LICZBA WYŚWIETLEŃ

sobota, 15 marca 2014

CZĘŚĆ 40 Uśmiechnij się, kochanie.

Wtorek, 13:30.
W: Co jest do cholery?! Wyłącz to! - warknęła słysząc dźwięk telefonu.
F: To twój. - wziął z szafki nocnej biały telefon, a Consalida naciągnęła kołdrę na głowę.
W: Kto? - spytała niechętnie, mając wciąż zakrytą głowę.
F: Pani Agata.
W: Spław ją. - Wiktoria zakryła sobie uszy rękami. Profesor odebrał telefon.
A: Wiki, jestem w sklepie. Pamiętasz tą bieliznę, co oglądałyśmy. Nie wiem, czy kupić czerwoną, czy czarną. - internistka od razu przeszła do sedna sprawy.
F: Wybaczy pani, ale nie jestem Wiktorią i nie wiem, czy będę dobrym doradcą w tej sprawie. - Woźnicką zamurowało, gdy usłyszała głos profesora i przez chwilę zapanowała cisza, gdy kobieta analizowała zaistniałą sytuację.
A: Co? Ale to nie jest telefon Wiki? - internistka aż sprawdziła numer na wyświetlaczu.
F: Wiktoria śpi i prosi, żebym panią spławił.
A: Tak, ja zawsze umiem zrobić z siebie kretynkę, a do pana już mam wyjątkowego pecha. - powiedziała niezadowolona.
F: Bez przesady. Dr. Jakubek na mój widok zaczyna machać rękami i krzyczeć, najpierw o pani, potem Wiktorii oraz Adamie, że są gdzieś.
A: Ehe. To... do widzenia. No miłego dnia wam życzę. - internistka szybko się rozłączyła.
W: Czego chciała?
F: Pytała jaką ma kupić bieliznę.
W: Ciebie się pytała?!
F: Myślała, że rozmawia z tobą.
W: Biedna Agatka. Teraz pewnie ma całe czerwone policzki i jeszcze nie wie, co kupić. Jakie miała warianty?
F: Czerwona, czy czarna.
W: Daj ten telefon. - lekarka zadzwoniła do koleżanki.
A: Coś jeszcze, profesorze?
W: Cześć.
A: Mogłabyś ty odbierać sama swój telefon?! Czemu ja ciągle wychodzę na idiotkę?! I to przez ciebie!
W: Było nie nawijać o bieliźnie, nie wiedząc z kim rozmawiasz.
A: W ogóle, to kto śpi o w pół do drugiej?!
W: Ten kto nie śpi całą noc i ranek. A teraz się ucisz, bo ludzie na ciebie dziwnie patrzą i weź tą... czerwoną, a dla mnie czarną.
A: Ale ty którą chcesz?
W: Jak to którą? Tą, no.... yyy - kobieta zaczęła się jąkać czując dłonie profesora na swoim ciele.
F: Żadną. Najlepiej ci kochanie, bez niej i zaraz ci to udowodnię. Zdejmiemy to... - zaczął zdejmować z niej atłasową koszulkę.
A: Wiki, jesteś tam?
W: Nie... Pa.
A: To w końcu co ja ma ci kupić?
W: Yyy, nic. - jęknęła, gdy poczuła jego ręce na piersiach.
A: Niewyżyte nastolatki. - Internistka rozłączyła się domyślając się, w jakiej sytuacji jest przyjaciółka.

Kilka godzin później.
Wiktoria stała przed lustrem i malowała rzęsy tuszem.
W: Przez ciebie nie zdążyliśmy na śniadanie.
F: A czy ja cię do czegoś zmuszałem?
W: Nie, wcale.
F: No przepraszam bardzo, ale chyba cię nie zmuszałem.
W: Zmuszałeś. Twój dotyk mnie zmusza.
F: Już się bałem, że teraz oskarżysz mnie o serię gwałtów.
W: Oskarżę cię o to, że nie zdążyłam na śniadanie.
F: Spokojnie, pani doktor. Czego cię uczyłem?
W: No uczyłeś mnie sporo.
F: Wiesz o czym mówię.
W: Dobry lekarz musi umieć w każdej sytuacji działać w racjonalnie, rozsądnie i spokojnie, ale też sprawnie. W przeciwnym razie nic nie zrobi, ewentualnie pogorszy sytuację.
F: Ty mnie nagrywałaś na dyktafon i potem uczyłaś się na pamięć?
W: No ale to nie jest jakaś drastyczna sytuacja. To nie ma ze sobą nic wspólnego.
F: Ale i tak możesz być spokojniejsza.
W: A ty jesteś spokojny? Na przykład jak Adam coś zawali?
F: Sama mówiłaś, że mam 500 masek.
W: I jedna z nich jest przeznaczona dla mnie?
F: Nie. Właśnie to jest w tobie wyjątkowe. Tylko przy tobie czuję się dobrze. I przy tobie nie muszę nikogo zgrywać.
W: Ale przy Adamie nie jesteś spokojny.
F: Jestem.
W: Nawet jak ci mówi, żebyś zluzował majty?
F: Po co się denerwować głupotą tego dziecka? A krzyczeć na niego muszę. Ty sobie wyobrażasz, jak on by się zachowywał, gdybym ja na niego czasem nie powrzeszczał?
W: No tak, rzeczywiście. A teraz ja chcę jeść.
F: Oczywiście, pani doktor.

