LICZBA WYŚWIETLEŃ

środa, 12 marca 2014

CZĘŚĆ 37

Wiem, że krótkie, ale chciałam coś dodać, a nie mam na nic czasu.
Punktualnie podjechał czarnym Infiniti pod hotel. Drzwi otworzył mu Borys, który na jego widok znowu zaczął machać rękami.
F: Przepraszam, że spytam, ale czy panu coś się stało?
B: Yyy nie. Wiki... Wiki jest... gdzieś.
F: Dziękuję za jakże szczegółową informację. - wszedł do hotelu i zapukał do drzwi jej pokoju. Otworzył je gdy nie usłyszał odpowiedzi, ale tam jej nie było. Zajrzał jeszcze do kuchni i salonu, ale tam też jej nie było, więc skierował się do pokoju Agaty.
A: Czego?! - wrzasnęła niezadowolona, że ktoś obudził ją pukaniem, a Wiktoria spała dalej obok przyjaciółki.
F: Nie wie pani, gdzie jest Wiktoria?
A: Yyy... - spojrzała na wciąż śpiącą lekarkę - Tu. Może pan wejść. - wszedł do pokoju.
A: Wiki. Wiki, obudź się. Consalida, wstawaj!
W: Co?! Co jest?! - kobieta momentalnie usiadła na łóżku - Aaa cześć Andrzej. A ty nie miałeś być o 8:00?
F: Miałem.
W: To co tu robisz?
F: Jest 8:00.
W: O cholera. No tak, budzik nastawiłam, ale u siebie w pokoju.
F: To taka integracja przyjacielska?
A: Po prostu Wiktoria... - kobieta zasłoniła blondynce usta ręką.
W: Gadałyśmy pół noc.
A: Wcale nie! - odezwała się, gdy udało jej się oderwać dłoń przyjaciółki od ust.
W: Ty się zamknij! Andrzej, poczekasz w salonie? Ja idę się ogarnąć. Zrobisz mi śniadanie, Agata?
A: Nie ma jedzenia. Wczoraj był obiad, więc co ty być chciała życie w luksusie, to nie w hotelu.
W: Idę się ogarnąć. - wyszła z pokoju razem z Falkowiczem - Ja cię przepraszam, ale budzik nastawiłam u siebie i tak jakoś wyszło, no.
F: Nic się nie stało. Czekam w salonie.
W: Dzięki! - pobiegła do swojego pokoju .

