aga.
Ag: Jasne.
Komizm tych opowiadań powrócił :-) Adaś jest błaznem, może przesadnym, ale cóż.
hahhahhahh bauuahhahhahahha hahhhahahhahhhahahaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaahahhahahhahhhhhhhh aha h ahahhahhahhhchhbhbhhbhbhbhbhhuyuhuhhuhahhhahahhahhahahhhhhahhah - głupawka , Adam nie dobił ...
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent uwielbiam twoje opowiadania. Mam nadzieje ze nadal beda takie smieszne balony wodne z prezerwatyw myslalam ze padne. Super ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się podobają. Oczywiście jedne części będą bardziej śmieszne, inne mniej, ale tak jak widziałaś po wcześniejszych częściach, raczej stawiam na komizm.
UsuńDobre Hahahahahahahha :P Kiedy next ???
OdpowiedzUsuńPostaram się jutro
UsuńA kiedy next u ciebie???
Usuń"W wieku trzydziestu lat powinien an już wiedzieć" Pfff.. Hahah. Świetne.
OdpowiedzUsuńTwojego komentarza brakowało mi do pełni szczęścia :)
UsuńSwoją drogą, nie wiesz, gdzie zniknęła Bunka?
I am waiting ! Proszę dodaj następną część :D
OdpowiedzUsuńTrochę drobnych poprawek i będzie :)
UsuńNie mogę się doczekać :D
Usuń