Pół godziny później.
W: Masz jakiś genialny plan na dzisiaj?
F: A na co masz ochotę?
W: Możemy pójść... na zakupy. Cieszysz się?
F: Z tobą każda chwila jest wspaniała.
W: No to na Krupówki. - powiedziała zadowolona.

Chodzili "w kółko" od godziny.
W: Chodź. Zobaczymy obrazy.
F: Jakiś plus tej całej wyprawy. Chociaż nie wiem, czy coś ciekawego się tu znajdzie.
W: Andrzej, to, że coś oglądasz nie znaczy, że od razu musisz wszystko kupować.
F: Wiem.
F: Bingo. - pokazał ręką na obraz przedstawiający nagą kobietę w dość dziwnej pozie z wielkim biustem.
W: No nie wiedziałam, że ty gustujesz w takich obrazach...
F: Wolę podziwiać ciebie. A to będzie idealny prezent dla Adama.
W: Nie wierzę.
F: Jeśli koniecznie musi to oglądać. Może polubi dzieła sztuki.
W: No myślę, że to mu się spodoba. Ale masz dopilnować, żeby to nie wisiało w salonie. Ja nie chcę tego podziwiać.
F: Yhm. Weźmiemy.

Pół godziny.
W: O, a ja kupię kurtki skórzane. Sobie i Woźnickiej. Agatka uwielbia prezenty.
F: Oczywiście. - kobieta przymierzała przerurzne kurtki.
W: To ja biorę tą. A dla Agatki taka sama tylko, że szara.
-Oczywiście, to będzie... 1300.
W: Opuści pan trochę na ładne oczka?
-Ładne oczka i piękne usta. - facet ją pocałował, a ona go od razu odepchnęła. Mężczyzna dostał od profesora w pysk.
W: Ja nie jestem dziwką i nie pozwolę się tak traktować. - powiedziała ostro. Zdążyła się już nauczyć jak nie wrzeszczeć, ale jednocześnie być stanowczą.
-Ja... przepraszam, bo... - tłumaczył się, próbując się podnieść z ziemi, ale dostał drugi raz od Falkowicza.
W: W takiej sytuacji, ja bardzo dziękuję za te kurtki.
-Ja przepraszam, bo no yyy...
F: Niemiłego dnia panu życzę. - odeszli od niego, a Wiktoria kipiała ze złości.
W: Co za cham, co za debil, idiota, palant, bałwan, kretyn...
F: Już, kochanie. - objął kobietę.
W: Co za wariat, głupek, cep kapuściany... - profesor pocałował lekarkę.
W: Od razu lepiej. Co za cham, kretyn, dupek, głąb...
F: Wiem, wiem. Dostał dość porządnie. Spokojnie.
W: A ciebie to nie rusza, że całował mnie obcy facet?
F: Dostał w pysk. Kocham cię naprawdę bardzo, bardzo, ale nie wyjmę pistoletu i go nie zastrzelę.
W: Ty masz pistolet?!
F: Przy sobie nie.
W: Masz broń?!
F: Spokojnie skarbie.
W: Odpowiedz!
F: Tak.
W: Boże...
F: Nie chodzę z pistoletem po ulicy i nie celuje w ludzi. Przecież nie zamierzam nikogo zabijać.
W: Andrzej, te badania są dla nas aż tak niebezpieczne?
F: Zawsze można trafić na zdesperowanego pacjenta, albo chorego psychicznie.
W: A ty miałeś już takie sytuacje oprócz tej bomby w szpitalu?
F: Nieważne.
W: Andrzej, na mnie nie stosuj metod psychologicznych, jak do pacjenta. Bardziej denerwuje mnie niewiedza niż wiedza.
F: Mam trochę wrogów. A ty po prostu uważaj na siebie.
W: Co?!
F: Uważaj na siebie.
W: Okey.
F: Wiesz jak bardzo cię kocham?
W: Tak. Teraz jest idealnie.
F: Ty jesteś idealna.
W: Nic nie może przecież wiecznie trwać. Co zesłał los trzeba będzie stracić. Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić.
F: Nie mogłabyś bardziej optymistycznie do tego podejść? Uśmiechnij się, kochanie.
W: Ktoś mnie pokochał świat nagle zawirował,  ktoś mnie pokochał na dobre i na złe. - zaśpiewała śmiejąc się.
F: Od razu lepiej, gdy się uśmiechniesz. I ten uśmiech ma nie schodzić z twojej twarzy. Jest tyle piosenek. Możesz śpiewać, mówić. Swoją drogą masz piękny głos. Ale optymistycznie.