15  minut później.
Wpadła do salonu.
W: Ok, jestem mniej więcej gotowa.
F: Poczekaj.
W: Co?
F: Śniadanie.
W: Ale skąd ty... Adam przecież leży w łóżku, a w kuchni mamy tylko popcorn i chipsy.
F: Restauracja.
W: Dzięki. Daj to. - wzięła od niego pudełka - Sporo tego. Zjemy razem?
F: Ja już jadłem.
W: Agatka się ucieszy.
F: Wy jesteście jak dzieci z Afryki, które cieszą się z jedzenia?
W: No mniej więcej. Woźnicka!
A: Śpię! - wrzasnęła.
W: Mam jadzenie!
A: Nie żartuj!
W: Nie żartuję! Idziesz?! - zanim zdążyła dokończyć, internistka była już na schodach - Chyba bardzo głodna jesteś.
A: No coś bym zjadła.
W: Idź wyłożyć na talerze. - podała jej pudełka.
A: Skąd ty to w ogóle masz?
W: Nasz zbawienie od śmierci z głodu. - pokazała ręką na Andrzeja.
A: Jak ja się cieszę, że wy jesteście razem. - internistka zniknęła w kuchni.
W: Chociaż ona się z tego cieszy.
F: Ja się z tego bardzo cieszę. - pocałował ją.
B: A ja zawsze jak pan tu przychodzi macham rekami i wychodzę na idiotę.
A: Mam jedzenie! - Agata podała Wiktorii talerz.
B: Macie śniadanie?! - spytał nie dowierzając - Podzielcie się.
W: Spadaj. Sam żeś z Krajewskim wywalał jedzenie to teraz se radź.
B: A wy skąd macie jedzenie?
F: Z restauracji.
B: Profesor przynosi wam jedzenie?
F: Przynosi dostawca.
W: A teraz spadaj, Borys.
A: Idź do mamusi, to ci da śniadanko.
B: Wredne jesteście. - niezadowolony wyszedł z salonu.
W: Dobra Agatka. Będziesz tak wspaniała i pozmywasz?
A: Za jedzenie wszystko.
W: Taa. My jedziemy. Andrzej, pomógłbyś mi z walizką. Ja tego sama nie zniosę.
F: Oczywiście, że tak.  W twoim pokoju?
W: Tak, pójdź.
F: Ok. - poszedł do jej pokoju.
A: Będę za tobą tęsknić. - przytuliła koleżankę, która zaczęła się śmiać.
W: Woźnicka, ja wyjeżdżam na tydzień.
A: Wiesz ile ja głupot mogę zrobić przez 7 dni? Kobieto, ja sobie mogę zdążyć życie spieprzyć, jak ciebie nie będzie.
W: No bez przesady. Z kim się przespać w tym szpitalu już nie masz. Albo przerzucasz się na kobiety, albo został ci Tretter, Sambor, Van Graff. Kto tam jeszcze? Ochroniarz, ten sanitariusz co był w szafce pijany.
A: Wiesz co! To, że spałam z prawie wszystkimi facetami w tym szpitalu nie znaczy, że teraz pójdę do łóżka z Van Graffem!
W: No już, zawsze możesz przespać się z Tretterem, chociaż ja jak bardzo bym się starała to nic pociągającego w nim nie zobaczę, ale może tobie się uda.
A: Wiki, ja nie chcę sypiać z kolejnymi facetami, tak bez sensu. - z oczu internistki popłynęło kilka łez.
W: Już Agatka no. Nie czas teraz na płakanie. Może zaliczyłaś już tylu facetów, że więcej ich nie będzie. - zobaczyły Andrzeja z walizką - No otrzyj te łzy, bo z zapłakanymi oczami, to nikt cię nie zechce.
A: I może tak by było lepiej. Zostanę starą panną.
W: I jeszcze 3 koty sobie kup. Aga, no. Uśmiechnij się i  nie becz. A jak nie chcesz się znowu z kimś przespać, to kup bluzki z mniejszym dekoltem, albo najlepiej golfy.
A: Ok. No paa. - Woźnicka uścisnęła jeszcze raz przyjaciółkę i poczłapała się po schodach na górę.
W: Agata nie może przeżyć naszej rozłąki.
F: Ale ona wie, że my jedziemy na tydzień?
W: Tak. Boi się, że znowu na robi głupot. Mniejsza o to. Idziemy?
F: Tak.

Kilka godzin później.
W: Gdzie ty skręcasz?
F: W internecie pisali, że był jakiś większy wypadek na trasie. Podobno 3 kilometrowy korek się nie zmniejsza od godziny.
W: Nieźle. A ty znasz te objazdy? To są jakieś wsie.
F: Mniej więcej.
W: To znaczy?
F: To znaczy, że wiedziałem, gdzie skręcić, a teraz będę się kierować swoją intulicją.
W: Obyśmy się tu gdzieś nie zgubili.
F: Jak się zgubimy, to się i odnajdziemy. Jakoś dojedziemy.
W: A jak my mamy w ogóle jechać?
F: Przez Witów, z tego co pamiętam.
W: Wieś?
F: Myślę, że tak. - pokazał ręką na widoczne przez okno drewniane budy, wyglądające jakby za chwilę miały się rozwalić.

