LICZBA WYŚWIETLEŃ

niedziela, 30 marca 2014

CZĘŚĆ 54 Nowe rządy.

Rano obudziła się w łóżku obok profesora, który od dłuższego czasu przyglądał się kobiecie.
F: Obudziłaś się.
W: No tak. A ty tak długo na mnie patrzysz?
F: Jakieś pół godziny.
W: I tak leżysz i patrzysz?
F: Podziwiam urodę.
W: Na którą my mamy do roboty?
F: Na 8:00.
W: A jest?
F: 7:00.
W: Co? Przecież my nie zdążymy.
F: Zdążymy. Śniadanie gotowe.
W: Jak?
F: Niezawodna pani Ania tu była.
W: Tu się kręcą obcy ludzi?
F: O 6:00 przyszła, rozłożyła jedzenie po szafkach, zrobiła śniadanie i wyszła.
W: Powiedz mi, po co ci taki wielki dom?
F: Liczyłem, że kiedyś zamieszka tu ze mną taka piękna, rudowłosa pani doktor.
W: Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas, przyjdzie czas, albo może i nie przyjdzie. - zanuciła.
F: Rude jest wredne.
W: No właśnie. Nie chciałbyś mieszkać z taką wrednotą jak ja.
F: Mnie nie pobijesz.
W: Oj tak.

Odprawa.
T: Informuję, iż doktor Sambor zrzekł się funkcji ordynatora...
N: CO?! - Nina podeszła do niego i przywaliła mu w policzek krzycząc "Ty niedojdo życiowa!"
S: Nina, kochanie...
N: Zamknij się palancie! - usiadła z naburmuszoną miną na kanapie.
F: Szczerze współczuję takiej kobiety, ordynatorze. Przepraszam, doktorze, a na dobrą sprawę, to panie lekarzu.
S: Po zaistniałych sytuacjach...
F: ZANIEDBANIACH.
S: Po zaistniałych sytuacjach...
F: ZANIEDBANIACH, panie lekarzu. Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu.
S: Tak, czy siak...
F: Wypowiedź naprawdę godna wykształconego człowieka. Tak, czy siak, gratuluję.
S: Ja już się może nie będę odzywał.
F: No tak, najlepiej schować głowę w piasek.
S: Czy pan mi coś sugeruje?
F: Jakże bym śmiał.
S: Tak czy siak, odchodzę! Do widzenia! - wyszedł trzaskając drzwi.
T: Potrzebujemy ordynatora. Nie chcemy zatrudniać nikogo z zewnątrz. Proponuję profesora Falkowicza, lub doktor Consalidę. -Tretter szybko przeszedł do sedna sprawy obawiając się, że zaraz znowu rozpęta się jakaś dyskusja.
P: Ale mi wybór. Dziwka, czy morderca.
F: Proszę się normalnie wysławiać, pani Przemku.
P: A ty się niby wsławiasz?!
F: Jakby pan nie wiedział, to piszą o mnie w gazetach.
P: Co ma piernik do wiatraka?!
F: Oświecę pana. Wysławiać i wsławiać, to nie to samo.
P: Oj, zamknij się!
F: U pana i jedno i drugie zatrzymało się w przedszkolu.
T: Tak jak już wspominałem, proponuję profesora Falkowicza, lub doktor Consalidę. Zapraszam państwa za chwilę do gabinetu.
W: Ale...
F: Dyrektorze...
T: Po odprawie!
N: Ja się nie zgadzam!
P: Ja też!
Ad: Moim życiem on i tak rządzi. Jedna kwestia w te czy we fte.
T: A więc kogo państwo proponują?
N: Ja!
P: I ja też!
T: Ktoś jeszcze chętny? - cisza - Tak więc proszę teraz całą czwórkę do siebie.
F: Dyrektorze...
T: Zaraz!
F: Jak sobie pan życzy.
Po chwili Wiktoria i Andrzej siedzieli w gabinecie dyrektora, a Tretter nie dawał im dojść do słowa.
T: A teraz poprosimy na chwilę dr. Zapałę. - sekretarka wpuściła Zapałę do pokoju.
T: Kto to jest, doktorze Zapał? - pokazał ręką na Falkjowicza.
F: Czy to jest przedszkole i gra w zgadnij kto to?
T: Nie to nie jest przedszkole. Panie Przemku.
P: Morderca, zabójca, babiarz, dziwkarz, arogant, cynik, debil, palant, jednym słowem, morderca.
F: Też pana lubię, panie Przemku.
T: Przepraszam pana za ten eksperyment, ale już wiemy, że dr. Zapała nie nadaje się na pełnienie tej funkcji. Proszę wyjść i poprosić dr. Rudnicką.
P: Ale...!
T: Natychmiast.
P: Yhy. - po chwili do gabinetu weszła Nina.
T: Kto to jest? - pokazał ręką na Wiktorię.
N: Naiwniaczka, dziwka, galerianka, materialistka, debilka, idiotka, wierzy mordercy.
T: Dziękuję, do widzenia.
N: Co?
T: Do widzenia. - otworzył przed Rudnicką drzwi, a ona wyszła trzaskając nimi.
T: Tak więc zostaliście państwo.
W: Ja nie chcę. Nie mam ochoty być ordynatorem.
T: Tak więc gratuluję nowego stanowiska, profesorze.
F: Moment. Ja się na nic nie zgodziłem i nie zamierzam się zgadzać.
T: Co?
F: Nie zgadzam się. Za dużo złych rzeczy się wtedy wydarzyło. - spojrzał na kobietę siedzącą obok.
W: Andrzej, to była inna sytuacja...
F: Nie.
T: Błagam. Ja muszę kogoś zatrudnić. Pani Wiktorio? - Tretter wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
W: Ja nie chcę być szefem Andrzeja.
F: A czemu by nie?
W: Ty się zgódź. Nie chcę, żeby rządził mną Zapała, albo Rudnicka. Ty chyba też.
T: Dostanie pan półtorej pensji... - profesor zaczął się śmiać - Czy ja powiedziałem coś śmiesznego?
F: Ja tu nie pracuję dla pieniędzy. Polubiłem ten szpital. A pieniądze swoją drogą są z tego żadne.
T: Proszę.
F: Dobrze...
T: Dziękuję...
F: Dobrze, ALE Wiktoria dostanie gabinet.  I nie będzie się taki świetny chirurg marnował na izbie przyjęć, czy w przychodni.
W: Ale ja nie chcę! Nie będę się izolować od ludzi. Nie przyjmuję sław chirurgi ze świata, żeby musieć mieć gabinet.
F: Uwierz, niedługo będziesz.
T: Później to państwo ustalicie. Proszę tylko podpisać.- podsunął profesorowi dokument - Objęcie funkcji ordynatora. Proszę tu podpisać.
F: Niech będzie. - podpisał dokument.
T: Dziękuję. Chodźmy obwieścić radosną nowinę.
W: Nina się załamie, już nie mówiąc o Zapale.
F: Nie mogę się doczekać.

