Już 50 części... Od czterech miesięcy jesteście ze mną. I mam nadzieję, że jeszcze zostaniecie. Dziękuję wam za ten czas, za wszystkie komentarze i motywację do pisania :)
F: Zapraszam panią doktór na kolację.
F: Zapraszam panią doktór na kolację.
W: A dzisiaj nie ma żadnego bankietu?
F: Nie.
W: Chyba będę musiała przystać na propozycję, chociaż nie wiem...
F: Ależ ja nalegam.
W: Hmmm Powinnam się zgodzić, ale może jakieś ciekawsze zajęcie będę miała...
F: Pani doktor.
W: No dobrze, panie profesorze.
F: A więc chodźmy.
W: Oczywiście.
Spędzili miły wieczór. W końcu wyrzucili ich z restauracji i musieli wrócić do pokoju. W windzie zaczęli się namiętnie całować.
W: Wiesz, że mamy Woźnicką w pokoju.
F: Niestety. - znowu zaczęli się całować. W końcu winda się zatrzymała, a oni oderwali się od siebie i bez słowa poszli do pokoju. Zobaczyli śpiącą Agatę. Po półgodzinie oni też się położyli. Cały czas czuli między sobą dziwne napięcie, którego nie mogli rozładować. Mieli ochotę spędzić namiętną noc, ale powstrzymywali się od tego przypominając sobie, że obok nich śpi internistka.
Nad ranem obudził ją profesor, który przyciągnął ją do siebie i schował swoją twarz pomiędzy jej piersi przykryte cienką, atłasową koszulką nocną.
W: Andrzej, nie jesteśmy tu sami. - mówiła ściszonym głosem nie chcąc obudzić blondynki śpiącej obok. Falkowicz jakby jej nie słysząc zaczął delikatnie pieścić jej piersi językiem. Jednocześnie nie umiała go od siebie odepchnąć, ale wiedziała, że przecież nie mogą się kochać w jednym łóżku z Woźnicką. Podniosła jego głowę, chcąc go od siebie odsunąć, ale zamiast to zrobić wpiła się w jego usta. Spojrzeli na siebie w ekscytującym napięciu. Podniecenie brało górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie zastanawiając się wstali z łóżka i starając się nie robić hałasu wymknęli się do przyległej obok łazienki. Przekręcili zamek i natychmiast przylgnęli do siebie. Pospiesznie pozbyli się skąpej i tak garderoby. Obydwoje kompletnie nadzy przesuwali się niezdarnie w kierunku kabiny prysznicowej. Kiedy znaleźli się w jej wnętrzu, a strumienie gorącej wody obejmowały ich ciała mogli bez ograniczeń oddać się coraz bardziej opętującej ich żądzy.
Agatę obudziły dźwięki dochodzące z łazienki. Westchnęła zrezygnowana domyślając się, co się tam dzieje.
Ag: Za jakie grzechy ja dostałam z nimi pokój? - spytała sama siebie. Przekręciła się na brzuch i nakryła głowę poduszką.
Niepewnie wyszli z łazienki, zastanawiając się, czy internistka jeszcze śpi i licząc na to jednocześnie. Blondynka na dźwięk otwieranych od łazienki drzwi zdjęła z głowy poduszkę i przekręciła się na plecy.
W: Eee cześć. - wydukała zawstydzona.
A: Za jakie grzechy?
W: Nie powiedziałabym tego samego.
F: Winić proszę tego łysego.
A: Taa.
W: Jak to mówią, nic co ludzkie nie powinno być obce lekarzowi.
A: Weźcie się chociaż zamknijcie. O której wyjeżdżamy? - Wiktoria walnęła w ścianę.
N: Czego?! - odezwała się Nina.
W: Wstaliście już?!
N: Za godzinę będziemy wszyscy gotowi!
W: To za godzinę na śniadaniu!
N: Ok!
W: No, mamy godzinę.
Ag: Taa.
W: Agata, no. Nie wściekaj się.
Ag: Ja się nie wściekam. Ja po prostu nie chcę być wiecznie sama!
W: Spokój. Tylko spokój może nas uratować.
Ag: Od kiedy ty takie bzdury pleciesz?!
F: Wiktoria cytuje mnie.
Ag: Super.
W: Oj Aga, nie obrażaj się. Każdy ma... jakieś... potrzeby.
Ag: Ale z powodu moich potrzeb ty nie słuchasz moich jęków przez godzinę.
W: To jego wina. - pokazała ręką na profesora.
Ag: Nie roztrząsajmy tego może i nie dochodźmy.
F: Popieram.
Półtorej godziny później.
Ad: Nie no, sory, ale dzisiaj nie dojedziemy. Samochód mi nawalił.
P: Jak to nawali?! Zuza mnie zostawi, jeśli przełożę 7 spotkanie! Ja tam muszę być na 18:00!!!
N: Mi to wisi.
P: Ja muszę dojechać!
Ad: Idź błagać ich. Mają jeszcze miejsca w samochodzie. - Przemek westchnął i podszedł do Wiki.
P: Wiki...
W: O! Raczyłeś się do mnie odezwać. Cóż za radość.
P: Mogę się z wami zabrać samochodem?
W: Nie moje auto.
P: Wiki no....
W: No co Wiki? Nie mój samochód, nie ja decyduję. Idź do Andrzeja.