W: Tak mało trzeba nam i dużo tak, żeby szczęśliwym być, drugiemu szczęście dać. Wystarczy ciepło rąk, muśnięcie warg. Wystarczy, żeby ktoś pokochał nas. - zaśpiewała, a profesor delikatnie musnął jej wargi.
-Zakochani są wśród nas, zakochani pierwszy raz. Romantyczni, niedzisiejsi i niemodni. Zakochani kilka dni, zakochani tak jak my, ale szczęścia moglibyśmy się nauczyć od nich. - usłyszeli śpiew za sobą - Consalida, no!
W: Cześć! Ile to lat się nie widziałyśmy. To jest Andrzej. A to moja przyjaciółka, Iwona.
I: Miło mi, ale ja niestety muszę lecieć. Trzymaj się Wiki. Do widzenia.
W: Pa. - kobieta wręcz pobiegła przed siebie.
F: Romantyczni, niedzisiejsi i niemodni.
W: Woźnicka zaśpiewała mi to samo, co Iwona.
F: Tak więc zapraszam panią doktor na romantyczną, niedzisiejszą i niemodną kolację.
W: Romantyczną, niedzisiejszą i niemodną. Wiesz, że Krajewski się z nas naśmiewa?
F: Jeszcze będzie płakał baranim głosem. - Wiktoria wybuchła śmiechem.
W: Wy jesteście dwa barany.
F: No wiesz co.
W: A może nie?
F: Adam jest baranem.
W: Nie no, fajne nazwisko. Jak tylko usłyszałam Falkowicz, już wiedziałam, że nie zapowiada to nic dobrego.
F: Z mojego przyjścia do tego szpitala chyba najbardziej ucieszyła się dr. Rudnicka.
W: Haha. Pamiętam jak Tretter powiedział, że będziesz nowym ordynatorem. Mina Rudnickiej była nieoceniona. Jak tylko Tretter i Sambor wyszli Nina powiedziała "Uważajcie na niego. To jest ZŁY człowiek. On nic nie robi bezinteresownie. Na pewno ma już intrygi..." I tak dalej i tak dalej.
F: Wiesz co, tak się zastanawiam, co by zrobiła Nina, gdybym powiedział, że zapraszam ją na przyjacielską kawę.
W: No nie wiem, co by zrobiła Nina, ale ja na pewno byłabym strasznie zazdrosna. - pocałowała go.
F: Straszna z pani zazdrośnica, pani doktor.
W: Nie ma miłości bez zazdrości.

Zjedli kolację w restauracji i pojechali do hotelu. Już w windzie zaczęli się namiętnie całować i wciąż nieodrywając się od siebie podążali w kierunku swojego pokoju. Gdy tylko znaleźli się w apartamencie dosłownie zdarli z siebie ubrania i kochali się aż do świtu. Rano podziwiali wschód słońca siedząc przytuleni do siebie na łóżku.

To już ostatnia część z wyjazdu z powodu braku pomysłów. W następnej będzie już powrót do szarej rzeczywistości i... komizmu tych opowiadań. Tak, nie umiem się bez tego obejść :)

6 komentarzy:

  1. Świetne ! Nie ma to jak Zakopane ,zawsze się kogoś spotyka....Tekst o dwóch baranach i Rudnickiej - :D Czeka ich smutny powrót.....Trochę w seksoholizm popadli....:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... seksoholizm. Co z tego? Czy seks każdej nocy jest czymś złym :D

      Usuń
    2. Dlatego napisałam trochę... Będą się musieli otrząsnąć w Czarnej Dziurze...

      Usuń
    3. Otrząsnąć, albo i nie. Zobaczymy co wymyśli moja chora wyobraźnia

      Usuń
  2. Na twoje opowiadania natknęłam się przypadkiem. Jak zobaczyłam 30 pare cz. to myślałam że będę je czytać chyba przez tydzień ale jak zaczęłam to nie mogłam się oderwać od telefonu wszystkie przeczytałam w 2 dni. Są mega wciągające.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, komentujcie.
To bardzo motywuje :)
Można komentować anonimowo. Ogarnęłam to jakoś.