P: CO?! Ja się nie zgadzam! - Zapała i Rudnicka od 5 minut wrzeszczeli, z niezadowolenia, gdy usłyszeli o nowym ordynatorze.
F: No cóż drodzy państwo, do pracy. Doktorze Zapała, wyrostek na początek, a pani, pani doktor ma asystę. Zapraszam doktor Consalidę na laparoskopową strumektomię za godzinę.
N: On ją faworyzuje!
P: No właśnie!
W: A ja mam taką sugestię. Nina robi tą operację, a Przemo asystuje. My będziemy na sali.
N: No wreszcie coś mądrego powiedziałaś.
P: No.
W: ALE jeśli to zawalicie, macie przez miesiąc codziennie wyrostki i żylaki i nie narzekacie.
N: Chciałabyś.
P: Zobaczysz na co nas stać.
W: A pan ordynator się zgadza?
F: Zamówmy więcej krwi. Jak rozwalą tętnicę, będzie niewesoło, a szanse, że nie rozwalą są znikome.
N: Chciałbyś.
F: Umówmy się tak. Do czasu, aż uszkodzicie tętnice, my dwoje siedzimy i się nie odzywamy. A jak uszkodzicie tętnicę, bez słowa możecie wyjść z sali.
P: Nie ma szans, żeby coś poszło nie tak.
F: Nie podzielam pana entuzjazmu. Szkoda mi tylko pacjenta, który najbardziej na tym ucierpi.
N: Chciałbyś.

Po operacji.
F: Pani doktor, życzę miłych wyrostków. - byli tylko z Nina w myjni.
N: Mam dla ciebie... propozycję. - szepnęła przybliżając się do niego, a profesor zaczął się śmiać.
F: Oj kochana,  nie wszystko da się załatwić idąc z kimś do łóżka.
N: Co? Przecież zawsze... - dopytywała zdezorientowana.
F: Ludzie się zmieniają.
N: Debil! - warknęła i wyszła z myjni.
W: Znowu się z nią pokłóciłeś?
F: Nie pokłóciłem, po prostu dr. Rudnicka składała mi dość dziwne propozycje z których nie chciałem skorzystać.
W: Jakie znowu propozycje?
F: Znasz drugą pracę dr. Rudnickiej.
W: Idiotka.
F: Niestety tacy ludzie też są na świecie.