P: Za jakie grzechy.
P: Profesorze...
F: Jeżeli znowu zamierza pan rzucać we mnie pomidorami, to proszę pamiętać, że zawsze mogę odwdzięczyć się czymś gorszym.
P: Nie, bo jest taka sprawa...
F: No cio?
P: Mógłbym się z wami zabrać samochodem?
F: Jakaś poważna sprawa?
P: Tak. - odpowiedział coraz bardziej wściekły Zapała.
F: O ile z wściekłości iż musi pan z nami jechać nie zabije pan Agaty, nie mam nic przeciwko.
P: Dzięki. - burknął niezadowolony i ruszyli całą czwórką w drogę.
F: Kochanie, może włączymy jakąś muzykę?
W: Oczywiście, skarbie.
P: Moglibyście sobie darować tych czułości przy ludziach?!
Ag: Mi nie przeszkadza.
F: Jeśli panu źle, to może pan wysiąść.
W: To co, najpierw dwójka, kochanie?
F: Jak chcesz, skarbie. - kobieta włączyła płytę.
P: Co to jest do cholery jasnej?!!!
W: Grażyna Brodzieńska.
F: Chambre separee. Bal w operze.
P: Co u licha?!
F: Operetka, panie Przemku.
P: Co za gówno! Jak można tego słuchać?!
F: No cóż. Skoro panu Przemkowi nie odpowiada... Może następny utwór?
W: Oczywiście. - kobieta przełączyła piosenkę.
P: A to co za chłam?!
W: Grażyna Brodzieńska i Bogusław Morka. Usta milczą, dusz śpiewa.
P: Co za kicz?!!!
W: Może być następna. - znowu przełączyła piosenkę.
P: A to co do cholery?!!!
F: Przetańczyć całą noc.
P: Boże, co za wrzaski i piski!
F: To nie są wrzaski i piski, tylko to jest piękny głos operowy.
Ag: Przemo zazdrości.
W: Dobra, nie będziemy tacy wredni.
P: A to co znowu?!
W: Time to say Goodbye.
P: Jedno gorsze od drugiego. - potem włączyła się kolejna piosenka.
P: Co to za gówno?!!!
W: Śpiewaj, kochaj.
P: Przełączcie to ludzie!!!
W: Może piosenki w kogoś innego wykonaniu bardziej ci się spodobają. Mam Edytę Geppert.
P: Kogo?!
W: Przekonasz się. - włączyła inną płytę.
P: Co to za chłam?!
W: "Za inna." i pozwól, że tego nie przełączę.
Ag: Zawsze byłam za inna. Za niewinna, za winna. Za bogata, za biedna. Za wesoła, za rzewna. Za wysoka, za niska. Za daleka, za bliska. - podśpiewywała Agata, a po chwili dołączyła do niej Wiktoria. Wszyscy jechali w dobrym nastroju, tylko Przemek aż kipiał ze złości.
Kilka płyt dręczących Zapałę i kilkanaście złośliwości później.
P: Starczy wam już opery narodowej?!
F: To nie była opera narodowa.
P: To co to do cholery było?!
W: To co z Agatą śpiewałyśmy, zwykłe piosenki. A to czego nie śpiewałyśmy, to opera i operetka, ale nie narodowa.
F: Coś nam jeszcze zostało?
W: Wioletta Villas. Myślę, że idealnie do czasu aż dojedziemy.
F: To świetnie.
W: Całuj, całuj gorąco, jak nie całował nikt. Całuj, całuj jak ogień, tylko Twoją chcę być. - zaśpiewała fragment piosenki i pocałowała namiętnie profesora - Pilnuj drogi.
F: Niestety muszę.
P: Najgorsza piosenka z całego tego dzisiejszego gówna! - warknął.
Ag: Przemek, o co ci chodzi?
P: Tobie to nie przeszkadza?!!!
Ag: Nie wiem jak ty, ale ja się cieszę z ich szczęścia.
W: A ty musisz to tolerować.
P: Jak wy się zachowujecie?!!!
F: Tak wygląda prawdziwa miłość. - Przez resztę drogi towarzyszyły im przeróżne piosenki Wioletty Villas o miłości, a Zapała siedział z naburmuszoną, jak zawsze przy profesorze, miną.
PS: Czy mam wam napisać instrukcję komentowania? Tylko Marthson i Agata Góral pojęły tę sztukę?
KOMENTOWAĆ!!!
Ojejku zostałam wymieniona że pojęłam tę sztukę :-) bardzo fajne opowiadanie. Marudzący Przemek to było piękne. Udało mi się jakoś napisać ten test z Krzyżaków z drobną..... no dobra niech będzie duużą pomocą mojej koleżanki.
OdpowiedzUsuńGratuluję pracy :)
UsuńI ulubiona teoria Falkowicza: Bez krętactwa do niczego się nie dojdzie xd
No dokładnie ;-)
UsuńWspaniała część ! Nie wytrzymali hahaha....Agatka..ta to ma! Przemo jak przemo ,naburmuszony smarkacz....chciałabym zobaczyć jego minę na te czułości FaWi!! Czekam na nexta.... Co za apel !Może to coś pomoże ....MAM NADZIEJĘ ,ŻE LUDZIE ZACZNĄ KOMENTOWAĆ !!!!!!
OdpowiedzUsuń