Chwilę  później.
W: I gdzie teraz?
F: Nie wiem. Może się gdzieś zatrzymamy. Mam nadzieję, że ci ludzie opanowali sztukę mówienia.
W: Twoim językiem, to nie wiem, ale ja się dogadam.
F: Moim językiem?
W: Wiesz no, dla takich ludzi to my jesteśmy dziwakami.
F: Obyśmy się dowiedzieli jak dojechać. - zatrzymali się i wysiedli z samochodu.
W: Przepraszam panią! - zawołała starszą kobietę siedzącą na ławce i obierającą ziemniaki.
- Taa? - spytała podchodząc do nich.
F: Dzień dobry...
-A dobry, dobry.
F: Chcielibyśmy dojechać do Zakopanego. Trochę się zgubiliśmy.
-No i co z tego, żeście się zgubili?
W: Chodzi o to, że chcemy spytać jak dalej jechać.
-To nie można tak było od razu? Do Zakopanego, mówicie.
F: Tak.
-To musicie tam na prosto pojechać - pokazała ręką - A potem jak na słońce.
F: Na słońce?
-No przecie nie na księżyc.
W: Czyli tam? -pokazała ręką w stronę słońca.
-Młode, jeszcze głupie so. Przecie zanim tam dojedziecie, to słońce już tam bedzie. - pokazał ręką w inną stronę.
F: Czyli prosto i w prawo.
-Skąd wy jesteście?
W: Z Warszawy, mówiąc ogólnie.
-Miastowe. Wystrojone, wypachnione, jakby na wesele jechali, a do kościoła to w dresach przyjdzie. Samochody tylko zmieniają.
W: Taa. - burknęła.
-W miastach to tylko złodzieje so. Raz jak pojechałam to mi torebke ukradli. A potem bandziory kupujo tylko wille i sie wożo infiti.
F: Infiniti.
-A myślisz panie, że mi to różnica jakaś? Za moje pieniondze, złodziej jedne...
W: My bardzo dziękujemy za pomoc. Chodź kochanie.
-Kochanie? A obrączek nie majo. Bez ślubu żyjo, a potem okradajo państwo.
W: Taa. - pociągnęła Andrzeja w stronę samochodu.
F: Do widzenia.
-A do widzenia, do widzenia. Się zobaczymy w Warszawie, jak mnie znowu okradać bedo.
Odjechali.
W: To prosto i w stronę słońca?
F: Yhm.
W: Widzisz, złodzieje jesteśmy. Infiti się wozimy, wille kupujemy, państwo okradamy. Wystrojeni i wypachnieni, a do kościoła w dresach pójdziemy.
F: Nie wiem jak ty, ale ja do kościoła nie idę.
W: Boisz się kościoła jak diabeł święconej wody. - profesor popatrzył na nią zdziwiony - Ja też. - dodała.
F: Podobno 80% lekarzy tak samo.
W: Ja nie znam lekarza, który by w to wierzył.
F: Ja też.

Pół godziny później zobaczyli napis "Zakopane"
W: Widzisz, kobieta dobrze nas wyprowadziła.
F: Dodała tylko trochę swojej opinii.
W: Eee tam. Można zapomnieć o tej rozmowie.
F: W sumie racja.


5 komentarzy:

  1. Nie mogę z tych tekstów !! Ale ja mieszkam na wsi i tak nie mówię i nawet mam fajne auto !!! XD XD XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodziło mi w tym o pokazywanie, że ludzie ze wsi są jacyś gorsi, czy coś, ale zapomniałam chyba dodać na dole napisu "historia oparta na faktach". Może nie dokładnie, ale nasłuchałam się kiedyś takich tekstów od jakiejś kobiety z tej właśnie wsi.

      Usuń
    2. Hahahahaha XD XD nie no ok . !!! :)

      Usuń
    3. Ty wiesz jakie to jest uczucie słuchać tekstów typu: "Miastowe. Wystrojone..." Paranoja. Gdzie się tacy ludzie uchowali? Na jakiś wsiach zabitych dechami XD

      Usuń
  2. :) Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.