Siedział w gabinecie, gdy wpadła tam Kinga.
F: Mamusia nie nauczyła, że się puka?
K: Stęskniłam się, kochanie.
F: Znowu się zaczyna. Nie kocham cię. Nigdy cię nie kochałem i nigdy nie pokocham. - powiedział od razu znudzonym głosem.
K: Przecież ja jestem piękna.
F: Jak noc listopadowa.
K: Samo patrzenie na mnie jest przyjemnością.
F: Niczym gastroskopia bez narkozy.
K: Przecież ty mnie kochasz!
F: Tak, bardzo. Wybacz, ale nie mam czasu na powtarzanie tego samego po raz setny. Następnym razem nagraj to na dyktafon i sobie włączaj. - niezadowolona Walczyk wyszła z jego gabinetu.

Siedziała w lekarskim, gdy wpadła tam Woźnicka.
Ag: Wiki, mam pacjenta z owrzodzeniem na penisie. Zajmij się tym.
W: Co?! Ja się do tego nie dotknę!
Ag: To kto? Jesteś lekarzem.
W: Nie wiem, idź do Andrzeja.
Ag: Pójdę i co powiem?
W: To samo co mnie.
Ag: On jest profesorem, tutaj ordynatorem. Ja się nie będę ośmieszać, bo i tak nic z tym nie zrobi. Ty idź.
W: Chyba cię porąbało. Nie mój pacjent, nie mój kłopot.
A: To co ja mam zrobić do cholery?
W: Pojęcia nie mam. Ja się do tego nie dotknę.
F: Jaki macie znowu problem? - spytał wchodząc do lekarskiego.
Ag: Noo owrzodzenie na penisie.
F: Pamiętam jeszcze anatomię i podstawowe różnice między kobietą, a mężczyzną. Z tego co wiem jesteście płci żeńskiej.
Ag: Pacjent ma owrzodzenie na penisie.
W: Ja się do tego nie dotknę.
F: I to jest kłopot? - wyjął telefon.
F: Dzień dobry pani Klaudio. Proszę do lekarskiego. Mam dla pani bardzo ciekawe zadanie. - po chwili do pokoju weszła stażystka.
K: Już jestem profesorze.
F: Wspaniale. Mam dla pani bardzo ciekawe zadanie.
K: Tak?
F: Pacjent na izbie z numerem...
Ag: Czternastym.
K: Dziękuję, profesorze.
F: Ależ nie ma za co. Zasłużyła pani.
K: Dziękuję! - zadowolona wyszła z lekarskiego.
Ag: Za chwilę chyba jej zejdzie ten banan z ust.
W: Zasłużyła.
F: Każdy ma to na co sobie zapracował. Dr. Rudnicka i dr. Zapała też, a ja mam lekarzy do wszystkich wyrostków i żylaków.
W: Każdy ma na co zasłużył. A ja na co zasłużyłam?
F: Na operację jaskry wieczorem w klinice.
W: A Adam?
F: Znalazłem mu zajęcie.
W: Jakie?
F: Pracuje i kształci się w szpitalnym archiwum. Nikt tam nie robił porządków od lat.
W: Nowe rządy?
F: Tak.

5 komentarzy:

  1. Hahahah. Klaudia jaka zadowolona. Falkowicz ordynatorem- bosko ;3
    Klaudia - moja imienniczka xdd
    Kiedy next twojego cudeńka ? ;*
    ~ruda

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie. Znowy cała rodzina się na mnie gapiła jak to czytałam bo wybuchłam śmiechen jak czytałam rozmowe Kingi z Falko. Klaudia chyba rzeczywiście nie będzie zadowolona...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe ! Falko wrócił !!! Cudo!!! Klaudii mi trochę szkoda :D Część jest po prostu epicka

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne, wspaniałe, cudowne. Kocham Twoje opowiadania! Dlaczego ja dopiero teraz je odkryłam??? Pytam się, dlaczego??? Przeczytałam wszystko w jeden dzień, nie umiałam się oderwać po prostu. Stary Falko powrócił, cudo! Świetnie rozegrałaś to wszystko. Tyle udało Ci się ciągnąć ich przyjaźń i te wyznanie... Idealne. Wyjazd na szkolenie i pokój z Agatą. Seks w łazience, to jest wspaniałe! Adam jest jeszcze większym debilem niż w serialu i dzięki temu chwilami te opowiadania są wręcz komedią. Genialne. Czytałam w kościele, jak mnie rodzice zmusili, żebym tam poszła i w pewnym momencie wybuchłam śmiechem na całą świątynię. Ludzie się na mnie patrzyli jak na wariatkę, a ja nie mogłam opanować śmiechu, jak czytałam o tym jak Wiki i Falko wrócili z Zakopanego i zachowanie Adama i Agaty, głównie Adama, wspaniałe. Aż się wstydzę, że mam takie nazwisko, ale zapewniam, że Adam nie ze mną nic wspólnego. Czekam bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo niecierpliwie na nexta tego cuda. Kiedy będzie???

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.